5
Zamknęła za sobą drzwi i oparła o nie głowę, powoli się po nich zsuwając. Czemu ona zawsze musi zrobić coś głupiego? Ma go w sobie rozkochać, a nie uwieść... Zdjęła z siebie ręcznik i rzuciła go na komodę. Otworzyła szafę, wyciągnęła z niej bladoniebieską koszulę nocną sięgającą jej kolan z głębokim dekoltem, obszytym białąkoronką. Założyła na siebie jeszcze srebrny, kaszmirowy szlafrok, który przewiązała sobie w tali. Poprawiła sobie włosy i wróciła do Elphinstone'a, który wydawał się być jeszcze bardziej skrępowany niż przed chwilą. Uniosła jedną brew, ale postanowiła nic nie mówić, zamiast zaprowadziła go do pokoju gościnnego.
- Tutaj jest łazienka, Mróżka pomoże ci, jeśli tylko będzie ci potrzebna. W szafie powinieneś znaleźć wszystko, co będzie ci potrzebne. Śniadanie jest o ósmej, jak coś się stanie, to wołaj. Dobranoc - powiedziała to wszystko na jednym wydechu nie będąc w stanie znieść dłużej jego spojrzenia. Czuła się tak, jakby czegoś od niej oczekiwał, nie wiedziała jednak, o co może mu chodzić. Miała szczerą nadzieję, że nie będzie mu potrzebna w nocy, i że zobaczą się tylko rano na śniadaniu. Po raz pierwszy w życiu chciała, aby wydarzyło się jakieś nieszczęście, które spowodowało by, że nie musiała by się widzieć z Elphinstone'em przez cały dzień.
- Dobranoc - powiedział, gdy wymijała go w drzwiach. Ulżyło mu, kiedy zniknęła za drzwiami.
- Stary, czy ty musisz robić mi to w takich momentach? - jęknął, gdy przed jego oczami znów ukazał się obraz Minerwy w samym ręczniku, a jego przyjaciel był już tak twardy, że dłużej już nie mógł tego znieść. Poszedł do łazienki zrobić z nim pożądek, gdy wrócił był w samych bokserkach, otworzył okno na oścież, aby poczuć trochę zimnego powietrza na swoim rozpalonym ciele. Jeszcze żadna kobieta nie rozbudziła w nim takiego pożądania. Miał ochotę wyjść stąd i pieprzyć ją dopóki nie zabraknie mu sił. Ta kobieta go wykończy. Czemu na Merlina, musi być córką Ministra, gdyby nie to sprawy obrały by teraz inny bieg... Muszę ją zdobyć. Ona musi być moja... W jego głowie pojawił się obraz Minerwy, która całkowicie pijana całowała go z dziką namiętnością... To co potrafiły zrobić jej usta przechodziło jego najśmielsze wyobrażania. Ponownie poczuł jak jego członek zaczyna pulsować. To będzie długa noc...
*
Otworzyła niechętnie oczy. Zamrugała kilka razy, próbując otworzyć oczy, ale jej powieki był zbyt ciężkie. Przeciągnęła się, mrucząc cicho. Słyszała jak Mróżka krząta się po jej sypialni, prawdopodobnie szykując jej ubrania. Usiadła opierając się o poduszki. Uśmiechnęła się ospale do skrzatki.
- Pani sukienka jest już gotowa - powiedziała Mróża z tymi typowymi dla siebie wesołyni iskierkami w oczach. Minerwa przeniosła swój wzrok na manekin, który ubrany był w burgundową, dopasowaną sukienkę z kwadratowym dekoltem i niewielkim rozcięciem z tyłu na nogach oraz w bordową pelerynę sięgającą trochę za kolana. Patrol - przeszło jej przez myśl. Lubiła patrole pod warunkiem, że nie dzieliła ich z Riddlem, który zawsze coś odwalał. Nie wiedziała z kim będzie patrolować dzisiaj. Nie była tym zachwycona, ale nic nie mogła na to poradzić, modliła się jedynie, aby nie był to Tom.
Ktoś zapukał do drzwi jej sypialni. Zmarszczyła brwi, domyślała się, że to Elphinstone, ale co on na Merlina robi tu tak wcześnie??
- Proszę! -zawołał, a do pokoju wszedł Elphinstone z tacą wypełnioną po brzegi naleśnikami z syropem klonowym, tostami i pasztecikami dyniowymi.
- Och, Elphinstone, nie trzeba było. Musiałeś wstać bardzo wcześnie, żeby to wszystko przygotować...
- Nie mogłem zasnąć, więc postanowiłem zrobić coś przydatnego - co przy okazji odciągnęło by moje myśli od twojej osoby choć na chwilę, dodał w myślach. - Proszę, to dla ciebie - powiedział podając jej tacę do łóżka. - Zjesz i pojedziemy do Ministerstwa, im szybciej zaczniemy, tym szybciej stamtąd wyjdziemy - dodał i wyszedł, pozostawiając ją samą z skrzatką, która po chwili również zniknęła. Spojrzała na jedzenie, nie miała na nic ochoty, na samą myśl o jedzeniu żołądek jej się skręcał. Musiała jednak coś zjeść, wmusiła w siebie dwa naleśniki. Spojrzała na zegarek i z przerażeniem stwierdziła, że jest już wpół do ósmej. Wygramoliła się szybko z łóżka i pognała do łazienki. Związała włosy w wysokiego kucyka, umalowała się lekko i założyła przygotowane przez skrzatkę ubrania. Otworzyła szafę i wyciągnęła z nich czarne obcasy. Chwyciła za torebkę i wyszła z pokoju. Przy drzwiach wejściowych stał Elphinstone bawiący się kluczykami do swojego samochodu.
- Gotowa? - zapytał i nie czekając na odpowiedź otworzył drzwi, przepuścił ją pierwszą. Zbiegła po krętych schodach. Londyn o tej porze jak zwykle był już zatłoczony, pełen spieszących się mugoli, nieświadomych towarzystwa czarodzieji. Rozejrzała się w poszukiwaniu swojego samochodu, ale przypomniała sobie, że zostawiła go pod Ministerstwem.
- Tutaj - powiedział Elphinstone otwierając drzwi swojego samochodu od strony pasażera. Wślizgnęła się do środka. Ledwo zdążyła zapiąć pasy, gdy Elphinston dodał gazu, a ją głębiej wcisnęło w siedzenie.
- Zwolnij... - wyszeptała, gdy ledwo wyrobili na zakręcie.
- Zaraz będziemy na miejscu - uśmiechnął się i zachamował gwałtownie. - Już, chyba nie było tak strasznie, co? - dodał po chwili.
- Nigdy więcej z Tobą nie jadę - powiedziała wychodząc z samochodu. Nie czekając na niego weszła do gmachu Ministerstwa.
- Dzień dobry, panno McGonagall - jakaś młoda czarownica ubrana w różową dawno nie modną garsonkę z żabimi ustami zastawiła jej drogę.
- Dzień dobry, pani...?
- Umbridge, Dolores Umbridge - syknęła. - Minister prosi, panią do siebie.
- A więc powiedz mu, że przyjdę za pół godziny - odparła wymijając nieznajomą.
- Nie jestem dziewczynką na posyłki - warknęła za Minerwą.
- Przychodząc do mnie i przekazując wiadomości od mojego ojca, sama zaprzeczyłaś sowim słową. Za pół godziny - powiedziała i zniknęła za zakrętem. Szła bardzo szybko, musiała uzupełnić dokumenty i sprawdzić kiedy zaczyna jej się patrol. Na samą myśl, że znowu mogli przydzielić jej Riddle przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Otworzyła gwałtownie drzwi do swojego gabinetu i podeszł do tablicy korkowej pełnej różnorodnych dokumentów, map z kolorowymi oznaczeniami, planów najważniejszych budynków w Anglii... Spojrzała na małą, niebieską karteczkę. Patrol zaczynał jej się o dziesiątej i dzieliła go z Madeline. Uśmiechnęła się na myśl, że spędzi ten dzień z przyjaciółką, ostatnio nie spędzały ze sobą za wiele czasu. W sumie odkąd wróciła z Ameryki rozmawiały ze sobą tylko raz. Usiadła za biurkiem i zaczęła szybko uzupełniać pozostałe z wczoraj dokumenty, gdy to skończyła zostało jej tylko pięć minut. Jednym ruchem różdżki schowała do torebki wszystkie rzeczy, które mogą jej się przydać na patrolu. Wyszła z gabinetu, szła szybkim krokiem, prawie biegnąc, aby zdążyć do ojca. To przypomniało jej o tej różowej dziewczynie. Umbridge... Słyszała już, gdzieś to nazwisko, nie mogła jednak sobie przypomnieć skąd je znała. Kojarzyło jej się z Grindelwaldem, ale nie pasowało jej to, przecież Grindelwald otaczał się raczej pięnymi kobietami, a o Umbridge nie mogła za wiele powiedzieć, jeśli chodzi o wdzięki osobiste... Zapukała do drzwi, odczekała chwilę, po czym weszła do przestronnego gabinetu ojca.
- Coś się stało? - spytała od razu.
Minister patrzył na coś za oknem, nie zareagował na jej słowa. Stał tak tyłem do niej, wypalając cygaro i waptrując się w coś na zewnątrz.
- Ojcze? - znowu nic, westchnęła i usiadła na fotelu. Dobrze go znała, wiedziała więc, że potafi stać tak całe godziny...
Upłynęło co najmniej piętnaście minut zanim się odwrócił i powiedział:
- Na pewno słyszałaś, że w Hogwarcie ponownie organizowany jest Turniej Trójmagiczny. Niedługo ma odbyć się pierwsze zadanie, do którego niezbędne są dementory. Z uwagi na bezpieczeństwo uczniów, szczególnie tych młodych i niedoświadczonych, głównie mugolaków, potrzeba jest dodatkowa ochrona. W szkole są od początku września aurorzy, ale potrzeba ich więcej, dlatego pomyślałem o Tobie, pannie McKibben, panie Riddlu* oraz o Elphinstonie. Cała wasza czwórka ukończyła Hogwart, brała udział w wojnie z Grindelwaldem i chodziliście do różnych domów, co ułatwia sprawę. Dobrze znacie zamek, cały zamek... co ty na to?
- Będzie tam Dumbledore?
- Przecież tam uczy, córcia, czemu miało by go tam nie być.
Wzruszyła ramionami.
- Co się stało?
- Nic po prostu dawno się z nim nie widziałam... Ostatnim razem jak pokonał Grindelwalda...
- Czyli zgadasz się?
- Tak, tak...
*
- Czekaj, czekaj, Min, bo ja chyba nie do końca zrozumiałam... Wróciłaś z Ameryki, gdzie oddałaś córkę do adopcji, przespałaś się z szefem, ojciec zmusza Cię do małżeństwa, w miesiąc chcesz uwieść tego samego szefa, z którym już się przespałaś i chcesz sprawić, żeby ci się oświadczył za miesiąc, jesteś niezarejestrowanym animagiem... W sumie najbardziej dziwi mnie to, że jesteś niezarejestrowanym animagiem i nic mi o tym nie powiedziałaś?
- Fakt, że jestem animagiem nie jest najważniejszy...
- Masz rację najważniejszy jest fakt, że nauczył ciebie tego Dumbledore - posłała jej dwuznaczny uśmieszek.
- Po pierwsze nie mam zielonego pojęcia, o co ci chodzi Madeline, ale to też nie jest najważniejsze...
- Oczywiście, nie wiesz, już ja widziałam jak na niego patrzyłaś w siódmej klasie - roześmiała się.
- Widziałaś to, co chciałaś widzieć...
- I w dalszym ciągu nie znam ojca twojej córki...
- I raczej nie poznasz - burknęła upijając łyk swojego shike'a.
- Uch, Minnie... Dobra mów mi lepiej, co masz zamiar zrobić z Elphinstone'em?
- Nie ma zielonego pojęcia.
- Taak... wspaniały plan... daj mi czas do jutra, coś wymyślę.
- Wolałabym nie - powiedziała z przerażeniem.
- Och, nie martw się, nie będzie tak źle, a teraz ruszmy się, musimy przejść się jeszcze po okolicy i zdać raporty. Właśnie zapomniałam, Riddle się o ciebie pytał rano. Na twoim miejscu bym na niego uważała, on coś knuje.
Minerwa zmarszczyła brwi, co może kombinować ten półgłówek??
* wam też skojarzyło to się z "Lidlu"?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro