Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

O panie, oto rozdział o Kajetanie


Byłem załamany. I to nie dlatego, że wiatr, najgorszy fryzjer, postanowił poćwiczyć układanie włosów na mojej głowie. Zmajstrował coś na kształt ptasiego gniazda. Znalazłem w nim potem pare mniejszych listków.

Nie byłem biedny, bogaty również, ale przecież pieniądze z wypłaty znajdowały się na moim koncie jeszcze wczoraj! Tylko... Nie pamiętam nic z wczorajszego dnia.

Pracowałem w niedużej knajpce, do której często zaglądały zagubione dzieci, szukające taniego obiadu. Gdy byłem taki jak one, czyli gdy byłem jeszcze małym pierdem, nie szukałem taniego obiadu, błądząc między ledwo zipiącymi od dużego ruchu drogowego, ulicami. Zamiast tego, sprzedawcy rozpoznawali mnie na targu, gdzie stale wybierałem najdorodniejsze warzywa. Pomidory, które nawet bez przypraw, smakowały wyśmienicie, w przeciwieństwie do tych sklepowych, chrupiące, rude marchewki, no i oczywiście, długaśne ogórasy!

Marzyłem o rozpieszczaniu kubków smakowych każdego klienta. Chciałem, by odczuwali przyjemność z każdego kęsa, coś, jak jedzeniowe-orgazmy. No i wylądowałem w jakiejś chińskiej knajpce, która aktualnie cierpiała na deficyt gości. Ogarniecie dlaczego, no nie? Koronowirus, koronawirus albo knorowirus, czy coś w tym stylu.

Szef knajpki porozumiewał się ze mną angielsko-chińsko-niemieckim, ale najlepiej szła nam rozmowa na migi. Gdy po raz pierwszy przygotowywałem poszczególne, orientalne dania, nie wiedząc jeszcze, że kolejność wrzucania warzyw jest kluczowa w jego przyrządzaniu, krzyczał "Łrong, nein!". Chyba przez to, że wtedy się zaśmiałem, nie daje mi moich dwudziestu procent z napiwków...

Opowiadałem też trochę żartów o chińczykach, a koledzy z pracy, mimo, że nie rozumieli ani słowa, śmiali się z grzeczności. Gorzej, jeśli jakieś z tych słów udających chiński, po prostu obrażały moją matkę lub chomika.

Zadzwoniłem do Floriana, mojego znajomego. Był ze mną wczoraj, to wiem na pewno.

- Mmm...? - mruczał coś do słuchawki.

- Florian, gdzie my wczoraj byliśmy...? - wiedziałem, że nieźle zabalował, zazwyczaj wita się ze mną bardziej żywiołowo.

- Noo! U tej... No, w barze, "U Melaniny", czy jakoś tak! Było odjazdowo, tylko...

- Okej, dzięki. Nie będę już przeszkadzał, wracaj do znoszenia katuszy, chodzi mi o kaca, oczywiście. -przerwałem mu

Zapewne wybraliśmy bar "u Antoniny", bo "tam nigdy nie złapią cię gliny", a przynajmniej takie jest hasło przewodnie tego lokalu. Świetne miejsce dla chcących łatwej kasy handlarzy ziołami, bo pijani nastolatkowie kochają takie atrakcje. Sprawdziłem kieszenie.

No, czadowo. Pełno opakowań po... Nawet nie wiem co to, ale wymazało mi pamięć.

Czyli byłem spłukany, właśnie dlatego byłem załamany. Szedłem labiryntem chodników, nie zwracałem uwagi na przechodniów. Żaden z nich nie był ani trochę pociągający, poza tym, jaka jest szansa, że przystojniak którego minąłbym przy losowej kwiaciarni, nagle poprosiłby mnie o numer telefonu? Nagle, coś mignęło mi przed oczami. Zatrzymałem się. Nie był to żaden piękny, pełny wdzięku młodzieniec. Wiatr zatańczył tango wokół mojej twarzy, porywając do tańca moje włosy przysłaniając nimi wielki plakat. Odgarnąłem czarne kosmyki i przeczytałem ogłoszenie.

Czyli... Nadziana para szuka kucharza, który przygotuje dania zaspokajające wybredny żołądek ich syna - Ambrożego.

--------------------------------------------------------------

Łapcie, tak wygląda Kajtuś C:

Siemano kolano, oto jest takie gejowe opowiadanie, w sam raz na śniadanie

Gwiazdka z nieba mi sie marzy,
lecz me marzenie co najwyżej anioł na patelni przysmaży.
Dlatego to wy możecie mi podarować gwiazdkę
a ja wam wstawię zacną homo-opowiastkę

PS. Spermiarskie żarty będą (takie rymowane też)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro