Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dwudziesty czwarty


Witam, witam. Tęskniliście? Dziękuję wam za cierpliwość. Z przyjemnością oświadczam , że zdałam wszystkie moje egzaminy, tak więc bez dalszych wstępów, zapraszam was na długo wyczekiwany rozdział. Miłego czytania.


Po przygotowaniach, które przeciągały się niemiłosiernie przez to, że Haizaki nie chciał współpracować, wreszcie można było zacząć zdjęcia. Ale te również nie przebiegały zgodnie z planem. Kiedy wreszcie skończyli, fotograf odetchnął z ulgą. Stwierdził, że Haizaki ani trochę się nie zmienił i, że głowa go boli na samą myśl, że muszą z nim wytrzymać jeszcze dwa tygodnie.

Kise westchnął, kiedy też sobie to uświadomił. Pracował z Haizakim dopiero jeden dzień, a już miał dość. Co prawda Shougou miał doświadczenie i był bardzo fotogeniczny, ale jego charakter sprawiał, że praca z nim była prawdziwą męczarnią. Po jednym dniu pracy z Shougou, Kise był bardziej zmęczony niż dotychczas.

Gdy wrócił do domu, ledwo trzymał się na nogach.

- Ryouta-kun, co się stało? - zapytał Tetsuya na widok swojego chłopaka. - Wyglądasz strasznie.

- Jestem wykończony, Tetsuyachii – odrzekł Kise siadając na kanapie. - Dzisiaj musiałem pozować z innym modelem, a praca z nim była totalnie męcząca.

- Nie chciał współpracować?

- Zgadza się. Jak pomyślę, że musimy z nim wytrzymać dwa tygodnie, to odechciewa mi się pracować.

- Ty biedaku. Chodź, Taiga-kun zrobił dzisiaj ostre curry. Zaraz poczujesz się lepiej.

- A mogę liczyć, że się dzisiaj poprzytulamy w łóżku? To bardziej poprawi mi humor.

Kuroko tylko obdarzył go ciepłym uśmiechem, co wystarczyło za odpowiedź.

Kolejne dni nie były łatwiejsze i Kise za każdym razem wracał wykończony. Któregoś dnia nie wziął pudełka z lunchem, więc Tetsuya udał się do jego studia, żeby mu je dostarczyć. Tego dnia miał popołudniową zmianę, więc nie stanowiło to dla niego problemu.

Gdy dotarł na miejsce, okazało się, że nie może spotkać się z blondynem, bo jest on zajęty, dlatego zostawił pudełko jego menagerowi. Ryouta otrzymał przesyłkę w przerwie. Kiedy jadł, Haizaki stanął za nim zaglądając mu przez ramię i patrząc na zawartość pudełka.

- Co tam masz? - zapytał. - Biorę smażoną krewetkę – dodał zabierając ją, praktycznie spod pałeczek Kise.

- Hej, Shougou-kun! To mój lunch! – oburzył się Kise, ale Haizaki w ogóle się tym nie przejął.

- Nawet niezłe. Biorę jeszcze.

- Nie!

Kise poderwał się i odszedł na drugi koniec sali trzymając pudełko przy piersi. Haizaki stwierdził, że Kise jest skąpy, co spotkało się z pełną oburzenia odpowiedzią blondyna:

- Wcale nie! Gdybyś zapytał, zamiast po prostu zabierać, to bym się podzielił. Poza tym, mógłbyś przynosić własne jedzenie!

- Jedzenie innych smakuje lepiej – odrzekł z aroganckim uśmieszkiem.

- Co to za odpowiedź?!

- Zwyczajna.

Kise zacisnął pięści.Czarnowłosy naprawdę go wkurzał i Ryouta całą siłą woli powstrzymywał się przed uderzeniem go, tylko po to by zetrzeć mu z twarzy ten arogancki uśmiech. Kiedy przerwa się skończyła, wrócili do pracy. Przez brak współpracy ze strony Haizakiego zdjęcia przeciągnęły się do bardzo późnej godziny i na dworze było już ciemno, kiedy skończyli. Kise westchnął, bo nie przyjechał do pracy samochodem, przyszedł piechotą, mając nadzieję, że wracając odbierze Kuroko z pracy i pójdą gdzieś razem, żeby świętować, ważny dla błękitnowłosego, dzień. W myślach przeklinał Haizakiego, że pokrzyżował mu plany.

Ku jego zdumieniu, przed studiem czekało jego porsche, a za kierownicą siedział...

- Tetsuyachii – zdziwił się Ryouta.

- Dobry wieczór, Ryouta-kun – uśmiechnął się Kuroko wysiadając z samochodu.

- Ty..., kiedy zrobiłeś prawo jazdy?

- Jakiś czas przed opuszczeniem Tokio. Nie kupiłem sobie samochodu, bo nie było mnie na niego stać. Jak zobaczyłem, że robi się już późno, a ty jeszcze nie wracasz, pomyślałem, że przyjadę i zabiorę cię do domu. Wybacz, że pożyczyłem porsche bez pytania.

- Nic się nie stało, Tetsuyachii – Kise podszedł do Tetsuyi i przytulił go. - Bardzo się cieszę, że przyjechałeś. Wiem, że jest już późno, ale chciałbym zabrać cię w pewne wyjątkowe miejsce. Co ty na to?

- Czemu nie? Bardzo chętnie.

Ryouta usiadł za kierwonicą, a Kuroko wsiadł od strony pasażera i odjechali. W tym czasie całe zajście obserwował Haizaki i kiedy tylko porsche odjechało, wykonał dwa telefony. Pierwszy był do jego partnera.

- O co chodzi, Łupieżco? - rozległ się w słuchawce chłodny, pozbawiony emocji głos.

- Szary Płomieniu, pamiętasz, jak rozmawialiśmy o tym, że nasz cel ma ochronę? - zapytał Haizaki.

- Owszem. I co w związku z tym?

- Faktycznie ją ma. Jednym z jego ochroniarzy jest Kise Ryouta.

- Żartujesz.

- Nie. Założę się, że Aomine Daiki też go ochrania.

- W takim razie nasze zadanie jest trudniejsze, niż wcześniej.

Po zakończeniu połączenia, Shougou wykonał jeszcze jeden telefon – do Hanamiyi. Co prawda jego zleceniodawca zastrzegł, żeby zadzwonić do niego tylko z jedną sprawą. Makoto nie był zachwycony, kiedy nie uzyskał wieści, jakich się spodziewał, ale nieco się uspokoił, jak Haizaki przekazał mu to, co miał do powiedzenia.

- To komplikuje sprawę – stwierdził. - Jestem pewien, że to Akashi Seijuurou maczał w tym palce. Za cholerę nie pozwoli, żeby coś mu się stało. Dobra, słuchaj uważnie, Łupieżco. Jak zabijecie Kuroko Tetsuyę, dostaniecie tyle, na ile się umawialiśmy. Jeśli natomiast przyprowadzicie go do mnie żywego, zapłacę trzy razy więcej.

- Sprowadzimy go, Hanamiya-san. Możesz być tego pewny.

Hanamiya uśmiechnął się złowieszczo i rozłączył się. Kiedy zlecił zabójstwo Kuroko, nie myślał jasno, ponieważ obawiał się, że jego mała tajemnica wyjdzie na jaw. W miarę upływu czasu, nieco ochłonął i uznał, że lepiej będzie, jeśli sam zajmie się błękitnowłosym.


***


- Dokąd mnie wieziesz, Ryouta-kun? - zapytał Kuroko.

- Zobaczysz, Tetsuyachii.

Kuroko z trudem powstrzymał westchnięcie. Jego chłopak odmawiał odpowiedzi na to pytanie ilekroć Kuroko je zadał, a do tej pory zapytał trzy razy. Zazwyczaj był bardzo cierpliwy, w końcu tego wymagał od niego wykonywany zawód, ale kiedy ktoś wspominał o niespodziance, Tetsuya wyrzucał cierpliwość za okno.

Jechali opustoszałą, zaśnieżoną drogą, rozmawiając na różne tematy. Wycieraczki co jakiś czas ścierały płatki śniegu rozbijające się o przednią szybę. W końcu, dojechali do podnóża gór. Kise zatrzymał samochód na parkingu przy lesie. Następnie poprowadził Tetsuyę ścieżką między drzewami. Niebieskowłosy obawiał się, że zabłądzą, ale Ryouta upokajał go mówiąc, że dobrze zna te okolice. Po killkunastu minutach marszu, dotarli do punktu widokowego, z którego rozpościerał się przepiękny widok na gwiaździste niebo oraz na, znajdującą się w dole, Sagamiharę.

Tetsuyi zaparło dech w piersi. Chłonął widok wzrokiem jednocześnie opatulając się mocniej miękkim, niebieskim szalikiem oraz brązowym płaszczem, które Kise dał mu na święta. Blondyn obserwował swojego ukochanego uśmiechając się ciepło. Jakiś czas później, Kuroko przytulił się do niego, dziękując mu, że przyprowadził go tutaj.

- Nie masz za co dziękować, Tetsuyachii – powiedział Kise obejmując ukochanego. - W końcu dziś są twoje urodziny. Wszystkiego najlepszego.

Tetsuya uśmiechnął się do niego i serdecznie podziękował za życzenia i wspaniały prezent. Zostali jeszcze trochę, ciesząc się widokiem i wzjemnym towarzystwem, aż w końcu musieli wracać, bo zrobiło się bardzo zimno.

Kiedy wrócili do domu, Aomine i Kagami czekali już z tortem i życzeniami. Od paru dni szykowali tą małą niespodziankę i bardzo przyjemnie spędzili resztę wieczoru. Ryouta pomyślał, że to, iż przez Haizakiego musiał zostać dłużej w pracy, miało też swoje dobre strony.


***


Minął luty i zaczął się marzec, a wraz z nim przyszły wzrosty temperatury i odwilże. Z kraju napływało sporo informacji o podtopieniach, zwłaszcza na południu i lawinach śnieżnych w górach.

Kise przygotowywał się do kolejnych sesji zdjęciowych. Na szczęście praca z Haizakim(która przeciągnęła się ze względu na nalegania ze strony klienta) już się skończyła i w studiu znowu panowała przyjacielska atmosfera. Właśnie taka, jaką Kise lubił najbardziej. Kuroko pomagał w porządkowaniu dokumentacji w przedszkolu i przygotowywał opinie o tych dzieciach, które niedługo będą szły do podstawówki. Oprócz tego musiał dalej prowadzić zajęcia dla swoich podopiecznych. Aomine i Kagami, spędzali całe dnie na treningach ze względu na zbliżające się mistrzostwa.

Któregoś dnia, pan Kagetora dał drużynie pół dnia wolnego, więc Aomine i Kagami wykorzystali ten czas, by spędzić go razem i udali się do „Szmaragdowej Róży" na coś słodkiego. Murasakibara przyniósł im babeczki, ciastka i koktajle życząc im smacznego. Przy okazji poprosił, żeby przekazali Kuroko bardzo spóźnione życzenia urodzinowe, których nie nie zdążył mu złożyć ze względu na nadmiar zamówień, na co Aomine i Kagami kiwnęli głowami.

Siedzieli i rozmawiali głównie o zbliżających się mistrzostwach. W którymś momencie Kagami spytał Aomine, czy na pewno nie chcą się wybrać na stulecie powstania szkoły, na co Aomine odpowiedział, że nie.

- A jak się wam odmieni? - zapytał Kagami.

- Wątpię w to – odrzekł Aomine. - Ale jeśli plany uległyby zmianie, to mamy jeszcze trochę czasu. Uroczystość jest za niecałe trzy tygodnie.

Kagami mruknął coś pod nosem i upił łyk swojego koktajlu.

W pewnej chwili drzwi do cukierni otworzyły się i do środka weszła para nastolatków. Aomine i Kagami rzucili na nich okiem, kiedy ruszyli w stronę lady. Oboje mieli brązowe włosy i zielone oczy. Byli szczupli i poruszali się cicho, jakby nie chcieli, żeby ktoś ich widział. Gdy podeszli do lady, Aomine i Kagami wrócili do przerwanej konwersacji, a Murasakibara zajął się klientami.

- Witajcie, jesteście tu pierwszy raz, prawda? Czego sobie życzycie?

- Informacji – odpowiedział chłopak i wyciągnął z kieszeni zdjęcie. – Szukamy tego mężczyzny. Widział go pan?

Murasakibara spojrzał na zdjęcie i nabrał gwałtownie powietrza. Po chwili zawołał Aomine i Kagamiego, żeby obejrzeli fotografię. Obaj koszykarze podeszli do lady i wytrzeszczyli oczy na widok osoby na zdjęciu. Był to młody, może szesnastoletni chłopak o włosach i oczach barwy czystego nieba. Twarz niewyrażająca żadnych emocji i blada skóra były im aż za dobrze znane. Po chwili wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

- Ten chłopak... wygląda jak nasz znajomy – odezwał się po kilku chwilach Aomine.

- Zna go pan? – zapytała z nadzieją dziewczyna.

- Wszyscy go znamy – powiedział Kagami.

- A... wiedzą panowie, gdzie go szukać? – zapytał chłopak, również z nadzieją słyszaną w głosie.

- Wiemy. Tylko czemu chcecie się z nim spotkać?

- To... wolelibyśmy powiedzieć jemu osobiście – powiedziała dziewczyna. – Mogą nam panowie powiedzieć, gdzie teraz jest?

- Teraz jest w pracy i nie ma go w domu – odrzekł Aomine. – Tak się składa, że mieszka razem z nami, więc najlepiej będzie jeśli zaczekacie na niego u nas.

Nastolatkowie spojrzeli na siebie z wyraźnym szczęściem na twarzach, podziękowali i wraz z mężczyznami opuścili cukiernię. Murasakibara odprowadził ich wzrokiem zastanawiając się kim są te dzieciaki i jaki mają związek z Kuroko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro