Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14. Sny i marzenia

Gdy Severus uprzątnął bałagan, pozostawiony przez Harry'ego w salonie i wrócił do pustego łóżka, długo nie mógł zasnąć. Niezależnie od tego, jak mocno zaciskał powieki, cały czas widział to wpatrzone w siebie oczy Pottera, to jego lekko rozchylone usta. Pod swoimi palcami czuł miękkość skóry na jego dłoni.

Gdy wreszcie zasnął, ku jego zdumieniu przyśnił mu się sen, nawiązujący do tej już prawie zapomnianej sytuacji sprzed kilku tygodni, kiedy to Harry wychylił się ku niemu z kanapy, a on nagle zapragnął pocałować go w szyję. Podświadomość przechowywała tę scenę w którymś ze swych zaułków i teraz sięgnęła po nią, ponownie ją ożywiając.

We śnie znów przeżywał tamten wieczór. Ogólny scenariusz snu nawiązywał do tamtej sytuacji, ale szczegóły i przebieg wydarzeń były zupełnie inne.

W tym śnie Potter wrócił do domu wcześniej, bo Snape użerał się z doktorantami. Miał wrażenie, że gówniarze są z roku na rok coraz głupsi, za to bardziej roszczeniowi. Idioci myśleli, że jeśli potrafią czytać tekst w jakimś obcym języku i jeszcze ten tekst sobie przełożą i zgrabnie splagiatują, należy im się Nobel, a nie tylko doktorat. Trzy godziny tak się siłował - na słowa i spojrzenia, aż wreszcie przyznali mu rację. Zmieszał ich z błotem i każdemu wyznaczył konkretne zadanie. Jeżeli nie potrafią pracować jak dorośli, będzie ich traktować jak dzieci.

Idąc do domu, był nieźle poirytowany. Gdy otworzył drzwi, przywitała go cisza, choć miał nadzieję usłyszeć plusk fortepianu. Ale nie. Oczywiście, że nie! Jego prywatny, osobisty gówniarz, o, pardon, asystent, nawet nie pomyśli o tym, żeby zrobić użytek z tego przeklętego instrumentu i na nim zagrać! Ciekawe, co on teraz robi?! Gówniarz, nie instrument.

W tym śnie nie miał w domu białego holu, tylko długi, dość ciemny korytarz. Szedł nim i szedł, mijając po drodze pozamykane drzwi po jednej i po drugiej stronie. I jeszcze więcej drzwi. Przecież nie miał aż tylu pokoi! Skąd więc wzięły się te drzwi?! I dlaczego były zamknięte? Spróbował szarpnąć za jakąś klamkę, ale rozpłynęła się pod jego palcami. Ach, więc to taka zabawa! Szedł zatem dalej i nagle po lewej stronie zobaczył drzwi, które były lekko uchylone. Cicho wszedł do pokoju, ukrytego za tą drewnianą płaszczyzną.

To był salon. Wiedział, że to jego salon, w jego domu, choć ani wystrój pokoju, ani ten wcześniejszy hol w ogóle nie przypominały domu, w którym mieszkał poza rzeczywistością snu. W tym śnionym salonie pod jedną ze ścian stał rozpalony kominek, a naprzeciwko niego rozpościerała się kanapa, na której siedział Harry Potter i patrzył jak zahipnotyzowany w płomienie. Przynajmniej to było takie samo, jak na jawie. Kominek, kanapa i ten chłopak na niej. Tfu! Mężczyzna, nie chłopak. Obraziłby się jeszcze, gdyby usłyszał, że Snape o nim tak myśli albo, co gorsze, mówi.

W trakcie tych sennych rozważań, czy kogoś, kto niedługo będzie obchodzić dwudzieste szóste urodziny, można nazywać chłopakiem, czy nie, Snape stanął za kanapą. Harry, czując jego obecność za swoimi plecami, odrzucił głowę do tyłu, wyginając przy okazji szyję. Popatrzył na Severusa zielonymi oczami, rozchylił usta.

Wtedy, kilka tygodni temu, gdy taka sytuacja rzeczywiście miała miejsce, a odchylona szyja Pottera naprawdę kusiła, aby ją pocałować, Snape nie zrobił nic. Tym razem, w swoim śnie, nachylił się nad tą gładką skórą i już miał położyć na niej swoje wargi, gdy nagle wypadły z nich gniewne słowa:

- Co z tobą jest nie tak, Potter?!

Harry zamrugał szmaragdowymi oczami, skonsternowany tym dziwnym pytaniem. Severus także się zdziwił, bo nie planował zadawania żadnych pytań. Chciał go tylko pocałować. Tymczasem nawet we śnie jego świadomość broniła mu tego i kazała angażować usta i język do czegoś innego, niż wymiana śliny. Poglądy miał wymieniać. Też coś!

Oprócz swojego zdezorientowania czuł równocześnie zdumienie chłopaka, bo specyfika snu dawała tę cudowną zdolność doświadczania emocji i znajomości myśli wszystkich bohaterów aktualnej fantazji.

- O co ci chodzi, Sev? - zapytał śniący się Harry.

- Dlaczego siedzisz tu, w domu - mówił Severus, zaciskając dłonie na oparciu kanapy - a nie szlajasz się gdzieś po Hogsmeade z kolegami?

Pytaniem tym nawiązywał do wyjścia gówniarza na dyskotekę w Mikołajki. Jego świadomość nie tylko podpowiedziała mu, że pytanie dotyczy tej właśnie sytuacji, ale automatycznie reaktywowała wszystkie lęki i całą zazdrość, jakich wtedy doświadczał.

Oprócz swoich emocji, czuł także smutek Harry'ego. Słyszał jego myśli, bezładnie tłukące się w głowie śniącego mu się chłopaka.

- Przecież mnie tu zaprosił, mieszkamy już ponad miesiąc razem, a teraz mu nagle przeszkadzam? - myślał ten Harry ze snu. A potem zapytał: - Przeszkadza ci, że tutaj siedzę?!

- Nie wiem - odpowiedział Snape, zupełnie niezgodnie z prawdą, bo w tym właśnie momencie Harry przeszkadzał mu bardzo! Przeszkadzała mu jego bliskość, jego zapach, jego ciało. Był tak podniecony jego obecnością i tak sfrustrowany faktem, że musi powstrzymywać swą żądzę, że z wściekłością wyładował emocje w prostackiej kłótni, choć wolałby wcisnąć gówniarza jeszcze bardziej w tę kanapę, wedrzeć się dłońmi pod jego ubranie, wbić się penisem prosto w jego ciało. Dlaczego nawet we śnie musiał trzymać fason i nie mógł sobie ulżyć?!

Gotując się wprost z pożądania i ze złości, zapytał:

- Nie uważasz, że to nie do końca normalne, żeby taki młody facet siedział wieczorami grzecznie w domu jak jakiś stary dziadek? Nie powinieneś, jak to się nazywa, korzystać z życia?

- A twoim zdaniem tutaj nie korzystam? - zapytał Harry, zmieniając w tym śnie pozycję na kanapie. Usiadł teraz bokiem, podwijając pod siebie prawą nogę.

- Nie wiem - przyznał Snape - ale chyba lepiej byś zrobił rozglądając się za jakąś dziewczyną, albo wychodząc gdzieś z kolegami, a nie przesiadując tutaj.

- Kolegów to ja miałem w Holyhead, na studiach - odparł Harry. - Tutaj miałem narzeczoną. A teraz mam ciebie.

Snape'a ze snu zamurowało na tę deklarację.

- Mnie? - zapytał zdumiony. - Jak to... masz mnie? Co to znaczy?

Harry otworzył usta, by mu coś odpowiedzieć, ale gdy tylko jego wargi poruszyły się, zaczął skapywać z nich sok.

Nagle te wargi zapachniały czereśniami. Dojrzałymi, rozpalonymi słońcem. Spod nabrzmiałej lakierowanej skórki sączyły się ciężkie krople. Rubinowe, gęste i błyszczące. Spływały z warg Pottera, lśniąc w świetle ognia płonącego w kominku. Ściekały powoli na kremowy sweter, tworząc na nim fantazyjne wzory. Severus, zafascynowany tym widokiem, wyciągnął dłoń i złapał jedną z nich na palec. Uniósł do swoich ust, chcąc sprawdzić, jak smakuje, lecz nagle kropla zniknęła. A razem z nią pozostałe, nie pozostawiając najmniejszego śladu ani na skórze, ani na ubraniu.

- Jeżeli ci przeszkadzam... - powiedział Harry - to nie będę tutaj przesiadywać. Pójdę sobie...

- Co? Co ty pieprzysz, Harry?! - zawołał zdumiony profesor. - Nie przeszkadzasz mi! Jak mogłeś tak pomyśleć?! - Obydwaj przerazili się słowami chłopaka. Ten Severus, który śnił i który właśnie nerwowo rzucił głową na poduszce, i ten, który był bohaterem snu, a który zamarł ze strachu, bo pomyślał nagle o tym, że Harry mu zniknie. Nie chcąc do tego dopuścić, spróbował złapać go za ramię, ale nagle jego własne ręce stały się ciężkie jak ołów i nie mógł nimi poruszyć.

- Gadasz jakieś głupoty - tłumaczył tymczasem Harry. - Wysyłasz mnie na miasto, każesz mi kogoś szukać. Dziewczyny szukać - dodał. - O co ci chodzi, Snape?

- O co ci chodzi? Snape! O co? Czego ty chcesz ode mnie? Snape! Czego ty chcesz? - sen ustami Harry'ego wołał go i zadawał wciąż te same pytania.

Severus nie odpowiedział. Ten, który śnił, jęknął właśnie i przekręcił się na brzuch. Ten, który był bohaterem snu, myślał, że przecież nie może nic chłopakowi powiedzieć. Nic o pożądaniu, które oblało go wrzącą falą i sprawiło, że zapragnął wpić się swoimi ustami w jego wargi. Takich rzeczy nie mówi się współlokatorowi, który w dodatku ma odmienną orientację seksualną.

Harry tymczasem zdawał się czekać na jakieś wyjaśnienie i z każdą mijającą minutą, w czasie której nie padały żadne słowa, coraz bardziej się irytował. Wreszcie, maksymalnie wyprowadzony z równowagi, zerwał się z kanapy i niemal skoczył do drzwi.

- Jak kiedyś w końcu będziesz wiedział, o co ci chodzi, to po prostu mi powiedz! - zawołał w progu i zniknął.

- Kurwa! - Severus zaklął pod nosem. Zachował się jak ostatni debil! Naskoczył na Bogu ducha winnego chłopaka tylko dlatego, że się podniecił na jego widok! A było tak dobrze! Mieszkanie z nim, wspólna praca. I to przesiadywanie gówniarza wieczorami w domu i czekanie na Snape'a. Podobnie jak wracanie pod ten dach, zamiast włóczenia się po mieście. Przecież Harry mógłby to robić, a jednak zdawał się woleć towarzystwo często smutnego, często złośliwego, rzadko uśmiechniętego i jeszcze rzadziej zadowolonego starego profesora od towarzystwa rówieśników.

Nagle usłyszał jakieś dźwięki w korytarzu. Wyszedł z salonu, żeby sprawdzić, co to takiego i, ze zdumieniem stwierdził, że to Harry Potter ubiera płaszcz i buty, najwyraźniej z zamiarem wyjścia z domu w noc.

- Co ty wyrabiasz, Potter? - zapytał zaszokowany.

- Nie widać?! - odgryzł się brunet - korzystam z twoich złotych rad, Snape. Idę poszlajać się po mieście. - Podszedł nagle do Severusa, musnął dłonią kołnierzyk jego koszuli i, unosząc się nieco na palcach, zbliżył twarz do ucha profesora. - Może znajdę sobie jakiegoś kolegę - wyszeptał. - Albo koleżankę - dodał tym samym cichym głosem. - Puścił jego koszulę i wyciągnął do niego dłoń, a Snape zaczął wkładać na nią rękawiczkę, którą nagle znalazł w swojej ręce.

- Nie czekaj na mnie! - rzucił Harry ze złośliwym uśmieszkiem, gdy palce Severusa naciągnęły miękką wełnę na oba jego nadgarstki.

Profesor stał, jak porażony prądem. Nie było jakoś strasznie późno. Ot, zaledwie dziewiąta w nocy albo nawet nie, ale ponieważ był już koniec listopada i ciemność władała światem już od trzeciej po południu, wydawało się, że noc trwa i trwa bez końca. A teraz Potter poszedł gdzieś właśnie w tę noc.

Nagle ściany korytarza zaczęły napierać na Snape'a, zaciskać się wokół niego. Śnione na początku drzwi gdzieś poznikały. Teraz hol z powrotem był biały, lecz kolor ścian momentalnie zaczął ciemnieć, przechodząc w szarość i jakiś brudny brąz. W miarę, jak biel przestawała być bielą, mury domu zbliżały się do siebie, chcąc zgnieść mężczyznę stojącego pomiędzy nimi. Poczuł, że musi uciekać, inaczej zostanie zmiażdżony.

- Nie czekaj na mnie! - ponownie usłyszał głos Pottera. I oto już był przed domem, mocował się z zamkiem przy furtce. Pierdolony mechanizm jak zwykle się zaciął! Wreszcie się mu udało - po długich sekundach szamotania się z kluczami. Był już na ulicy. Pusto. Ani żywej duszy.

Jego kroki na chodniku wzbudzały tysiące ech. Jakby był w jakiejś studni albo może tunelu. Gdzieniegdzie świeciły latarnie. Dokąd gówniarz mógł pójść? Na pewno do centrum, wprost na Stare Miasto. Snape przebiegł we śnie kilka kroków, dzielących go od zakrętu ulicy.

- Harry! - zawołał widząc smukłą postać w jasnym płaszczu. Już prawie tracił go z oczu, bo tamten chciał zniknąć za zakrętem.

- Harry! - krzyknął na całe gardło. Poduszka stłumiła ten krzyk. Rozlegał się tylko we śnie, odbijał od ciemnych ścian, które ich nagle otoczyły.

Nagle dokoła niego pojawiło się kilka postaci w jasnych płaszczach. A potem jeszcze więcej. Każda z nich kierowała się w inną stronę ulicy i rozmywała, dochodząc do zakrętu.

- Harry! - Snape wrzasnął z prawdziwą desperacją.

- Czemu tak ryczysz, Sev? - usłyszał tuż obok siebie.

Młody mężczyzna stał na wyciągnięcie ręki, nonszalancko oparty o mur kamienicy i bawił się tymi pieprzonymi rękawiczkami. Głaskał się nimi po twarzy, po szyi. Wtulał się w nie, jak w czyjąś dłoń.

- Co ty robisz? - zapytał Snape chwytając go mocno za ramię. - Co chcesz zrobić?

- Weź się odpierdol! - Harry strząsnął dłoń Snape'a. - Siedzę w domu - źle, wychodzę - też źle. Prawdziwy pies ogrodnika z ciebie! - wypluwał z siebie rozgniewane słowa, krzyczał coś, czego Severus nie rozumiał.
Usta Pottera gwałtownie otwierały się i zamykały, i drżały jak w ekstazie, aż Snape nie był w stanie dłużej na to patrzeć!

Objął lewą dłonią policzek chłopaka i chwycił ustami jego dolną wargę. Trzymając ją tak, dotknął jej językiem, równocześnie przylegając do Harry'ego całym ciałem i wkładając prawą rękę w jego włosy. Otoczył obie jego wargi swoimi, wsuwając pomiędzy nie swój gorący język. Musnął nim po zębach tamtego, poczuł słodycz jego śliny. Zanim przełknie tę kroplę, skosztuje języka. Otarł się swoim o ten jego.

I mimo że wcale nie myślał logicznie, że w tym momencie jego mózg ograniczał się jedynie do wysuwania impulsów w różne części ciała i sterowania nimi w tym akcie desperackiej bliskości, gdzieś w głębi zamroczonego pożądaniem umysłu Severus ze snu miał tę obawę, że nie dość, iż zostanie odepchnięty, to jeszcze dostanie pięścią w zęby. Jakież więc było jego zdumienie, gdy poczuł na twarzy nie pięść, lecz drżące palce Harry'ego, które pieszczotliwie musnęły jego skórę, by zsunąć się po chwili na kark profesora. Druga dłoń Pottera wylądowała gdzieś w okolicy talii Severusa i przyciągnęła ją mocno do swojej. Równocześnie usłyszał jęk Harry'ego i poczuł dreszcz, jaki wstrząsnął ciałem tamtego.

Harry przyjął jego pocałunek szeroko otwartymi ustami, odpowiedział na niego zachłannie, wsuwając swój język między wargi Snape'a. Severus obejmował go obiema dłońmi i całował, całował jak może nigdy w życiu. Miał wrażenie, że oddycha powietrzem z płuc Harry'ego, bo nie mógł się oderwać od jego warg, aby zaczerpnąć tchu. Nie mógł, bo słodycz tych ust otumaniła go do tego stopnia, że przestał zważać na cokolwiek. Jego ciało odruchowo przyciskało się do Harry'ego, a jego dłonie po chwili zsunęły się z twarzy chłopaka na płaszcz w poszukiwaniu guzików. Tak, chciał je rozpiąć, włożyć ręce pod miękki materiał i poczuć ciepłe ciało, ukryte pod spodem.

- Nie tutaj, Severusie - usłyszał w lewym uchu.

Harry zabrał mu swoje usta, wywołując w nim żałosne westchnienie straty i zassał płatek jego ucha. - Nie tutaj - powtórzył, badając językiem kształt małżowiny. Odgiął odrobinę głowę Severusa, by wilgotnymi wargami ucałować skórę na szyi. Teraz polizał żuchwę i delikatnie ją przygryzł.

Severus tymczasem zupełnie nie zważał na ciche "nie tutaj". Nie był w stanie czekać już dłużej! Drżącymi palcami rozpiął wszystkie guziki i rozchylił miękką wełnę, znajdując pod nią kremową skórę, zamiast koszuli czy swetra. Harry pod płaszczem był nagi. Snape dopiero teraz zauważył, że chłopak nie miał butów, spodni, bielizny...

Był całkiem nagi. Gotowy. Jego penis pulsował, unosząc się do góry. Severus objął go drżącą dłonią, przesunął, lekko zaciskając palce, aż do samej nasady, ściągając w dół napletek. Dotknął teraz główki, masował ją swoim kciukiem. Była tak ciepła i gładka. Obrysowywał ją palcem, aż poczuł lepką wilgoć. Obydwaj, i on, i Harry, jęknęli, kiedy się pojawiła. Severus naparł biodrami na ciało chłopaka i popchnął go w tył.

Wpadli na coś. Na ścianę, która nagle przestała być ścianą, stając się lśniącą satyną. Musieli być w jakiejś sypialni. Severus był ciągle ubrany, a Harry nadal miał płaszcz. Przyciskał twarz Severusa do swojej, całując go zachłannie. Przesuwał dłońmi po jego ciele i jakimś cudem ubranie Snape'a znikało pod tym dotykiem. Jak dobrze! Wreszcie mógł całym sobą poczuć ciało Harry'ego. Wełniany płaszcz także zniknął. Potter położył ręce w jego talii i zaczął nadawać rytm jego ruchom.

Severus pieścił teraz ustami i językiem jego szyję tuż nad lewym obojczykiem, wyrywając z karminowych warg na przemian westchnienia i jęki. Dłonie Harry'ego na jego biodrach poruszały się coraz szybciej i szybciej, dociskały go do podbrzusza chłopaka coraz mocniej i mocniej. Szybciej i mocniej, i nagle śniący mężczyzna gwałtownie się wzdrygnął, jakby czymś przerażony. Przewrócił się na plecy i, ciężko oddychając, rozejrzał po pokoju nieprzytomnym wzrokiem.

Serce tłukło mu się w piersi jak oszalałe, pompując krew do wzwiedzionego członka. Potężna erekcja niemal go bolała, uwrażliwiona nagle skóra niemal parzyła. Wargi mu pulsowały i brakowało mu tchu. Przesunął ręką po twarzy, poczuł prawdziwość własnej skóry. Boże, to tylko był sen! Cholernie realistyczny... Ta chwila, w której pocałował Harry'ego... od tego momentu zatracił się w swojej wizji. Leżał nieruchomo, oddychając tak ciężko, jak po przebiegnięciu co najmniej maratonu.

Miał sen erotyczny o Harrym Potterze! Nie dość, że na jawie go przytulał, dotykał jego włosów i dłoni, że nawet go pocałował, co prawda, tylko jego dłoń, to jeszcze śnił o nim!

Na nieszczęście, ludzki umysł bardzo często blokował spełnienie w tego typu snach i wybudzał tuż przed kulminacyjnym momentem. Jemu też właśnie tak zrobił! Pozostawiając go boleśnie pobudzonego, żałośnie niezaspokojonego... A wystarczyłyby dosłownie sekundy, by Harry ze snu doprowadził go do orgazmu! Swoimi ustami, penisem i dłońmi. Niemal poczuł ponownie jego palce na swoich pośladkach, a język w swoich ustach. Nie był w stanie dłużej się powstrzymywać i wsunął dłoń w już wilgotną bieliznę. Wystarczyło kilka ruchów i doszedł, jęcząc głośno.

*****************

Gdy jako tako się uspokoił, powlókł się ponownie pod prysznic, a potem siedział do rana w fotelu, myśląc intensywnie nad tym, co powinien teraz zrobić. Jak się zachować?

Nie spodziewał się tego. Seksualne insynuacje Dumbledore'a przyjmował z politowaniem. On i Harry Potter! Koń by się uśmiał! Owszem, facet był przystojny, ale... Było coś niepokojącego, niemal nieprzyzwoitego - w pomyśle, by pieprzył się z chłopakiem, którego rodziców zamordował jego były partner! Z chłopakiem, w którego matce był kiedyś zakochany...

Poza tym, jak miał się dowiedzieć, czy ma jakiekolwiek szanse na związek erotyczny z Potterem?

- Przepraszam, wiem, że nie jesteś gejem, ale może chciałbyś, mimo to, spróbować ze mną? Bo tak się jakoś składa, że bardzo mnie podniecasz... - Może tak miał go zapytać?

Przy całej swojej obcesowości nie wydusiłby z siebie takiej kwestii. Takie i jeszcze bardziej śmiałe pytania mógł zadawać w trakcie pierwszego spotkania, gdy Potter był dla niego nikim. Kiedy jedynymi emocjami, jakie w nim wywoływał, to było nieco zaciekawienia i dużo więcej niechęci. Ale po tym, gdy zaczął troszczyć się o jego samopoczucie, gdy starał się wywołać uśmiech na jego twarzy - a to czekoladką, a to jakąś książką czy pójściem z nim do kina; po tym, gdy zaczął zastanawiać się nad smakiem jego ust, wyobrażać sobie, że go dotyka... Gdy odważył się delikatnie muskać palcami jego włosy czy dłonie... - po tym już nie mógłby być tak bezpośredni, ani tak wulgarny.

Nie mógł być taki, bo... bo Harry go zauroczył. A gdyby kiedyś, jakimś cudem, ich relacja nabrała cech erotycznych, to wówczas on, Severus Snape, byłyby, de facto, pierwszym mężczyzną Harry'ego!

Przecież związek Pottera z Draconem trudno było nazwać związkiem, a nawet zabawą. A przynajmniej nie od strony fizycznej. Harry był zafascynowany Malfoyem, to prawda, sam to przyznawał i chyba mógł również go pożądać. Jednak te pragnienia, po pierwsze, pozostały bez odzewu, a po drugie, Harry nie pozwolił im rozwinąć się, dojrzeć. Gdyby tak teraz, jakimś cudem, zaangażował się w związek z mężczyzną...

Snape zaczął się nagle zastanawiać, czy Harry byłby skłonny zaangażować się... z nim? Ze swoim profesorem... Czy mógłby to zrobić, czy by chciał... I czego można by się spodziewać po kimś takim, jak Potter; kimś, kto miał doświadczenie erotyczne z kobietą, ale ze swoją płcią już nie.

Jak też by Harry się kochał... Czy tak, jak w tym śnie Severusa, czy może zupełnie inaczej? Już samo pomyślenie tych słów ponownie szarpnęło penisem Snape'a.

W głowie kłębiły mu się dziesiątki myśli i jeszcze więcej obrazów. Erotycznych i nieerotycznych. A wraz z tymi myślami seksualność Harry'ego nabrała nagle dla Severusa jakiejś dziwnej intymności. To nie było już coś, z czego można było bezczelnie kpić, a nawet lekko żartować! Nagle okazało się być sprawą bardzo poważną i wymagającą szacunku.

************************

Następnego dnia po wizycie u Malfoyów Severus Snape nie bardzo umiał spojrzeć w oczy swojemu asystentowi. Tak się bowiem składało, że za każdym razem, kiedy w te oczy patrzył, jego wyobraźnia odzierała Harry'ego z ubrania, pozostawiając mu tylko nagie ciało, to, które śniło mu się w nocy. Którego w tym śnie dotykał i które niemal posiadł.

Ponieważ sama myśl o nagości Harry'ego lekko go pobudzała, starał się omijać chłopaka wzrokiem. A tu, jak na złość, Potter musiał się wystroić, czy raczej nie wystroić na to śniadanie i przyjść w samym podkoszulku! Odrobinę rozchełstany, jakby dopiero co wylazł z łóżka! Zaróżowiony ciepłem pościeli, pieszczący powietrze dokoła nagością swoich przedramion. I jeszcze się przeciągał, jakby jego kości były ociężałe po upojnej nocy, a szyję wyginał, jakby prosił, żeby ją polizać. Przeczesywał włosy, jakby ktoś za nie szarpał, kierując jego głową na przeróżne strony: do ust, na tors, na... Dosyć! Dosyć!! Nie można normalnie funkcjonować, jeść śniadania, rozmawiać, pracować razem, gdy mózg, ogłupiały sennym pożądaniem, podsuwa takie obrazki!

Gdyby Severus nie był aż tak zajęty ujarzmianiem swojej wyobraźni i zaganianiem marzeń w najciemniejszy kąt umysłu, mógłby zwrócić uwagę na spłoszone spojrzenia, jakie spod długich, miękkich rzęs posyłał mu Harry. A już na pewno musiałby go zdumieć rumieniec, powlekający policzki Pottera za każdym razem, gdy ten patrzył na palce Snape'a. Te same, które we śnie obejmowały jego jądra i członek, i poruszały się wewnątrz jego tyłka.

Obydwaj przechodzili prawdziwe katusze przy tym śniadaniu i po raz pierwszy ani się nie śmiali, ani nie przerzucali złośliwościami. Jedli niemal w milczeniu i odetchnęli z ulgą, gdy Harry jako pierwszy opuścił pomieszczenie.

*******************

Jeśli chcieli jakoś nadal żyć razem w tym domu, musieli przestać myśleć o swoich snach, które, mimo że śniły się każdemu z osobna i dla każdego miały inne szczegóły, to jednak były takie same w swojej tematyce oraz w emocjach, jakie po sobie zostawiły.

Niemal identyczne były również ich myśli, którymi próbowali poskromić swoje ciała i dojść do ładu z własnymi fantazjami. I nawet to jakoś im się udało! Do tego stopnia, że nowy tydzień rozpoczęli, powróciwszy do starych dobrych nawyków, zachowując się tak, jakby nic się nie stało. Jakby seksualne insynuacje Lucjusza nigdy nie padły, a oni sami mokre sny mieli jedynie jako nastolatkowie. Jakby nigdy, przenigdy nie fantazjowali o uprawianiu seksu ze sobą, a jeden drugiemu w ogóle się nie podobał...

Zażenowanie snem udało się każdemu z nich stłumić. W końcu była to sprawa prywatna i nikt inny nie wiedział, co działo się z ich umysłami i ciałami, gdy zamykali oczy. Może tylko ten stary dom, który ich otulał swoimi ścianami jak ciepłym ramieniem, który pochylał się mrocznym sufitem nad ich samotnymi łóżkami... Może on mógłby wyśledzić płomieniem ognia w kominku, podejrzeć kryształem kinkietu... dłoń zaciśniętą w pościeli, biodra trące o kołdrę, usta szarpiące poduszkę.

Nawet jeżeli stary dom dysponował jakąś magiczną mocą i obserwował ich poczynania, podglądał ich sny i podsłuchiwał szepty, nikomu na szczęście swej wiedzy nie zdradzał. Byli zatem bezpieczni. Jeden przed drugim. Ale żaden nie był bezpieczny sam przed sobą.

Pobudzonych myśli nie dało się do końca stłamsić. Myśleli zatem ukradkiem. I potajemnie patrzyli. Śledzili ruchy swoich ciał, podglądali zachowanie, podsłuchiwali brzmienie głosu. Powoli zatracali się w skrzętnie skrywanej fascynacji.

*********************

Zwłaszcza Harry intensywnie przyglądał się czarnookiemu mężczyźnie, jakby nie dowierzał swojemu ciału, które zaczęło reagować podnieceniem na samą myśl o Severusie; jakby nie do końca ufał swojej wyobraźni, która od czasu do czasu podsyłała mu, nawet na jawie, wizje, odurzające go jak mocne wino.

Przyglądał się i analizował, co też mogło mu się w Snapie spodobać, co zrobiło na nim aż takie wrażenie, że profesor opanował jego erotyczne fantazje.

Na pewno jego ramiona, w których czuł się bezpiecznie, ilekroć zamykały się wokół niego.

Robiły to zawsze znienacka i przez ułamki sekund, więc nigdy nie zdążył przygotować się na właściwe odebranie wrażeń, jakie oferował dotyk Severusa. Ten dotyk zawsze się kończył, zanim umysł Harry'ego zdążył go zarejestrować. Pozostawało tylko drżenie zaskoczonego ciała, które, ku swemu zdumieniu, znalazło się w czyichś objęciach.

Na pewno jego oczy, ich aksamitna czerń. Czasem patrzyły czule, wręcz pieszczotliwie. Innym razem płonęły, jak gorące węgle. Łapał się nieraz na pragnieniu, by widzieć je zniżające się nad swoją twarzą aż do momentu, w którym będą musiały się przymknąć, gdy usta spoczną na ustach.

Na pewno jego głos, który swoim wyjątkowym tonem koił lub pobudzał zmysły. A czasem hipnotyzował, zaklinał, czarował.

Harry stwierdził jeszcze, że Severus imponuje mu swoją postawą dumnego, nieugiętego księcia i rozbraja starannie ukrywaną serdecznością. Że sam szczerze podziwia niesamowitą wiedzę profesora i jego bezkompromisowość. Nawet pozorna nieuprzejmość Snape'a nie przeszkadzała Harry'emu. Złośliwość i ironia były wszak oznakami inteligencji, w przeciwieństwie do chamstwa, które niemal nie wymagało posiadania szarych komórek.

To wszystko go zachwycało.

Niepokoiła za to duża różnica wieku między nimi. I nie chodziło o to, że Severus wyglądał staro, bo nie wyglądał! Jego ruchy były sprężyste i płynne, a czarne włosy niemal nietknięte siwizną. Nie szpeciły go zmarszczki, a te nieliczne fragmenty nagiego ciała, jakie Harry widział, bo, mieszkając pod jednym dachem siłą rzeczy widywało się czasami współlokatora paradującego po domu w wygodnych dresach i podkoszulku albo nawet bez koszulki... Tak więc, te fragmenty nagiego ciała Severusa, które dane mu było przyuważyć, były jędrne i nieobwisłe. Nie chodziło zatem o różnicę wieku widoczną fizycznie!

Niepokojące było, że, na dobrą sprawę, mężczyzna w wieku Severusa mógłby być ojcem Harry'ego! Chłopak zastanawiał się czy przypadkiem nie widzi w Snapie jakiejś ojcowskiej figury, czy podświadomie się do niego nie garnie, szukając autorytetu, opieki i dominacji, nierozerwalnie związanych z postaciami rodziców.

Jeszcze większy zamęt w jego postrzeżeniach wprowadzał fakt, iż Severus znał oboje jego rodziców! Co więcej! Był z nimi związany! Z matką relacją miłości, a nienawiści - z ojcem. Dwie najsilniejsze emocje łączyły tę trójkę ludzi najważniejszych w życiu Harry'ego. Rodzice, jako dawcy życia, siłą rzeczy byli najważniejsi. Był jeszcze ten, który to życie odebrał, lecz o nim Harry wcale nie chciał myśleć. I był Severus, który..., z którym... Właśnie tego Harry nie umiał określić. I to wprowadzało w jego myśli i uczucia największy zamęt.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro