Rozdział 4 Szymon
Wchodząc do swojego gabinetu, od razu dostrzegłem na biurku charakterystyczną czarną teczkę. Zawsze w takich teczkach dostaje od Diega informacje. Odwróciłem się i tak jak myślałem Diego leżał na sofie a nogi trzymał na stoliku, w dłoni trzymał prawie pustą szklankę a na stoliku stała otwarta butelka whisky.
- Witaj. - uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę kanapy.
Diego zerwał się jak poparzony i oblał się resztą trunku. Spojrzał na mnie spanikowany a ja wybuchnąłem śmiechem i podałem mu dłoń.
- Dzień dobry szefie. Tak sobie czekałem i...- miał zamiar się tłumaczyć ale przerwałem mu.
- O czym się tak myślisz, że nie słyszałeś gdy wszedłem? - zapytałem i pokazałem dłonią byśmy podeszli do biurka.
Stanęliśmy obok niego, Diego zerknął na teczkę a potem na mnie.
- Szefie mam prośbę.. yyy...- Diego wzbudził moją ciekawość, ponieważ nigdy o nic mnie nie prosił, widząc jednak, że nie wie jak zacząć postanowiłem mu to ułatwić.
- No mów stary. Czym się tak przejmujesz ? -spojrzałem na niego a widząc, że znów zerka na teczkę dodałem - Chodzi o tą dziewczynę? Jakiś problem z znalezieniem informacji?
- Tak yyy znaczy nie. Chodzi o tę dziewczynę ale nie miałem żadnego problemu z danymi. Mam do ciebie jednak prośbę - nie rób dziwki z tej dziewczyny. - powiedział a ja starałem się ukryć zaskoczenie.
Czy on ma z nią coś wspólnego?
- Dlaczego? - zapytałem chłodno.
- Jest w wieku mojej młodszej siostry, nigdy nie chciał bym, by ją spotkało coś takiego. Ta dziewczyna nie jest taka jak myślisz, nigdy nie sypiała z gośćmi za hajs. Przynajmniej do takich informacji nie udało mi się dotrzeć a wiesz doskonale, że w tym co robię jestem skuteczny. Jej spotkanie z tym frajerem Marcinem było jej pierwszą randką z portalu randkowego i jak ustaliłem jedyną, bo po tamtym spotkaniu usunęła konto. Miała dotąd tylko jednego faceta i rozstała się z nim z rok temu. - powiedział Diego po czym odszedł w stronę stolika.
Usiadł na sofie i nalał sobie kolejną szklankę whisky, upił łyk i odwrócił się w moją stronę.
-W teczce masz wszystko. Chcesz się napić?
-Tak. - odpowiedziałem chyba szybciej niż pomyślałem. -W takim razie potrzebuje na wieczór kierowcy. - dodałem zajmując na kanapie miejsce obok Diega.
W lewej ręce trzymałem teczkę a do prawej mój pracownik wsunął mi szklankę pełną po brzegi whisky. Upiłem szybko kilka łyków i otworzyłem teczkę a Diego zaczął mówić.
- Jej rodzice zginęli pięć lat temu w wypadku samochodowym, od tej pory Zuzanna mieszka z ciotką i wujem. Ten facet to tyran i alkoholik, w dodatku jego towarzystwo też nie za ciekawe. Dziewczyna miesiąc temu skończyła technikum gastronomiczne, gdy chodziła do szkoły zrobiła sobie kilka kursów związanych z kierunkiem jej nauki, między innymi kelnerski ale o tym raczej wiesz z cv. Praktycznie nie ma znajomych, jej jedyną przyjaciółką jest Kamila, nie pamiętam nazwiska ale masz w papierach. Dziewczyna nie ma lekko zwłaszcza, gdy w domu jest ten jej wuj i jego kumple. Wiele razy żaliła się Kamili na te tematy, w dodatku jeden z tych staruchów ją molestował.
- Co?! -aż wstałem słysząc ostatnie słowa Diega. - Nazwisko! - warknąłem wściekle chociaż moja złość nie była przecież skierowana w stronę Diega.
Sam nie robię dobrych rzeczy, bo sprzedaje dziewczyny do burdeli ale brzydzę się gwałtem. Dziewczyny, które stają się dziwkami mają zapewnione bezpieczeństwo, pod pokojami zawsze stoi ochrona a laski same decydują jak daleko mogą się posunąć.
- Nie wiem szefie. Właściwie nie jestem w stanie stwierdzić do czego konkretnie doszło. W teczce gdzieś są wydruki screenów z ich konwersacji ale wątpię, że wyłapiesz z nich więcej niż ja.
Usiadłem z powrotem przerzucając kartki w poszukiwaniu screenów, gdy je znalazłem najpierw wypiłem resztę whisky ze szklanki i odłożyłem ją na stolik. Przeczytałem szybko te wiadomości ale tak jak mówił Diego, nic więcej się nie dowiedziałem. Podniosłem wzrok na stolik, moja szklanka znów była pełna. Nie pozwolę, by Zuzanna przeszła przez to co moja matka. Zrobię wszystko, by jej pomóc a zacznę od tego, że dam jej pracę o którą się ubiegała. Upiłem kilka łyków czekając aż Oliwia odbierze.
- Słucham szefie? - usłyszałem jej słodki głos w słuchawce.
- Odwołaj tamtą dziewczynę, zmieniłem zdanie. Prace dostanie Zuzanna Mazur. Poinformuję ją osobiście.
- Oczywiście szefie. Coś jeszcze?
-Nie to wszystko. - powiedziałem rozłączając się i upiłem kolejny łyk chłodnego whisky.
- Kierowca już czeka. - powiedział Diego po czym wstał. - Mój też, muszę się trochę odstresować. -dodał z tak wymownym uśmiechem, że doskonale zdawałem sobie sprawę gdzie i w jakim towarzystwie Diego ma zamiar się 'odstresować'.
Zjechaliśmy wspólnie windą do podziemnego parkingu, tam pożegnaliśmy się a każdy wsiadł do swojego samochodu, w których już czekali kierowcy.
- Do domu. - bąknąłem i całą trasę poświęciłem na dwukrotne przeczytanie dokumentów z teczki.
Przed drzwiami wejściowymi wziąłem trzy głębokie wdechy, by trochę się uspokoić. Nie chciałem się wyżywać na Anicie, która nie miała przecież nic wspólnego z sytuacją jaka spotkała tą biedną dziewczynę.
- Cześć kochanie! Zjemy razem kolację? - przywitała mnie jak zwykle radosnym głosem Anita.
- Nie. - odpowiedziałem krótko.
Anita chciała coś jeszcze powiedzieć i ruszyła w moją stronę ale zamknąłem jej drzwi przed nosem. Szybko się rozebrałem i wziąłem dłuższy zimny prysznic, by nieco się orzeźwić. Niepotrzebnie piłem to whisky. Po prysznicu udałem się na górę do garderoby. Anita już tam na mnie czekała.
- Musimy porozmawiać.
- Wyjdź! - wrzasnąłem na nią a ona spuściła wzrok i posłusznie wyszła. Ona wkurwia mnie coraz bardziej. Założyłem dżinsy i białą koszulę po czym zszedłem na dół.
- Anita siedziała w salonie i oglądała jakąś głupią komedie romantyczną.
- Co jest do jedzenia? - krzyknąłem z kuchni, by na pewno usłyszała.
- Nic.- odpowiedziała krótko.
- Dlaczego nie zamówiłaś cateringu?
- Pytałam czy będziemy jeść. - odpowiedziała po czym wymownie westchnęła.
Nie chciało mi się z nią rozmawiać, więc wyszedłem z domu trochę wcześniej. Podałem kierowcy adres Zuzanny i ruszyliśmy. Gdy samochód zatrzymał się pod blokiem postanowiłem sam sprawdzić jak wygląda sytuacja w mieszkaniu Zuzanny. Szybko sprawdziłem w papierach czy dobrze zapamiętałem numer mieszkania i rzuciłem teczkę na siedzenie pasażera obok kierowcy.
- Wrzuć to do bagażnika. - powiedziałem wysiadając z samochodu.
Drzwi wejściowe do bloku na szczęście były otwarte, więc nie traciłem czasu na rozmawianie przez domofon i od razu udałem się na górę. Zapukałem do drzwi, otworzyła mi kobieta, ciotka Zuzanny i chyba bardzo zaskoczył ją mój widok. Ewidentnie dziewczyna nie sprowadzała sobie tutaj żadnych gości.
- Witam. Szymon Boss. - uśmiechnąłem się lekko do kobiety i wyciągnąłem do niej dłoń. - Przyszedłem po Zuzannę. -dodałem.
- Witam. Ja jestem Jadwiga. Zapraszam pana. - powiedziała, choć widziałem, że nie była zadowolona z tego, że wypadało jej mnie wpuścić.
Nic dziwnego, w domu było głośno co oznaczało, że mają jakiś gości.
- Tam jest salon. - wskazała na uchylone drzwi. - Na jego końcu są drzwi do pokoju Zuzy. Jest tam mój mąż z kolegami i ...- chciała mówić dalej ale widziałem, że nie chciała tam nawet wejść.
Ewidentnie była zastraszana przez tego skurwiela.
- Dziękuje, poradzę sobie. -powiedziałem po czym sam udałem się do salonu.
Wśród typów siedzących na dużej kanapie od razu dostrzegłem Jana, wuja Zuzanny. Zdjęcia w teczce były opisane, więc nie miałem wątpliwości, że to on. Stanąłem na przeciwko niego.
- Dzień dobry. Przyszedłem do Zuzanny. Jest tutaj? - zapytałem kiwając głową w stronę drzwi do pokoju. Ten kutas nawet nie raczył wstać.
- A kim ty kurwa w ogóle jesteś? - warknął podniesionym głosem i w tym momencie do salonu weszła Zuzanna.
Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Była bardzo zaskoczona a ja czekałem aż coś powie ale zamiast tego odzywał się jej wuj.
- Więc to z tym fagasem się kurwisz po nocach? - te słowa tak mnie wkurwiły, że walczyłem ze sobą, by mu nie wyjebać.
Czy ta dziewczyna naprawdę taka jest czy to tylko jakieś chore domysły tego fagasa? Spojrzałem na nią wkurwiony. Była bardzo zawstydzona zaistniałą sytuacją.
- Zuzanno wychodzimy. - powiedziałem stanowczo starając się ignorować wypowiedź tego kutasa.
Nagle jakiś koleś złapał ją za biodro i przysunął się do niej.
- O nie, ona z tobą nie idzie. Moja rybka zostanie ze mną. - wybełkotał ten najebany staruch i nagle złapał ją za twarz i odwrócił w swoją stronę, miałem wrażenie, że zaraz ją pocałuje.
Spojrzałem na jej wuja i miałem wręcz wrażenie, że bawiła go ta sytuacja. Co za chory skurwiel! Zuzanna była przerażona, podbiegłem do niej i odciągnąłem od niego a jemu zajebałem pięścią w ten krzywy ryj.
- Pakuj się skarbie. -powiedziałem do roztrzęsionej dziewczyny.
- Co? - zapytała zszokowana ale ja nie miałem na to czasu.
Złapałem ją za rękę i zaprowadziłem do jej pokoju, tam szybko spakowaliśmy jej rzeczy, zabrałem walizkę i wyszliśmy przez salon. Stając w drzwiach wyciągnąłem z jej torebki klucze i rzuciłem nimi w twarz tego najebanego frajera a nadal przerażoną Zuzannę wyprowadziłem z tego cholernego bloku i zaprowadziłem do mojego samochodu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro