Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 50 Oliwia


      Ostatni raz sprawdziłam raport, by upewnić się, że nie popełniłam żadnego błędu. Wydawało mi się jednak, że wszystkie dane się zgadzały. Zapisałem plik i dodałam go jako załącznik w mailu.

– Oliwa powinnyśmy już wyjść – pośpieszała mnie Zuzanna.

– Jeszcze minutkę – bąknęłam, oczekując na wysłanie maila.

– Już prawie wpół do czwartej, powinnyśmy wyjść pół godziny temu – przypomniała.

– Zuza, bo będę żałować, że się zgodziłam – zaśmiałam się, zamykając skrzynkę mailową. – Zobacz, już wyłączam komputer – oznajmiłam, by ją uspokoić. – Co ci się tak śpieszy?

– Szef kazał nam wyjść dzisiaj wcześniej. Powinnaś odpocząć.

Wywróciłam oczami i otworzyłam szufladę w biurku, chcąc zabrać część dokumentów do pracy w domu.

– To gdzie idziemy? Na co masz ochotę? – drążyła dalej niezłomna dziewczyna.

– Na porządną kawę. Może hotelowa restauracja? – zaproponowałam.

– Jasne, chodźmy w moje miejsce pracy, cóż za miła odmiana – skwitowała i obie wybuchłyśmy śmiechem.

– Dobra, masz rację. Znam fajną kawiarnię, całkiem niedaleko – zaproponowałam, szeroko się uśmiechając na myśl o kawie w moim ulubionym lokalu.

– Z chęcią poznam nowe miejsce! – oznajmiła radośnie Zuzanna.

– To chodźmy – wskazałam na drzwi.


       Zamknęłam gabinet i zjechaliśmy na podziemny parking. Po dwudziestu minutach jazdy w akompaniamencie spokojnej muzyki oraz naszych żartów, dotarłyśmy na miejsce. Zuzanna weszła przodem, a ja tuż za nią. Rozejrzała się po dużym, ale przytulnym lokalu. Jej największą uwagę przykuła moja ulubiona atrakcja tego miejsca – kominek. Jego ogień dodawał miejscu specyficznego klimatu. Drewniane ławy, stoły oraz ściany, sprawiały, że czułam się tu jak na wakacjach w górach, w domku mojej babci.

Zuzanna podziwiała miejsce, a ja wykorzystałam ten czas, by podejść do lady i zamówić dla nas dwa americano oraz dwie porcje tostów na słodko. Zapłaciłam z góry za zamówienie i zajęłyśmy jeden ze stolików.

– Ale tu fajnie – przyznała Zuzanna, wyraźnie zaskoczona miejscem.

– Spodziewałaś się, że zabiorę cię gdzieś indziej, prawda?

– Szczerze? Obawiałam się, że zabierzesz mnie w miejsce pokroju restauracji, w jakiej wczoraj jadłam obiad. Źle się czuję w takich miejscach – wyznała.

– Ja aż tak rozrzutna nie jestem – zaśmiałam się. – Staram się oszczędzać. Dodatkowo to miejsce bardzo mnie odpręża i jest miłą odmianą od drogich restauracji, w jakich jestem zmuszona odbywać kolacje służbowe.

– Odkładasz pieniądze z jakiegoś konkretnego powodu? – zapytała zaciekawiona.

– Tak – przyznałam. – Marzy mi się domek z ogródkiem, najlepiej na wsi – rozmarzyłam się.

Zuzannę wyraźnie zaskoczyła moja odpowiedź.

– Tego też się nie spodziewałaś? – zapytałam, śmiejąc się.

– No wiesz, nie bardzo. Twoja praca, temperament... Dało mi to bardziej obraz osoby, dla której najważniejsze jest mieszkanie jak najbliżej pracy. Zwłaszcza że spędzasz w niej o wiele za dużo godzin.

– No nie wypominaj mi już tego. Zobacz, jak krótko dzisiaj byłyśmy.

– Tylko dlatego, że jakimś cudem udało mi się cię wyciągnąć.

Kelnerka przyniosła zamówienie i położyła je przed nami.

– Dawno cię u nas nie było. Wszystko dobrze? – zwróciła się do mnie.

– Tak, już tak. Miałam trochę problemów i pracy, ale w końcu udało mi się znaleźć chwilę.

– To dobrze, już się baliśmy, że straciliśmy stałą klientkę.

– Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie, Kasiu – oznajmiłam uśmiechnięta.

– Tosty na słodko? Z czym są? – zapytała Zuzanna, gdy kelnerka zostawiła nas same.

– Z masłem orzechowym i bananem. A tutaj masz do nich płynną czekoladę – wskazałam dłonią.

– Mmm, pyszne – przyznała już po pierwszym kęsie.

– Dlatego tak uwielbiam tu wpadać.

Rozkoszowałam się aromatycznym zapachem kawy z dodatkiem syropu orzechowego, zajadając słodką przekąską.

– Zapraszam cię do siebie, obejrzymy jakiś film. Co ty na to?

– Nie chcę ci zawracać głowy i...

– Daj spokój! – przerwała mi. – Będzie fajnie, potrzebuję również damskiego towarzystwa po pracy.

– No dobrze – zgodziłam się nieśmiało, choć w głębi duszy byłam prze szczęśliwa z tej propozycji. Musiałam się dowiedzieć, dlaczego tak naprawdę mieszkała ona z Diegiem. I zwyczajnie miałam ochotę go zobaczyć po tak długim czasie. Czasie, który wcale nie zgasił moich uczuć do niego.


       Zuzanna podała mi swój adres i szybko podjechałyśmy pod blok. Sama nie byłam pewna czy lepiej dla mnie żebyśmy zastały, czy nie zastały Diega. Gdy Zuzanna przekręcała kluczyk, serce waliło mi jak szalone.

Po otworzeniu drzwi usłyszałyśmy szum wody, co oznaczało tylko jedno; on jest i to tuż za ścianą. Wytarłam spocone dłonie w miękki materiał sukienki i zdjęłam buty, za co ogromnie wdzięczne były mi moje stopy. Nowo zakupione szpilki okazały się cholernie niewygodne i byłam pewna, że pierwszy i ostatni raz znalazły się na moich stopach.

– Zapraszam do salonu – powiedziała Zuza, wskazując dłonią kierunek.

Ruszyłam, starając się dyskretnie rozglądać po mieszkaniu. Było ładne, schludne, nowocześnie urządzone i przede wszystkim czyste.

Ale po co mu takie mieszkanie, skoro ma własne? Dlaczego mieszka w nim z Zuzanną?

Usiadłyśmy na kanapie, a Zuza włączyła spory telewizor.

– Co lubisz oglądać?

– Wszystko, ale najbardziej kryminały i horrory – odpowiedziałam.

– Dobra, to poszukam czegoś – oznajmiła i skupiła się na przeszukiwaniu stron na telefonie i czytaniu opinii o filmach.

– Zuza, już przyszłaś? – usłyszałam za sobą znajomy głos i odwróciłam głowę.

W tym czasie do salonu wszedł Diego, jedynie owinięty ręcznikiem na biodrach. Poczułam zazdrość, że chodzi jedynie w ręczniku przy niej.

Jego zszokowane spojrzenie wwiercało się we mnie bez litości. Czas na chwile dla nas się zatrzymał i choć gdzieś w tle odpowiadała mu Zuza i przedstawiała nas sobie, było to kompletnie nieistotne. Po chwili Diego odwrócił wzrok w kierunku Zuzanny i odpowiedział tak, jakby nic się nie stało.

– Nie wiedziałem, że masz gościa, nie wparowałbym tu tak – zaśmiał się nerwowo i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

Potrząsnęłam głową, wiedząc, że szybko muszę wziąć się w garść. Wyciągnęłam dłoń w jego kierunku i przez zaciśnięte zęby wysyczałam:

– Miło pana poznać.

– Panią również – odpowiedział zmieszany. – To ja lepiej pójdę się ubrać.

– Tak będzie najlepiej – bąknęłam pod nosem.

– Co to było? – zapytała Zuzanna, gdy tylko usłyszałyśmy zamknięcie drzwi, zapewne jednego z pokoi.

– Nie rozumiem – skłamałam.

– Patrzyliście na siebie tak, jakbyście się znali, albo nawet jakby coś was łączyło.

Wybuchłam głośnym śmiechem na jej słowa.

– To dla nas po prostu niezręczna sytuacja. Ja odwiedzam cię po raz pierwszy i nagle wchodzi tu półnagi i cholernie seksowny facet. A on jest sobie w swoim mieszkaniu, wychodzi spod prysznica i nagle zastaje obcą osobę w salonie. No przyznasz sama, ze co najmniej niecodzienna sytuacja – powiedziałam, modląc się w myślach, by uwierzyła.

– No masz trochę racji.

Gdy wybrałyśmy film, Zuza powiedziała, że zanim się zacznie, chce skorzystać z toalety i wyszła. Tę sytuację wykorzystał Diego, który szybko wtargnął do salonu. Wstałam na jego widok, a on zatrzymał się tuż przede mną. Nasze twarze dzieliły raptem cztery centymetry. Gdyby tak stał jeszcze jakiś czas temu, nie wahałabym się ani chwili i złączyła nas namiętnym pocałunkiem, widząc przed sobą ukochaną osobę.

Niestety Diego sam zdjął mi z oczu różowe okulary i pokazał, jaki za nimi stoi skurwiel.

Ale to nie zmieniło moich uczuć, mimo że tak bardzo bym tego chciała.

– Co ty tu kurwa robisz? – warknął możliwie cicho.

– Co ja tu robię?! – pisnęłam. – Ja odwiedziłam znajomą z pracy. Co ty tu robisz? – zapytałam, licząc, że Szymon nie mówił mu o naszej rozmowie.

– Oliwia, nie mogę ci powiedzieć. Nie komplikuj sprawy jeszcze bardziej.

– To twoja nowa chwilowa zabawka? – zapytałam, starając się uśmiechnąć najbardziej ironicznie, jak tylko potrafiłam. Nie wiedziałam, czy Zuzanna, mówiąc, że nic ich nie łączy była ze mną szczera.

– Zwariowałaś? Ona podoba się Szymonowi – przypomniał szeptem.

– To dlaczego ty z nią mieszkasz?

– Nie wtrącaj się w nieswoje sprawy! – wysyczał, łapiąc mnie mocno za podbródek.

– Puść mnie! Co ci odwala? – Starałam się skupić myśli i nagle mnie olśniło. – Już wiem czemu jesteś taki nerwowy. Zuzanna nie wie, że znasz Szymona, nie wie, że się przyjaźnicie. Prawda?

– Nie i ma się nie dowiedzieć! Jeśli chcesz cokolwiek wiedzieć na ten temat, gadaj z Szymonem, nie ze mną. Rozumiem, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.

Patrzyłam w jego zimne oczy i czułam, jak w moich wzbierają łzy. Przypomniałam sobie ten dzień, gdy spotkaliśmy się w gabinecie Szymona. Przypomniałam sobie dokładnie każde słowo, jakie wtedy powiedział. Jak bolało mnie jego spojrzenie, w którym już nie widziałam żaru, za którym tak tęskniłam. Ognia, który śnił mi się po nocach. Jego spojrzenie nagle stało się skute lodem, bez możliwości ogrzania. Zamknięte jak jego serce na mnie.

– Nie wszystko – szepnęłam, wymierzając mu z całej siły policzek.

Spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego, co zrobił. Moja reakcja wcale go nie zaskoczyła. Starł kciukiem łzę spływającą po moim policzku, pocałował mnie w czoło i szepnął " przepraszam", po czym wybiegł z salonu i słyszałam, że trzasnął drzwiami wyjściowymi.

Starałam się za wszelką cenę uspokoić rozedrgane dłonie.

Tym jednym pocałunkiem sprawił, że wszystko stało się o wiele trudniejsze. Nasilił i tak gotujące się we mnie emocje. Wzrosła potrzeba odzyskania go, ale i chęć ucieczki, zostawienia tego wszystkiego w cholerę.



– Oglądamy? – zapytała Zuzanna, wchodząc do pokoju z dwiema miskami chipsów.

– Tak – odpowiedziałam i włączyłam film, by dziewczyna nie zdążyła zorientować się, że coś jest ze mną nie tak. – Możemy zgasić światło i zasłonić rolety? Trzeba sobie zrobić klimat. – Mrugnęłam.

– Jasne. Ja zasłonię rolety, a ty zgaś światło – zdecydowała, kładąc miski na kanapie.

Obejrzałyśmy dwa filmy, po których sprawdziłam godzinę na telefonie i spojrzałam na Zuzannę. Byłam jej wdzięczna za wspólnie spędzony czas. Mimo rozmowy z Diegiem, udało mi się zrelaksować. Na chwilę kompletnie o nim zapomniałam, skupiając się na fabule filmu.

– Bardzo ci dziękuję za ten dzień. – Uśmiechnęłam się szczerze. – I za to, że nieświadomie zaprowadziłaś mnie do Diega – dodałam w myślach.

– Ja też ci bardzo dziękuje – powiedziała Zuza, odsłaniając rolety.

– Już czas na mnie – oznajmiłam, wstając.

– Zabrałaś sobie trochę pracy do domu. Mam rację? – zapytała, podejrzliwie mi się przyglądając.

– Oczywiście, że nie. – skłamałam. – Dałaś mi do myślenia dzisiaj. Zrozumiałam, że muszę o siebie bardziej zadbać, dlatego mam w planach wypić jakiś ziołowy napar i położyć się wcześniej spać.

– Obiecujesz?

– Obiecuję – westchnęłam głośno.

Kolejne kłamstwa, choć te na szczęście małe i nic nieznaczące.

Mimo wszystko czułam się zmęczona kłamstwami, które piętrzyły się przez lata i zdawały się być coraz cięższym ciężarem na moich barkach.

– Dlaczego tak wzdychasz?

– Bo mi nie ufasz. – Zaśmiałam się.

Zuzanna odprowadziła mnie do drzwi. Na korytarzu wkładając niewygodne buty, patrzyłam na bluzę Diega zawieszoną na wieszaku. Stałam metr przed nią i czułam, że pachniała jego perfumami.

Przed oczami pojawiło się nasze przedostatnie wspólne wspomnienie. Po długim spacerze zatrzymaliśmy się nad brzegiem Bystrzycy. Gwiazdy odbijały się na tafli wody, a my siedzieliśmy na trawie wpatrzeni w siebie. Zrobiło mi się zimno, a Diego pożyczył mi swoją bluzę i prawił komplementy, jaka jestem piękna, jak mi do twarzy w jego ubraniach.

– Co ukrywasz Diego? Dlaczego tak postępujesz? Czy to przez to tak mnie potraktowałeś? - zapytałam w myślach, pusto patrząc na wieszaki.


       Starałam się skupić na jezdni, mimo że byłam bardzo rozkojarzona. Ktoś zatrąbił, bo nie ruszyłam na zielonym. Znów czułam utratę kontroli nad własnym życiem.

Szybko wbiegłam do mieszkania i rzuciłam się na łóżko, zadowolona, że znów jestem w swoich czterech ścianach. Pusty wzrok utkwiłam na pozłacanej pozytywce, przedstawiającej czterolistną koniczynę.

Wzięłam ją do ręki, czytając dobrze mi znany, wygrawerowany na niej cytat.

– "Zachowuj się tak, jakbyś już był szczęśliwy, a zobaczysz, że faktycznie będziesz szczęśliwy" – skończyłam, po czym westchnęłam na głos. – Nie działa, panie Dale. Zamiast tego jestem zmęczona udawaniem.

Odłożyłam ją na miejsce, by udać się do kuchni, po butelkę wody.

Otwarłam lodówkę i już złapałam w dłoń szklaną butelkę wody niegazowanej, gdy moją uwagę przykuło wino, stojące w półce na drzwiach. Wyciągnęłam po nie rękę i cofnęłam ją po chwili.

– Nie powinnaś! – skarciłam się na głos, by przemówić samej sobie. – Ale ten raz nie zaszkodzi – odpowiedział jakby inny, mniej rozsądny głos w głowie.

Wyjęłam butelkę i zaczęłam nerwowo szukać korkociągu po szufladach.

Musi gdzieś tutaj być!

Gdy w końcu go znalazłam, szybko odkorkowałam butelkę i nie tracąc czasu na szukanie lampki, upiłam kilka łyków schłodzonego trunku. Zamruczałam delikatnie, zadowolona, że akurat było to wino z wyczuwalnym cytrusowym aromatem, który tak uwielbiałam.

Wypiłam kilka kolejnych łyków i miałam wrażenie, że wszystko zaczęło stawać się prostsze.


       Zaskoczył mnie dzwonek do drzwi, ale odłożyłam butelkę na stolik i poszłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stał Diego.

– Co ty tu robisz?! – naskoczyłam na niego.

– Wpadłem pogadać. Mogę wejść? – zapytał, zbliżając się o krok, na co natychmiast zareagowałam krokiem w tył.

Jego intensywne i surowe spojrzenie nie pozwoliło mi odmówić. Przesunęłam się na bok, dając mu możliwość wejścia na korytarz. Zamknęłam za nim drzwi, a on w tym czasie zdjął buty, po czym ruszył w głąb mieszkania, kierując się w stronę kuchni. Ruszyłam więc za nim, ciekawa powodu jego wizyty.

Zatrzymał się przy blacie i chwycił w lewą dłoń butelkę, przyglądając się jej chwilę. Po czym przeniósł brązowe spojrzenie na mnie.

– Co to? – zapytał, doskonale znając odpowiedź.

– To białe, półwytrawne wino – odpowiedziałam, przewracając oczami.

– Wino? – prychnął.

– Tak, wino. Ale zapewne umiesz czytać.

– Wiem, kurwa, że to wino! Ale co ono robi tu otwarte?! – warknął.

– Stoi. Otwarte wino stoi sobie na stole. O czym przyszedłeś porozmawiać? Na pewno nie o moim otwartym winie.

W milczeniu podszedł z butelką do zlewu i opróżnił jej zawartość. Nie zareagowałam na to, bo moja reakcja niczego by nie zmieniła, nie miałam ochoty ani siły się z nim szarpać.

– Nie jesteś u siebie – przypomniałam, gdy wyrzucał pustą butelkę do kosza.

– To przed czym tyle uciekasz, może dopaść cię w każdej chwili - rzucił oschle.

– Doprawdy? – parsknęłam śmiechem. – A przed czym ty uciekasz, Diego? Znasz mnie bardzo dobrze, ale ja ciebie nie. Tylko myślałam, że cię znałam, ale nagle okazało się, że nic o tobie nie wiem.

– Bo w świecie twojej fantazji byłem idealny – zaśmiał się gorzko – a gdy zmierzyłaś się z rzeczywistością, czar prysł. I nie koloruj tak tej rzeczywistości, to nie jest sposób.

– A co jest sposobem? – zapytałam, unosząc brew.

Wzruszył ramionami, po czym spuścił wzrok.

– Martwię się o ciebie.

– Teraz? – zapytałam, a pod moim nosem pojawił się kpiący uśmieszek.

– Cały czas.

– Wiesz, że nienawidzę kłamstw – przypomniałam.

– Dlatego tak wiele rzeczy na nich budujesz? – zapytał, łapiąc mnie za dłoń.

Nie mogłam znieść jego dotyku. Miałam wrażenie, jakby palił mi skórę, sprawiał realny ból. Szarpnęłam ręką i odsunęłam się, zwiększając odległość między nami.

– Nie, ale dlatego ich nienawidzę. Idź już, ta rozmowa nie ma sensu.

– Wiedziałaś, że mieszkam z Zuzanną, prawda? Widziałem twoje spojrzenie na parkingu. Myślałaś, że cię nie zauważyłem? Po co przyszłaś do tego mieszkania?

Jego surowe spojrzenie zmusiło mnie do szczerości, choć tylko na jedno pytanie mogłam odpowiedzieć szczerze. Odpowiedzi na ostatnie sama tak naprawdę nie znałam.

– Tak, wiedziałam, że mieszkacie razem. Nie wiem, po co przyszłam, więc o to mnie nie pytaj. Może chciałam cię zobaczyć, może coś wyjaśnić... Nie wiem, okej? Proszę, daj mi już spokój, wyjdź stąd.

– Uważaj na siebie, będę miał na ciebie oko. Nie chcę być zmuszony wyznać Szymonowi prawdy – zagroził.

– Niby jak chcesz mieć mnie na oku? Już się nie widujemy.

– Na razie – pożegnał się, ignorując moje słowa.

Odwrócił się i wyszedł z kuchni, a po chwili drzwi za nim się zamknęły. Odetchnęłam z ulgą i postanowiłam się położyć, choć wiedziałam, że sen nie nadejdzie prędko. Nie po takiej ilości wrażeń w ciągu dnia.

Ten dzień miał wszystko rozjaśnić, może zakończyć na dobre, a spowodował jedynie, że wszystko się bardziej skomplikowało. Zamiast harmonii zapanował większy niepokój.

Serce szybko biło i nawet spokojna melodia, grana przez pozytywkę nie uspokajała.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dzisiaj troszkę inny rozdział, ale spokojnie: nie wprowadzam perspektywy Oliwi na stałe :) Co sądzicie o takim zabiegu dla urozmaicenia i spojrzenia na sprawę oczami innego bohatera? Podoba wam się, czy raczej nie robić tego więcej? Będzie mi bardzo miło, jak wyrazicie swoje zdanie w tej kwestii.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro