Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Obudziła się z potwornym bólem głowy. Rozejrzała się po pomieszczeniu, szybko zorientowała się, że to nie jest jej sypialnia, że nie jest u siebie. Przygryzła dolną wargę próbując przypomnieć sobie co takiego się wczoraj wydarzyło i gdzie w ogóle jest. Nic nie mogła sobie przypomnieć, w głowie miała straszną pustkę, a ostatnie, co pamiętała, to  zaproszenie szefa na kolację integracyjną, mieli na niej być wszyscy pracownicy. Próbowała przypomnieć sobie cokolwiek, co wydarzyło się później. Przymknęła oczy. Przypomniała sobie tylko urywki z całego wieczoru, jej rozmowę z Alice - koleżanką z wydziału, toast za udaną akcję, kilka tańców i... jej pocałunek z szefem. Otworzyła szeroko oczy z niedowierzaniem. Nie mogła tego zrobić. Nie, nie ona. Odchyliła głowę do tyłu i zaczęła liczyć w myśli do dziesięciu, aby się uspokoić. Usłyszała czyjeś kroki na korytarzu. Rozejrzała się niespokojnie po sypialni w poszukiwaniu swojej niebieskiej sukienki. Przywołała ją do siebie i ubrała się w nią. Wstała z łóżka i związała włosy w wysokiego kucyka, gumką znalezioną w kieszeni. Wychodząc z pokoju - i przy okazji zakładając szpilki - wpadła na swojego szefa. 

- Dzień dobry, nie sądziłem, że już wstałaś - powiedział łapiąc ją w tali i udaremniając tym samym jej upadek. 


- Dzień dobry - mruknęła spuszczając głowę. Chciała wydostać się z jego ramion, ale on tylko przysunął ją bliżej siebie, dopiero wtedy zauważyła, że mężczyzna nie ma na sobie koszulki. Przygryzła lekko wargę przeklinając siebie za swoją nieodpowiedzialność.

- Głodna? - spytał odchylając lekko głowę tak, aby spojrzeć jej prosto w oczy. - Przygotowałem śniadanie - dodał słysząc jak jej żołądek usiłuje o sobie przypomnieć. Wziął ją za rękę i zaprowadził ją do kuchni - Zjemy i zawiozę cię do domu, przebierzesz się i pojedziemy do Ministerstwa. 

    Minerwa wpatrywała się uparcie w swoje dłonie, które okazały się nagle bardzo interesujące. Elphinstone spojrzał na nią znad kuchenki i uśmiechnął się pod nosem. 

- Nad czym tak rozmyślasz? - spytał.

- O niczym ważnym - skłamała.

*

  Weszła do biura niczym burza, wiedziała że tylko jedna osoba będzie w stanie powiedzieć jej co takiego wydarzyło się wczorajszego wieczora.

- Madeline.

    Blondynka podskoczyła, gdy usłyszała swoje imię. Podniosła swoje orzechowe oczy z nad dokumentów i odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że stoi przed nią tylko jej przyjaciółka.

- Coś się stało Min? - spytała widząc te charakterystyczne, mordercze spojrzenie.

- Musimy porozmawiać, teraz - odpowiedziała.

- Chodź - Madeline złapała przyjaciółkę za rękę i wyprowadziła z gabinetu.

- Gdzie idziemy? - spytała Minerwa marszcząc brwi.

- Do departamentu tajemnic - odpowiedziała blond włosa czarownica. - Nikt się tam nie kręci, będziemy mogły spokojnie porozmawiać.  Z resztą muszę się z kimś spotkać. 

- Czyżby Saul Croaker, coś szykował? - zachichotała.

- Nie mam pojęcia o czym mówisz Min - odpowiedziała Madeline rumieniąc się przy tym.

- Ależ oczywiście.

   Weszły do windy i wcisnęły przycisk z 9. 

- O co chodzi? - spytała Madeline, gdy upewniła się, że nikt nie ich nie usłyszy.

- O wczorajszy wieczór - mruknęła Minerwa. - Prawie nic nie pamiętam... Byłaś tam do końca?

- Yhm - mruknęła Madeline spoglądając na zegarek. - Nie mogłaś znaleźć kluczy od samochodu, a po tym jak zdesperowana wyrzuciłaś całą zawartość swojej torebki i okazało się, że ich tam nie było, szef powiedział, że cię odwiezie. Pomogliśmy mu posprzątać i wszyscy zaczęli się już zbierać. Poszedł po kluczyki do auta, ale nie wiem co się działo potem, już wyszłam. Minnie, co zrobiłaś? - Madeline spojrzała na swoją przyjaciółkę z szokiem.

- Właściwie, to nie jestem pewna na sto procent, ale ja chyba... - westchnęła, wiedziała że nie musi kończyć Madeline doskonale wiedziała o co jej chodzi.

- Jak ty to robisz, zawsze w coś się wpakujesz...

- Jak by to powiedział Mody... Urok osobisty.

   Roześmiały się na uwagę o przyjacielu. 

- Skoro jesteśmy już przy takim temacie, jak sprawy związane z adopcją? - Madeline spojrzała niepewnie na przyjaciółkę.

- Dobrze, podpisane są już wszystkie dokumenty. Jeden kłopot z głowy - odpowiedziała Minerwa przygryzając lekko dolną wargę.

- Saul tu idzie - wyszeptała Minerwa ledwo poruszając ustami.

- Uważaj na Elphinstone'a - powiedziała Madeline udając, że nie słyszała przyjaciółki. - Krążą o nim różne plotki.

- Wiem, ale gdyby naprawdę miał coś  z tym wspólnego Minister by coś o tym wiedział i na pewno nie zrobił by z niego szefa biura aurorów, raczej zamknął by go w Azkabanie...

- Żeby nie było uprzedzałam.

- Madline, Minerwa! - zawołał Saul - Co za niespodzianka.

- Rzeczywiście - mruknęła Minerwa, - zostawię was samych, mam stertę dokumentów do wypełnienia, a muszę je dzisiaj wysłać do Ministra - dodała szybko wchodząc do windy zanim Saul, czy Madeline mogli jakkolwiek zareagować. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro