Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20. Skandal

Poranek piętnastego maja był wyjątkowo ciepły i słoneczny. Poprzedniej nocy padało, a chłodnawe krople pozmywały kurz, jaki przysiadł na nowo rozwiniętych liściach. Lekki wietrzyk delikatnie strącał resztki wody, zabłąkane w zieleni.

Dłoń Harry'ego, która pociągnęła ramię śpiącego jeszcze Severusa nie była jednak delikatna. Paznokcie wpiły się w nagie ramię, pozostawiając na skórze czerwone ślady.

- Sev, obudź się! Obudź się!

- Harry? - umysł Severusa, zabłąkany gdzieś w krainie snu, nie do końca rozpoznawał budzącą go osobę. Zwłaszcza, że poczynała sobie z nim dość brutalnie, co w ogóle nie pasowało do Harry'ego.

- Harry?! Nie krzycz! Co robisz?! - Severus strącił dłoń kochanka z ramienia i z niedowierzaniem popatrzył na ślady po paznokciach, które zaczęły nabiegać krwią.

- Oszz ty! W tygrysa się bawisz, czy co?! - Nie spodobało mu się to powitanie.

Harry bez słowa przystawił mu do twarzy telefon. Po kilku sekundach Severus gwałtownie poderwał się z pościeli i tym razem to on wczepił się w Harry'ego. Ścisnął jego palce tak, jakby chciał je zmiażdżyć.

- Co to, kurwa, ma być? - zapytał szeptem.

Na wyświetlaczu telefonu prężył się Harry Potter w objęciach pięciu zamaskowanych mężczyzn. Wszyscy byli nadzy i maksymalnie pobudzeni. Czterech z tych pięciu było w średnim wieku. Piąty zdecydowanie starszy. Zdradzała go obwisła i pomarszczona skóra. Nie mieli na sobie żadnych ozdób, kolczyków, bransoletek - nic. Ani tatuaży. Czyste ciała - bez blizn albo znamion. Trzy raczej gładkie, dwa w miarę owłosione. Na twarzach mieli białe, plastikowe maski, szczelnie zakrywające rysy.

Trzech zamaskowanych odsunęło się nieco na bok, a przy Potterze pozostało dwóch. Jeden wsunął penisa pod jądra Harry'ego i przesuwał nim raz z jednej, raz z drugiej strony, pieprząc się w ten sposób. W tym samym czasie drugi dotykał pośladków chłopaka, znacząc je smugami preejakulatu. Po chwili ustapili miejsca pierwszej trójce. Któryś zmusił Pottera do uklęknięcia, a gdy ten przyjął wymaganą pozycję, jeden z zamaskowanych zaczął go dotykać wyprężonym członkiem po twarzy. Dwaj inni drażnili w ten sam sposób jego szyję i ramiona. Ten, który dotykał ust, wsunął się wreszcie do środka. Harry obciągał penisa z zamkniętymi oczami, jedną dłonią pieszcząc jądra, drugą trzymając za biodro. Mężczyzna w masce wkrótce doszedł, a pozostali podciągnęli Harry'ego do pozycji stojącej. Jeden chwycił w dłoń Potterowego fiuta, podczas gdy drugi zaczął pieprzyć palcami jego tyłek. Głowa Harry'ego na wygiętej szyi opadła na ramię człowieka stojącego za nim.

Twarz chłopaka na zmianę marszczyła się i rozluźniała, ale po jego minach trudno było stwierdzić czy doznaje bólu, czy raczej rozkoszy. Gdy spuścił się wreszcie w dłoń masturbującego go mężczyzny, ten, który stał za nim, jednym ruchem kolana rozszerzył mu nogi i lekko popchnął, zmuszając do pochylenia się. Facet stojący przed Harrym uklęknął, tworząc ze swych ramion rodzaj podpórki, na którą opadł Potter. Gdy to zrobił, drugi zamaskowany zaczął zagłębiać w jego odbyt całą dłoń. Włożył ją aż po nadgarstek, po czym wysunął i włożył ponownie.

Teraz wróciła dwójka, która zajmowała się chłopakiem na początku. Położyli się na podłodze, spletli nogi tak, że ich wyprężone penisy znalazły się obok siebie. Harry ukucnął nad nimi i wsunął oba członki na raz w odbyt, rozciągnięty wcześniejszym fistingiem. Pieprzył się na dwóch kutasach, gładząc swoje uda i pozwalając jednemu z leżących pod nim mężczyzn, żeby go masturbował.

Na tle nagich ciał wyświetliło się pytanie: "Jak wam się podoba?"

- Co to jest? - zapytał Snape. - Co to, kurwa, jest?! Kto ci to zrobił?!

- Przecież to nie ja! - wydarł się Harry.

- Przecież nie jestem głupi i wiem, że to nie ty! - krzyknął Severus. - Ale wygląda tak samo i ktoś jakoś to zrobił!

Ciężko opadł na pościel, zakrywając twarz dłońmi.

- W głowie mi się nie mieści! Jak? Kto? Dlaczego ktoś to zrobił?!

Nagle uniósł się lekko i, objąłszy Harry'ego, pociągnął go na siebie. Przytulił mocno i trzymał na swojej piersi. Nie wiedział, co do niego powiedzieć w takiej sytuacji. Miał jedynie nadzieję, że czuły dotyk i poczucie bliskości dodadzą chłopakowi otuchy.

Harry lekko dygotał z nerwów. Oddech mu się rwał, a serce waliło, jak młotem. Był zażenowany i przerażony.

- Severus..., przepraszam.

- Coo? - Snape spojrzał na niego zdumiony. - Co ty chrzanisz? Jakie przepraszam?! Za co?

- Nie wiem! To jest takie obrzydliwe, że zaraz się tutaj zrzygam! Normalnie mi wstyd, że to oglądałem i to jeszcze z tobą!

Severus doskonale rozumiał emocje Harry'ego! To, co oglądali, nie było jakimś pornosem, przy którym nawet można by się podniecić. Nie był to także instruktaż dla przyszłych albo obecnych gejów. To było...

Sam nie wiedział, jak zaklasyfikować ten film. Nie było w nim żadnego, nawet udawanego, uczucia. Nie widział także szczególnego podniecenia aktorów. Mimo że ich penisy tryskały nasieniem, a ciała się prężyły, to poruszali się wręcz mechanicznie, zgrabnie wykonując kolejne figury, jakby odhaczali je na jakiejś liście.

Mechanicznie! To było słowo, które dobrze opisywało oglądaną scenę. Biorący w niej udział mężczyźni sprawiali wrażenie erotycznych robotów, wykonujących swoje zadania z zaprogramowaną precyzją. Tak... Właśnie tak, jakby byli zaprogramowani albo czegoś naćpani.

I jeszcze jedno słowo przychodziło Snape'owi do głowy: przemoc. Mimo że Harry z filmiku sprawiał wrażenie spolegliwego i ochoczo biorącego udział w kolejnych zabawach, Severus widział tam tylko przemoc. Po pierwsze w tym, że ktoś w niepojęty sposób został zachęcony do odegrania podobnej scenki. Po drugie, że podszył się pod inną osobę.

Profesor obstawiał zrobienie specjalnej maski, takiej, jaką przygotowują charakteryzatorzy do filmów albo obróbkę w programie graficznym. Ani przez sekundę nie podejrzewał udziału prawdziwego Harry'ego w nagraniu.

A kto tak naprawdę w tym grał? Sześć osób było zaangażowanych na erotycznej scenie. Plus jeszcze kamerzysta, może oświetleniowiec. Ktoś musiał kupić te maski, ktoś przygotował tło. I wreszcie - ktoś to obrobił, genialnie spreparował.

Bo przy całej obrzydliwości oglądanego filmiku, nie można było odmówić geniuszu komuś, kto stworzył wirtualnego Harry'ego. Ciekawe, czy wygenerował go sztucznie w jakimś programie*, czy skorzystał z żywego dawcy ciała... Może właśnie zrobił tak, jak w tych nowoczesnych animacjach, do których nagrywa się ruchy i pozy aktora, by później specjalny program zakodował te dane i wykorzystał do stworzenia awatara, zachowującego podstawowe cechy pierwowzoru.

Ciekawe, z kim tak zrobiono na potrzeby tego filmiku... Kogo potraktowano jak rzecz, użyczającą ciała do twarzy Harry'ego...

Tak głowił się Severus, wciąż tuląc do siebie Pottera. Nagle ciszę pokoju przeszył dźwięk przychodzącej wiadomości.

- Aż się boję! - wyszeptał Harry.

- Ja zobaczę - odpowiedział mu Snape.

"Ciąg dalszy nastąpi" - krzyczał sms na wyświetlaczu.

- I tylko tyle? - zdziwił się Harry. - Nic więcej?

Za chwilę już było "więcej". Za chwilę telefon Severusa dzwonił jak na alarm.

- Rektor - cicho powiedział Snape. Chwilę rozmawiał z Albusem, po czym nagle zerwał się z łóżka i rzucił rozmówcy: - Poczekaj!

Szybko wsunął się w zgarniętą z podłogi bieliznę i, złapawszy jedną ręką telefon, a drugą nadgarstek Harry'ego, pociągnął chłopaka za sobą, na korytarz i w dół, po schodach, do biblioteki.

- Otwórz stronę uczelni - nakazał partnerowi, popychając go na krzesło przy swoim biurku.

Gdy Harry uruchomił stronę, pod Snapem ugięły się nogi. Młody doktor miał to szczęście, że siedział na krześle, bo na pewno porządnie by się zachwiał. Uczelniany serwer wyświetlał pornograficzny filmik, który kilkanaście minut temu oglądali w telefonie. Po zakończonej projekcji pojawił się napis "Ciąg dalszy nastąpi" i całość zaczęła odtwarzać się od nowa.

Harry szybko zminimalizował ekran i wszedł najpierw na hogwarcką pocztę, a potem na swoją prywatną. Poczta uczelni w ogóle się nie uruchomiła, od razu przekierowując go do filmiku. Prywatna działała bez zarzutu, ale próba otwarcia jakiegokolwiek maila z dziekanatu czy korespondencji od studentów kończyła się załadowaniem tamtego pornosa. Ktoś zhakował uniwersytecki serwer w całości! Nie tylko stronę główną, ale także podstrony, umożliwiające wewnętrzną komunikację pomiędzy pracownikami i studentami.

Harry ukrył twarz w dłoniach. W głowie mu zaszumiało głośniej niż w ostatnich dniach. Zakręciło się, jak od szybkich obrotów karuzeli. Severus ścisnął go mocno jedną ręką za ramię. Druga, ta, w której trzymał telefon, wyraźnie drżała. Po raz pierwszy w życiu nie wiedział, co powiedzieć. To, co właśnie się wydarzyło, było niepojęte.

*******************

Gdy szli na uczelnię, wezwani przez rektora do natychmiastowego stawienia się w jego gabinecie, Harry miał wrażenie, że każdy mijany przechodzień świdruje go wzrokiem, przypominając sobie sceny z filmiku. Każdy usłyszany na ulicy śmiech odczytywał jako drwinę z siebie.

Na terenie kampusu zrobiło się jeszcze gorzej. W ślad za nim pobiegły przytłumione śmiechy i obsceniczne gesty. Taksujące spojrzenia zatrzymywały się na jego pośladkach i kroczu, jakby studencka brać porównywała jego rzeczywiste ciało z tym filmowym i wyciągała swoje wnioski.

- Patrzcie, patrzcie! - Studenci szturchali się ramionami, pokazując sobie Harry'ego wzrokiem albo nawet bezceremonialnie palcami. - Doktorek nimfoman!

- Gdzie?

- Tam, idzie z tym starym.

- Pierdolisz! Snape nie jest stary!

- Jest w wieku mojego ojca!

- Uuu, wcześnie twój tatuś zaczynał!

- Odwal się, złamasie!

Podczas gdy studenci z zapałem i zawzięcie obrażali nawzajem siebie i swoich rodziców, dziewczęta rozważały orientację przystojnego wykładowcy.

Niejedna otwarcie już drugi rok wzdychała do Harry'ego, próbując skusić go głębokim dekoltem albo krótką spódniczką. Zalotnym trzepotem rzęs, wilgotnym błyszczykiem na ustach.

- Sluchajcie - zaczęła długowłosa brunetka. - Potter to naprawdę jest gejem? Przecież miał narzeczoną!

- Kochana! Jedno nie przeszkadza drugiemu! Wiesz, ilu gejów miało żony i dzieci?!

- Na przykład kto? - dziewczyna, która zaczęła drążyć ten temat, wyraźnie nie dowierzała.

- Oscar Wilde! - Wtrącił się jakiś chłopak. - Był gejem, a miał żonę i dwoje dzieci. Dwóch synów.

- A taki polski pisarz Iwaszkiewicz miał żonę i dwie córki! - dodała dziewczyna w eleganckiej garsonce.

- A Paul Verlaine rzucił żonę i nienarodzonego syna dla Artura Rimbaude'a! - oznajmił jakiś chudy słuchacz trzeciego roku.

- A to świnia! - skomentowała brunetka, od której zaczęła się ta dyskusja.

- Poważnie? - zapytano chudego studenta, który w odpowiedzi pokiwał głową.

- Ta żona, Mathilde - kontynuował opowieść - była w ciąży i w październiku urodziła dziecko, a już we wrześniu tatuś dał dyla z kochankiem.

- Ten Rimbaud to podobno był od tego drugiego młodszy, tak jak doktor Potter? - dopytano nieśmiało.

- Dziesięć lat młodszy.

- To Potter ma gorzej, bo profesor Snape jest dwadzieścia lat starszy - obwieściła jedna z wielbicielek Harry'ego.

- A ty niby liczyłaś?! - zakpiła z niej koleżanka, zajęta wyciąganiem cienkich papierosów z torebki.

- Wszyscy liczyli! - odcięła się obrażona studentka.

- Za to Rimbaude był nieletni - kontynuował chudy student. - Miał siedemnaście, jak się spiknął z Verlainem.

- Może nie mieli wtedy ustawy o ochronie małoletnich i mogli sobie pozwalać? - zakpił ktoś, skrywający się na dalszym planie.

- Mieli za to karę więzienia za gejozę. A przedtem karę śmierci - odgryzł się jakiś znawca biografii francuskich poetów.

- Widzicie?! - zawołała jedna z dziewczyn. - Bycie gejem jest po prostu niebezpieczne i się nie opłaca!

- No i jest obrzydliwe - dodała inna. - To całe wsadzanie kutasa do tyłka...

- Aleś ty durna! Nie musisz być gejem, żeby brać w tyłek! Seks analny uprawiają też pary hetero, to po pierwsze - wyjaśniał koleżance jakiś zdenerwowany chłopak. Może sam był gejem i poczuł się dotknięty stereotypowymi ocenami. - A po drugie, nie wszyscy geje to robią!

- Ciekawe, czy Potter robi czy woli, jak sam jest robiony? - Grupa studentów aż zatrzęsła się ze śmiechu.

Byli rozbawieni, ale też zażenowani. Jak mieli zareagować, widząc na wyświetlaczu telefonu goły zadek własnego wykładowcy?

Zdawali sobie sprawę z bezprecedensowości tej sytuacji. Pracownicy Hogwartu nie byli święci. Jedni chlali na umór, zwłaszcza starsze pokolenie. Młodsi palili zioło i wciągali różne proszki. Prawie wszyscy ochoczo się rżnęli. Ale nikt i przenigdy nie zrobił tego, co doktor Potter!

I nieważne, czy pozwolił na wrzucenie filmu do sieci, czy stało się to wbrew jego woli. Film krążył, ale bez instrukcji, jak nań zareagować. Dlatego śmiechem i wulgarnymi żartami maskowali niepewność, i zwykłe zawstydzenie.

- Pamiętacie - zapytał któryś - jak jeden z tych gości w masce włożył doktorkowi..., a wtedy ten drugi... - z zapałem komentowali kolejne etapy orgii.

- Słuchajcie, ja raz widziałem, jak Potter i Snape całowali się po wykładzie!

- W kiblu?

- W kiblu to ty się całujesz i dajesz dupy, jak tania dziwka! W sali byli. Doktorek skończył zajęcia, a Snape miał tam mieć wyklad.

- Coś czuję, że Potterowi wyłożył?!

- Chyba... włożył... co nieco...

Niemal wszyscy skręcili się ze śmiechu na ten sprośny komentarz.

- Przestańcie! - Śmiech został nagle przerwany oburzonym krzykiem kogoś szczerze zdenerwowanego. - Kpicie tak, że aż przykro słuchać!

- To nie słuchaj! Kto ci każe!?

- Zatyczki kup sobie do uszu!

- Obrońca się, kurwa, znalazł... - ktoś odgryzł się mrucząc gniewnie pod nosem.

- Ale jeśli są razem, tak jak mówicie, to czemu Potter to zrobił? Tę całą maskaradę? - Komuś wyraźnie coś nie pasowało w natłoku informacji.

- Może jest niewyżyty, a profesor nie dawał już rady...

- A jak się ma wyżyć - zapytała z oburzeniem w głosie blondynka w okularach - jak kręci z facetem?!

Pozostałe studentki ochoczo przytaknęły.

- Sami pomyślcie - mówiła dalej blondynka, rozglądając się po kolegach i koleżankach. - Ani to cycków nie ma, ani talii...

- Jakby miał mieć sztuczne, jak ty, to lepiej, że nie ma! - odciął się jakiś chłopak, broniąc męskiego honoru.

- Prawdziwe są, a nie sztuczne! - studentka się zaperzyła.

- To daj pomacać! - zawołał student wygolony na zero.

- Spadaj, zboczeńcu! - warknęła inna z grupy dziewczyn, ostro odpychając łysego.

- Dobre hasło ta maskarada! - Ktoś zauważył z namysłem. - A może to wszystko to było jakieś przedstawienie?

- Ale że co, że ci goście grali?

- No przecież mieli maski! Ci, którzy go posuwali! - Ktoś nie rozumiał wątpliwości.

- Sam bym go posunął!

- To idź i mu zaproponuj!

- Czekajcie, ja pójdę z wami! Doktorek lubi zbiorówki!

Studencka odwaga na szczęście zatrzymała się na etapie niewybrednych żartów, mniej lub bardziej ostrych szyderstw i głośnych przechwałek, co który zrobiłby Harry'emu. Ktoś oferował palcówkę z obciąganiem, ktoś loda, inny głębokie gardło. Jeszcze inny chciał pana doktora zerżnąć, tamten znowu przeruchać.

Zanim dotarł pod portal wiodący do głównego budynku uczelni, Harry został słownie obmacany ze wszystkich stron i przeleciany na wszelkie możliwe sposoby. Przy okazji dostało się także Snape'owi, którego uznano za główną przyczynę skandalicznego zachowania młodego naukowca.

- Snape chyba jest na niego za stary - niosło się za profesorem po hogwarckich błoniach.

Ktoś filozoficznie zastanawiał się nad potencją Severusa i doszedł do smutnych wniosków.

- Chyba mu już nie staje...

- Gdybym to ja był zamiast niego...

- Pomarzyć zawsze można!

- Co ten Potter w nim widzi?

- No wiesz, Snape jest w sumie przystojny...

- W sumie to ja też jestem.

- Jakie on ma oczy...

- Który?

- A jeden i drugi. A Snape to już całkiem! Źrenic mu nawet nie widać. Czarne dziury normalnie!

- Dziurę to on ma w dupie!

- A ty we łbie, kretynie!

****************

Te i podobne głosy leciały za Harrym i Severusem, gdy wchodzili do głównego budynku uniwersytetu. W gigantycznym holu, dekorowanym ogromnymi obrazami w złoconych ramach, przedstawiającymi ważne momenty z dziejów Hogwartu, nie było lepiej, niż na zewnątrz. Niemal każdy ze studentów siedział z nosem w telefonie. Skupiali się po kilku wokół jednego urządzenia i żywo omawiali oglądane sceny, szaleńczo się przy tym śmiejąc.

Ścigani śmiechem, gwizdami, oklaskami i niedwuznacznymi propozycjami, dwaj kulturoznawcy dotarli do gabinetu rektora. Severus pchnął ciężkie, dwuipółmetrowe drzwi. Weszli najpierw do poczekalni, a potem do właściwego pokoju. Otoczyła ich cisza.

Oficjalny gabinet Albusa, dziedziczony po pokoleniach poprzedników, był utrzymany w tonacji głębokiego granatu. Na tym tle rozpięto złoty deseń uczelnianego herbu, złożonego z symboli czterech legendarnych założycieli Hogwartu. Kasetonowy sufit zdobiła snycerka, przedstawiająca dzieje uczelni. W przejmującej ciszy szumiały klimatyzatory utrzymujące stały poziom nawilżenia, pozwalający zachować w niezmienionym stanie kurdybanowe** dekoracje ścian.

Albus stał przy jednym z trzech wysokich okien i zza okularów połówek lustrował uczelniany dziedziniec. Gdy zobaczył wchodzących Harry'ego i Severusa, bez zbędnych wstępów zapytał:

- Macie jakiś pomysł, kto mógł to zrobić?

Harry pokręcił głową, a Severus cicho powiedział:

- Riddle.

- Twój były? - Harry nie wierzył własnym uszom. - Poważnie? Ale dlaczego?!

- Zemsta, chęć dokuczenia...

- Komu? Tobie czy mnie?

- Nam obu.

- To może mieć sens - zgodził się rektor, kiwając siwą brodą. - Dzwoń! - nakazał Snape'owi.

Severus zrobił zaskoczoną minę. Do kogo Albus każe mu dzwonić? Chyba nie do Riddle'a?!

- Nie masz jego numeru telefonu? - zdziwił się rektor, na co czarnooki profesor pokręcił głową.

- Wykasowałem.

- Z pamięci też, czy tylko z telefonu? - dopytał dla pewności, a widząc pewne zmieszanie na twarzy Snape'a, zarządził ponownie: - A więc dzwoń!

Niestety, wybranie prywatnego numeru Thomasa Riddle'a nie przyniosło żadnych efektów. Mechaniczny głos poinformował Severusa, że "nie ma takiego numeru".

Usłyszawszy tę wiadomość, Dumbledore chwycił słuchawkę służbowego aparatu i zadzwonił na konkurencyjną hogsmeadzką uczelnię.

- Albus Dumbledore, rektor Hogwartu - przedstawił się. - Z profesorem Riddle'em poproszę.

Odpowiedź, jaką otrzymał z tamtejszego dziekanatu, zaskoczyła go całkowicie.

- Zwolnił się dziesięć dni temu. Z dnia na dzień złożył wypowiedzenie - wyjaśnił swoim gościom. - Nie zostawił żadnych namiarów na siebie, adresu, telefonu... Nic. Tylko numer konta nadal jest aktywny, bo przesyłali mu ostatnio wypłatę.

- Zaraz, zaraz... - Severus zaczął się gorączkować. - Kiedy się zwolnił? Podali ci dokładną datę?

- Piątego maja.

Snape gwałtownie nabrał powietrza, podobnie jak Harry. Dumbledore powiódł zdumionym spojrzeniem od jednego do drugiego.

- Piątego maja Harry dostał z zastrzeżonego numeru smsa o treści "dziesięć". W kolejne dni "dziewięć", "osiem" i tak dalej - tłumaczył Snape. - Taka wyliczanka. A dziś przyszedł film.

- Myślisz, że to ma związek? - zapytał rektor, nie dowierzając temu, co słyszy.

- Tak, do kurwy nędzy! Na pewno! - Snape walnął pięścią w stół, zerwał się z krzesła i zaczął nerwowo krążyć po pokoju, jak pantera po klatce. Co chwilę podchodził do okna i wyglądał na zewnątrz. Myśli pędziły mu przez głowę jak oszalałe. Nienawykłe do aż takiego tempa, przyzwyczajone raczej do spokojniejszych naukowych analiz, desperacko chwytały siebie nawzajem, jakby chcąc uniknąć upadku. A Snape łapał je jedną po drugiej.

- Jakiś czas temu, w kwietniu, kiedy tak źle się czułeś - zwrócił się do Harry'ego - rozmawiałem z Bellą o twoim zdrowiu i... powiedziałem, że ciebie kocham. A ona chyba powtórzyła to Thomasowi.

- Ale po co miałaby to robić? - zapytał Harry.

- Żeby Tom skupił się tylko na niej? Bo ona... Cóż..., ona i Tom... - głos Severusa trochę się załamał.

- Poważnie? - przerwał mu rektor, domyślając sie, co Snape insynuuje. - Tom i ta wasza gosposia?

- Niestety - potwierdził profesor. - To trwało podobno trzy lata.

- No, to mnie zaskoczyłeś, Severus! - Dumbledore aż ściągnął okulary i przetarł je rąbkiem marynarki. - A tak kpiłeś, że to Harry jest ślepy! I że ja niedowidzę. A sam co miałeś na oczach? Klapki czy kataraktę?

- Nie wiem! - zawołał Snape. Teraz i tak to nieważne! Ale jeżeli Tom się o tym dowiedział, to wkurwił się, jak cholera! Lata temu zabił twoich rodziców - zwrócił się do Harry'ego - ale ciebie oszczędził, a ty mu wszedłeś w paradę. Zająłeś jego miejsce w moim domu i... mnie... Więc postanowił cię zgnoić.

Gdy Snape mówił o morderstwie Potterów, Harry rzucił spłoszone spojrzenie na rektora, więc profesor dodał jeszcze: - Albus wie o wszystkim. O Tomie i twoich rodzicach. Powiedziałem mu, gdy wróciliśmy osobno i gdy Riddle się wyprowadził.

Harry przez chwilę układał sobie coś w głowie i nagle rzucił rozgniewanym tonem: - To do rektora poleciałeś od razu, a żeby mnie powiedzieć, czekałeś aż do wigilii?! Przecież wiedziałeś, kogo zapraszasz pod swój dach! Musiałeś pokojarzyć fakty! Wiedziałeś, że jestem TYM Potterem i że twój facet zabił moich rodziców! Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wtedy, gdy się przysiadłeś w kawiarni?

- Bo wtedy nigdy byś się nie zgodził zamieszkać ze mną ani pracować razem... - cicho powiedział Snape.

- Wypiąć dla ciebie też bym się nie zgodził! - wrzasnął Harry. - Bo o to ci chodziło, prawda?!

- Kochany chłopcze - rektor wyciągnął dłoń przez stół i uścisnął palce Harry'ego w geście pocieszenia. - To moja wina. To ja przekonałem Severusa, że nie powinien ci mówić całej prawdy. Nie od razu - dodał szybko, widząc wstręt w zielonych oczach młodego asystenta. - Dopiero co rozstałeś się z narzeczoną. Pomślałem, że nie ma co dokładać jeszcze tego o rodzicach. To mogłoby być za dużo dla ciebie. Przekonałem więc Seva, że nie powinien mówić tego na samym początku waszej znajomości, tylko trochę później, jak się lepiej poznacie, zaprzyjaźnicie...

- A może najlepiej po tym, jak się ze sobą prześpimy?! - chłopak jawnie zakpił z Albusa. - Do tego też pan przekonywał Severusa, rektorze? Żeby wziął mnie do łóżka?

Dumbledore spuścił wzrok, zakłopotany. Przecież istotnie tak było.

- Potter! - upominał go Snape. - Chyba się zapominasz!

- Zapomnieć to ja bym chciał! - zawołał Harry niemal ze łzami w oczach. - O tym, co teraz usłyszałem! To brzmi jak jakiś tani żart! - krzyknął. - Normalnie intryga z melodramatu! Dwóch gości namawia się za plecami trzeciego, co zrobić, żeby właśnie ten trzeci poszedł z jednym z tamtych dwóch do łóżka! I wiecie co? - poparzył z wściekłością i na Severusa, i na Dumbledore'a. - Co trzeba zrobić? Zapłacić! Najlepiej nie z własnej kieszeni. Podnieść gościowi pensję w pracy... Można go jeszcze złapać na mieszkanie! Albo na czekoladki... na różne słodkie słówka...

Zakręciło mu się w głowie, a w uszach zaszumiało. Zamknął oczy, bo pomieszczenie nagle zaczęło mu drżeć przed oczami.

- Harry, to nie tak... - wyszeptał Severus, chwytając go za ręce.

- Nie? A jak?! Bo właśnie tak to wygląda!

Severus przysunął się ze swoim krzesłem do młodszego partnera i mocno go objął. Harry próbował się wyrwać, ale albo opadł z sił, albo nie był przekonany co do słuszności tego wyrywania się, bo w końcu wczepił się kurczowo w ramiona kochanka, ukrywając twarz gdzieś na jego szyi. Severus zaczął coś szeptać mu do ucha.

Albus dyskretnie wstał od stołu i wyszedł z gabinetu. Wiedział, że w tym momencie dwóch jego podopiecznych potrzebuje chwili intymności na szczerą i trudną rozmowę. Dobrze zdawał sobie sprawę, że oto na jego oczach na prostej ścieżce, którą dotąd podążali Severus Snape i Harry Potter, pojawił się zakręt i to dosyć ostry. Wiedział, że to wykręcenie trasy zostało spowodowane filmikiem, jaki pojawił się w sieci dziś rano.

I pomyśleć, że sam lubił podobne produkcje! Ale tą akurat był więcej niż zniesmaczony. Zdegustowany do tego stopnia, że był gotów obiema rękami podpisać się pod petycją o całkowite zdelegalizowanie pornografii, nawet w jej wersji soft.

- Wyjaśniliście sobie wszystko? - zapytał, gdy kilkanaście minut później wrócił do gabinetu.

Jeden rzut oka na obu mężczyzn siedzących przy stole powiedział mu, że najwyraźniej doszli do porozumienia.

- Dobrze! Bo teraz musicie trzymać wspólny front.

- A poza tym, Albusie?! Co mamy teraz robić? - zapytał Snape nieco spokojniejszym tonem.

- Sam nie wiem, jak to ugryźć. - przyznał się rektor bezradnie. - Ale moi ludzie już nad tym pracują. Żeby to odkręcić i złapać winnego.

- Twoi ludzie? - zdziwił się Snape.
- Masz tu jakąś prywatną gwardię?

Dumbledore nie odpowiedział koledze, tylko machnął ręką.

- Na razie odwołałem zajęcia - dodał. - Idźcie teraz do domu i nie dajcie się zjeść po drodze. Zobaczymy, co będzie jutro.

*********************

Zbliżając się do domu, Harry z Severusem już z daleka widzieli wozy transmisyjne i kamerzystów. Charakteryzatorzy biegali za dziennikarzami, by upudrować im nosy, zanim wejdą na wizję. Kobiety wygładzały garsonki, mężczyźni poprawiali krawaty, a wszyscy co chwila sprawdzali, czy mikroporty nie szwankują. Przepychali się również, chcąc zająć najlepsze miejsce na tle muru, okalającego ogród i dom Severusa. Nad ich głowami pomrukiwały drony, zawzięcie fotografujące wszystko z góry i z boku, i próbujące okiem kamery zajrzeć do środka budynku.

- Nic nie mów! - cicho wyszeptał Snape do ucha Harry'ego, gdy znaleźli się niebezpiecznie blisko tłumu.

Ledwo udało się im przepchać przez tę żywą barykadę podnieconych dziennikarzy, którzy ze wszystkich stron atakowali ich mikrofonami. Kłuli pytaniami jak ostrzami bagnetu, nacierali kamerami, ostrzeliwali fleszem, wybuchającym przy każdym zdjęciu.

- To dopiero pierwszy dzień, a chyba już przydałaby się nam ochrona - skomentował Severus, gdy wreszcie udało im się wedrzeć do własnego ogrodu.

Błogosławił teraz mur wzniesiony przez przodków. Niegdyś chronił fortunę Prince'ów przed zazdrosnym okiem pospólstwa. Teraz zapewniał prywatność zszarganym nerwom i zawstydzonym ciałom.

Gdy tylko weszli do domu, umykając przed dronami, zagonił Pottera do zasuwania rolet i zaciągania zasłon we wszystkich pokojach, w kuchni i w łazienkach. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowali w tym momencie, było ujrzenie, na przykład w porannej prasie, swoich niepodrobionych zdjęć.

Z wielkim trudem przełknęli kolację, a z jeszcze większym wysłuchali wieczornych wiadomości. Nie było stacji telewizyjnej, która by nie informowała o skandalu na hogwarckiej uczelni. Serwisy informacyjne bombardowały opiniami wydobytymi od studentów albo ulicznymi sondami, które, zaczynając się od porno filmiku z Harrym Potterem, kończyły się na kwestiach moralności uniwersyteckiej kadry jako takiej.

Dziennikarze zdążyli już nawet wysunąć oskarżenie pod adresem całego hogwarckiego środowiska, które miało być na wylot przeżarte porubstwem***, a skandal z doktorem kulturoznawstwa był tylko szczytem demoralizacji. Jak jakaś pieprzona góra lodowa!

**********************

Wiodące stacje telewizyjne poprosiły rektora Hogwartu o komentarz w tej sprawie. Zadając podchwytliwe pytania, próbowano wymusić na Albusie krytykę Pottera, ale Dumbledore nie dał się podejść żadnemu z rozmówców. Jego reakcja na całą aferę, która nabierała właśnie wiatru w żagle, była jednoznaczna.

- Pan Harry Potter nigdy nie uczestniczył ani w tej, ani w żadnej innej orgii. Padł ofiarą perfidnej manipulacji. Atak na pana Pottera to atak na Hogwart. I to tuż przed uroczystościami rocznicowymi!

"Rektor Dumbledore sugeruje wizerunkowy atak na Hogwart". Na pasku informacyjnym wyświetliła się skrócona wypowiedź Albusa. "Czy za seksaferą stoi naukowa konkurencja?" - belkowy siedzący gdzieś w którymś z telewizyjnych newsroomów dodał właśnie nowego tickera, z jeszcze bardziej kontrowersyjną treścią.

- Mam pełne zaufanie dla kompetencji naukowych i moralnej postawy doktora Pottera oraz dla jego prowadzenia się!

"Rektor Hogwartu ręczy za niewinność Harry'ego Pottera. swoim własnym nazwiskiem" - wykrzyczał pasek na dole ekranu.

Ta deklaracja mocno zbijała z tropu. Trudno było bowiem przypuszczać, by Dumbledore ryzykował swoją pozycją dla przegranej sprawy.

"Czy to była manipulacja?" - na pasku pojawiło się kolejne pytanie, a po nim na ekran wpłynęła odęta twarz ministra kultury i nauki, który również został poproszony o wypowiedzenie się na temat skandalu.

- Ubolewam, że w ogóle doszło do czegoś takiego - zaczął Korneliusz Knot. Wolno dobierał słowa, a dłonie trzymał złożone w piramidkę gdzieś na wysokości górnych guzików marynarki.

- Chciałbym mieć taką wiarę w niewinność pana Pottera, jak szanowny rektor Dumbledore...

"Minister kultury i nauki podważa słowa rektora Hogwartu!" - zakrzyczał pasek.

- Nie znam jednak tego pana tak dobrze, jak Albus Dumbledore, więc nic nie mogę powiedzieć na jego temat. - podsumował Knot.

"Jak dobrze rektor Dumbledore zna Harry'ego Pottera?" - belkowy odważył się zawrzeć w kolejnym tickerze dwuznaczny podtekst.

- Mam nadzieję, że sprawa zostanie jak najszybciej wyjaśniona, gdyż godzi ona w dobre imię uczelni. - Mówiąc te słowa, minister nadął się niczym kwoka. Podgardle oparł na krochmalonym kołnierzyku i czekał na reakcję Albusa.

Obserwowali się na monitorach, podtykanych im niemal przed nosy przez usłużnych sekretarzy. Albus stał przed uczelnią, minister zaś na tle budynku swojego urzędu.

Nienawidzili się od lat, a powodem tej animozji była głupota ministra, który nie znał się na kulturze, a tym bardziej na nauce i podejmował szereg nietrafionych decyzji organizacyjnych i finansowych. Albus ostro krytykował reformy edukacyjne przeprowadzane przez Knota, zwłaszcza te dotyczące szkolnictwa wyższego.

Obydwaj nie mogli zaprzestać wbijania sobie szpilek przy każdej nadarzającej się okazji. Uczelniany skandal seksualny stał się swego rodzaju szansą, by kolejny raz nawzajem sobie dopiec. Ale, mimo tej ich prywatnej wojenki, prowadzona przez nich na odległość debata nad Harrym okazała się być wygrana przede wszystkim dla samego zainteresowanego.

*****************

W ostatecznym rozrachunku ten dzień zakończył się dużo lepiej, niż Harry się spodziewał. Owszem, odsądzono go od czci i wiary, zmieszano z błotem i wyszydzono tak, że chyba bardziej już się nie dało. Ale Dumbledore zasiał ziarno niepewności, a zwrócenie przez niego uwagi na możliwość manipulacji i stalkingu skierowało dyskusję na całkiem inne tory.

W kolejnych dniach ten trend się utrzymywał, a punkt ciężkości w społecznej dyskusji zaczął się przesuwać z pozycji i technik seksualnych oraz potencji samego Pottera i jego partnera, czyli profesora Snape'a, na możliwość manipulacji informacją i wykorzystywanie seksu w walce o popularność czy władzę.

Pod koniec tygodnia Harry z pośmiewiska awansował na pozycję cichego bohatera i niemal męczennika, który z godnością znosi zakusy nieznanego wroga, szargającego jego nazwisko i honor.

*****************

Na zmianę społecznych emocji wpływały teraz artykuky słynnej Rity Skeeter, znanej w dziennikarskim półświatku z najostrzejszego pióra.

Publikowała w "Wiadomościach Codziennych"; miała również swój autorski program w najsłynniejszej komercyjnej stacji telewizyjnej i była medialną wyrocznią. W pierwszych dniach "drugiej afery Pottera", jak sama nazwała tę sprawę, nawiązując do zabójstwa rodziców chłopaka, atakowała Harry'ego z siłą ciężkiej artylerii. Zaprezentowała, między innymi, wywiad z jego byłą narzeczoną.

Ginny Weasley roniła przed kamerami krokodyle łzy, zdradzając prawdziwe i wymyślone wady Pottera, i oskarżając go o seksualne wyuzdanie. Harry Potter miał być uzależniony od pornografii, którą namiętnie oglądał, a potem zmuszał narzeczoną do wcielania w życie scenariuszy z oglądanych filmów. Jako że Ginny nie mogła sprostać jego temperamentowi oraz wymaganiom, które były po prostu nieprzyzwoite, Harry zwrócił się w stronę środowiska gejowskiego, tam szukając nowych podniet i zaspokojenia. Ginny zaś zerwała zaręczyny, nie mogąc dłużej trwać w tak zakłamanym związku.

Harry'ego mało krew nie zalała, gdy słyszał te kłamstwa, za radą Snape'a postanowił jednak milczeć. Komentując rewelacje Ginny, narażał się tylko na dalszą pyskówkę, której finał był nieprzewidywalny.

Severus tymczasem sam zwrócił się do Rity z propozycją nie do odrzucenia. Wywiad na wyłączność z nim i z Harrym, i to jeszcze w ich domu! Mile połechtana w swojej próżności, Skeeter ochoczo się zgodziła, całkowicie zmieniając front. W efekcie, jak na początku tygodnia pluła na Harry'ego, tak pod koniec próbowała zetrzeć z jego nazwiska jad, który tam sama wylała.

Wszystko to sprawiło, że skandal miał szanse przycichnąć i rozejść się po kościach, ale dokładnie po pięciu dniach pornograficzna produkcja zmieniła się w coś innego, a uczelniane serwery zaczęły emitować film, po którym do domu Severusa zapukała hogsmeadzka policja z zamiarem aresztowania Harry'ego.



*Maya, 3ds Max - przykładowe programy do tworzenia grafiki 3D i animacji.

**kurdyban - rodzaj skórzanej tapety, bogato zdobionej, popularnej od XVI wieku.

***porubstwo - przestarzałe, staropolskie jeszcze określenie na rozpustę i rozwiązłość seksualną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro