ii, szkoła, nowi przyjaciele, chłopak
disclaimer: hailey używa zaimków she/they, więc będę używała formy mnogiej lub bezosobowej, jeśli takowa będzie możliwa. jednakże jeżeli powinnam użyć jakichś innych, to koniecznie dajcie mi znać w komentarzach, ponieważ nie znam żadnych osób niebinarnych i nie do końca wiem, jak się do nich zwracać.
🫂 CHAPTER TWO "♡ᵎ꒱ˀˀ ↷ ⋯
˚₊· ͟͟͞͞➳❥HAILEY-LUJA⋆*🍒⁺⑅
﹋﹋﹋﹋﹋﹋﹋﹋﹋﹋﹋
─── ∙ ~εïз~ ∙ ───
NIESTETY, GINNY I ORION NIE MIAŁY zbyt wielu wspólnych lekcji — pozostała im jedynie trzecia godzina i lunch. Razem poszły odebrać swoje plany, ale kiedy nadszedł czas na pierwszą lekcję, musiały się rozdzielić, ku przerażeniu Ginny. Orion była o wiele lepsza w nawiązywaniu nowych przyjaźni i poznawaniu ludzi, ale Ginny miała z tym problem, dlatego starsza dziewczyna żałowała, że nie mają wspólnych lekcji.
Kiedy Ginny szła na lekcję zaawansowanej literatury, którą Orion również miała, lecz na drugiej godzinie, ona była w drodze na algebrę. To, że łatwo jej było nawiązywać znajomości, nie sprawiało, iż było to łatwe, gdy wszyscy się już znali. Denerwowała się, idąc w kierunku Azjatki na środku klasy, która podała jej plan lekcji i kartkę z biura, która powiadamiała wszystkich nauczycieli, iż jest nowa.
— Ach, panienka Miller. — Nazwisko „Pani Malik" zostało napisane na tablicy grubymi, czarnymi literami. Kobieta posłała jej uspokajający uśmiech, stając obok niej. Cała klasa nadal głośno rozmawiała. — Miło cię poznać. Na pewno nie będziesz miała problemu z materiałem, ale skoro zaczynasz rok szkolny z opóźnieniem, to będę pobłażliwa przez pierwszy miesiąc i przypiszę ci partnera, żeby pomógł ci wszystko nadrobić.
Orion kiwnęła głową, wdzięczna za to, jaka wyrozumiała była nauczycielka.
— Jednak po pierwszym miesiącu ten okres litości się skończy, zrozumiano?
— Tak, pani Malik. — Kiwnęła głową z niewielkim uśmiechem zdobiącym jej twarz. — Dziękuję.
— Nie ma za co. — Wtedy odwróciła się do klasy. — Uciszcie się! Mamy nową uczennicę. — Ponownie zwróciła się do Orion, która ciężko przełknęła ślinę, mając nadzieję, że nikt nie słyszał jej głośnego bicia serca. — Chciałabyś się przedstawić?
— Um, jasne. — Mocno złapała za pasek swojej torby, podnosząc dłoń, by pomachać. — Hej, jestem Orion Miller. Mam piętnaście lat, ale niedługo kończę szesnaście i, um, jestem nowa?
Odchrząknęła i popatrzyła na panią Malik, czekając na dalsze instrukcje.
— No dobrze. — Kobieta kiwnęła głową, zanim podniosła ze swojego biurka książkę i przybory, które jej podała. — To pomoże ci dobrze zacząć. Jesteśmy na rozdziale trzecim. Nie martw się, pominęliśmy drugi i do niego wrócimy. Widzisz tę osobę z tyłu?
Po odwróceniu się Orion zauważyła dziewczynę z kręconymi włosami i trzema kolczykami w nosie — septumem, wkrętem po lewej oraz kółkiem po prawej — śmiejącą się z chłopakiem siedzącym obok.
— Usiądź obok nich. Są naprawdę mili i przypiszę ich jako twojego partnera.
— Nie będzie im to przeszkadzało? — spytała, przygryzając wnętrze policzkach.
— Tak. — Zaśmiała się pani Malik. — To jedni z moich najbystrzejszych uczniów. Łatwo się rozpraszają, ale obiecuję, że jesteś w dobrych rękach. Nie przypisałabym ich do ciebie, gdybym nie ufała, że ci pomogą. Usiądź.
Orion wsunęła przybory do swojej książki, nim zaczęła iść w stronę ławki z podręcznikiem przyciśniętym do policzka. Przeprosiła jakieś osiem osób po drodze, po czym w końcu udało jej się zająć miejsce.
— Ile to dwa plus dwa?
Dziewczyna podskoczyła, nie mogąc myśleć trzeźwo, gdy ogromne, piwne oczy się w nią wpatrywały.
— Cztery — odparła skołowana.
— Hailey. — Pomalowane na czerwono palce się poruszały, czekając, aż Orion uściśnie dłoń. — Pewnie pani Malik powiedziała, żebyś usiadła obok mnie, byśmy mogli pomóc ci przy twoim okresie litości?
Nie dali jej czasu na odpowiedź, mówiąc dalej, gdy brunetka ujęła ich rękę.
— Dobra, zanim się zaprzyjaźnimy, musisz wiedzieć o mnie kilka rzeczy. Używam zaimków ona/oni, kiedy będziemy już przyjaciółmi, możesz używać ona, teraz nie. Mam ADHD. Znając Malik, pewnie wspomniała, że mam problemy z koncentracją, ale to tylko wtedy, gdy nie wezmę leków, więc nie musisz się tym martwić. — Hailey zabrali rękę i się uśmiechnęli. — Hm, co jeszcze...? Wiedziałaś, że kiedy ludzie nagle zadają proste pytania, to zwykle o tym zapominają?
Hailey mówili naprawdę szybko, ale Orion była pewna, że będzie w stanie znieść ich charakter.
— To dlatego zapytaliście, ile to dwa plus dwa?
— Tak. — Wzruszyli ramionami. — Jesteśmy na matematyce. Chcieliśmy przetestować twoją wiedzę i zobaczyć, czy nadążasz. — Wtedy wyciągnęli swój telefon. — Wpisz swój numer. Będę twoim korepetytorem, więc możemy mieć swoje numery.
— Jasne. — Wymienili się komórkami na krótką chwilę. — Lubisz tę lekcję?
— Nie, nienawidzę ich — palnęli Hailey. — Żałuję, że na nią chodzę... Zabrała mi kilka lat z życia.
Orion otworzyła szeroko oczy, zaczynając skubać skórę na kciuku.
— Tylko żartuję! Uwielbiam matmę, a Malik jest niesamowita. To jedyna nauczycielka, która używa zaimków „oni", kiedy o mnie mówi. Uwielbiam ją i ty na pewno też ją polubisz.
Dziewczyna powoli kiwnęła głową.
Osobowość Hailey była naprawdę specyficzna i miała nadzieję, że się do niej przyzwyczai. Nie, żeby Hailey byli złą osobą — po prostu Orion nie spodziewała się, że ktoś będzie tak bezpośredni, podczas gdy ona mentalnie panikowała, bo się denerwowała i była nowa.
— Jeśli będziesz miała jakieś pytania, to po prostu mi powiedz, a ja pomogę ci, kiedy będziesz tego potrzebowała. — Hailey uśmiechnęli się, zanim otworzyli swój zeszyt, skupiając uwagę na pani Malik. Orion zrobiła to samo.
Po kilku minutach poczuła wibracje telefonu w kieszeni. Wyjęła go, myśląc, że nadawcą wiadomości była jej bliźniaczka. Jednak byli nim Hailey.
Będzie dobrze... Przestań się denerwować 😘 — hailey-luja
Kiedy odwróciła się twarzą do nich, Hailey patrzyli na nią z dodającym otuchy uśmiechem. Orion poczuła się trochę lepiej, przez co uśmiechy ich obojga stały się większe. Wszystko będzie dobrze i była wdzięczna, że poznała kogoś, kto uważa tak samo.
┉┉┅┅┅┄┄┄┈•◦ೋ•◦*•◦ೋ•
— PROSZĘ, POWIEDZ, ŻE SŁUCHASZ SOLANGE.
Orion szła do swojej szafki z Hailey u jej boku, rozmawiali o muzyce. Dotychczas ich gust nie był taki sam, ale sama pogawędka była ciekawa.
— Tak — odparła radośnie Orion, otwierając drzwiczki. — W końcu się w czymś zgadzamy.
Parsknęła śmiechem, zanim włożyła do środka zeszyt oraz opakowanie długopisów i ołówków, których nie chciała nosić.
— Która płyta jest lepsza: A Seat At The Table czy When I Get Home?
— Dlaczego muszę wybierać? — Hailey dramatycznie uderzyli grzbietem dłoni o czoło. — Przepraszam. When I Get Home, ale A Seat At The Table jest cudowne.
— Dokładnie — zgodziła się Orion. — Coś w tej płycie wyzwala we mnie uczucia.
Zamknęła swoją szafkę i podskoczyła na widok chłopaka z poprzedniego wieczora.
— O mój Boże!
— Jesteś nowa, prawda? — Nieznajomy nonszalancko opierał się o szafkę obok, jakby wcale jej przed chwilą nie przestraszył.
Nie miała szansy, by odpowiedzieć, ponieważ Hailey wykrzyknęli jego imię.
— Marcus, skarbie! — Owinęli ramiona wokół chłopaka, następnie składając pocałunek na jego policzku.
Nie wydawał się typem lubiącym uwagę lub nawet kogoś takiego nadpobudliwego jak Hailey, a jednak uśmiechał się od ucha do ucha i napawał tą sytuacją.
— Jesteście razem? — Odchrząknęła, drapiąc się po karku.
— Nie, chyba że nagle zamieni się w dziewczynę. — Prychnęli Hailey i poklepali go po klatce piersiowej. — Był dzwonek, a ja muszę dostać się na drugi koniec budynku, także do zobaczenia później.
Posłali buziaka Orion, a następnie odwrócili się, wołając imię kogoś innego na korytarzu.
— Przeprowadziłaś się do domu po drugiej stronie ulicy, racja?
Zerknęła na jego koszulkę, zauważając słowo „Środa" zapisane czarnymi listerami. Pierwszym, co pojawiło się w jej głowie, było to, że był inny dzień tygodnia, więc dokładnie to powiedziała.
— Jest poniedziałek. — Przeniosła spojrzenie na jego twarz.
— Skąd ty się urwałaś? — Wyprostowała się na to pytanie, czując urazę. O czym on mówił? Że nie znała się na kulturze? — Nigdy nie słyszałaś o zespole Środa?
Nawiązał z nią kontakt wzrokowy, na co zacisnęła wargi.
— Robisz sobie jaja, prawda? — Zmrużyła oczy, próbując być tak samo onieśmielająca jak on.
Jedynie się zaśmiał, kręcąc głową.
— Mówię poważnie. Jakim cudem ich nie znasz?
Poczuła, jak jej policzki się nagrzewają. Odchrząknęła.
— Oczywiście, że ich znam. Mają taką jedną piosenkę.
— Nie, wcale nie. — Mogła nie rezygnować ze swojego przeczucia. — Nie istnieją, właśnie ich wymyśliłem. Rano złapałem pierwszą lepszą koszulkę.
— Dobrze wiedzieć. — Mocniej złapała pasek, nim ponownie zaczęła skubać skórę palca oraz przygryzać wnętrze policzka. — Jest jakiś powód, dla którego tu jesteś? Chcesz opowiedzieć mi o zespole Czwartek?
— Wczoraj poznałem twoją mamę.
Moją mamę? Co to do cholery znaczy?
— Jak to poznałeś moją mamę? — Skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej. — Czy to jakiś żart? Bo mnie nie bawi. Nie igraj z moją mamą. Tak, rozumiem, jest młoda. Podoba się takim chłopakom jak ty, ale trzymaj się od niej z daleka.
Im bardziej mu groziła, tym bardziej się do niego zbliżała, aż w końcu ich twarze były zaraz obok siebie.
— Raczej nie chcę się do niej zbliżać. — Zrobił krok w jej stronę. Przełknęła ślinę, nie opuszczając głowy, gdyż nad nią przewyższał. — Poprosiła mnie o zioło i nie była zbyt przyjazna.
— Cóż, taka jest moja mama — wyszeptała, szybko spuszczając wzrok na jego usta i wracając do oczu. Zauważył to, przez co uśmiechnął się pod nosem.
— Marcus, idź sobie. — Nowy głos spowodował, że się odwróciła. Zauważyła swoją siostrę oraz białą dziewczynę obok niej.
— Do zobaczenia, sąsiadko.
Lekko uchyliła usta, gdy jej zasalutował i odszedł.
— Rion, to jest Max. — Ginny przedstawiła bliźniaczkę swojej nowej znajomej.
Dzięki, Max. — Chciała powiedzieć. — Nikt nie prosił cię o interwencję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro