39
Ellie
Byłam zmieszana widząc Sarę Smitch, jednak w sumie mogłam się tego spodziewać, w końcu to ona prowadziła śledztwo w tej sprawie Ukryłam swój niesmak jej obecnością pod sztucznym uśmiechem. Choć nie powiem czułam rozczarowanie, myślałam, że została odsunięta od tej sprawy, mówi się trudno. Przywitała się ze mną dość chłodno, skinęła mi tylko głową na dzień dobry. Za to z ochotą podała dłoń Danielowi. Poczułam się urażona jej zachowaniem, chociaż powinnam już być do tego przyzwyczajona. Nasze ostatnie spotkanie przebiegło dość burzliwie. Nawet teraz w świetle nowych faktów, ona nie kryła się z niechęcią do mnie. A przecież główny oskarżony przebywał w areszcie, widać w jej oczach nadal pozostawałam winna. Była agentką FBI, a mimo to jej osąd był nieobiektywny. Kierowała się emocjami a nie zdrowym rozsądkiem. Wcześniej jeszcze byłam skłonna ją zrozumieć, ale teraz zachowywała się jak wredna suka. Zaplotłam dłonie na piersi spojrzałam na Daniela zniecierpliwiona. Oboje musieli wdać się w rozmowę i to akurat teraz. Ona gratulowała mu osiągnieć firmy. Uważnie obserwowałam, jak zakłada włosy za ucho, uśmiecha się do niego zalotnie. Byłam zmuszona patrzeć, jak agentka przymilała się do mojego faceta totalnie mnie ignorując. Poczułam się jak piąte koło u wozu, miałam przed sobą ciężką rozmowę z wujkiem. Byłam tym faktem strasznie podenerwowana, a ta baba jeszcze dołożyła swojego centa żeby mnie dobić. Po jakiś pięciu minutach straciłam cierpliwość i musiałam przypomnieć jej o swojej obecności.
-Nie mam całego dnia, czy możemy zaczynać - Sara była nie zadowolona, że miałam czelność przerwać ich jakże interesującą konwersację, szczerze miałam to głęboko w dupie. Spojrzała na mnie z wyższością by podkreślić jeszcze bardziej fakt, że to ona tu rządzi.
-Tędy proszę - Rzuciła obracając się do przodu, podążyliśmy za nią. Daniel chciał złapać mnie za rękę, z zamiarem dodania mi otuchy, ale ja nie byłam w nastroju. Więc położył dłoń na mym ramieniu i przytulił mnie do swojego boku. Agentka stanęła przed metalowymi drzwiami.
-Pan musi tu poczekać - Powiedziała z uśmiechem, już ja wiem, że ona nie da mu się nudzić. Uczucie zazdrości kółko mnie nieprzyjemnie w żebra. I jak ja miałam tam wyjeść wiedząc, że ona ślini się do mojego chłopaka!?
-Jasne rozumiem, da nam pani chwilkę? - Sara pokiwała głową i odeszła od nas na dalszy dystans, a mój chłopak obrócił się do mnie twarzą, złapał za oba ramiona.
-Gdyby co, jestem tu. Pamiętaj o tym - Kiwnęłam na potwierdzenie głową, jednak byłam zabyt zdenerwowana by spojrzeć mu w oczy. Mimo to on nachylił się i złożył na mych ustach delikatny pocałunek. Mina Agentki bezcenna. Jednak pozbierał się szybko, bo ja już stałam przed drzwiami. Otworzyła mi je i gestem dłoni wskazała aby weszła.
Tom siedział w pokoju przesłuchań. Dłonie, które skute były kajdankami opierał na metalowym stole. Głowę miał spuszczoną, ale kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi uniósł ją.
-To Ty - Rzekł, w jego słowach czuć było rozczarowanie. Oparł się o oparcie, zajęłam miejsce na przeciwko niego. Wyglądał na zmęczonego i wydawała się nieco chudszy. Skóra, która zawsze miała brązowy odcień, była teraz znacznie bledsza. Pozbawiony słońca i wolności marniał w oczach.
-Spodziewałeś się kogoś innego? - Zapytałam sadowiąc się na krześle.
-Tak, swojego adwokata - Odparł. Zerknęłam na szybę po mojej lewej stronie, przypuszczałam, że to było lustro weneckie.
-Przyszłam ponieważ chcę usłyszeć prawdę - Powiedziałam siląc się na normalny ton głos. Zdenerwowanie brało nade mną górę, dlatego schowałam swoje dłonie pod stołem. Chciałam ukryć przed nim jak bardzo mi drżały.
-Prawdy? - Prychnął. Nachylił się bliżej mnie, ale strażnik stojący za nim. Odciągnął go.
-Zachowaj dystans - Uprzedził gniewnie - Jeszcze jedno upomnienie i koniec widzenia - Co? Nie? Jak to? Dopiero co przyszłam! Spanikowana odgarnęłam włosy z czoła. Musiałam spróbować inaczej, może byłam zbyt ofensywna i wuj poczuł się zaatakowany przeze mnie. Musiałam zmienić ton głosu.
-Wujku powiedz mi proszę co się stało tamtego dnia, ja muszę to wiedzieć. Muszę zamknąć tamten etap - Tom patrzył na mnie pustym wzrokiem. Wyglądał, jakby mysimi był zupełnie gdzieś indziej. Bałam się, że nie dowiem się dzisiaj wszystkiego, a na drugie spotkanie mogło nie wystarczyć mi odwagi.
-Twój ojczulek nigdy nie był święty. Obracał się w przestępczym świecie od dawana. A kiedy poznał twoją matkę, bo niby zakochał się postanowił z tym skończyć. Nie potrafiłem zrozumieć jak można zrezygnować z tak dochodowego przedsięwzięcia dla jakieś cipki - Ukryłam swój niesmak. Tak postrzegała moją matkę!? Jak zwykłą cipkę!? Miałam ochotę zdzielić go w twarz, ale powstrzymałam się, zacisnęłam dłonie w pięści.
-Wysłał mnie do szkoły z internatem siedziałem tam do pieprzonego osiemnastego roku życia! Kurwa najgorsze co mogło mnie spotkać.
-A może źle to odbierałeś, martwił się o ciebie i dlatego cię tam posłał? - Zapytałam.
-Martwił? Nie, kurwa chciał się mnie pozbyć! Nie zaprosił mnie nawet na własny ślub! Ale mniejsza o to. Kiedy skończyłem swoją edukacje byłem na niego taki wściekły, bo wolał swoją rodzinę ode mnie, od własnego brata! - Warknął -Zerwałem z nim kontakt, nie chciałem go znać. Ale po paru latach i kilku nieudanych interesach musiałem się gdzieś na chwilę przyczaić. Więc odezwałem się do niego, przyjął mnie z otwartymi ramionami. Życie jakie prowadził był na poziomie, wieka chata, w garażu same fury, miał kupę kasy przyznam z początku imponowało mi to. Dostałem nawet pracę w jednej z spółek prowadzonych przez Harrego. Wszystko byłoby w porządku, gdybym nie odkrył jednego jebanego faktu. Że kurwa mój idealny braciszek leje swoją żonę - Zassałam nerwowo oddech. A więc jednak to prawda. Chociaż ciocia też mi o tym mówiła, nie mogłam w to uwierzyć. Bo moje dzieciństwo było szczęśliwe, a jednak nie do końca.
-Początkowo pałałem nienawiścią do Audrey, była tą która ukradła mi brata, ale z czasem zobaczyłem zacząłem dostrzegać w niej kogoś innego. Podobała mi się, była atrakcyjną kobietą. Kiedy wsiąknąłem w ich idealne życie, która na pierwszy rzut oka wydawało się wprost idyllą. Zacząłem dostrzegać wady, ich życie wcale nie było takie idealne na jakie je kreowali. Audrey potrafiła świetnie się maskować. Tylko parę razy widziałem na jej ciele siniaki. Któregoś razu Harry wyjechał do Waszyngtonu na jakieś pilne spotkanie. Ja pomieszkiwałem w domku dla gości. A że coś się stało z moją łazienką i nie miałem ciepłej wody postanowiłem skorzystać z której u was. Chciałem poinformować o tym fakcie twoją matkę, więc poszedłem do jej pokoju i zastałem ją - Zauważyłam jak Tom zaciska nerwowo dłonie w pięści.
-Chyba się przebierała, czy coś. Stała w pokoju w samej bieliźnie, kurwa byłem tylko facetem więc przystanąłem na chwilę by podziwiać widoki. Widziałem ją z profilu, akurat przeglądała się w lustrze. Jednak gdy obróciła się do mnie twarzą. Ją zamurowało i mnie także spostrzegłem wielkiego siniaka widniał on na lewym boku na żebrach. Od razu wiedziałem kto jej to zrobił. Zagotowało się we mnie. Jak kurwa można bić swoją własną żonę!? To było dla mnie nie do pomyślenia. Może miałem swoje za uszami i kilka przekrętów na koncie nie byłem święty, ale nigdy nie podniósłbym ręki na kobietę tym bardziej na swoją żonę! W pierwszym odruchu chciałem iść do Harrego po powrocie i powiedzieć mu swoje. Audery widząc moją minę, podeszła do mnie i zaczęłam mnie błagać bym odpuścił. Udobruchała mnie, potem wywiązał się między nami romans. Kiedy twój ojczulek ją biła, ja pocieszałem ją i opatrywałem jej rany. Nie wiesz ile razy ręka świerzbiła mnie żeby go kurwa uderzyć! Zadać mu taki sam ból, jaki on zadawał jej.
-Boże! Nie miałam o niczym pojęcia.
-Byłaś dzieckiem, a ona robiła wszystko być nie musiała na to patrzeć. Chciała byś miała szczęśliwe dzieciństwo nawet kosztem jej własnego życia - Przymykam powieki by przyswoić sobie jego słowa. Czyli matka poświęciła się dla mnie? Jak mam żyć z tą świadomością?
-Tyle razy prosiłem ją by się z nim rozwiodła, ale ona była tak zastraszona, że już nawet przestała walczyć. Więc tkwiliśmy w tym trójkącie miłosnym jakiś czas, ciążyło mi to ogromnie. Musiałem znaleźć jakieś rozwiązanie tej sytuacji. Więc wymyśliłem ten cały pierdolony plan z funduszem. To wszystko miało tylko na celu pogrążyć twojego ojca, ale nie poszło po mojej myśli...
-Więc podpaliłeś nasz dom - Dokończyłam.
-Nie kurwa! - Krzyknął i uderzył pięściami o blat stołu. Przestraszyłam się jego wylewności.
-Więc kto!? - Domagałam się.
-Daj mi skończyć! Dirk poszedł z twoim ojcem na układ, zdradził mnie! To twój ojciec miał pójść do więzienia nie on! Dowiedział się o wszystkim, o moim planie, o romansie. Twoja matka była przerażona! Więc sprzedała swoją firmę Linett w obawie przed gniewam Harrego. Bała się że ją zabije i zniszczy firmę, a kochała tą firmę jak własne dziecko - Byłam zdruzgotana tym wszystkim - To przez twojego despotycznego ojca zrezygnowała z pracy.
-Nie rozumiem, to kto podłożył ten ogień!? To byleś ty!? Czy jednak nie ty? A co z zamachem na moje życie?
-Kurwa Ellie za kogo ty mnie masz!? W życiu nie zrobiłbym ci krzywdy! - Mówiąc to widocznie się krzywił!
-Myślałam, że to ty! Robert powiedział...Widziałam cię u mojej prawniczki, proponowałeś jej sporą sumę za to żeby zrezygnowała z tej sprawy- Miałam totalny mętlik w głowie.
-Tak to prawda proponowałem jej kasę, bo nie zdawałem sobie sprawy, że ty na poważnie będziesz chciała oddać ludziom te pieniądze. Każdy inny połasiłby się na taką sumę, tylko nie ty
-Tylko nie ja.... - Spojrzeliśmy oboje sobie w oczy.
-Tego dni gdy wybuch skandal wieczorem przyszedłem do waszego domu. Chciałem się rozmówić z twoim ojcem raz na zawsze, nawet jeśli miałbym nie dożyć następnego dnia. Audrey zauważyła mnie, jako pierwsza. I znowu to samo prosiła mnie błagała na kolanach bym do niego nie szedł. Tylko, że ona nie rozumiała. Nie rozumiała, że to się musiało skończyć. Żadna kobieta nie powinna być w ten sposób traktowana przez swojego męża. Całe jej życie było podporządkowane pod niego. A ona nikła w oczach. Kiedy wparowałem do jego gabinetu, Audrey pobiegła za mną. Harry siedział przed biurkiem, a na środku pokoju palił się stos papierów. Byłem zdębiały, jak można być tak nierozważnym, nienormalnym żeby rozpalać ognisko w swoim domu!? Twoja matka też była wstrząśnięta tym widokiem. Pobiegła po koc by móc ugasić ognisko, żeby nie przerodziło się w coś gorszego
-Czyli pożar to z winy mojego ojca!? - Poczułam ucisk w żołądku, co sprawiło że skuliłam się.
-Rzuciłem się na niego, zacząłem go okładać, ale on nawet będąc pijany potrafił mnie pokonać. Twoja matka nie wiedziała co ma robić czy gasić ogień czy nas rozdzielić. Mogłem zabrać ją z domu i pozwolić umrzeć tylko twojemu ojcu, każdego pieprzonego dnia żałuję że tego nie zrobiłem.
-Więc jak ty? Jak uciekłeś?
-Przez naszą szamotaninę rozlał się alkohol stojący na biurku, a alkohol w kontakcie z ogniem to wybuchowa mieszanka, płomienie zajęły zasłony, a potem były już wszędzie. Audrey krzyczała abyśmy przestali. Ale ja nie mogłem byłem zaślepiony chęcią mordu na twoim ojcu. Chciałem zadać mu tyle samo bóle ile ona musiała się wycierpieć przez te wszystkie lata. Kiedy Harry pchnął mnie na podłogę za paska wyciągnął pistolet. Wymierzył we mnie - Tom ukrył twarz w swoich dłoniach, zaczął się cały trząść. Boże on płakał? Przyjrzałam się mu uważniej by zyskać pewność. Byłam wstrząśnięta tym widokiem. Szarpał swoje włosy i łkał tak żałośnie, aż zrobiło mi się go żal.
-Strzelił, a Audrey mnie zasłoniła własnym ciałem - Przyłożyłam dłoń do ust. Nie mogłam w to uwierzyć. Mój ojciec zastrzelił moją matkę! Ucisk w żołądku wzmógł się poczułam mdłości. Ale musiałam to w sobie zwalczyć.
-Harry upuścił pistolet i podbiegł do niej. Chwycił ją w swoje ramiona i próbował ocucić, tylko że kula trafiła prosto w serce. Siedziałem obok i kurwa nie mogłem tego ogarnąć. Ogarnąć widoku jej martwego ciała w jego dłoniach. Byłem zrozpaczony, bo poświęciłem wszystko by ją wyrwać z jego sideł, a ona i tak skończyła marnie. Pozbierałem się w sobie i uciekłem. Nie wiedziałem, że jesteś w domu. Widok martwej Audrey nawiedza mnie codziennie od pięciu lat. Codziennie, nie ma już sił walczyć - Ocieram łzy wierzchem dłoni. Mam już swoją odpowiedź. Trudno jest mi to ogarnąć, ale mam ją. I jeśli łudziłam się, że po usłyszeniu prawdy będę mogła zostawić to za sobą to nic bardziej mylnego. Miałam dość, nie mogłam wysiedzieć w tym pomieszczeniu a ni sekundy dłużej musiałam stąd wyjść. Czułam jak moje płuca zwalniają, jakby zaczynało mi brakować powietrza. Wstałam z ledwością, nogi miałam jak z waty. Wyszłam z pokoju przesłuchań. Rozejrzałam się po korytarzu, Daniel zerwał się z miejsca i podszedł do mnie. Nie miałam już siły, chwyciłam się kurczowo jego ramion.
-Wyprowadź mnie z tond - Sapnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro