Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ii, szkoła, nowi przyjaciele, chłopak


disclaimer: hailey używa zaimków she/they, więc będę używała formy mnogiej lub bezosobowej, jeśli takowa będzie możliwa. jednakże jeżeli powinnam użyć jakichś innych, to koniecznie dajcie mi znać w komentarzach, ponieważ nie znam żadnych osób niebinarnych i nie do końca wiem, jak się do nich zwracać.





🫂 CHAPTER TWO "♡ᵎ꒱ˀˀ ↷ ⋯
˚₊· ͟͟͞͞➳❥HAILEY-LUJA⋆*🍒⁺⑅
﹋﹋﹋﹋﹋﹋﹋﹋﹋﹋﹋

─── ∙ ~εïз~ ∙ ───


                NIESTETY, GINNY I ORION NIE MIAŁY zbyt wielu wspólnych lekcji — pozostała im jedynie trzecia godzina i lunch. Razem poszły odebrać swoje plany, ale kiedy nadszedł czas na pierwszą lekcję, musiały się rozdzielić, ku przerażeniu Ginny. Orion była o wiele lepsza w nawiązywaniu nowych przyjaźni i poznawaniu ludzi, ale Ginny miała z tym problem, dlatego starsza dziewczyna żałowała, że nie mają wspólnych lekcji.

Kiedy Ginny szła na lekcję zaawansowanej literatury, którą Orion również miała, lecz na drugiej godzinie, ona była w drodze na algebrę. To, że łatwo jej było nawiązywać znajomości, nie sprawiało, iż było to łatwe, gdy wszyscy się już znali. Denerwowała się, idąc w kierunku Azjatki na środku klasy, która podała jej plan lekcji i kartkę z biura, która powiadamiała wszystkich nauczycieli, iż jest nowa.

— Ach, panienka Miller. — Nazwisko „Pani Malik" zostało napisane na tablicy grubymi, czarnymi literami. Kobieta posłała jej uspokajający uśmiech, stając obok niej. Cała klasa nadal głośno rozmawiała. — Miło cię poznać. Na pewno nie będziesz miała problemu z materiałem, ale skoro zaczynasz rok szkolny z opóźnieniem, to będę pobłażliwa przez pierwszy miesiąc i przypiszę ci partnera, żeby pomógł ci wszystko nadrobić.

Orion kiwnęła głową, wdzięczna za to, jaka wyrozumiała była nauczycielka.

— Jednak po pierwszym miesiącu ten okres litości się skończy, zrozumiano?

— Tak, pani Malik. — Kiwnęła głową z niewielkim uśmiechem zdobiącym jej twarz. — Dziękuję.

— Nie ma za co. — Wtedy odwróciła się do klasy. — Uciszcie się! Mamy nową uczennicę. — Ponownie zwróciła się do Orion, która ciężko przełknęła ślinę, mając nadzieję, że nikt nie słyszał jej głośnego bicia serca. — Chciałabyś się przedstawić?

— Um, jasne. — Mocno złapała za pasek swojej torby, podnosząc dłoń, by pomachać. — Hej, jestem Orion Miller. Mam piętnaście lat, ale niedługo kończę szesnaście i, um, jestem nowa?

Odchrząknęła i popatrzyła na panią Malik, czekając na dalsze instrukcje.

— No dobrze. — Kobieta kiwnęła głową, zanim podniosła ze swojego biurka książkę i przybory, które jej podała. — To pomoże ci dobrze zacząć. Jesteśmy na rozdziale trzecim. Nie martw się, pominęliśmy drugi i do niego wrócimy. Widzisz tę osobę z tyłu?

Po odwróceniu się Orion zauważyła dziewczynę z kręconymi włosami i trzema kolczykami w nosie — septumem, wkrętem po lewej oraz kółkiem po prawej — śmiejącą się z chłopakiem siedzącym obok.

— Usiądź obok nich. Są naprawdę mili i przypiszę ich jako twojego partnera.

— Nie będzie im to przeszkadzało? — spytała, przygryzając wnętrze policzkach.

— Tak. — Zaśmiała się pani Malik. — To jedni z moich najbystrzejszych uczniów. Łatwo się rozpraszają, ale obiecuję, że jesteś w dobrych rękach. Nie przypisałabym ich do ciebie, gdybym nie ufała, że ci pomogą. Usiądź.

Orion wsunęła przybory do swojej książki, nim zaczęła iść w stronę ławki z podręcznikiem przyciśniętym do policzka. Przeprosiła jakieś osiem osób po drodze, po czym w końcu udało jej się zająć miejsce.

— Ile to dwa plus dwa?

Dziewczyna podskoczyła, nie mogąc myśleć trzeźwo, gdy ogromne, piwne oczy się w nią wpatrywały.

— Cztery — odparła skołowana.

— Hailey. — Pomalowane na czerwono palce się poruszały, czekając, aż Orion uściśnie dłoń. — Pewnie pani Malik powiedziała, żebyś usiadła obok mnie, byśmy mogli pomóc ci przy twoim okresie litości?

Nie dali jej czasu na odpowiedź, mówiąc dalej, gdy brunetka ujęła ich rękę.

— Dobra, zanim się zaprzyjaźnimy, musisz wiedzieć o mnie kilka rzeczy. Używam zaimków ona/oni, kiedy będziemy już przyjaciółmi, możesz używać ona, teraz nie. Mam ADHD. Znając Malik, pewnie wspomniała, że mam problemy z koncentracją, ale to tylko wtedy, gdy nie wezmę leków, więc nie musisz się tym martwić. — Hailey zabrali rękę i się uśmiechnęli. — Hm, co jeszcze...? Wiedziałaś, że kiedy ludzie nagle zadają proste pytania, to zwykle o tym zapominają?

Hailey mówili naprawdę szybko, ale Orion była pewna, że będzie w stanie znieść ich charakter.

— To dlatego zapytaliście, ile to dwa plus dwa?

— Tak. — Wzruszyli ramionami. — Jesteśmy na matematyce. Chcieliśmy przetestować twoją wiedzę i zobaczyć, czy nadążasz. — Wtedy wyciągnęli swój telefon. — Wpisz swój numer. Będę twoim korepetytorem, więc możemy mieć swoje numery.

— Jasne. — Wymienili się komórkami na krótką chwilę. — Lubisz tę lekcję?

— Nie, nienawidzę ich — palnęli Hailey. — Żałuję, że na nią chodzę... Zabrała mi kilka lat z życia.

Orion otworzyła szeroko oczy, zaczynając skubać skórę na kciuku.

— Tylko żartuję! Uwielbiam matmę, a Malik jest niesamowita. To jedyna nauczycielka, która używa zaimków „oni", kiedy o mnie mówi. Uwielbiam ją i ty na pewno też ją polubisz.

Dziewczyna powoli kiwnęła głową.

Osobowość Hailey była naprawdę specyficzna i miała nadzieję, że się do niej przyzwyczai. Nie, żeby Hailey byli złą osobą — po prostu Orion nie spodziewała się, że ktoś będzie tak bezpośredni, podczas gdy ona mentalnie panikowała, bo się denerwowała i była nowa.

— Jeśli będziesz miała jakieś pytania, to po prostu mi powiedz, a ja pomogę ci, kiedy będziesz tego potrzebowała. — Hailey uśmiechnęli się, zanim otworzyli swój zeszyt, skupiając uwagę na pani Malik. Orion zrobiła to samo.

Po kilku minutach poczuła wibracje telefonu w kieszeni. Wyjęła go, myśląc, że nadawcą wiadomości była jej bliźniaczka. Jednak byli nim Hailey.

Będzie dobrze... Przestań się denerwować 😘 hailey-luja

Kiedy odwróciła się twarzą do nich, Hailey patrzyli na nią z dodającym otuchy uśmiechem. Orion poczuła się trochę lepiej, przez co uśmiechy ich obojga stały się większe. Wszystko będzie dobrze i była wdzięczna, że poznała kogoś, kto uważa tak samo.



┉┉┅┅┅┄┄┄┈•◦ೋ•◦*•◦ೋ•



                — PROSZĘ, POWIEDZ, ŻE SŁUCHASZ SOLANGE.

Orion szła do swojej szafki z Hailey u jej boku, rozmawiali o muzyce. Dotychczas ich gust nie był taki sam, ale sama pogawędka była ciekawa.

— Tak — odparła radośnie Orion, otwierając drzwiczki. — W końcu się w czymś zgadzamy.

Parsknęła śmiechem, zanim włożyła do środka zeszyt oraz opakowanie długopisów i ołówków, których nie chciała nosić.

— Która płyta jest lepsza: A Seat At The Table czy When I Get Home?

— Dlaczego muszę wybierać? — Hailey dramatycznie uderzyli grzbietem dłoni o czoło. — Przepraszam. When I Get Home, ale A Seat At The Table jest cudowne.

— Dokładnie — zgodziła się Orion. — Coś w tej płycie wyzwala we mnie uczucia.

Zamknęła swoją szafkę i podskoczyła na widok chłopaka z poprzedniego wieczora.

— O mój Boże!

— Jesteś nowa, prawda? — Nieznajomy nonszalancko opierał się o szafkę obok, jakby wcale jej przed chwilą nie przestraszył.

Nie miała szansy, by odpowiedzieć, ponieważ Hailey wykrzyknęli jego imię.

— Marcus, skarbie! — Owinęli ramiona wokół chłopaka, następnie składając pocałunek na jego policzku.

Nie wydawał się typem lubiącym uwagę lub nawet kogoś takiego nadpobudliwego jak Hailey, a jednak uśmiechał się od ucha do ucha i napawał tą sytuacją.

— Jesteście razem? — Odchrząknęła, drapiąc się po karku.

— Nie, chyba że nagle zamieni się w dziewczynę. — Prychnęli Hailey i poklepali go po klatce piersiowej. — Był dzwonek, a ja muszę dostać się na drugi koniec budynku, także do zobaczenia później.

Posłali buziaka Orion, a następnie odwrócili się, wołając imię kogoś innego na korytarzu.

— Przeprowadziłaś się do domu po drugiej stronie ulicy, racja?

Zerknęła na jego koszulkę, zauważając słowo „Środa" zapisane czarnymi listerami. Pierwszym, co pojawiło się w jej głowie, było to, że był inny dzień tygodnia, więc dokładnie to powiedziała.

— Jest poniedziałek. — Przeniosła spojrzenie na jego twarz.

— Skąd ty się urwałaś? — Wyprostowała się na to pytanie, czując urazę. O czym on mówił? Że nie znała się na kulturze? — Nigdy nie słyszałaś o zespole Środa?

Nawiązał z nią kontakt wzrokowy, na co zacisnęła wargi.

— Robisz sobie jaja, prawda? — Zmrużyła oczy, próbując być tak samo onieśmielająca jak on.

Jedynie się zaśmiał, kręcąc głową.

— Mówię poważnie. Jakim cudem ich nie znasz?

Poczuła, jak jej policzki się nagrzewają. Odchrząknęła.

— Oczywiście, że ich znam. Mają taką jedną piosenkę.

— Nie, wcale nie. — Mogła nie rezygnować ze swojego przeczucia. — Nie istnieją, właśnie ich wymyśliłem. Rano złapałem pierwszą lepszą koszulkę.

— Dobrze wiedzieć. — Mocniej złapała pasek, nim ponownie zaczęła skubać skórę palca oraz przygryzać wnętrze policzka. — Jest jakiś powód, dla którego tu jesteś? Chcesz opowiedzieć mi o zespole Czwartek?

— Wczoraj poznałem twoją mamę.

Moją mamę? Co to do cholery znaczy?

— Jak to poznałeś moją mamę? — Skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej. — Czy to jakiś żart? Bo mnie nie bawi. Nie igraj z moją mamą. Tak, rozumiem, jest młoda. Podoba się takim chłopakom jak ty, ale trzymaj się od niej z daleka.

Im bardziej mu groziła, tym bardziej się do niego zbliżała, aż w końcu ich twarze były zaraz obok siebie.

— Raczej nie chcę się do niej zbliżać. — Zrobił krok w jej stronę. Przełknęła ślinę, nie opuszczając głowy, gdyż nad nią przewyższał. — Poprosiła mnie o zioło i nie była zbyt przyjazna.

— Cóż, taka jest moja mama — wyszeptała, szybko spuszczając wzrok na jego usta i wracając do oczu. Zauważył to, przez co uśmiechnął się pod nosem.

— Marcus, idź sobie. — Nowy głos spowodował, że się odwróciła. Zauważyła swoją siostrę oraz białą dziewczynę obok niej.

— Do zobaczenia, sąsiadko.

Lekko uchyliła usta, gdy jej zasalutował i odszedł.

— Rion, to jest Max. — Ginny przedstawiła bliźniaczkę swojej nowej znajomej.

Dzięki, Max. — Chciała powiedzieć. — Nikt nie prosił cię o interwencję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro