Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 44 Szymon


      Wstałem i podszedłem do okna. Nerwowo zacisnąłem dłonie na białym parapecie i spojrzałem we własne odbicie na spowitej mrokiem szybie.

– Możesz kurwa się odsunąć od tego okna? Jak by szła to i tak jej nie zobaczysz, bo kurwa jest ciemno na polu, a my świecimy tu światło, ale za to ona zapewne zobaczy ciebie.

Walnąłem pięścią w parapet i odsunąłem się od okna.

– W ogóle pomysł, że byś tu przyszedł, jest głupi i...

– Daruj sobie! – przerwałem mu. – Która godzina?

– Dwudziesta trzecia piętnaście – powiedział, patrząc na zegarek.

– Kurwa musimy coś zrobić!

– A może po prostu gdzieś się dobrze bawi? Może kogoś poznała?

– Nie wkurwiaj mnie! Ona nie jest taka, nie spędziłaby nocy z kimś dopiero poznanym. Poza tym kurwa, jeśli to ma związek z czachą a jej się coś stanie, nie wybaczę sobie tego!

Chodziłem nerwowo po pokoju Diega, wyczekując momentu, w którym usłyszę brzęk kluczy. Jednak panowała zupełna cisza do momentu, w którym przerwał ją głośny dzwonek telefonu.

– Tak? Słucham! – krzyknął do słuchawki, wstając z miejsca.

Zatrzymałem się w pół kroku i uważnie mu się przyglądałem, wyczekując reakcji. Na szczęście nie było mi dane czekać na nią długo, bo już po kilku sekundach na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

– Dzięki stary, jestem ci winny przysługę. Teraz muszę kończyć. Na razie!

– I co? – zapytałem, nie czekając, aż się rozłączy. – Gdzie jest?

– W jakimś klubie. Jedziemy w razie czego na dwa samochodu.

– Dobra, chodź.

Wybiegliśmy z mieszkania i każdy wsiadł do swojego samochodu. Jechałem za Diegiem i gdy zaparkował pod jednym z Wrocławskich klubów, poczułem nagły zastrzyk adrenaliny. 


      

       Wysiadłem z samochodu, wdychając głęboko chłodne powietrze.

– Poczekaj w pobliżu wejścia, żeby cię nie zobaczyła.

Diego w odpowiedzi skinął głową, a ja ruszyłem w stronę bramek, przy których stało dwóch ochroniarzy. Zlustrowali mnie od stóp do głów i wpuścili.

Uderzyło we mnie gorące powietrze, które wręcz osłabiało. Zmrużyłem oczy, próbując przyzwyczaić oczy do świateł i sztucznego dymu. Rozglądałem się wokoło, szukając wzrokiem Zuzanny.

Przedzierałem się przez tłum, ignorując nerwowe reakcje ludzi, których popychałem. Nigdzie jej nie było, zbliżyłem się w kierunku toalet, gdy nagle na kogoś wpadłem.

– Uważaj trochę! – wybełkotała pijana dziewczyna.

Spojrzałem na jej wyraziste, błękitne oczy, które mimo panującego przy toaletach półmroku były bardzo widoczne. Jej blond włosy swobodnie opadały na szczupłe ramiona.

– Kamila?

Kobieta wyraźnie zmieszała się, słysząc swoje imię. Podparła ręką o ścianę i zmrużyła oczy, zapewne po to, by lepiej widzieć.

– Szef Zuzy! – krzyknęła dumna z siebie, że udało się jej mnie rozpoznać. - Ale co pan tu robi?

– Zapewne to, co ty, bawię się. – odparłem, choć było to mało wiarygodne kłamstwo, bo nie wyglądałem raczej na osobę, która bawiłaby się w tanich klubach. – A ty? Sama tu przyszłaś?

– Nie z Zuzą, ale ona źle się poczułam i przed chwilą ktoś pomógł jej wyjść na świerze powietrze.

– Dawno to było?

– Nie przed chwilą. – Czknęła.

– Dzięki! – krzyknąłem, szybko ruszając z miejsca.

W mojej głowie szalały same czarne scenariusze. Biegałem między ludźmi, gdy w pobliżu wyjścia dostrzegłem ją. Oparta o jakiegoś mężczyznę. Powoli wyprowadzał ją z klubu.

Zbliżyłem się na bezpieczną odległość i wyszedłem za nimi. Przy oświetlonym wejściu byłem bardzo blisko ich, by Diego, zobaczył mnie i nie zrobił nic pochopnego. Wiedziałem, że akcja pod samym klubem to zły pomysł, bo karki z ochrony mogliby to źle odebrać.

Odpaliłem papierosa i niby od niechcenia wlokłem się za tą dwójką, aż zatrzymali się na ciemnym parkingu, który oświetlała jedynie samotna lampa w rogu.

Mężczyzna włożył dłoń do kieszeni jeansowych spodni, prawdopodobnie w celu znalezienia kluczyków. Wtedy ścisnąłem mocno jego ramię i oznajmiłem, najbardziej spokojnie jak potrafiłem:

– Ta pani pojedzie ze mną.

Mężczyzna odwrócił się gwałtownie wraz z Zuzanną. Jej głowa swobodnie zwisała, lekko opierając się na jego ramieniu. Widziałem, że próbowała otworzyć oczy, ale nie była w stanie. Zdawałem sobie sprawę, z tego, że nie jest tylko pod wpływem alkoholu.

– Czym ją naćpałeś frajerze? Puść ją! – warknąłem, łapiąc dziewczynę za rękę.

– Niczym, odwal się koleś! Schlała się i odwożę ją do domu. Wypierdalaj stąd.

– Dobrze ci radzę, puść ją!

Widziałem, jak mężczyzna zmrużył oczy, uważnie mi się przyglądając. Wiedział, że ma słabe szanse. Byłem wyższy i szerszy od niego, a on bardziej wyglądał na suchoklatesa.

Powoli odsunął od siebie dziewczynę i popchnął ją w moją stronę, następnie zrobił krok w tył.

– Zaczekaj jeszcze. – warknąłem. – To twoja fura? – zapytałem, wskazując głową na samochód po prawej.

– Nie twój interes. Dostałeś, co chciałeś, teraz się odwal.

– Dobra. – uśmiechnąłem się sztucznie i zrobiłem krok w tył.

Szybko jedną ręką wyjąłem telefon i zrobiłem zdjęcie tablicy rejestracyjnej. Następnie, widząc, jak ciężko mi idzie prowadzenie Zuzanny, wziąłem ją na ręce i zaniosłem pod samochód.

Frajer odjechał z piskiem opon, a po chwili Diego dołączył do mnie. Pomógł bezpiecznie ułożyć kobietę na tylnych siedzeniach.

– To co, jedziemy do mnie?

– Nie, zabieram ją do siebie. A ty proszę, zajmij się Kamilą.

– Też się czymś naćpała?

– Chyba nie, ale najebana konkretnie. Odwieź ją do domu. Ani myśl zabierać jej do siebie! – warknąłem, choć na jego ustach pojawił się szyderczy uśmiech. – Diego, kurwa!

– No dobra już dobra, żartuje sobie tylko. Wolę jak oddają mi się mimo wszystko w miarę świadome. – Zaśmiał się gorzko.

– A potem cierpią? – rzuciłem ironicznie.

– Bez przesady – parsknął.

– Przesady? – powtórzyłem zirytowany. – Ledwo przekonałem Oliwię, by została jeszcze do końca miesiąca i przemyślała sobie wszystko jeszcze raz. Ona kurwa przez ciebie chce odejść z pracy, przeprowadzić się.

– Co? – zapytał zdziwiony. – Nie wiedziałem. Nie mamy kontaktu, ale to ona zakończyła tę relację, nie ja.

– Dziwisz się? Potraktowałeś ją jak zabawkę. Zresztą to nie pora na rozmowy, zajmij się Kamilą. Cześć.

– Cześć – odpowiedział i ruszył w stronę klubu.



      Pojechałem do domu i ostrożnie wniosłem Zuzannę do mieszkania. Coś majaczyła, gdy niosłem ją po schodach na górę, ale nie byłem w stanie zrozumieć ani słowa.

Po chwili szarpnęło nią mocno i opróżniła treść żołądka na moją koszulę, ale i na swoją bluzkę i spodenki. Skrzywiłem się, gdy paskudny zapach dotarł do moich nozdrzy. Koszula przykleiła mi się do klaty, a wilgoć i lepkość, jaką poczułem na skórze, spowodowała mdłości i u mnie.

– Brawo Zuzanno – skomentowałem głupio.

Zaniosłem ją do toalety przy mojej sypialni i położyłem ją na zimnych płytkach. Zrzuciłem z siebie mokrą koszulę i poklepałem dziewczynę po policzku.

– Będziesz jeszcze wymiotować?

Twierdząco kiwnęła głową, odzyskując odrobinę świadomości. Nachyliłem ją nad umywalką i złapałem jej włosy. Po kilku minutach było po wszystkim.

– Nie możesz tak pójść spać – stwierdziłem, odkręcając kurki wody w wannie.

Gdy wanna była gotowa, dodałem olejku do kąpieli i powoli rozebrałem Zuzannę. Nie opierała się, a jej kontakt był mocno ograniczony.

Westchnąłem na myśl o tym, co mogło się stać, gdybym przyjechał kilka minut później.

Starałem się nie patrzeć na jej  ciało, choć nie było to łatwe. Bez problemu włożyłem ja do wanny i przeszukałem kilka szafek w poszukiwaniu czegoś do zmycia makijażu. Po chwili znalazłem jakieś chusteczki do demakijażu, najpewniej pozostawione przez Anitę.

Powoli zmyłem jej delikatny makijaż z twarzy, następnie ocuciłem na tyle, by była w stanie się umyć. Robiła to niedbale i ospale, gąbka powoli sunęła po jej gładkiej skórze. Zastanawiałem się, jak tak piękna kobieta może być tak lekkomyślna.

Gdy uznałem, że kąpiel jest zakończona, podniosłem dziewczynę i pomogłem jej się wytrzeć ręcznikiem. Z szafki wyjąłem jedną z nieużywanych jednorazowych szczoteczek do zębów, które trzymam w domu, gdyby ktoś niespodziewanie ich potrzebował. Zuzanna na moje polecenie starała się umyć zęby, choć mozolnie jej to szło, gdy skończyła, założyłem na nią swoją luźną, szarą koszulkę i zaniosłem do swojego łóżka.

Sam na szybko skorzystałem z kabiny prysznicowej. Następnie wrzuciłem nasze brudne ubrania do kosza na pranie i usiadłem obok dziewczyny, na łóżku.

Leżała na plecach, a ja obserwowałem płynne ruchy jej klatki piersiowej podczas oddechu. Nie mogłem zostawić jej w innej sypialni, bo nie mógłbym interweniować, gdyby działo się coś złego.



      Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Oliwi.

– Słucham? – usłyszałem w słuchawce jej uroczy, zaspany głos.

– Przepraszam, że cię budzę, ale przywieź mi na jutro, na ósmą rano jakieś ubrania. Majtki, stanik, skarpetki spodnie, koszulka. No ogólnie wszystko, wiesz już jaki rozmiar, ten sam co kiedyś.

– Ale...

– Wynagrodzę ci to, obiecuję – przerwałem jej.

– Ale Szymon, jutro jest niedziela. Skąd ja w niedziele przed ósmą rano mam ci wyczarować ubrania? – zapytała, już bardziej rozbudzona.

– To przywieź coś swojego w podobnym rozmiarze. Okej?

– Okej – bąknęła zrezygnowana.

– Wiesz, że cię kocham. – Uśmiechnąłem się do słuchawki. – Dobranoc.


      Kolejnym rozmówcą był Diego. Odebrał już po drugim sygnale.

– Tak? – zapytał lekko zachrypniętym głosem.

– Jak wygląda sprawa?

– Wszystko tak, jak miało być. Właśnie podjeżdżam pod swoje mieszkanie.

– To zajebiście.

– Fajna ta Kamila – zaśmiał się Diego.

– O nie! Tym romansem byś jeszcze więcej spierdolił.

– Niekoniecznie. Chętnie się z nią zabawię, ale nie teraz. Poczekam na załatwienia w Łodzi. Przecież Kamila tam studiuje, a ja otwieram klub – powiedział z zadowoleniem.

– Myśl więcej głową, nie główką! – poradziłem, na co oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

– Jak się czuje? – zapytał, zmieniając temat.

– Nie wiem, wymiotowała. Myślisz, że coś jej może się stać?

– Nie spokojnie, raczej nie. Ale z pewnością odchoruje to potężnym kacem, i fizycznym i moralnym.

– Mam nadzieję – odpowiedziałem, że słyszalną złością w głosie.

– Wkurwiła cię, co?

– Bardzo. Kurwa blok, parking a ona po takich akcjach sobie na imprezy chodzi.

– Szymon! – upomniał mnie.

– W dupie to mam teraz – odpowiedziałem, wiedząc, że chodzi mu o to, że mówię przez telefon rzeczy, których nie powinienem.

– Sam kazałeś mi uśpić jej czujność – wypomniał.

– Ale jest różnica między uśpieniem przesadnej czujności a całkowitą utratą instynktu samozachowawczego!

– Dobra, uspokój się. Nie wiemy, jak wyglądała dokładnie sytuacja. Na razie ciężko cokolwiek powiedzieć o zaistniałej sytuacji.

– Ciężko coś powiedzieć? Pewnie idiotka zostawiła drina i poszła tańczyć, a że spodobała się jakiemuś psycholowi, to postanowił skorzystać z jej głupoty. I mam nadzieję, że ta teoria jest prawdziwa, nie ta druga...

– Zdarza się, że i barman dosypie. Uspokój się, ważne, że nic się nie stało.

– Nie uspokajaj mnie, bo dobrze wiesz, co jest bardziej prawdopodobne. Jestem tak wściekły na tą jej głupotę, że najchętniej sam bym ją ukarał i to surowo – stwierdziłem.

– Ta, spierz ją pasem po dupie – wyśmiał mnie Diego.

– Nie prowokuj, szczególnie że nie ma majtek. – Zaśmiałem się, powracając wzrokiem na jej klatkę, sprawdzając czy aby oddech dalej jest równomierny.

– Jak to?

– A to akurat mniej przyjemna część historii – oznajmiłem. – Obrzygała mnie i siebie.

– Na jedno dobrze. Może chociaż pozbyła się części tego świństwa.

– Tego nie wiem, na pewno pozbyła się kolorowych shotów lub drinków. – skrzywiłem się lekko, przypominając sobie jej wymioty na mojej koszuli.

W słuchawce rozległ się głośny śmiech przyjaciela, który najpewniej wyczuł moje obrzydzenie po głosie.

– Dobra stary, ja kończę i idę spać. Odezwij się jutro, bo z pewnością musimy się spotkać.

– Oj, musimy – skomentowałem, przypominając sobie zdjęcie tablicy rejestracyjnej spokojnie czekające w mojej galerii. – Odezwę się, jak tylko się jej pozbędę, więc to może potrwać. Nie chcę puszczać jej w złym stanie. Nara.

– Do jutra.


      Odłożyłem telefon i ułożyłem się wygodniej na łóżku. Zsunąłem palcami kosmyk włosów z twarzy dziewczyny, a ona niespodziewanie się do mnie zbliżyła i wtuliła w moją klatę.

Nie protestowałem. Wsunąłem nos w jej wilgotne włosy, zaciągając się delikatnym zapachem olejku do kąpieli.

– Jutro nauczę cię myślenia Zuzanno. Czy tego chcesz, czy nie. Nauczę cię, dla twojego bezpieczeństwa. – Delikatnie pogładziłem dłonią jej ciepły policzek i obserwowałem spokojny sen.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro