Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12.b

    Wyszła  ostrożnie spod kołdry, żeby nie obudzić Elphinstone'a. Zarzuciła na siebie szlafrok i wyszła na balkon. Czuła jak po policzkach spływają jej łzy, przed oczami wciąż miała swoją maleńką córkę. Pamiętała jak płakała, gdy zostawiała ją z tamtymi mugolami. Krzyczała za nią, a ona ani razu się nie odwróciła. Nie potrafiła ponownie na nią spojrzeć,  wiedziała, że nie potrafiła by jej w tedy zostawić. Nie pozwoliła sobie nawet na łzy dopóki nie wsiadła do samolotu. Dopiero w tedy pare łez spłynęło jej po policzku, ale natychmiast je starła. Nikt nie mógł ich zobaczyć. Kochała ją.Naprawdę ją kochała, gdyby tylko mogła cofnąć czas, przyznałaby, że ojcem jej dziecka jest...

- Tutaj jesteś kochanie - poczuła jak czyjeś ręce owijają się w okół jej tali i przysuwa ją do siebie silnym i pewnym ruchem. - Zdziwiłem się, gdy się obudziłem, a ciebie nie było... Coś się stało? - dodał szybko zdziwiony widząc jej łzy.

- Nie - wyszeptała, - zły sen. 

- Na pewno, kotku? - skrzywiła się, tylko on tak na nią mówił, tylko mu tak pozwalała.

- Na pewno, Elp - wspięła się na palce  i go pocałowała, uśmiechając się stucznie. - Zgłodniałam, pójdziemy coś zjeść?

- Przebierz się, pójdę zamówić coś na śniadanie. Masz na coś ochotę? 

- Yhm... Blok czekoladowy - powiedziała przygryzając usta.

- Blok czekoladowy? - roześmiał się.

- Tak, blok czekoladowy - powiedziała wyswobadzając się z jego uścisku.

  Weszła do łazienki i chwyciła za kosmetyczkę. Dwa tygodnie po ślubie, a ona już ma dość, a przed nią jeszcze cała wieczność. Potrząsnęła głową nie wierząc we własną głupotę. Mogła powiedzieć, ale się bała. Bała się jego reakcji. Powiedział jej, że to koniec, że to nigdy nie powinno się wydarzyć, że było nie na miejscu, nie w tym życiu. A ona? Ona zaszła w ciążę. Gdyby ktoś się o tym dowiedział, Merlinie, już widziała te nagłówki  gazet... A ludzie się jeszcze dziwią, gdy narzeka na bycie córką Ministra. Nie to była jej największa tajemnica, gdyby się dowiedział... Byłby wściekły. Nie chciał rodziny, stała czujność, stale coś było ważniejsze. Powinna o nim zapomnieć, to w końcu zamknięty rozdział. Był jej przeszłością. Co by mu teraz powiedziała? Cześć, mamy córkę, strasznie ją kocham tak samo jak ciebie. Chciałabym, żeby było tak jak wcześniej, ale ją oddałam jakimś mugolom, a sama dopiero wyszłam za mąż? 

   Nagle zrobiło jej się nie dobrze. Podbiegła do ubikacji, ledwo zdążyła uklęknąć. Czuła jak kręci jej się w głowie i znowu zwymiotowała. Poczuła dziwny skurcz w okolicach podbrzusza. I znów. Sięgnęła ręką po papier, aby móc wytrzeć twarz. Wstała na chwiejnych nogach i spuściła wodę. Podeszła do umywalki, przytrzymując się ściany i przemyła twarz zimną wodą. Zerknęła na swoją kosmetyczkę. Zamarła. Zaczęła przeliczać dni, tygodnie, miesiące od ostatniej miesiączki.  To nie możliwe, żeby nie zauważyła, to prawie dwa tygodnie. Ściągnęła z siebie piżamy i założyła pośpiesznie błękitną sukienkę. Wyszła z łazienki po drodze wciągając na nogi srebrne szpilki.

- Elphinstone?! - zawołała wchodząc do jadalni.

- Blok czekoladowy, wedle twojego życzenia, kochanie - uśmiechnął się, ale uśmiech szybko mu zszedł, gdy zobaczył przerażenie malujące się na jej twarzy. - Co się stało?

- Zabierz mnie do Munga, teraz.

*

- Moje gratulacje, pani Urquart, to siódmy tydzień - powiedziała uzdrowicielka posyłając jej szeroki uśmiech.

- Siódmy tydzień - powtórzył Elphinstone, wciąż nie dowierzając temu, co się działo. - Zgadza się... Zgadza się Min! - dodał niemal skacząc ze szczęścia.

- Tak, kochanie - tylko, że do Toma też się zgadza, dodała w myślach.

- Mam dla państwa, jeszcze jedną wspaniałą wiadomość - powiedziała uzdrowicielka, - to bliźnięta!

  Minerwa czuła jak traci przytomność...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro