Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

 Szłam przez przepełnione ludźmi lotnisko, ciągnąc za sobą walizkę wypchaną po brzegi moimi rzeczami. Jedyne co teraz chciałam zrobić to położyć się w wygodnym łóżku i odespać tą podróż. Niestety musiałam jeszcze dostać się do domu mojej cioci u której miałam spędzić całe wakacje. Nie podobała mi się wizja spędzenia dobrych dwóch godzin w taksówce ale raczej nie miałam wyboru. Wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni moich jeansów jednocześnie dostając wiadomość. 

Od Max:

Czekam na ciebie przed wejściem na to głupie lotnisko więc fajnie by było gdybyś się pospieszyła.

Do Max:

Ależ ty miły kuzynek :P Już biegnę!

Schowałam telefon do kieszeni i szybkim krokiem poszłam w stronę wyjścia. Po opuszczeniu budynku w oczy rzuciła mi się znajoma sylwetka Maxa. Opierał się o samochód, przeglądając coś w swoim telefonie. Bez zastanowienia ruszyłam w jego kierunku, będąc już w miarę blisko uśmiechnęłam się szeroko. Widząc mnie blondyn wyprostował się a na jego twarz wpłynął uśmiech.

 - Nawet nie wiesz, jak fajnie znowu zobaczyć ten twój głupkowaty wyraz twarzy - zaśmiał się podchodząc do mnie i mocno przytulając. 

 - Ciebie też miło widzieć Max - uszczypnęłam go w ramię, na co trochę się skrzywił ale potem oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.

 - Daj mi tą walizkę - bez słowa podałam mu mój cenny bagaż i wygodnie rozsiadłam się na miejscu pasażera. 

 Max usiadł za kierownicą, odpalając silnik i wyjechał na ruchliwą drogę. Odwróciłam się spoglądając na jego profil. Blondyn w skupieniu patrzył się na drogę. 

 - A więc - zaczęłam uśmiechając się szeroko - opowiadaj co tam u was.

 - W sumie nic ciekawego. Wyprowadziłem się od mamy jakieś dwa lata temu, żeby mieć bliżej do centrum ale staram się ją odwiedzać jak najczęściej. Cieszę się, że postanowiłaś przyjechać. Naprawdę się o nią martwię Olivia - spojrzał na mnie przelotnie po czym wrócił do obserwowania drogi - po śmierci ojca zupełnie się załamała. Boję się, że w końcu nadejdzie taki dzień, gdzie zastanę ją martwą.

 - Musimy dać jej czas i wspierać ją jak tylko możemy. Ona potrzebuje teraz dużo miłości i spokoju. Zajmę się nią najlepiej jak potrafię obiecuję - uśmiechnęłam się do niego lekko. 

 - Olivia to nie jest normalne. Ojciec nie żyje już rok a ona dalej to przeżywa. Nie mówię, że ma o nim zapomnieć ale musi zacząć żyć teraźniejszością. Ludzie umierają taka jest kolej rzeczy. 

 - Max to nie jest dla niej łatwe. Każdy inaczej przechodzi żałobę. Musisz zrozumieć, że to była miłość jej życia i ma prawo za nim tęsknić. 

 - Oczywiście ale mama totalnie zamknęła się w sobie. Nie wychodzi z domu, całymi dniami siedzi w starym fotelu ojca i przegląda albumy ze zdjęciami. Nawet nie mam pewności czy cokolwiek je. Dwa razy w tygodniu przywożę jej świeże jedzenie ale z dnia na dzień marnieje w oczach. 

 - Może powinna pójść do psychologa? Chociaż sama wątpię w ich umiejętności możliwe, że to jej pomoże. 

 - Próbowałem ją namówić ale cholera w kółko powtarza, że mam się o nią nie martwić, że wszytko będzie dobrze. W końcu wpędzi się do grobu. 

 - Spróbuję z nią pogadać, namówić, aby zgodziła się na wizytę u psychologa. 

 - Mam nadzieję, że ciebie posłucha. Naprawdę ucieszyła się, że przyjedziesz.

 - Cieszę się, że będę mogła pomóc. Nie to co moja matka - westchnęłam, mając w głowie jej ostatnie słowa skierowane do mnie, jak zawiadomiłam ją o tym, że przyjeżdżam tu na wakacje. 

 "Nie pozwalam ci do niej jechać! Ta wariatka już dawno powinna wylądować w psychiatryku. Nigdy nie mogłam pojąć że jesteśmy bliźniaczkami. Nie dziwię się, że Peter wyciągnął przy niej nogi. Szkoda mi jedynie Maxa że musi użerać się z taką matką. Jeżeli tam pojedziesz to równie dobrze możesz już nie wracać! "

 - Skończmy ten temat. Pogadamy o tym na spokojnie w domu a teraz prześpij się trochę, bo wyglądasz okropnie - musiałam mu uwierzyć na słowo, bo faktycznie czułam jak zmęczenie daje o sobie znać. Zamknęłam oczy i czułam jak powoli odpływam.

 Max obudził mnie pod domem cioci. Przeciągnęłam się i wysiadłam z samochodu. Poprawiłam swoje czarne włosy i wygładziłam ubranie. Blondyn uśmiechnął się do mnie i ruszył przodem, ciągnąc za sobą moją walizkę. Bez zastanowienia poszłam za nim brukową ścieżką, prowadzącą do drzwi wejściowych. Chłopak wyjął klucze z kieszeni i przepuścił mnie przodem. Po cichu weszliśmy do środka, ściągając buty w korytarzu. Przeszliśmy do salonu w którym jedynie paliło się światło. Ciocia spała w starym fotelu w którym zazwyczaj przesiadywał wuj a na kolanach miała stary album ze zdjęciami. Max podszedł do niej i delikatnie położył jej rękę na ramieniu. Wystraszona wzdrygnęła się i otworzyła zaspane oczy. 

 - Olivka dziecko - wstała z fotela i podeszła, aby mnie przytulić. Chciało mi się płakać widząc w jakim była stanie. Spuchnięte i przekrwione oczy którymi smutno mnie obserwowała. Ubrania, które zwisały z niej jak z jakiegoś wieszaka i ledwo trzymające się na jej ciele. 

 - Ciociu tak mi przykro - objęłam ją z całych sił, aby poczuła, że może na mnie liczyć. Kiedy odsunęłam się od niej zauważyłam, jak łzy spływają po jej policzkach - nie płacz wszystko będzie dobrze. 

 - Nie chodzi o to po prostu cieszę się, że cię widzę. Jesteś strasznie podobna do taty - uśmiechnęłam się lekko. 

 - Ciociu powinnaś się położyć jest już późno a poza tym widzę, że jesteś zmęczona.

 - Tak tak już idę - uśmiechnęła się do mnie ostatni raz i zwróciła się do Maxa który stał oparty o ścianę - pokaż Olivce jej sypialnię.

 - Spokojnie wszystko ogarnę. Dobranoc mamo - pocałował ją w policzek.

 - Dobranoc dzieciaki - odwróciła się i zniknęła za drzwiami. 

 - Nie wierzę jak ty to zrobiłaś. Jesteś jakąś cudotwórczynią, uśmiechała się.

- Chyba wiem co jeszcze ją gryzie. To jak na mnie patrzyła dało mi dużo do myślenia. Ona cholernie tęskni za moją mamą - podeszłam do fotela w którym przed chwilą siedziała ciocia. Podniosłam album i otworzyłam go na pierwszej stronie gdzie znajdowało się zdjęcie mojej mamy i cioci - spójrz. Śmierć twojego taty i kłótnia z moją matką to ją przerasta. 

 - Dobra koniec na dziś nie mam już do tego głowy. Chodź pokażę ci twój pokój. 

 Weszliśmy po schodach na pierwsze piętro. Max kiwnął głową na drzwi znajdujące się po mojej lewej więc podeszłam i otworzyłam je. W środku znajdowało się dwuosobowe łóżko, szafa i biurko. 

 - Tu masz osobną łazienkę - wskazał na drzwi obok biurka - zostanę dzisiaj na noc więc jakbyś czegoś potrzebowała będę obok. Dobranoc - uśmiechnął się do mnie wychodząc z pokoju. 

 Zmęczona już dzisiejszym dniem zabrałam piżamę z walizki i poszłam wziąć szybki prysznic. Ubrania włożyłam do kosza na pranie. Szybko wślizgnęłam się pod kołdrę i zamknęłam zmęczone oczy, odpływając w krainę Morfeusza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro