Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

  Weszła do pokoju, na kanapie siedziała jej starsza siostra Afrodyzja, a na kolanach trzymała swojego syna Makarego, który darł się w niebogłosy. Tak, ten krzyk rozpoznała by wszędzie. Nie lubiła dzieci, wręcz ich nie cierpiała, jedynym wyjątkiem była jej córka, której i tak nigdy więcej nie zobaczy, a nawet jeśli, to i tak nie będzie wiedziała, że to ona. Westchnęła, posłała ojcu pytające spojrzenie.
- Afrodyzja czeka na Ksolofila, a my musimy porozmawiać - odpowiada marszcząc brwi.
- Co się stało? - spytała siadając na stół.
- Chodzi o Elphinstone'a, co o nim myślisz?
   Otworzyła usta, ale prawie natychmiast je zamknęła, co myślę o Elphinstonie?? Co ty znowu kombinujesz?  Przypomniała sobie jednak słowa ojca ubiegłej nocy. Małżeństwo - jęknęła w myślach.
- Ledwo go znam...
- Ja za to znam go bardzo dobrze, jest bogaty, inteligentny, ma wysoką posadę w Ministerstwie, jest szanowany przez społeczeństwo, jest czarodziejem czystej krwi, jego rodzice to wielcy i zasłużeni czarodzieje...
- I jest ode mnie starszy o dziesięć lat - dodała pod nosem.
- I widocznie jest tobą zainteresowany - zakończył jej ojciec, tak jakby nikt mu nie przeszkodził. - Minerwo jesteś młoda, racja, ale do cholery, jeśli wyda się, że masz dziecko jesteśmy skończeni - warknął. - To, że oddałaś tego bękarta, nie znaczy, że pozbyłaś się problemu. Małżeństwo w twojej sytuacji to najlepsze wyjście. Masz miesiąc, albo kogoś sobie w tym czasie znajdziesz, albo rozkochasz w sobie Elphinstone'a, na początku listopada chcę ogłosić twoje zaręczyny.
    Wyprostowała się nagle, miesiąc, przecież to tyle, co nic. Jak ma sobie kogoś znaleźć w tak krótkim czasie? Znaleźć i zmusić do małżeństwa? Wiedziała, że jej ojciec nigdy nie rzuca słów na wiatr, albo zrobi to ona, albo on weźmie sprawy w swoje ręce. Gdyby ojciec jej córki mógł się z nią ożenić była by najszczęśliwszą kobietą na świecie, ale to było nie możliwe i nie pomógł by tu nawet sam Merlin. Westchnęła, nie miała czasu na znalezienie jakiegoś w miarę odpowiedniego mężczyzny, musiała skorzystać z tego co już miała, a miała tylko dwie opcje, z czego tylko jedna dostępna. Musi rozkochać w sobie Elphinstone'a, co swoją drogą nie może być takie trudne, prawda?
   Jej rozważania przerwał dzwonek do drzwi. Wstała na równe nogi i pewnym krokiem - przynajmniej starała się, aby taki właśnie był - poszła otworzyć drzwi. Przekręcił szybko klucz w zamku, nie sprawdzając nawet kto stoi po drugiej stronie.
- Afrodyzja czeka w salonie - burknęła w stronę szatyna i zniknęła za drzwiami swojej sypialni. Przed nią trudny dzień. Cieszyła się, że Elphinstone ostatnio o nią zabiegał, to w znacznym stopniu ułatwiało sprawę. Odkręciła kurki pozwalając wodzie napełnić wannę, dolał do niej swój ulubiony płyn o zapachu lawendy. Zrzuciła z siebie ubranie i zanurzyła się w wodzie. Potrzebowała chwili tylko dla siebie.
   Kiedy woda zrobiła się już chłodna, szybko się umył i wyszła z wanny, otuliła się czerwonym, puszystym ręcznikiem. Umyła zęby i zaczęła rozczesywać swoje długie, kręcone włosy, gdy ktoś zapukał do drzwi jej sypialni. Jęknęła, będąc przekonana, że to któreś z jej rodziców, odłożyła szczotkę i poszła otworzyć drzwi.
- Co się... - urwała w drzwiach nie stała ani jej matka, ani ojciec, tylko Elpinstone. Jego zwrok zlustrował ją, poczuła jak jej policzki nabierają powoli koloru dojrzałej piwoni, w końcu stała przed nim w samym ręczniku, który ledwo sięgał jej połowy uda. Minerwa, ty idiotko, uspokuj się, on widział cię już w bardziej krępującej sytuacji. Czyżbyś zapomniała jak niespełna tydzień temu się z nim pieprzyłaś? Warczała na siebie samą w myśach. Mimo wszystko ta sytuacja ich oboje krępowała.
- Przepraszam Cię, chciałem oddać ci tylko twoją różdżkę, zostawiłaś ją jak wychodziłaś... Twój ojciec... znaczy Minister mnie wpóścił, akurat wychodził razem z żoną... - Elphinstone zaczął się tłumaczyć, ale do Minerwy doszła tylko ta ostatnia część, kiedy mówił, że jej rodzice już wyszli. No pięknie, po prostu pięknie, znowu zaczęła jęczeć w myślach. - Więc, ten... to ja może już lepiej pójdę.
Powiedział i chciał już się wycofać, ale:
- Nie - krzyknęła Minerwa, która w końcu przypomniała sobie jak się używa głosu. - Znaczy, jest już późno, lepiej będzie jak dzisiaj tu przenocujesz. Zaraz pokażę ci pokój gościnny, tylko się przebiorę, poczekaj chwilkę  - powiedziała i ponownie wróciła do swojej prywatnej łazienki.
   Chciał powiedzieć, że dla niego może zostać w tym ręczniczku, ale na szczęście coś go w porę powstrzymało. To córka Ministra, cymbale. Powinieneś się cieszyć, że Cię jeszcze nie wywalił za to, że przeleciałeś mu córkę. Każdą napotkaną kobietę traktował przedmiotowo, jak zabawkę. Jeśli, któraś nie ulegała mu od razu, zamieniał się w łowcę, a ona była jego zwierzyną, którą prędzej, czy później - zazwyczaj prędzej niż później- zdobywał, a ona stawała się jego kolejnym trofeum, które szybko mu się nudziły... ale z Minerwą było inaczej, to już nie było pragnienie, jej i jej ciała, ale dzikie pożądanie, nad którym nie mógł zapanować. Na samą myśl o tej dziewczynie jego przyjaciel dawał o sobie znać w mało odpowiedni sposób i czasie. Tak samo było i tym czasie.
- Cholera - warknął cicho, tak aby go nie usłyszała zza drzwi, gdy poczuł jak jego spodnie robią się powoli za ciasne. Musiał ją mieć tylko i wyłącznie dla siebie. Ona musiała być jego, tylko jego...

----------------------
Zdecydowanie za dużo ff jak na jeden dzień, aż mi się mózg zlansował i wyszło coś takiego 👆 dajcie znać w komentarzach, czy taka wersja wam się podoba, czy nie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro