Rozdział dwudziesty pierwszy
Na dworcu w Sagamiharze panował ożywiony ruch. Ludzie stali tłumnie na peronie i wyczekiwali pociągu lub spieszyli się do kasy, albo szli szybko do wyjścia, żeby zdążyć na następne spotkanie biznesowe, które może przesądzić o przyszłości firmy na rynku. Musieli się spieszyć, ponieważ na początku stycznia, padający śnieg tworzył zaspy nie do przebycia. Kiedy pociąg w końcu przyjechał i jego drzwi się otworzyły, najpierw pasażerowie wysypali się na peron, a potem ludzie czekający przy torach, zaczęli wchodzić do pociągu.
Wśród wysiadających była para nastolatków, chłopak i dziewczyna. Tak na oko mieli piętnaście, może szesnaście lat. Ogromne podobieństwo w wyglądzie, wskazywało na to, że są bliźniakami. Ubrani byli zwyczajnie, w ciepłe, jasne kurtki i ciemne jeansy. Na głowach nosili wełniane czapki, a szyje mieli owinięte szalikami. Chłopak miał na ramieniu plecak, a dziewczyna trzymała w dłoni torebkę. Na nogach nosili ocieplane kozaki.
- Jesteśmy w Sagamiharze – powiedziała dziewczyna, kiedy opuścili dworzec. – Duże miasto. Myślisz, że go tu znajdziemy?
- Nie wiem – odpowiedział chłopak sięgając do kieszeni i wyjmując z niej zdjęcie. – Biorąc pod uwagę rozmiar Sagamihary, może nam to zająć kolejnych kilka miesięcy. Będziemy szukać, popytamy ludzi, a jak go tu nie znajdziemy, to pojedziemy dalej. Jedyne co mamy to, to zdjęcie sprzed szesnastu lat.
Dziewczyna westchnęła, po czym oboje ruszyli chodnikiem kierując się w stronę centrum.
***
Kiedy Aomine i Kagami wrócili z treningu, zastali dość niecodzienny widok. Kise i Kuroko siedzieli przygnębieni w salonie, a na stole przed nimi leżały dwie koperty. Zaadresowane były do Złotego Feniksa i Ciemnego Wilka.
- Cześć wam, co to za ponure miny? – zapytał Kagami. – Stało się coś?
W odpowiedzi Kise dał mu do przeczytania zawartość jednej z kopert. Aomine wziął drugą i też sprawdził co zawierała. Po przeczytaniu, wybałuszył oczy. Nie było to żadne zlecenie, ani zawiadomienie. To było zaproszenie. Aomine i Kise zostali zaproszeni przez dyrektora Teikou na 100-letnią rocznicę powstania szkoły.
- Zamierzacie się tam wybrać? – zapytał Kagami, a Kise i Aomine pokręcili przecząco głowami.
- Nie będę oglądał tego gościa – powiedział Kise i przytulił do siebie Tetsuyę.
- Mam gdzieś, że to ważne wydarzenie – dodał Aomine. – Wolę zostać w domu albo grać w kosza z moim chłopakiem i przyjaciółmi.
Kagami uśmiechnął się do niego, a Kuroko i Kise kiwnęli głowami.
- Skoro już przy tym jesteśmy – powiedział Kuroko – to co? Dwóch na dwóch?
- Czytasz mi w myślach, Tetsuyachii.
- Dobra, jestem w drużynie z Tetsu – oznajmił natychmiast Aomine, a Kise i Kagami posłali mu miażdżące spojrzenia.
- Ty bądź ze swoim chłopakiem, a ja będę ze swoim – powiedział Kise.
- Jak tak uformujemy drużyny, to nie macie szans – stwierdził ciemnoskóry, ale reszta nie podzielała tego zdania.
Niedługo potem wyszli i rozegrali sobie kilka meczy.
***
Akashi Seijuurou jeszcze raz sprawdził wszystkie raporty, jakie przysłali mu jego agenci. Wielokrotnie wspomniano tam o dwóch działalnościach, ale ani słowa czym konkretnie była ta nieoficjalna. Fuksjowowłosy westchnął, wyglądało na to, żeby dowiedzieć się więcej będzie musiał osobiście porozmawiać z Kuroko. Naprawdę nie podobał mu się fakt, że musi kazać Tetsuyi wracać do bolesnej przeszłości, ale jeśli ma powstrzymać Hanamiyę, to musi wiedzieć co takiego odkrył Kuroko.
- Nie będzie mnie przez następny tydzień – powiedział do Hayamy. – Przełóż wszystkie spotkania, Kotarou.
- Oczywiście, Akashi-sama – powiedział Hayama.
Seijuurou opuścił biuro i kazał szoferowi zawieść się do głównej posiadłości. Musiał porozmawiać z ojcem.
Akashi Akira zdziwił się na widok syna. Seijuurou nie owijał w bawełnę i powiedział ojcu, że nie udało mu się dowiedzieć co odkrył Tetsuya.
- Wykorzystałeś wszystkie opcje? – zapytał go ojciec.
- Została jeszcze jedna. Mógłbym osobiście zapytać Tetsuyę.
- No to na co czekasz? Dzwoń i pytaj.
- Coś czuję, że to nie jest rozmowa na telefon. Jadę do Sagamihary, zobaczyć się z nim.
- Pamiętaj, że jak tylko się dowiesz, masz mnie powiadomić.
Seijuurou kiwnął głową i opuścił gabinet ojca. Akira uśmiechnął się pod nosem i w myślach podziękował Tetsuyi, że pojawił się w życiu jego syna. Dzięki niebieskowłosemu, Seijuurou nie popadł w szaleństwo przez nadmiar obowiązków i oczekiwań jakim musiał sprostać już od najmłodszych lat.
***
W szpitalu w Kioto, Midorima był zawalony papierami. Wystarczyło, że nie było go kilka dni i już wszystko się wali. Co za ludzie z tych jego pracowników. Chyba będzie musiał poważnie się zastanowić czy dalej chce mieć ich zatrudnionych, czy nie poszukać kogoś lepiej zorganizowanego i bardziej kompetentnego. Był tak zajęty, że nie zwrócił uwagi na Takao, który wślizgnął się do gabinetu.
Czarnowłosy widząc z iloma dokumentami musi zmierzyć się jego przyjaciel i jednocześnie szef, zrobiło mu się go szkoda. Westchnął, podszedł do biurka i zabrał się za porządkowanie papierów. Midorima zerknął na niego, a potem wrócił do dokumentacji.
- Co tam, Takao? – zapytał po jakimś czasie.
- Shin-chan, możemy porozmawiać jak skończysz?
- Nie wiem ile mi to zajmie, ale jeśli nie przeszkadza ci czekanie, to możemy później porozmawiać.
- Dzięki.
Uporządkowawszy dokumenty, Takao wyszedł z gabinetu Midorimy.
Dzięki temu, że Kazunari zrobił porządek, Shintarou poszło znacznie sprawniej niż zakładał. Po zakończeniu pracy udał się na spotkanie z kolegą. Poszli do baru, a tam czarnowłosy zadawał mu pytania odnośnie jego związku z Murasakibarą. Midorima nie na wszystko chciał odpowiedzieć, zaczął się zastanawiać skąd jego przyjacielowi wzięły się takie pytania.
- Hej, Shin-chan, myślisz, że można się zakochać po kilku dniach znajomości?
- Nie mam pojęcia, nanodayo. Słyszałem o takich przypadkach, że wystarczyło jedno spojrzenie.
- Wierzysz w to?
- Byłbym hipokrytą, gdybym nie wierzył.
Takao parsknął śmiechem. Znając Midorimę i jego zamiłowanie do horoskopów, ta odpowiedź miała sens. W końcu Shintarou zapytał kolegę, czemu go o to pyta.
- Shin-chan, chyba się zakochałem.
Midorima spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami.
- W kim?
- W tym koledze twojego chłopaka. W Himuro Tatsuyi.
- To powodzenia.
Kazunari kiwnął głową. Co jak co, ale szczęście, to akurat mu się przyda w tej sprawie. Biorąc pod uwagę, że Tatsuya nadal kochał Kagamiego, Takao miał przed sobą trudną drogę.
***
Akashi zdołał wygospodarować trochę czasu na odwiedzenie przyjaciela dopiero w połowie stycznia. Dotarł do Sagamihary bez większych kłopotów. Tego dnia, Kuroko szedł do pracy na popołudnie, więc Akashi poczekał na niego w jego domu w towarzystwie Kise. Korzystając z okazji spytał jak idzie ochrona Kuroko. Kise powiedział, że odkąd zamieszkali razem, jest dużo łatwiej. Dodał też, że Tetsuya już wie, że on i Aomine są zabójcami. Akashiego niespecjalnie zaskoczyła ta wiadomość, w końcu Tetsuya miał za sobą podstawowe szkolenie i wiedział jak szukać, żeby znaleźć.
Pod wieczór, do domu wrócili Aomine, Kagami i Kuroko. Wszystkich zaskoczył widok Akashiego Seijuurou siedzącego w fotelu. Po chwili Kuroko podszedł i serdecznie się z nim przywitał.
- Co cię tu sprowadza, Akashi-kun? – zapytał Kuroko siadając na kanapie obok Ryouty.
Akashi przez dłuższy czas milczał.
- Tetsuya – odezwał się w końcu. – Od kilku miesięcy zdarzają ci się sytuacje, które mogłyby skończyć się dla ciebie śmiercią, prawda?
Kuroko kiwnął głową. Nie zdziwiło go, że Akashi o tym wiedział. Mało co się przed nim ukrywało.
- Wiesz, że to nie są przypadki, prawda? - ciągnął fuksjowowłosy, a Tetsuya odparł:
- Wiem. Ktoś chce mnie zabić, mam rację?
Aomine, Kise i Kagami spojrzeli na niego zaskoczeni. Widząc ich miny, Kuroko wyjaśnił, że jakiś czas temu spotkał ubranego w szary płaszcz zabójcę, który wprost mu powiedział, że ma na niego zlecenie. Było to tego samego dnia, w którym dowiedział się prawdy o Kise i Aomine.
- Akashi-kun, ty wiesz, kto chce mojej śmierci.
- Wiem, ale myślę, że na to pytanie odpowiedzą ci Ryouta i Daiki.
Kuroko spojrzał na nich, a wtedy Kise opowiedział mu o spotkaniu z Hanamiyą Makoto i o tym jak odrzucili zlecenie na niego. Usłyszawszy znajome nazwisko, Kuroko strasznie zbladł i odruchowo położył dłoń na prawym ramieniu, w miejscu, gdzie miał oparzelinę. Blondyn uspokoił go mówiąc, że nie pozwolą, aby stała mu się krzywda.
- Zleciłem Ryoucie i Daikiemu cię chronić – dodał Akashi, a Kuroko kiwnął głową.
- Dobrze usłyszałem? – zapytał przerażony Kagami. – Hanamiya chce zabić Tetsuyę? Dlaczego?
- Spokojnie, Taiga – powiedział do ukochanego Aomine. – Nie martw się. Pilnujemy Tetsu, żeby był bezpieczny.
Kuroko w tym czasie przytulił się do Kise. Był tak przerażony, że miał wrażenie, iż Hanamiya zaraz się pojawi i go zabije. Ryouta zaczął go uspokajać, dzięki czemu Tetsuya poczuł się bezpieczniej.
- Nie otrzymałem odpowiedzi na pytanie – odezwał się Kagami. – Dlaczego Hanamiya chce zabić Tetsuyę?
- Przyznam, że nie wiem tego – powiedział Akashi, po czym spojrzał uważnie na niebieskowłosego. – Ale ty wiesz, prawda? To musi mieć związek z tym, co widziałeś jakiś czas przed tym jak od niego uciekłeś.
Kuroko jeszcze bardziej wtulił się w Kise. Nie chciał o tym mówić. Nie chciał narażać swoich przyjaciół i ukochanego na większe niebezpieczeństwo niż to, w którym już się znajdują.
- Tetsuya, chyba już najwyższa pora, żebyś to wyjawił – powiedział Akashi. - Rozumiem, że się o nas martwisz, ale poradzimy sobie. Hanamiya nie odważy się mnie tknąć i musiałby być głupcem, gdyby próbował zaszkodzić Ryoucie i Daikiemu. Z tego co widzę, o Taigę też nie musisz się martwić.
- Chyba... masz rację, Akashi-kun – westchnął Kuroko. – Skoro już znaleźliśmy się w takiej sytuacji, nie ma sensu tego ukrywać. – Tetsuya zamilkł na chwilę, a potem kontynuował. – Chodzi oto, że... Hanamiya oprócz działalności biznesowej prowadzi jeszcze jedną. Dzięki niej bardzo się wzbogacił i ma ogromny majątek. – Kuroko znowu zamilkł. Nie było łatwo mu o tym mówić, ale zmusił się do tego, żeby kontynuować. – Oczywiście wolałby, żeby nikt się o tym nie dowiedział, pewnie dlatego chce mnie zabić. Tamtego dnia zobaczyłem coś, czego nie powinienem. Mianowicie, byłem świadkiem jak Hanamiya organizuje aukcję. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że... licytowano się o... ludzi.
W pokoju zapadła grobowa cisza. Wszyscy byli tak zaskoczeni, że nie śmieli głębiej odetchnąć. Spodziewali się handlu narkotykami albo nielegalnego przemytu broni, ale handel ludźmi? Tego to nawet Akashi się nie domyślał.
- Muszę przyznać, że jestem w szoku – odezwał się Aomine. – Handel ludźmi? W życiu bym nie pomyślał.
- Bo ty mało myślisz – powiedział Taiga.
- Ej, Tygrysie, kocham cię, ale mnie nie wkurzaj!
- Uciszcie się – powiedział Akashi i obaj mężczyźni go posłuchali. – Tetsuya, masz jakieś dowody na to, że Hanamiya handluje ludźmi?
- Mam – odrzekł Kuroko i wyszedł z pokoju.
W tym czasie czterej mężczyźni wymienili między sobą zaskoczone spojrzenia. Ciekawi byli co też Tetsuya im zaprezentuje. Kuroko wrócił po niedługim czasie trzymając w dłoni nieduże metalowe pudełko. Ze środka wyjął pendrive'a.
- Tutaj jest wszystko – powiedział podając dysk USB Akashiemu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro