8
Ktoś powinien zabronić mi pisania... Albo czytania angielskich ff... Tak, czy inaczej, chyba do końca mi odwaliło.
Zapukał ostrożnie. McGonagall Manor, było wielką posiadłością pod Londynem. Sama budowla zapierała dech w piersiach, nie mówiąc już o wielkim ogordzie, który go okalał. Elphinstone zamknął oczy z nadzieją, że znajdzie tutaj Minerwę.
Drzwi otworzył im mały skrzat ubrany w miniaturkowy smoking:
- W czym mogę państwu pomóc? - spytał skrzat lustrując ich wzrokiem.
- Lady Minerwa jest w domu? - spytała Madline, nie będąc pewna, czy Elphinstone ma zamiar się jeszcze dzisiaj odezwać...
- Przykro mi, ale lady Minerwa, była ostatnio w McGonagall Manor niespełna rok temu.
- To nie możliwie, mówiła, że przyjeżdża tutaj na weekend - warknął Elphinstone.
- Nie ma, panny Minerwy, w tym momencie w domu - powiedział skrzat i chciał już zamknąć drzwi, ale Elphinstone zagrodził mu miejsce.
- Chcę rozmawiać z Ministrem - powiedział rozkazującym tonem, - teraz.
*
Minerwa uśmiechnęła się pod naciskiem ust kochanka.
- Tom... Tom - roześmiała się. - Przestań mnie... łaskotać!... Tom!
Młody Tom Riddle spojrzał na kobietę pod sobą, pocałował ją raz jeszcze tego wieczora. Zszedł z łóżka i wciągnął na siebie spodnie:
- Jesteś głodna? - spytał podając jej, jego koszulę, skinęła głową. - Zaraz coś zrobię - powiedział wychodząc z pokoju.
Minerwa przeciągnęła się leniwie, niczym kot i wstał z łóżka. Rozejrzała się po pokoju. Nie było tu zbyt wiele rzeczy, jedynie duże łóżko, szafa i szafka nocna, na której stało zdjęcie z Hogwartu. Uśmiechnęła się, gdy podniosła zdjęcie i zobaczyła kto na nim jest. To był ich szósty rok w szkole Magii i Czarodziejstwa, Popy Pomfrey tkwiła w żelaznym uściku Alastora Moody'ego, Tom trzymał ją na kolanach, a Rolanda Hooch opierała się o pierś młodego Rookwood'a. Hogwart był dla niej jak drugi dom, ostoja spokoju, wspomnienie dzieciństwa i... miejsce, w której zaczęły się jej dwie wielkie miłości. Przymknęła oczy na wspomnienia. Brakowało jej tego. Często zastanawiała się, czy ona na pewno kocha Toma. Była z nim od połowy piątej klasy, rozstali się pod koniec szóstej, bo Minerwa przekroczył pewną granicę, która nigdy nie powinna być przekroczona, nie w ich stounkach - tak zaczął się jej drugi romans w Hogwarcie. Później znowu zeszła się z Tomem, a na ich drodze pojawiło się dziecko, które teraz patrzy na jakąś mugolkę i uważa ją za swoją matkę, nie będąc jeszcze świadome swojej mocy i pochodzenia. Na kogokolwiek nie wyrośnie, będzie potężną czarownicą i tego Minerwa obawiała się najbardziej. Mugolaki zazwyczaj są mniej potężni od czystokrwistych, czy tych pół krwi, chociaż oczywiście zdarzały się wyjątki, rzadko, ale jednak... Tylko, co jeśli jej córka zacznie się domyślać, że nie jest mugolaczką, co jeśli dowie się kim są jej rodzice?
Jej rozważania przerwało pukanie do drzwi. Zmarszczyła czoło, kto to mógł być o tak późnej porze? Wyjrzała przez okno i zamarła. Na podjeździe stał samochód jej ojca... Złapała jej różdżkę i uprzątnęła sypialnię. Ubrała się pośpiesznie w jej ubrania i teleportowała się do McGonagall Manor w tym samym momencie, co Tom otworzył drzwi jej ojcu. Miała tylko nadzieję, że pamiętał, co miał robić w takim momencie.
Westchnęła z rezygnacją. Zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu kluczy do jej rodzinnego domu, kiedy je znalazła włożyła jeden do zamka, ale kiedy chciała przekręcić klucz ani drgnął.
- Co jest do cholery? - mruknęła łapiąc za klamkę, drzwi były otwarte. Weszła do środka, dom wyglądał tak jakby nikogo tu nie było. Wyciągnęła różdżkę i weszła do salonu. Na czarnej, skórzanej kanapie siedział:
- Elphonstone? Co ty tutaj robisz? - spytała zaskoczona.
- Szukałem Cię, Minnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro