Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19


Moje konto zostało dosłownie zbombardowane, siedząc w taxi miałam już sporo próśb o randkę. Przez te całe podekscytowanie nową sytuacją nie mogłam zasnąć, koło pierwszej w nocy zdecydowałam się wyłączyć telefon, korcił mnie on strasznie. Znając siebie straciłabym poczucie czasu, a przecież rano musiałam iść do pracy. 

A i w pracy nie potrafiłam się skupić, a ni oderwać od telefonu, byłam pod wrażeniem ilu przystojniaków chciało się ze mną umówić. To było jakieś szaleństwo! Na odpisywaniu przyłapał mnie Daniel. Z początku nie zauważyłam go, ale kiedy odchrząknął z wrażenia upuściłam telefon na ziemię, poniosłam go zmieszana. Było mi głupio, ponieważ nie tym powinnam się zajmować, no i jeszcze zostałam przyłapana to już w ogóle było do dupy.

-Przepraszam - Wyjąkałam, właśnie kiedy chciał coś powiedzieć, na moim telefonie pojawiło się jedno ze zdjęć zrobionych wczoraj przez Alice. Jego wzrok zsunął się na telefon. Chciałam go schować, ale on był szybszy. Zabrał telefon z moich dłoni i oparty o blat przeglądał dalsze. A ja stałam oniemiała jego bezczelnym zachowaniem.

-No, no, to ty? - Zapytał, wydawał się być pod wrażeniem, spanikowana szybko zabrałam komórkę z jego dłoni i zawstydzona zablokowałam ją, nie wychodząc nawet z aplikacji. Jego zachowanie wyprowadziło mnie z równowagi, ale pozbierałam się w sobie na tyle ile to możliwe.

-To nie ładnie tak przeglądać cudzy telefon - Pogroziłam mu palcem przed nosem.

-Oglądałem tylko zdjęcia - Wzruszył nonszalancko ramionami.

-Ale nie zapytałeś czy możesz, po prostu wziąłeś go sobie! - Odparowałam zła. Popatrzył na mnie wyzywająco, przejechał po swoim zaroście, przechylił głowę w bok.

-Wiesz, że gdybym chciał zhakowałbym twój telefon? - Że co!? Przeraziłam się, musiałam mieć też przerażona minę. Bo Daniel szybko się zreflektował.

-Nie zrobię tego jednak - Rzucił z tajemniczym uśmieszkiem.

-Nie zrobisz? - Wydukałam.

-Bo szanuję cudzą przestrzeń czy to w windzie, czy w sieci, ale to nie znaczy, że już ciebie nie sprawdziłem- Nerwowo przełknęłam ślinę. Sprawdził mnie? Oczywiście, a jakżeby inaczej. Przymknęłam na chwilę powieki, by zapanować nad swoim wzburzeniem.

-I? - Wydukałam.

-Bardzo mało o tobie jest, w zasadzie nic, żadnego konta na Facebooku, Instagramie czy Twietterze.

-Niektórzy ludzie nie potrzebują takich rzeczy - Odparowałam, jakby posiadanie konta na portalu społecznościowym  miało mnie definiować jako człowieka? Wciąż miałam w pamięci oburzenie i słowa Lucy " Nie masz konta na Facebooku, to nie żyjesz laska" Osobiście uważałam, że takie rzeczy nie są mi potrzebne do szczęścia.

-W świecie gdzie Internet jest obecny w prawie każdej dziedzinie życia, a ludzie nie rozstają się z telefonem nawet w toalecie, ciężko jest znaleźć takie jednostki jak ty - Patrzył na mnie z takim zainteresowaniem jakbym nie wiem przybyła z odległej galaktyki i miała czułki na głowie.

-Chcesz mi powiedzieć, że jestem zacofana? - Zapytałam patrząc na niego wyzywająco.

-Zacofana? Nie? Przecież świetnie radzisz sobie z najnowszą technologią, jesteś wyjątkiem od reguły. A jednak konto na aplikacji randkowej posiadasz- Na ostatnią jego uwagę przewróciłam oczami.

-Założyłam je dopiero wczoraj, właściwie to założyła mi je przyjaciółka - Wytłumaczyłam.

- A właśnie piękne zdjęcia- Pochwalił.

-Dziękuję - Opuściłam głowę zawstydzona, a na moich policzkach pojawił się rumieniec.

-Przypominasz mi kogoś z moje przeszłości - Chyba musiał zobaczyć ostatnie zdjęcie, na którym jestem z Linett i skojarzył fakty. A jeżeli podejrzewał coś wcześniej to miał już brakujący element układanki.

-Znałem kiedyś dziewczynę o tak przejrzystych oczach - Powiedział niemal szeptem. Nie wiem dlaczego, ale na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Może przez ton jego głosu? A może podświadomie wiedziałam, że on mnie przejrzał. Gdy uniosłam na niego wzrok, popatrzył na mnie intensywniej niż przedtem. Dosłownie widziałam jak trybiki w jego głowie obracają się. Jego oczy zrobiły się wielkie jak pięć centów. Pokręcił swoją głową, jakby nie mógł uwierzyć, w to co odkrył.

-Ellie Hendrikson była cały czas pod moim nosem!? - Powiedział bardziej do siebie niż do mnie. Z windy wyszedł właśnie Sam, ulżyło mi na jego widok, bo tylko on mógł mnie teraz uratować przed konfrontacją z Danielem.

-Cześć, a co wy tak tu we dwoje gruchacie? - Zapytał pogodnie, zupełnie nieświadomy naszych nastrojów. Przygryzłam nerwowo dolną wargę, pomimo nerwów chciało mi się śmiać. Daniel zmierzył go wściekłym spojrzeniem i odszedł bez słowa.

-A temu co się stało? - Zapytał zdziwiony.

-On wie - Wydukałam cicho.

-O - Sam przejechał dłonią po twarzy-No to zmienia postać rzeczy, pójdę go trochę udobruchać 

-Sam czy powinnam się zwolnić? - Zapytałam zmartwiona. Przecież byłam tą, która go wykorzystała i zabawiła się jego kosztem i mimo upływu lat na pewno chował do mnie urazę. Bo takich rzeczy się nie zapomniana.

-Co? Nie! - Odparował - To ja cię zatrudniłem i siedzimy w tym razem - Macalister ścisnął moje ramie na pocieszenie.

-Rozmówię się z nim, a ty masz się nie martwić - Wskazał na mnie palcem i poszedł go jego gabinetu.

Przez resztę tygodnia Daniel unikał mnie, wydawał się jakiś taki przygaszony. Dziwnie się z tym czułam nie spodziewałam się takiego zachowania, a oczekiwałam po nim, że nagada mi, nabluzga czy choćby zmiesza z błotem. Obojętność była dla mnie czymś nowym i nieprzyjemnym, bo nie wiedziałam co tak naprawdę dzieje się w jego głowie i to mnie martwiło. Z drugiej strony powinnam się przecież cieszyć, bo wszystkie moje obawy, okazały się bezpodstawne. Jednak nie mogłam pozbyć się wrażenia, że to cisza przed burzą.

 W końcu nadszedł koniec tygodnia pracy, byłam wykończona psychicznie i nerwowo. Więc postanowiłam przyjąć zaproszenie Lucy na wspólny wypad na miasto. Wystroiłam się ubrałem elegancką czarną koszule bez rękawów z baskinką u dołu. Do tego założyłam obcisłe dżinsy z przetarciami i buty na obcasach z odkrytymi palcami. Wygładziłam włosy, spięłam po bokach złotymi wsuwkami. Do pubu dotarłam taksówką od bardzo dawna nie jeździłam samochodem, nie wiem czy czułabym się za kierownicą tak pewnie jak kiedyś. Kolejna rzecz, za którą powinnam się zabrać, a nie co chwile odkładać. Ale tak już byłam "Co masz zrobić jutro, zrób później" Tak brzmiało moje motto, którym kierowałam się przez ostatnie lata.

Stałam przed Clubem Ston's z mieszanymi uczuciami. Od ostatniego mojego wyjścia na dyskotek minęły wieki. Wzięłam głęboki wdech  zimnego jesiennego powietrza i weszłam. W środku clubu uderzył we mnie gwar rozmów, oraz cicha dudniąca muzyka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu szukając moich przyjaciół. Odnalazłam ich wzrokiem, siedzieli w czarnej loży pod ścianą na samym końcu sali, podeszłam do nich z szerokim uśmiechem. Przywitałam się, usiadałam, a Sam poszedł mi po drinka.

- Jak tu fajnie - Podziwiałam wnętrze clubu. Podłogi składały się z szklanych kafelek, które pod wpływem światła stroboskopowego wyglądały jakby świeciły się. Ściany pomalowane były na różne kolory a na środku parkietu w głównej części clubu zwieszona była ogromna kula dyskotekowa.

-Te club jest stylizowany na lata 70 i muzyka też jest z tych czasów. Fajny klimat - Powiedziała Lucy -I jak tam? Słyszałam od Sama, że Daniel zorientował się że, ty to ty!? - Zapiszczała.

-A no, głupio wyszło, powinnam chyba powiedzieć mu o sobie na samym początku.

-Daj spokój chciałaś zacząć wszystko do nowa, miałaś do tego prawo.

-Tylko nie przypuszczałam, że w nowej pracy będzie tyle ludzi z mojej przeszłości. Teraz wiem, że nie powinnam była - Lucy złapała mnie za rękę. Zdziwiona spojrzałam na nią pytająco.

-Nie kończ, proszę cię. Nie wiesz jak Sam przeżywał waszą rozmowę kwalifikacyjną. Jak bardzo cieszy się, że to ty jesteś jego, ich asystentką. Trudno nie udał ci się nowy start, ale nie możesz też wyrzekać się tego kim jesteś. A jesteś Ellen Hendrikson!

-Lucy, daj spokój - Próbowałam ją uspokoić, bo ta rozkręcała się z gadką od rzeczy.

-Nie chyba ktoś musi ci to powiedzieć, bo cała reszta nie ma jaj, nawet Alice. Wszyscy uważamy, że Molly Peig nigdy nie powinna się narodzić. Ponieważ ubzdurałaś sobie tę rzecz, wszyscy ci przytakiwali i kibicowali, ale prawdą jest, że źle zrobiłaś. Twoja babka i matka ciężko pracowały aby ich nazwisko było rozpoznawalne, dlaczego nie zmienisz Hendrikson na Rubens!? To twoje dziedzictwo, a nie jakaś tam Molly Peig! - Zatkało mnie, dosłownie otwierałam usta, ale nie potrafiłam nic odpowiedzieć. Najgorsze, że ona miała rację, miała cholerną racje. W kącikach moich oczu pojawiły się łzy. 

-Ellen Rubens to co? Pożegnamy, czy też przegnamy Molly w zapomnienie? - Przyjaciółka uniosła swojego drinka do góry, napiła się, a potem podała mi go, także wzięłam łyka. Dżin z tonikiem to nie moja bajka, ale zdecydowanie potrzebowałam takiego przysłowiowego kopniak w tyłek. Przytuliłam Lucy.

-Moje panie, zobaczcie kogo spotkałem przy barze - Obie obróciłyśmy się do Sama, który stawiał przed nami szklanki z kolorowymi drinkami.

- Alice! - Zapiszczałyśmy razem. Przyjaciółka była ubrana bardzo ładnie i seksownie. Ale na moje oko jej srebrna sukienka była ciut za krótka, ale co ja tam wiem o modzie, skoro większą część czasu przesiedziałam w dresach. 

-Hej laski! Przyszłam się tylko przywitać, bo jestem tu z moimi znajomymi - Spojrzała się za siebie i pomachała komuś -A wiecie, to byłoby nie ładnie z mojej strony zostawiać ich dla was.

-Ależ skąd! Olej ich choć do nas! - Przekonywała ją Lucy, na co Sam zaśmiał się.

-Macie randkę we troje? - Dopytywała żartobliwie unosząc swoje brązowe brwi.

-Ja preferuje wszystkie kąty równe także wolę kwadraty - Odrzekł Sam ,wszystkie wybuchłyśmy śmiechem na jego słowa.

-Jakby co, będę czekać kiedy przyjdziecie mnie porwać do tańca - Powiedziała to i zniknęła.

-Ten club musi być popularny - Rzuciłam, zauważając wciąż pojawiających się nowych ludzi.

-Jest uwierz mi. Teraz jest jeszcze wczesna pora, ale z godzinę, dwie zobaczysz co tutaj będzie się działo - Zamruczała Lucy.

-Mam się bać? - Skierowałam do Sama, który przewrócił oczami.

-Masa ciał ocierających się o siebie w rytmie hitów z lat 70' - Rzuciła żartobliwie przyjaciółka.

-Aha tego mi właśnie potrzeba poocierać się o cudzych facetów - Wybąkałam z sarkazmem. Sam odebrał telefon, więc obie z Lucy umilkłyśmy zajmując się naszymi drinkami, kiedy Sam schował telefon na powrót do kieszeni westchnął.

- Przepraszam, ale muszę na chwilę wyjść - Wyjaśnił wstał i poszedł.

-Co to było? - Zapytałam Lucy, ona wzruszyła tylko ramionami.

-On tak ma często, już przywykłam - Zbyła mnie, a potem zapytała jak moje konto na Lover. I tak zaczęłyśmy rozmawiać, a w między czasie przeglądać profile kolesi, którzy zaproponowali mi randkę. Lucy zmarszczyła swój mały nosek pod wpływem tego co czytała.

-Serio? Który facet pisze o tym, jakiego ma długie? - Spojrzała na mnie z niedowierzaniem, cóż sama byłam zszokowana czytając to.

-No, takich rzeczy chyba się nie zradza? - Wydukałam.

-Nie, stanowczo nie! -Lucy od razu kliknęła na przycisk skasuj.

-Pa, pa cwaniaczku - Zapiszczała.

 Wrócił Macalister, ale nie był sam, na widok jego towarzysza zagryzłam mocno wargę.

-Cześć - Przywitał się Daniel. Um nie spodziewałam się go tutaj dzisiaj spotkać, właściwie to chciałam od niego odpocząć. Ubrany był w ciemne dżinsy i zwykły czarną koszulę. Włosy miał potargane, a i broda wydawała się dłuższa.

-Hej - Przywitała się wesoło Lucy, Daniel siadł obok Sama. Zmieszana również przywitałam się z nim. Wyglądał na przygnębionego.

-Napijesz się czegoś? - Zapytał Sam, ale ten machnął ręką.

-Co ze mnie za gospodarz, stawiam kolejkę! - Wstał i skierował się w stronę baru.

-Sam co on tu robi!? - Warknęła wkurzona Lucy.  Ale ja zastanawiałam się na tym dlaczego powiedział  Gospodarz!? O co mu chodziło z tym stwierdzeniem!? Czyżby ten club był jego? Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałam? Odprowadziłam go wzrokiem.

- Miał ciężki tydzień ok - Wytłumaczył, a mnie zrobiło się smutno, bo wiem, że to była moja wina.

-Wiecie co przestańcie - Wtrąciłam się - Ja nie mam problemu z jego obecnością, więc proszę zachowuj się normalnie - Skierowałam w stronę Lucy.

-Na pewno? - Spojrzała na mnie podejrzliwe.

-Na pewno! - Odpowiedziałam zła.

-Ok, skoro tak mówisz - Odparowała.

-Ah ta solidarność jajników - Wymruczał Sam.

-Przepraszam, przeze mnie pewnie musisz się czuć jak między młotem, a kowadłem - Sam zmarszczył swoje blond brwi i przecząco pokiwał głową.

-Nie czuje się tak, ale Daniel w tym tygodniu dostał rozwód, więc nie wiń się za jego marny nastrój - Och, a więc już jest oficjalnie wolny. Czy on jest taki załamany po nieudanym małżeństwie? Skoro ożenił się z Bianką musiał coś do niej czuć, to oczywiste. Tylko mi jest z tą myślą źle. Daniel wrócił po dziesięciu minutach z tacą załadowaną drinkami. Postawił ją na stole, sam wziął butelkę z piwem i pociągnął długi łyk. Macalister zaczął nawijać o tym, że planuje kupić nowe mieszkanie. Za to Daniel cały czas milczał, a że siedział na przeciwko mnie to  patrzał wprost na mnie. Było mi trochę niezręcznie, chociaż starałam się skupić na tym co mówił Sam, jego wzrok mnie peszył. W końcu Dj zaczął zapraszać na parkiet. To było moim wybawieniem, złapałam przyjaciółkę za rękę i pociągnęłam ją w stronę konsolety. Na szczęście Lucy nie protestowała. Byłyśmy jedne z pierwszych ludzi na parkiecie, w tle leciała właśnie piosenka ABBY "Dancing Queen" Postanowiłam sobie zapomnieć o wszystkim i o wszystkim i wczuć się w rytm muzyki. Zaczęłam tańczyć, kręciłam biodrami i wymachiwałam rękami, a Lucy śmiała się ze mnie, ale ukłoniła się teatralnie i dołączyła do mnie. Wkrótce parkiet pękła w szwach. I słowa przyjaciółki o ocierających się ciałach nabrały dla mnie sensu. Bo przestrzeni do swobodnego poruszania się było coraz mniej. Alice pojawiła się  znikąd.

-Ahoj laski - Krzyknęła, pchnęła mnie swoim biodrem potem Lucy. 

-Elli- Molly jak ci się podoba? - Krzyczała mi do ucha. Było głośno, a nawet za głośno, pokazałam jej uniesione kciuki do góry. Wtedy rzuciła się mi na ramiona i pocałowała w policzek, oho ktoś już był tu pod znacznym wpływem alkoholu. We trzy podeszłyśmy do stolika, chciało mi się cholernie pić. Alice jak wypiła to plotła trzy po trzy, przystanęła wzięła drinka z tacy. 

-A co to za ciasteczko siedzi obok Sama - Powiedziała na głos. Lucy zadławiła się swoim drinkiem, więc poklepałam ją po plecach. Daniel spojrzał na Alice, a Sam przejechał dłonią po twarzy. 

-To jest mój przyjaciel Daniel - Przedstawił go. Alice wyciągnęła swoją dłoń w kierunku Daniela

-Alice Wells - Przedstawiła się, Daniel ujął jej dłoń i także się przedstawił. Pod nosem uśmiechając się, pewnie miał z niej niezły ubaw.

-Wolny jesteś? - Zapytała, mnie opadła szczęka, a Lucy pozbierała się, pociągnęła Alice za ramię w stronę toalet, poszłam za nimi.

-Hej, czemu mnie zabrałaś od tego ciacha? - Wybąkała zła.

-Bo to jest Daniel  od Ellie! - Powiedziała wkurzona. Alcie zmarszczyła brwi, zachwiała się lekko na swoich nogach. Popatrzyła na mnie zdziwiona.

-Ten Daniel!? - Odchyliła się niebezpiecznie do tyłu, bałam się o nią, bo nie wiedziałam czy przypadkiem zaraz się nie wywróci.

-Ja pierdolę! Ależ on jest przystojny - Alice, usiadła na muszli kotletowej z wrażania. Lucy podeszła do mnie i szepnęła na ucho.

-Ona ma chyba na dzisiaj dosyć, zmawiamy jej taksówkę? - Pokiwałam głową na tak. Więc przyjaciółka wyjęła swój telefon i zadzwoniła. 

-Oj Alcia, Alcia ileś ty dzisiaj wypiła? - Zapytałam się jej, opierając głowę o drzwi toalety.

-Dostałam kosza!? - Rzuciła rozżalona.

-Przykro mi

-To miała być nasz druga randka- Powiedziała zawiedziona - Co jest z tymi facetami!? - Wyjęczała smutna. Poprawiła sukienkę bardziej eksponując swój ponętny biust. 

-Nie uprawiałam seksu od trzech miesięcy, już usycham, a żaden mnie nie chce.

-Kochana, nie myśl tak, jesteś piękną kobietą. Nie powinnaś się poddawać - Próbowałam ją pocieszyć.

-Straciłam już nadzieję - Wydęła usta - Zazdroszczę ci - Wyjąkała. Zazdrościła mi!? Ale czego? Była pijana gadała od rzeczy. 

-No Donovana będzie za chwilę, wyprowadźmy ją.

-Masz numer Donovana? - Zdziwiłam się.

-Nie patrz tak, spotykałam się kiedyś z nim.

-Co? dlaczego ja nic o tym nie wiem!?- Oburzyłam się.

-Bo to było na długo zanim cię poznałam, oboje uznaliśmy, że to nie jest coś co wszyscy muszą wiedzieć.

-Ale ja nie jestem wszyscy- Obruszyłam się.

-To jest rozmowa na inną okazję - Rzekła, stają obok mnie, a Alice zdążyła odlecieć do krainy snów.

-No co tak stoisz pomóż mi - Wskazała rękami w stronę przyjaciółki.

-Ok, ok - Wzięłyśmy Alice pod ramie i poprowadziłyśmy ją półprzytomną do wyjścia.

Stałyśmy przed clubem z dobre pięć minut. 

-Zadzwoniłam do Donovana, bo zobacz w jakim ona jest stanie! Jakby pojechała taxówką, czy Uberem nie miałybyśmy pewności czy ktoś by jej nie wykorzystał po drodze! A tak brat ją odbierze i po kłopocie - Wytłumaczyła Lucy.

-Ok nie mam z tym problemu, dobrze, że o tym pomyślałaś.

-Gniewasz się na mnie? - Zapytała.

-Nie, daj spokój nie mam o co - Odpowiedziałam, Alcie poruszyła się, ale potem ponownie zamknęła oczy. Spojrzałyśmy obydwie na nią. Pod chodnik  zajechało właśnie najnowsze białe bmw. Z samochodu wyszedł Donovan. Stanął przed nami i pokręcił głową na widok swojej siostry.

-Narąbana w sztok - Skomentował biorąc ją na swoje barki. Pewnie miał palny na wieczór, które mu pokrzyżowałyśmy. Załadował ją na tylne siedzenie i zamknął drzwi.

-Dzięki dziewczyny, że zaopiekowałyście się nią - Powiedział i wsiadł do samochodu.

Wróciłyśmy do środka, byłyśmy już blisko naszego stolika, ale ja przystanęłam jak porażona. Bo Daniel zajął moje miejsce, a na jego kolanach siedziała jakaś dziewczyna. Co prawda nie całowali się, ale ona błądziła dłońmi po jego ciele. Zrobiło mi się przykro.

-O kurwa! Poważnie!? - Wysyczała Lucy, Chociaż miała sukienkę bez rękawów ostentacyjnie wykonała ruch jakby podwijała sobie rękawy. Jednak powstrzymałam ją, łapiąc za ramię.

-Nie - Spojrzała na mnie zdziwiona. Skoro wolał pocieszyć się w ramionach jakiejś przypadkowej dziewczyny jego sprawa, ale dlaczego robił to na moich oczach. A może robił to specjalnie, żeby pokazać mi, że jednak nic dla niego nie znaczę. 

-Że co? Laska twoja przyszywana siostrzyczka podrywała go na na naszych kurwa oczach! A teraz jakaś sucz siedzi mu na kolanach! A ty mówisz mi nie! Co z tobą jest nie tak!? - Wymachiwała rękami wściekła. Spostrzegłam, że Daniel patrzył się wprost na mnie, lecz ja nie chciałam tak stać,  przeprosiłam przyjaciółkę i odeszłam. Chciałam udać się do toalety, ale przepychanie między tłumem tańczących ludzi wcale nie ułatwiało mi sprawy. W końcu zgubiłam się, trafiłam do jakiegoś korytarza bez drzwi i okien. Oparłam się zrezygnowana o ścianę pozwoliłam opaść kilku łzą. A więc to była moja kara? Więc tak zamierzał się na mnie odegrać? Pieprzyć go! Czułam coś do niego, nie mogłam zaprzeczyć, ale po tym pokazie ode chciało mi się wszystkiego. Zresztą on nie był nigdy mój, był wolną osobą mógł robić co tylko mu się podoba. Nawet jeśli jego czyny zadawały mi ból. Otarłam łzy, zebrałam się w sobie by wrócić do stolika, napotkałam go na swojej drodze. Stał oparty o wejście do tej dziwnej ciemni, lekkie niebieskie światło padało na jego twarz. 

-W porządku? - Zapytał.

-Ze mną? Nie musisz się martwić, lepiej wracaj do twojej paniusi! - Rzuciłam z pogardą. Postąpił krok w moją stronę. 

-Zabawne, jesteś zazdrosna - Stwierdził, podchodząc bliżej. Nie chciałam go słuchać, uważał za zabawne ranienie mnie na oczach naszych przyjaciół. W co on pogrywał? Stanął bardzo blisko mnie, zdecydowanie za blisko. Dotknął swoją wielką dłonią mojej twarzy, zatrzymując swój kciuk na mojej dolnej wardze. 

-Żadna kobieta nie znaczyła dla mnie tyle, co ty Ellie. Tamta miał być pocieszeniem, ale nie mogłem jej dotknąć, bo ty tkwisz w mojej głowie - Zabrał dłoń i schował ją do kieszeni. Nie wytrzymałam i musiałam zapytać go o rzeczy, które męczyły mnie latami.

- Dlaczego nie przyszedłeś wtedy do szpitala? Tylko wysłałeś Biankę. Ledwo co uszłam z życiem z tego pożaru, mam blizny nie tylko na ciele, ale także i na duszy. W chwili, gdy potrzebowałam kogoś bliskiego....Ciebie. Potrzebowałam ciebie!  Ty mnie zostawiłeś samą! - Wyrzuciłam z siebie, coś co bolało mnie najbardziej. Bo prawdą jest, że gdybym miała go wtedy u swojego boku moja rozpacz byłaby zdecydowanie mniejsza. Nie załamałabym się wtedy tak mocno. 

-Bianka powiedziała mi o zakładzie. Byłem taki wściekły bo wierzyłem, że między nami było coś więcej!

-Bo było! - Wyrzuciła mu, jak mógł wątpić!? Zwątpił we mnie...

-Wiem, że było! - Oburzył się - Tylko ona wciąż powtarzała mi jak bardzo jesteś wyrachowana w tym co zrobiłaś, że ja nie byłem jedyny! Że robiłaś już takie rzeczy facetom. Jak miałem się poczuć!? Świadomość, że dziewczyna na której mi zależało wykorzystała mnie.... Zniszczyła wszystko.

- Tak powiedziała!? Boże Daniel i uwierzyłeś je we wszystko!?-Przyłożyłam dłoń do czoła. Nie mogłam w to wierzyć. Co za wstrętna jebana suka!  A co gorsza byłam zdruzgotana tym jak łatwo dał się jej omotać. Jak łatwo przyszło mu mnie znienawidzić. Jakby ten wspólnie spędzony ze mną czas był dla niego niczym. Gdybym była wtedy na jego miejscu, nie słuchałabym gadania kogoś postronnego, tylko chciałbym wszystko wyjaśnić z tą właściwą osobą twarzą w twarz, a on dał się zwieść Biance i to do tego stopnie, że kurwa została jego żoną! Jej misterny plan powiódł się, ale moim kosztem przysparzając mi niewyobrażalnego cierpienia.

-Zresztą nie ważne - Chciałam go wyminąć, ale zablokował mi drogę swym ciałem. Schylił swoją twarz niebezpiecznie blisko mojej. Serce galopowało w mojej piersi, aż słyszałam dudnienie w uszach. Dotknął swymi wargami mych ust, zrobił to powoli niespiesznie. Delektując się tym doznaniem. Byłam na siebie zła, że uległam mu od razu, ale Boże te uczucie, te doznanie było dla mnie wszystkim. Tyle lat tęskniłam za nim , tyle lat przeklinałam go w myślach, tyle sprzecznych emocji czułam w tej jednej chwili. Pierwszy szok spowodowany jego bliskością minął, a na powrót wróciło rozgoryczenie. Nie mogłam pozwolić na to by znowu mnie tak zranił. Z trudem go od siebie odsunęłam. 

- Proszę daj mi szansę by to wszystko naprawić, by nas naprawić - W jego oczach było błaganie. 

-Proszę, niczego tak bardzo nie pragnę - Szeptał w moje usta. Chwycił w swoje dłonie moją głowę, popatrzył mi w oczy z tak wielką głębią i nadzieją. 

-Chodźmy do mnie porozmawiamy na spokojnie i wyjaśnimy sobie wszystkie sprawy.

-Dobrze - Zaskoczyły mnie moje własne słowa. Niczego nie pragnęłam bardziej, jednak nie wiedziałam czy potrafiłabym mu znowu zaufać, ale co miałam teraz do stracenia?  Podeszliśmy razem do stolika, Lucy wstała na nasz widok, gotowa do ataku.

-Zabieram Ellie do mnie - Oświadczył Daniel.

-Elli nie masz nic przeciwko? - Dopytywała poruszona przyjaciółka.

- Nie mam - Potwierdzałam.

-Och! - Wydukała zaskoczona i zmieszania - W takim razie zadzwoń do mnie jutro

- Zadzwonię - Zapewniłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro