Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15


Cały weekend myślałam nad propozycją pracy w FUTURE-TECH, ciocia oczywiście nie widziała w tym problemu. Bo według niej powinnam pracować w Rubens Cosmetics. Tylko, że ja nie chciałam, jeszcze nie teraz. Zdawałam sobie sprawę, że finalnie moja kariera będzie związana z firmą kosmetyczną, ale na razie chciałam spróbować swoich sił w innym miejscu, nabyć doświadczenia, zacząć wszystko od zera, a nie jako dziedziczka fortuny. Zresztą wiem, jak byłabym tam traktowana, a nie o takie coś mi chodziło. 

Macalister był szczęśliwy widząc mnie w swoim dziale, powitał mnie ciepło.  Pierwszy dzień pracy był  cóż intensywny, ale dlatego, że cały dział innowacji technicznej był naszpikowany po brzegi elektroniką. Zajęłam miejsce Lukasa który nie krył zadowolenia, bo był tu tylko tymczasowo, a zajmował się zupełnie czymś innym. Pokazał mi wszystko co i jak. Dostałam własny tablet, gdzie miałam zapisywać wszystkie spotkania, był on kompatybilny z komputerem więc wszystko co zapisałam na tablecie trafiało do niego. Dostałam również wypasionego smartwatcha z tyloma funkcjami, że pogubiłam się gdzieś przy opcji nagrywania głosowego. Do przyswojenia było tyle informacji, mój mózg nie nadążał, ale notowałam wszystko w notesie by niczego nie zapomnieć. Od Lukasa biło  takie ciepło, był bardzo sympatyczny. A po jego gestach i sposobie wysławiania się byłam niemal pewna, że był gejem. Wyjaśnił na czym polegają moje obwiązki asystenta szefa działu czyli w praktyce sekretarki. Pokazał mi też bardzo przydatną rzecz, a mianowicie forum pracownicze.

-Jak będziesz miała jakiś problem, pisz tam śmiało. Sam często wybywa po za biuro, a jak zostaniesz sama, a będziesz mieć jakiś problem to po co masz latać po innych piętrach, skoro tam możesz uzyskać szybką pomoc - Wytłumaczył.

-Naprawdę super - Odpowiedziałam, byłam pod wrażeniem.

-Zresztą faceci będą się bić żeby ci pomóc - Dodał puszczając mi oczko. Zaśmiałam się na jego słowa. Na odchodne Lukas powiesił mi na szyi smycz z białą kartą.

-To moja droga jest klucz. Używając tej karty wejdziesz wszędzie

-Powodzenia - Powiedział i dosłownie w podskokach wszedł do windy. Ależ byłam oniemiała jego zachowaniem.  W końcu stanęłam u progu biura Sama, które było po prawej stronie od recepcji. Sam podniósł swój wzrok z nad komputera.

-Jak się czujesz? - Zapytał z troską.

-Dobrze, dziękuję - Odpowiedziałam - I wolałabym nie wracać już do tego tematu, najlepiej będzie jak uznamy, że tamta sytuacja w ogóle się nie wydarzyła - Rzuciłam nieco skrępowana.

-Ok - Odchylił się na swoim krześle - A jak podoba ci się w firmie?- Zapytał z miłym uśmiechem.

-Tak jakby, wszystko jest takie...-Szukałam odpowiedniego słowa.

-Skomputeryzowane? - Zapytał z szerszym uśmiechem.

-Tak

-To jest właśnie przyszłość jaką chcemy. Aby w każdym domu był inteligentny system, który wyręcza nas w bardzo wielu aspektach życia, przez co mamy więcej czasu dla rodziny. Felix powiększ temperaturę proszę.

-Tak sir - Z głośników odezwał się cyfrowy głos. Byłam zszokowana i pod wrażeniem momentalnie, zaczęło mi się robić gorąco. Musiałam zdjąć marynarkę.

-Felix przyciemnij światła - I nagle w jego biurze zapadł pół mrok. Zaśmiałam się nerwowo.

-Nie masz powodów do obaw, rączki mam przy sobie - Rzucił śmiejąc się Sam.

-Felix wróć proszę do ustawień sprzed trzech minut - Światło wróciło i temperatura stawała się bardziej znośna.

-Felix jest pomysłem Daniela, tak jak wielu innych. Ale nasza firma wspiera różne uczelnie, na których młodzi ludzie tworzą cuda techniki.

-Bardzo fajne - Wydukałam, byłam pod ogromnym wrażeniem ten Felix kojarzył mi się trochę z Jarvisem z filmu o Iron manie, kurczę nawet miał podobny głos, być może Daniel wzorował się na nim, kto wie? Ale musiałam zapytać Sama o jedną rzecz, która nie dawała mi spokoju odkąd zorientowałam się kim jest.

-Sam, mogę zadać ci pytanie?

-Jasne, wal śmiało, pytaj o co chcesz.

-Jak to się stało, że pracujesz razem z Danielem? - Mac zmarszczył brwi zamyślił się na chwilę, potem wskazał dłonią abym usiadła na krześle na przeciwko. A on kołysał się na boki w swoim fotelu.

-Cóż, po tym jak pewna osoba sprowadziła mnie do parteru trafny stwierdzeniem - Pewnie miał na myśli tamtą sytuacje pod czas, której nazwałam go palantem do kwadratu, i wygarnęłam mu co o nim tak naprawdę wówczas myślałam. Drażnił mnie, więc powiedziałam mu swoje.

-Zacząłem zawracać większą uwagę na innych. Można powiedzieć, że przestałem patrzeć tylko i wyłącznie na siebie. Po ukończeniu studiów od razu zacząłem pracować w rodzinnej firmie, ale z biegiem czasu przekonywałem się, że to nie jest coś co mnie pociąga. Jak na ironię przecież przez lata byłem szkolony by objąć stanowisko po ojcu. Niestety ta praca nie przyniosła mi takiej satysfakcji. Kiedyś zupełnie przez przypadek spotkałem Daniela w jednej z kawiarni. Długo rozmawialiśmy, podzielił się ze mną swoim pomysłem na biznes, zaimponował mi. Byłem pełen podziwu dla jego pomysłów. Niestety Daniel nie posiadał tak dużego zaplecza finansowego, by mógł sam rozkręcić firmę. Więc wkroczyłem ja! Wiadomo jak to Daniel z początku był nieufny wobec mnie. Trudno było mu się dziwić. Więc zdobyłem jego zaufanie na nowo. Wyłożyłem większą część pieniędzy i zostaliśmy partnerami. Potem zaczęły się problemy, bo mój ojczulek nie potrafił się pogodzić z tym, że wolałem zbudować coś własnego, niż przyczynić się do rozrostu rodzinnego biznesu. Sabotował nas, byłem wściekły, groził, że mnie wydziedziczy. Mnie jedynego swojego syna! - Prychnął, a potem pokręcił głową zdegustowany.

- I zrobił to, wyobrażasz sobie wydziedziczył mnie! Pewnie myślał, że wrócę do niego z podkulonym ogonem. Przetrawiliśmy to z Danielem i oboje wyszliśmy z tego silniejsi. Ten skurczybyk ma łeb na karku, jego aplikacje cieszą się tak ogromną popularnością, tworzy je dosłownie na kolanie. Wie czego ludzie oczekują, i daje im to. Potem wprowadziliśmy na rynek nasz smartfon. LuX Pro, który stał się popularniejszy od IPhone! To było coś. Poszliśmy za ciosem i stworzyliśmy tablety, komputery i smartwatche. A teraz tworzymy nawet roboty.... I to jest pociągające, to jest przyszłość! - Wow byłam oniemiała jego opowieścią. Mówił o Danielu tak ciepło, z takim szacunkiem i wręcz uwielbieniem.

-Czyli jesteście na równi właścicielami tej firmy?

-Tak i nie. Ostanie słowo zawsze należy do niego, ale nie mam z tym problemu bo to on jest geniuszem. Ma też bardzo dobrą intuicję, jest wizjonerem tacy ludzie jak on powinni być wynoszeni na wyżyny.

-A jak twoje relacje z ojcem? - Zapytałam, bo przecież na obiad zostałam zwieziona do jego rodzinnego domu.

-Chyba już nigdy nie będą takie jak dawniej. Ale rozmawiamy, czasem....

-Przykro mi - Stwierdziłam ze smutkiem. Gdyby mój ojciec nie okazał się takim podłym draniem to może nasze życie wyglądałoby teraz inaczej, może nadal moi rodzice by żyli.

-A wiesz co mi wcale, byłem głupcem słuchając go. Zbuntowałem się, ale zdecydowanie za późno przyszedł ten bunt. Powinien był to zrobić już wtedy, kiedy zabronił mi i matce widywanie się z tobą. Nie miałem jaj, żeby przeciwstawić się mu. I szklak mnie trafia, kurwa! Wiedząc, że zostałaś zupełnie sama, kiedy to ja powinienem był być przy tobie!

-Sam proszę, mówiłam ci, że - Nie pozwolił mi dokończyć. Uderzył pięścią w stół. Od razu zamilkłam.

-Nie Ellie, sorry Molly. Uwierz mi, że każdego pieprzonego dnia żałuję, że nie zrobiłem nic by ulżyć choć trochę twojemu cierpieniu, a teraz kurwa sam się do niego przyczyniłem, nie słuchając twoich próśb, gdy prosiłaś mnie bym cię odwiózł do domu. Kiedy straciłaś przytomność, Boże przeraziłem się, nie ja byłem zdruzgotany! Wiem, że czasu już nie cofnę, ale proszę jeśli coś zrobię znowu źle ty po prostu mnie jebnij!

-Że co?- Powiedziała zaskoczona.

-Normalnie, walnij mnie bo należy mi się niezły wpierdol za te ostatnie pięć lat! - Boże on mówił poważnie? Zaczęłam się śmiać.

-Oszalałeś? - Zapytałam, ale on zachował poważny wyraz twarzy i wyglądał jakby nie żartował. To było cóż niespodziewanie i zaskakujące z jego strony. Wyszłam z jego gabinetu rozbawiona, ale było mi także cieplej na sercu. Bo mój los nie był mu obojętny, dobrze było to usłyszeć nawet po tylu latach.

*****

Pierwszy tydzień pracy minął mi na wdrażanie się w życie firmy. Muszę przyznać sama przed sobą, że odżyłam naprawdę odżyłam, częściej się uśmiechałam. Miałam po co wstawać z łóżka, zyskałam nowy obwiązek, który pchnął mnie do życia na nowo. 

Lucy wpadała do mnie często, tak jak i dzisiaj przyniosła panini. Rozsiadłyśmy się w sali konferencyjnej z jedzeniem.

-Mam nowinę znalazłam adwokata - Powiedziałam wesoło.

-To świetnie - Pogratulowała mi przyjaciółka.

-Bardzo fajna babka, tak wiesz zawzięta, niezależna i widać, że z powołania.

-A skąd ją wytrzasnęłaś?

-Linett mi ją poleciła. Swoją drogą była na mnie wkurzona o tą cała akcję z policją.

-No wiesz myślę, że Meggi zareagowała zbyt przyzwoicie. Ona jest przykładną obywatelką USA - Lucy zrobiła przy tym większe oczy - Sprawa z tymi milionami to nie byle co, więc przyznaje popełniłyśmy błąd idąc z tym na policję - Podsumowała.

-Wiesz byłam tym wszystkim tak bardzo skołowana, że było mi wszystko jedno, chciałam się jak najszybciej pozbyć tych pieniędzy. Jakby paliły mnie w ręce...- Wydukałam smutno.

-Wiem, wiem kochana - W wejściu do sali stanął szef, natychmiast wyprostowałam się, odłożyłam przerażona panini na stół. Nigdy nie wykorzystywałam sali konferencyjnej do posiłków, to był pomysł Lucy.

-O wróciłeś już ze spotkania? - Ożywiłam się - Jak było? - Dopytywałam. On tylko zmierzył nas obie pozostawiając swój wzrok dłużej na Lucy. Ona sama siedziała rozwarta na krześle, totalnie nie skrępowana jego obecnością.

-Makalister - Zwróciła się do niego znienawidzonym przez Sama imieniem.

-Sam - Natychmiast ją poprawił.

-Co tam? - Zapytała zalotnie kręcąc się na boki na krześle. Moje oczy wędrowały to na nią to na szefa i między tym dwojgiem było czuć pewne napięcie. Zabrałam swoje jedzenie przeprosiłam ich i wyszłam. Jakieś pięć minut później przypomniałam sobie, że zostawiłam w sali swoją torebkę. Więc poszłam po nią, kiedy otworzyłam drzwi zastałam ich w bardzo intymnej sytuacji. Oboje trwali w uścisku całując się namiętnie. Momentalnie zrobiłam się czerwona jak burak z zażenowania. Szybko zwinęłam  torebkę słysząc za sobą ich śmiech, wybiegłam stamtąd jak poparzona. Oni mieli romans! Boże co za frapująca sytuacja i czemu Lucy nic mi o tym nie powiedziała? Dokuczyłam swój lunch w samotności i zabrałam się za pracę.

Odpisywałam właśnie na maile, kiedy z windy wyłonił się  jakiś mężczyzna. Bardzo przystojny mężczyzna. Zaabsorbowana jego pojawieniem, wstałam.

-Witam w czym mogę panu pomóc? - Mężczyzna przyjrzał mi się bardzo dokładnie. Wręcz niezręcznie było czuć na sobie jego tak świdrujący wzrok. Ubrany był w szary markowy garnitur, ale zamiast śnieżnobiałej koszuli i krawata, pod marynarką miał czarną koszulkę. Marynarka uwydatniała jego umięśnione ramiona. Jego twarz zdobiła ciemna wypielęgnowana broda. Czarne włosy były w nieładzie, ale ten nieład była nawet seksowny.

-Jestem Molly Paige nowa asystentka pan Sama- Przedstawiłam się.

-Czy Sam jest u siebie?- Zapytała głębokim lekko zachrypniętym głosem.

-Tak, to znaczy jest zajęty. Chwila niech pan poczeka, to sprawdzę czy już skończył spotkanie - Facet uniósł brew, wydawał się zaskoczony, ale kiwnął głową na tak i usiadł w fotelu, rozpierając się na nim wygodnie. Poszłam szybkim krokiem do sali, byłam zaniepokojona, bo szef i przyjaciółka nie opuścili jeszcze pomieszczenia, błam się na czym mogłabym ich nakryć tym razem i na samą myśl robiło mi się słabo.

Zastałam Sama z głową pomiędzy nogami Lucy, która leżała na stole z szeroko rozwarta. Spódnicę miała zaciągniętą do połowy brzucha, a jej gołe cycki sterczały jak fale Dunaju, szlag! Stanęłam za Samem przez co miałam wgląd na pośladki i muszelkę przyjaciółki, odchrząknęłam nerwowo. Sam podniósł się bardzo szybko, zauważając mnie od razu zabrał się za zapinanie rozporka. Już nigdy nie zjem tu lanczu, widok tej minety wyrył się w mojej psychice już na zawsze. Lucy wstała jak poparzona, ubierała się w pośpiechu i chciała już wychodzić kiedy ją powstrzymałam.

-Doprowadź się do porządku tutaj! - Zagrzmiałam wkurzona - W poczekalni czeka jakiś gość do Sama.

-Kto to? - Dopytywał zdenerwowany szef.

-Nie wiem, nie przedstawił się.

-Molly jak mogłaś nie zapytać gościa o nazwisko! - Wyjęczał wkurzony. Mając w pamięci jego słowa z pierwszego dnia pracy. Podeszłam do niego i walnęłam go pięścią w ramię, uderzyłam go mocno, bo kurczę należało mu się. Lucy spojrzała na mnie oniemiała. 

-To nie ja robię minetę w godzinach pracy swoim podwładnym - Wysyczałam wkurzona całą niedorzecznością tej sytuacji. 

-Polityka pracy, chyba zabrania takich relacji no nie? - Ok to było już złośliwe stwierdzenie, ale na miłość Boską miałam już po dziurki w nosi tych dwoje. Sam fuknął ze złości, ale dobrze wiedział, że miałam rację.

-Ok uspokójmy się - Szef wygładził swoje ciuchy, podszedł do Lucy ocenić jej stylizacje.

-Będę czuć twój smak do końca dnia - Powiedział do niej, jakbym wcale nie stała obok nich! A na koniec klepnął ją w tyłek. Lucy uśmiechnęła się zadowolona i puściła do mnie oczko. To było ponad moje siły. Sam otworzył zamaszyście drzwi, wszyscy troje wyszliśmy na hol.

-Bardzo podoba mi się ta twoja wizja Lucy, przyjdź do mnie potem z papierami- Wszyscy troje wiedzieliśmy, że to nie o papiery tu chodziło. Nagle oboje zrobili się bardzo bladzi, ponieważ niespodziewany gość zmierzał w naszą stronę

-Daniel - Wybąkał Sam. Ramiona mi opadły na dźwięk jego imienia. Nie może być, mieli mnie ostrzec przed jego wizytą. Tymczasem to ja ratowałam ich tyłki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro