14
Nie zwracała dłużej uwagi na sprzeciwy Elphinstone'a. Spakowała jeszcze kosmetyczkę i zapięła walizkę:
- Kochanie, jesteś pewna, że to dobre rozwiązanie? - spytał po raz kolejny. - Mógłbym ci załatwić pracę w biurze aurorów, która nie będzie wymagała od ciebie pracy w plenerze. Przemyśl to jeszcze...
- Przemyślałam to już - skłamała, nic nie przemyślała, robiła to, co jej podpowiadał jakiś cichy głosik w głowie, nie zwracając uwagi na możliwe konsekwencje swoich działań. Kiedy urodziła chciała odciąć się raz na zawsze od Hogwartu, Dumbledore'a, Toma, Dippeta... Ale nie potrafiła, wciąż ją coś tam przyciągało. Bała się tego, bo wiedziała, że prędzej lub później będzie musiała wyznać prawdę. W końcu wyczerpią jej się kłamstwa, a ona sama pogubi już się w tych wszystkich historiach. Jak wytłumaczyć, czemu nie skończyła Hogwartu, tak, aby nie nabrali podejrzeń. Zdała OWUTEMy, ale odeszła ze szkoły. Teraz ma tam wrócić. Pytanie tylko, czy jest gotowa?
- Dobrze, jeśli będziesz czegoś potrzebowała, gorzej się poczujesz, czy, czy stanie się cokolwiek innego masz napisać - powiedział łapiąc ją za ramiona. - Rozumiesz?
- Tak, napiszę - westchnęła. - Pomożesz? - spytała spoglądając z jękiem na trzy ogromne walizki stojące pod jej nogami.
- Chodź - zaśmiał się biorąc walizki i razem z żoną wszedł do kominka.
- Pani Urquart! - przywitał ją dyrektor Dippet.
- McGonagall, nie zmieniałam nazwiska - powiedziała wychodząc z kominka.
- Oczywiście, oczywiście - powiedział lekko zmieszany. - Panie Urquart.
- Dzień dobry, dyrektorze - powiedział odkładając walizki.
- Idzie pan z nami?
- Nie, tylko pomogłem Min z walizkami, zaraz muszę być w Ministerstwie...
- Oczywiście, możesz je tu zostawić skrzaty się nimi zajmą - powiedział dyrektor szukając jakiś papierów na swoim biurku.
- On jest jakiś dziwny - mruknęła Minerwa zanim Elphinstone wyszedł z gabinetu. - Nie lubię, gdy ktoś powtarza " oczywiście".
- Ty każdego kto coś powtarza uważasz za dziwnego - powiedział uśmiechając się do niej i zniknął w zielonych płomieniach kominka.
- Profesor McGonagall, wierzę, że omówiliśmy wszystko podczas naszego ostatnio spotkania. Profesor Dumbledore oprowadzi panią po szkole oraz pokaże pani nowe komnaty. Ma pani jakieś pytania?
- Nie, aktualnie nie - powiedziała nie pewnie, spodziewała się, że przydzieli jej profesofa Dumbledorea, ale po cichu liczyła, że będzie to ktoś inny.
- Profesor Dumbledore czeka na panią przy himerze.
Skinęła jedynie głową i wyszła z gabinetu. Była tu ostatnim razem niespełna dwa lata temu. Hogwart nic się nie zmienił, miała jednak nadzieję, że nauczyciele, owszem. Nie potrafiłaby spojrzeć prosto w oczy pani Pomfrey, profesorowi Flitwickowi czy co gorsze Dumbledore'owi po tym co się wydarzyło. Najgorsze było jednak to, że ta pierwsza dwójka wiedziała... Wiedzieli, w końcu byli tego świadkami. Zastanawiała się, czy profesor Dumbledore kiedyś się zastanawiał, domyślał, co spowodowało jej, tak szybki, wyjazd. To niedorzeczne. Nikt nie wiedział, nikt nie mógł mu powiedzieć.
- Pani McGonagall - usłyszała jego ciepły głos, różnił się od tego, który tak często słyszała, kiedy była jeszcze uczennicą. Nie był tak radosny i spokony, był ciepły, ale tak obojętny, pozbawiony wyrazu... Zupełnie jakby należał do kogoś zupełnie innego. - Witamy z powrotem.
- Dziękuję profesorze - chciała się uśmiechnąć, ale zobaczyła ból w jego oczach. Ogarnęła ją wściekłość, jeśli którekolwiek z niech miało by mieć właśnie taki wyraz twarzy to ona. W końcu ona straciła tu najwięcej, to była jego decyzja.
- Ona nie żyje, jej duch nawiedza łazienkę dziewcząt, w której się to stało. Miała jedenaście lat, czasami w nocy słychać jak płacze, krzyczy... Może chcesz ją odwiedzić?
Minerwa pokręciła z przerażeniem głową, niespodziewała się tego, niespodziewała się, że właśnie to powie jej dawny mentor. Nie spodziewała się, że jeszcze kiedyś będzie musiała wspomnieć tamtą dziewczynę.
- Dobrze, - odparł ku jej zdziwieniu - osobiście zadbałem, aby twoje pokoje były jak najbliżej tego miejsca. Nasz nowy gajowy na pewno też z wielką chęcią podziękuje ci za to, co zrobiłaś. Nie martw się, oboje kiedyś ci się odwdzięczą.
- Czemu tak mówisz? - przerwała mu. - Czemu mi o tym mówisz? Czemu masz taki ton...
- A jak mam mówić? Pogłaskać Cię po głowie i pogratulować? Zaproponować ci Whisky aby móc to uczcić? Gdybyś w tedy powiedziała...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro