Rozdział 56 Zuzanna
W jego spojrzeniu było coś hipnotyzującego. Gniew przeplatany wyraźną fascynacją. Wydawało się to być mieszanką wybuchową, a jednocześnie czymś, co emanowało napięciem erotycznym. Otaksowałam go spojrzeniem pełnym sztucznego chłodu, widoczną dezaprobatą jego zachowania. Wszystko tylko po to, by nie miał pojęcia, jak bardzo działały na mnie jego niemal czarne tęczówki. Nie mogłam jednak pozbyć się złudzenia, że moje starania spełzną na niczym. Wzmacniał je jego wściekły wzrok wbity w moją twarz. Odnosiłam wrażenie, jakby czytał we mnie jak w otwartej księdze, jakby wnikał wprost do mojej duszy, poznając każdy mój sekret. Jednak gdyby tak było, nie stałby przede mną. Wiedziałby, jak bardzo mi się podoba, ale jednocześnie miałby świadomość, że poznałam już prawdę. A ta prawda była czymś, co skreślało sens dalszej, jakiejkolwiek polemiki.
- Nie muszę ci się tłumaczyć - bąknęłam, odwracając się na pięcie.
Nie odwróciłam się już w jego stronę, ale w czarnym szkle dostrzegłam jego odbicie, dłoń, która zacisnęła się w pięść. Był wściekły, ale nie tak bardzo, jak ja na samą siebie. Obwiniałam się o to, że tak długo stałam przy nim, zamiast odejść od razu. Przecież Marta wyraźnie opowiedziała mi o tym, jakim człowiekiem jest Szymon, a mimo to wciąż jakaś część mnie zdawała się w to nie wierzyć.
- Poproszę jeszcze raz tę lemoniadę! - zwrócił się do mnie elegancko ubrany mężczyzna, wyrywając mnie z chwilowego zamyślenia.
- Oczywiście, już podaję - odparłam, po czym udałam się za bar.
Po kilku minutach, gdy zajmowałam się wycieraniem i układaniem szklanek, do sali wpadł szef. Cały aż kipiał z emocji i to znacznie bardziej niż chwile wcześniej.
- Zuzanna! - wrzasnął, po czym ruszył w moim kierunku.
Stałam jak wryta, nie rozumiejąc, co się stało, nie mając też pojęcia, jak zachować się w takiej sytuacji. Pierwszy raz widziałam go aż tak wściekłego i bardzo się go bałam.
- Idziemy! - oznajmił stanowczo, zaciskając dłonie na brzegach barowej lady.
Przestraszyłam się tak bardzo, ze aż upuściłam szklankę, która w hukiem roztrzaskała się na posadzce. Zignorowałam to jednak i wróciłam wzrokiem na twarz mężczyzny.
- Co? Gdzie? O co chodzi? - pytałam, wpatrując się w jego źrenice.
- Wypuścił głośno powietrze i zatrzymał się na kilka sekund w całkowitym bezruchu, prawdopodobnie zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Sam jeszcze nie wiem, o co chodzi, ale gwarantuje ci, że już za chwilę obydwoje się tego dowiemy.
- Nie mogę nigdzie iść, jestem w pracy - nieudolnie próbowałam się wykręcić, zapominając przez to wszystko, z kim tak naprawdę rozmawiałam. Wystarczyły wysoko uniesione brwi nad błyszczącymi oczami, bym zdała sobie sprawę z tego, że tym argumentem niczego nie zyskałam. - Nie chcę nigdzie iść.
- To polecenie służbowe! - zaznaczył ostro brunet.
- Doprawdy? A jakiej służbowej kwestii ono dotyczy? - zapytałam, nie kryjąc irytacji.
- Dobrego imienia firmy, szefa oraz możliwe, że również personelu - odparł bez chwili zawahania. - Tak czy tak sprawa jest poważna i uwierz mi, masz prawo dowiedzieć się tego tak samo, jak ja, dlatego nie załatwiłem sprawy od razu, lecz przybiegłem po ciebie.
Niechętnie zgodziłam się pójść z Szymonem. Czas w windzie nierealnie się przedłużał, a cisza panująca w małym pomieszczeniu zagłuszana była tylko szybkim, nieregularnym i przede wszystkim głośnym oddechem mężczyzny, co jeszcze bardziej mnie denerwowało. Gdy zatrzymaliśmy się za odpowiednim piętrze, szef złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku jednych z drzwi. Nie potrzebowałam wiele czasu, by nie czytając etykiety, rozpoznać do czyjego gabinetu zmierzaliśmy.
- Żartujesz sobie? - zapytałam, robiąc skwaszoną minę. - Wszędzie w tej firmie masz podsłuchy czy co?
- Nie potrzebuję podsłuchów, na razie wystarczyły własne uszy. Choć po tej sytuacji muszę się poważnie zastanowić czy ich nie założyć - stwierdził.
Zdążyłam z niedowierzaniem pokręcić głową, nim złapał za klamkę. Otworzył drzwi i lekko popchnął mnie, bym weszła do środka. Marta podniosła głowę, spoglądając na nas. W jej spojrzeniu dało się dostrzec panikę.
- Muszę kończyć. Pa - rzuciła do słuchawki, zdejmując nogi z biurka. - Coś się stało? - zapytała, skupiając tym razem całą swoją uwagę na mężczyźnie.
- To ty nam wyjaśnij, co się stało! - warknął brunet, podchodząc w stronę biurka.
Marta rzuciła mi pełne nienawiści spojrzenie, a ja tylko pokręciłam przecząco głową, chcąc tym pokazać, że to nie moja wina. Kobieta zacisnęła usta w wąską linię i wstała. Oparła dłonie o brzeg blatu i nachyliła się lekko w stronę Szymona, który chyba potraktował to jako wyzwanie i zrobił dokładnie tak samo. Ich twarze dzieliło zaledwie kilkanaście centymetrów. Oboje patrzyli na siebie ostro, a ja nie wiedziałam już, które z nich było w tamtej chwili bardziej wściekłe.
- Nie wiem, co ci nagadała ta głupia gówniara, ale jestem pewna, że to nie prawda! - wysyczała przez zaciśnięte zęby.
Podniosłam brwi, nie rozumiejąc tak nagłej zmiany zachowania, jaka zaszła w Marcie. Dotąd zawsze była dla mnie uprzejma, a teraz nie wiedząc nawet, czy na pewno chodzi o naszą ostatnia rozmowę, obraziła mnie.
- Ta gówniara jest mądrzejsza od ciebie i zajdzie o wiele, wiele wyżej. Pokaż telefon!
- Dając dupy szefowi? Z pewnością! - krzyknęła, odsuwając się od biurka. - Bo z kelnerki na wygodny stołek asystentki jest tylko jedna droga. A jeśli chodzi o telefon, to nie masz prawa przeszukiwać moich prywatnych rzeczy.
Szymon wyprostował się i zrobił krok w tył, po czym wziął głęboki oddech, próbując się nieco uspokoić.
- Wbrew twoich podejrzeń jeszcze z nią nie spałem - prychnął. - Skoro nie chcesz pokazać, to powiedz, z kim przed chwilą rozmawiałaś.
- A jakie to ma znaczenie? - zapytała, podnosząc szklankę wody i w kilka sekund opróżniła ją.
- Ma takie, że to nie przez Zuzannę wiem o tym, co zrobiłaś, a przez twój długi jęzor. Gdy przechodziłem obok, usłyszałem fragment rozmowy: Wszystko idzie zgodnie z planem. Zuzanna usłyszała tyle o Szymonie, że już na pewno nic między nimi nie będzie. Chciałbym więc się dowiedzieć, kto jest dla ciebie cenniejszy od pieniędzy, pracy i kariery, że postawiłaś to wszystko na jedną szalę? I właśnie to wszystko przegrałaś. A wypowiedzenie dyscyplinarne nie pomoże ci w znalezieniu pracy - powiedział już bardziej opanowany.
- Proszę, tylko nie to. Powiem wszystko, ale nie niszcz mi życia... - jęknęła błagalnie.
Spojrzałam na Szymona, ale nie byłam w stanie odczytać niczego z jego wyrazu twarzy.
- Mów.
- Anita mnie o to poprosiła. Chciała, bym zniszczyła waszą relację za wszelką cenę. Przyjaźnimy się od dawna, nie mogłam jej odmówić - wydusiła, opadając na fotel.
- Od jak dawna?
- Od ponad dwóch lat - odpowiedziała.
- Od ponad dwóch lat jesteś wtyczką Anity. Jesteś kamerką z podsłuchem i chuj wie czym jeszcze... - mówił zamyślony, cofając się.
- Nie, to nie tak... - zaczęła, ale uciszył ją, podnosząc dłoń.
- Nic już nie mów. Masz pół godziny, żeby spakować swoje rzeczy. Za pół godziny ma cię tu nie być! - warknął, po czym obrócił się w moją stronę. - A ty za mną!
Rzuciłam jeszcze krótkie spojrzenie kobiecie, która położyła głowę i ręce na biurku. Z reguły byłam empatyczną osobą, ale w tamtej chwili nie potrafiłam jej współczuć, nie po tym, jak się względem mnie zachowała.
Ruszyłam za szefem, przyspieszając kroku, by się do niego zbliżyć i gdy zatrzymał się przed drzwiami do jego gabinetu, niemal na niego wpadłam. Otworzył drzwi i wpuścił mnie przodem, następnie wszedł i zrobił coś, czego się nie spodziewałam i co mnie zaniepokoiło. Przekręcił kluczyk w drzwiach i gwałtownie zbliżył się do mnie, na co zareagowałam instynktownie krokiem w tył.
- Co takiego ci naopowiadała, że tak cię do mnie zniechęciła? - szepnął, znów pokonując odległość między nami.
- Powiedziała, że lubisz zabawiać się z dziewczynami, że są dla ciebie zakładami za pieniądze - odpowiedziałam, znów się odsuwając.
- A ty tak po prostu uwierzyłaś? - zapytał, stawiając dwa kroki w przód.
Zamiast odpowiedzi wzruszyłam ramionami. Jego bliskość sprawiała, że czułam się nie komfortowo, więc znów chciałam się wycofać.
Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, choć w oczach wciąż było coś groźnego, coś, co przyprawiało mnie o ciarki na plecach.
- Rozumiem. Więc ty jesteś kolejnym zakładem, tak?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc milczałam, bezmyślnie się na niego gapiąc. Odetchnęłam z ulgą, gdy dowiedziałam się, że to, co usłyszałam o nim, było tylko kłamstwem, ale nie wiedziałam, jak powinnam się po tym wszystkim zachowywać. Jedyne, co mogłam robić to zwiększać odstęp między nami, by czuć się, choć odrobinę komfortowo. Ciężko jednak było utrzymać odstęp, a co dopiero go zwiększyć, gdy Szymon cały czas się przybliżał.
- Skoro nim jesteś, to muszę go wygrać. Ja nigdy się nie poddaje, a już na pewno nie, gdy jestem tak blisko celu.
Prychnęłam, słysząc wypowiadane przez niego słowa. Miałam wrażenie, że sprawiły mi one jakiś niewielki ból. Jakby celowo wbił mi szpileczkę.
- Skąd pomysł, że jesteś blisko celu? - zapytałam, robiąc kolejny krok w tył, lecz był on ostatnim, jaki mogłam wykonać. Na pośladkach poczułam twardość drewnianego biurka.
Był to moment, który szef wykorzystał natychmiast. Już po sekundzie był tuż przede mną. Oparł dłonie na biurku po obu moich stronach, blokując mi tym jakąkolwiek drogę ucieczki.
- Ty jesteś tutaj, drzwi są zamknięte... - szepnął mi do ucha.
- Nawet o tym nie myśl! - odparłam stanowczo, opierając dłonie na jego klatce i próbując go odepchnąć. Mój wysiłek jednak na nic się nie zdał.
- No co? Nie obciągniesz szefowi w pracy? Szybki awans będzie, obiecuję.
Zamarłam i czas dla mnie jakby na chwilę się zatrzymał. Zaczęłam myśleć, że Marta chwilę wcześniej jedynie odegrała szopkę, a szef faktycznie był okropnym człowiekiem. Patrzyłam na niego z przerażeniem i obrzydzeniem jednocześnie, nie mogąc wydusić ani słowa.
Nagle Szymon nie spuszczając ze mnie wzroku, wybuchł głośnym śmiechem, po czym cmoknął mnie w czoło.
- Żartuje tylko. Wracaj do pracy - powiedział, po czym odsunął się, umożliwiając mi wyjście. - Zaczekaj na mnie po pracy. Odwiozę cię i porozmawiamy o czymś.
Skinęłam głową, po czym szybko opuściłam jego gabinet.
Gdy zjechałam windą na podziemny parking, szef już czekał oparty o swój samochód. Widząc mnie, uśmiechnął się lekko i podszedł do drzwi od strony pasażera. Po tym co usłyszałam od niego w gabinecie nie miałam najmniejszej ochoty, by z nim wracać do domu. Byłam jednak ciekawa o czym chciał ze mną porozmawiać.
- Zapraszam.
Gdy i on zajął swoje miejsce, spojrzałam na niego wyczekująco. Byłam zaintrygowana, a jednocześnie zestresowana rozmową, którą mieliśmy odbyć. Nie miałam pojęcia czy będzie ona dotyczyć dzisiejszej sytuacji z Martą, czy może pracy a może bezpośrednio nas.
- Po pierwsze, chciałem cię przeprosić za mój poprzedni żart.
- Był on na bardzo wysokim poziomie. - Stwierdziłam, przypominając sobie, jak się wtedy poczułam.
- Wiem, wiem... Ale jestem tylko zwykłym człowiekiem, czasem muszę odreagować stres, robiąc lub mówiąc coś głupiego. Nie chciałem cię urazić - wyznał z poważnym wyrazem twarzy.
- Ale chyba nie przystoi, by szef zwracał się w ten sposób do swoich pracowników. Jeśli ktoś usłyszałby coś takiego, mogłoby to mieć bardzo zły wpływ na twoją reputację - przypomniałam. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc zażenowanie na jego twarzy.
- Byliśmy sami.. w zamkniętym gabinecie... Nikt nie miał prawa tego usłyszeć - szepnął, zbliżając się. Wiedziałam doskonale, co miał w planach, ale nie chciałam do tego dopuścić. Odsunęłam głowę pod samą szybę.
- O tym chciałeś rozmawiać?
- Nie - bąknął wyraźnie niezadowolony, moją reakcją, po czym zupełnie zmienił wyraz twarzy. Również się odsunął, wyprostował plecy i poprawił koszulę. - Chciałem porozmawiać o pracy.
- Słucham - odpowiedziałam równie poważnie, szybko dostosowując się do zaistniałej sytuacji.
- Marta, jak wiesz, już dla nas nie pracuje. Nie mogę pozwolić sobie w tej chwili na szukanie nowego pracownika i wdrażanie go. Oliwia doskonale poradziłaby sobie na tym stanowisku.
- Ale co ja mam z tym wspólnego? - zapytałam, marszcząc brwi.
- Ktoś musi ją zastąpić.
- I tym kimś mam być ja?
- Nie inaczej. W ostatnim czasie zobaczyłaś mniej więcej, na czym ta praca polega. Widzę też, że szybko się uczysz. Wiem, że jakieś raporty czy sprawozdania początkowo mogą być dla ciebie problemem, ale będziesz je wykonywać pod czujnym okiem Oliwii. Ona wszystkiego cię nauczy. Do obowiązków asystentki należy również załatwianie różnych moich nagłych spraw, ale z tym nie powinnaś mieć problemów. Co sądzisz? - zapytał, uważnie mi się przyglądając.
- Uważam, że osoba na to stanowisko powinna mieć lepsze wykształcenie i doświadczenie - odparłam szczerze.
- Nauczysz się. Pomogę ci we wszystkim.
- Dlaczego mi to proponujesz? Oboje wiemy, że się nie sprawdzę.
- Ty to wiesz, a raczej tylko tak myślisz. - Złapał mnie za podbródek i przyciągnął w swoją stronę. - Ja w ciebie wierze - szepnął mi w usta i złączył nas delikatnym pocałunkiem.
Serce natychmiast zaczęło mi bić szybciej. Byłam podekscytowana zarówno naszym zbliżeniem, jak i jego słowami. Bałam się, że go zawiodę, ale tak bardzo zadziałało na mnie to, że ktoś we mnie wierzy, że nie mogłam mu odmówić. Przerwałam pocałunek, odsuwając się zaledwie na kilka centymetrów.
- Dobrze, zgadzam się - oznajmiłam.
Na jego twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech, a w oku cudowny błysk.
- Bardzo się cieszę - oznajmił, cmokając mnie w usta, które pragnęły kolejnego pocałunku. Niestety brunet, jak gdyby nigdy nic, odsunął się, po czym włożył kluczyk do stacyjki. - Odwiozę cię, musisz się wyspać. Jutro czeka cię ciężki dzień. - Mrugnął.
W sekundę dotarło do mnie, na co się zgodziłam. Miałam ochotę odmówić, powiedzieć, że zmieniłam zdanie, ale nie byłam w stanie nawet przełknąć guli, która stanęła mi w gardle. Wiedziałam, że przestanę być asystentką równie szybko, jak szybko się nią stałam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Krótka informacja!
Niestety nie jestem w stanie poukładać sobie pewnych spraw na tyle, by pisać tak regularnie, jak wcześniej. Grafik w pracy również nie pozwala mi na publikowanie rozdziałów tak jak wcześniej, dlatego muszę zmienić dzień publikowania. Od dzisiaj rozdziały będą raz w tygodniu, w poniedziałki o 20.00. Zachęcam was do wyrażania swoich opinii, podejrzeń czy domysłów w komentarzach, czytanie ich bardzo mnie motywuje, a niekiedy daje inspiracje na troszkę inny bieg wydarzeń
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro