Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8 Szymon

Widząc łzę spływającą po policzku tej dziewczyny poczułem się podle. W ciągu kilku godzin doprowadziłem siłą do płaczu dwie kobiety. Nie rozumiałem co się ze mną działo. Puściłem Zuzannę ale nie odsunąłem się od niej, zamiast tego dotknąłem jej policzka i otarłem łzę. Dziewczyna ze strachem w oczach spojrzała na mnie a ja czułem się jak potwór, przecież wiedziałem przed co ona musiała przechodzić a potraktowałem ją w taki sposób. Zrobiłem krok w tył a ona odetchnęła z ulgą.


- Przepraszam Zuzanno, nie chciałem cię wystraszyć. - próbowałem jakoś naprawić sytuację. 

- Nie to ja przepraszam szefie. Odezwałam się bardzo niestosownie. Pójdę już. Gdzie moja walizka? Moje ubrania są w szafie a nigdzie nie widziałam walizki. - odpowiedziała dziewczyna już nieco się uspokajając.


- Możesz tu zostać. Z mojej strony naprawdę nic ci nie grozi. - oznajmiłem najspokojniej jak tylko mogłem ale po tym co zrobiłem te słowa nie brzmiały zbyt wiarygodnie.


- Zauważyłam. - bąknęła z ironią Zuzanna a ja wcale jej się nie dziwiłem.


- Rozumiem. - odpowiedziałem i głośno westchnąłem. - Może chociaż zjesz śniadanie? - zaproponowałem.


- Nie, dziękuję. - odpowiedziała Zuzanna.


- Zjedz, proszę. Wszystko jest gotowe w jadalni na dole. Ja poczekam tutaj, by nie przeszkadzała ci moja obecność. Po śniadaniu odwiezie cie kierowca a twoje rzeczy zostaną dostarczone po południu. Mam rozumieć, że widzimy się w poniedziałek w pracy? W tym kontekście nic się nie zmieniło, tak? - zapytałem mając nadzieję, że dziewczyna nie zrezygnuje z pracy.


- Oczywiście. O której zaczynam? - zapytała.


- Później wyślę ci na maila twój grafik.


- Dobrze, do widzenia. - powiedziała.


- Do widzenia ale bez śniadania nigdzie nie pojedziesz. Smacznego.
Zuzanna jedynie kiwnęła twierdząco głową.


- A zapomniałbym... - przypomniałem sobie w ostatnim momencie, że muszę udawać, że nie wiem o Zuzannie nic więcej niż to co napisała w cv i to co opowiedziała mi wczoraj podczas luźnej rozmowy. - Masz tu mój telefon - powiedziałem wyciągając z kieszeni  dresów komórkę. -Wpisz adres przyjaciółki to podam go kierowcy, by wiedział gdzie cię zawieść i gdzie dostarczyć rzeczy.


- Oczywiście. - odpowiedziała Zuzanna i wpisała adres Kamili, po czym delikatnie się uśmiechnęła.


- Do zobaczenia w poniedziałek szefie. 


- Do zobaczenia odpowiedziałam i opadłem na łóżko a Zuzanna wyszła.

Szybko wysłałem sms do kierowcy z adresem i informacją, by za piętnaście minut czekał przed domem. Opuściłem sypialnie gościnną i udałem się do gabinetu, który był niedaleko mojej sypialni. Usiadłem w fotelu przy biurku i włączyłem laptopa. Napisałem do Oliwi mail aby wysłała mi grafik Zuzanny. Oliwia to moja prawa ręka i gdyby nie to, że nagle recepcjonistka się rozchorowała a ona musiała ją zastąpić to wcale nie poznałbym Zuzanny. Nigdy nie zajmowałem się osobiscie rekrutacją pracowników ale w tym dniu nie miałem wyjścia.

Telefon na biurku zaczął wibrować a ja uśmiechnąłem się widząc kto dzwoni.


- Siema Diego! Zabawa się udała? - powiedziałem sekundę po tym jak odebrałem.


- Nawet nie wiesz jak bardzo. - powiedział zaspany Diego. - Jeszcze nawet nie wstałem, ale obudziłem się by się odlać i zobaczyłem wiadomość z nocy od ciebie. Co to za ważna sprawa? - zapytał Diego.

 Nie mogłem mu jednak udzielić żadnych informacji przez telefon.


- Pogadamy jak przyjedziecie. Zdążysz się ogarnąć?


- Jasne szefie, do piętnastej jeszcze dużo czasu.


- To super a i powiedz komuś niech znajdą z trzy najlepsze apartamenty w okolicy. Oferty chcę otrzymać na maila, chodzi o zakup nie o wynajem.


- Coś się stało? -dopytał Diego.


- Porozmawiamy potem, po oficjalnej części spotkania. Co ty na to?


- Chętnie a mogę sprowadzić jakieś dziewczynki na wieczór? - zapytał Diego tak błagalnym głosem, że aż się zaśmiałem.


- Nawet o tym nie myśl. Nie wpuszczam tego ścierwa do domu! - oznajmiłem stanowczo ale uśmiech nie schodził mi z twarzy.


- Dobrze w takim razie gdzieś się przejedziemy.


- Okej. - bąknąłem wiedząc, że Diego i tak nie odpuści. 

Z reszta sam potrzebowałem trochę zaszaleć, choć nie zamierzałem robić tego co ten wariat. Jest naprawdę pozytywnie zakręconym kolesiem i za to tak go lubię, To w zasadzie mój jedyny przyjaciel. Pracuje dla mnie ale w tej nielegalnej części mojej działalności. Jednak zlecenie, które dostałem wczoraj ułatwi mi realizację planu, by Diego działam w tym biznesie na własną rękę. 


- Dobra na razie kończę, zajmę się wszystkim. - powiedział Diego.


- Super, dzięki. Nara.- powiedziałem i odłożyłam słuchawkę.


Podszedłem pod okno, by sprawdzić czy samochód jeszcze stoi pod domem, nie było go widać, więc zszedłem na dół i zjadłem śniadanie. Zuzanna nie wiele zjadła ale wcale mnie to nie zdziwiło. Zapewne chciała zniknąć stąd jak najszybciej. Po śniadaniu zamówiłem catering na godzinę piętnastą i obejrzałem jeszcze raz wytyczne na temat dziewczyn ze zlecenia. Wiedząc, że czeka mnie ciężkie popołudnie postanowiłem uciąć sobie jeszcze krótką drzemkę rezygnując tym z pójścia na siłownie na której właściwie już powinienem być.




Obudziłem się trzy godziny później i po szybkim prysznicu założyłem granatowy garnitur. Zszedłem na dół, by sprawdzić czy w bibliotece wszystko w porządku ale jak zawsze było nienagannie czysto. Zapewne gdy spałem była tu ekipa sprzątająca . Zadzwoniłem do ochroniarza i oznajmiłem że dzisiaj wstęp ma tu tylko Diego z ludźmi oraz catering. Skopiowałem zrzut ekranu na komputer i wydrukowałem jeden egzemplarz, większa ilość mogłaby się szybko gdzieś "zawieruszyć" i trafić w niepowołane ręce. Położyłam kartkę na dużym stole w bibliotece i poszedłem otworzyć słysząc dzwonek do drzwi. Była równa piętnasta a Diego razem z trzema facetami już stali w moim progu. Przywitałem się z wszystkimi uściskiem dłoni i zaprosiłem do biblioteki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro