Rozdział 39 Zuzanna
Zalałam wrzątkiem dwa kubki z kawą leżące na stoliku, przy którym siedział Łukasz ze spuszczoną głową.
– Nie przejmuj się, mam nadzieję, że szybko coś znajdziesz. – Poklepałam go pocieszająco po ramieniu.
– Jak? Zostałem zwolniony dyscyplinarnie! – warknął.
– Wiem – odpowiedziałam przyciszonym głosem i zrezygnowałam z próby ciągnięcia dalej rozmowy.
Posłodziłam swoją kawę i usiadłam naprzeciwko niego.
– A ty nie jesteś dzisiaj zbyt spokojna?
– A czemu miałabym nie być? – zapytałam zaskoczona, pocierając twarz.
– Jak byłaś wczoraj w pracy, rozmawiałem z Marcinem. Był szczerze zaniepokojony.
– Czym? – Zmrużyłam oczy.
– Waszym zebraniem w pracy. Nie boisz się, co jeszcze ogłoszą?
– Nie, za parę godzin się dowiemy, ale nie sądzę, by było to coś złego. Szef przez ostatnie kilka dni wydawał się zadowolony, więc nie sądzę, by w firmie działo się coś złego, co mogłoby się odbić na nas, na pracownikach.
Łukasz jedynie wzruszył ramionami.
Mimo mojej pewnej odpowiedzi zasiał on w moim umyśle ziarno paniki, któremu nie mogłam pozwolić wykiełkować. Zerknęłam na zegarek, niezadowolona wczesną porą, która dawała mi dużo czasu na myślenie.
Zgodnie z umówioną godziną spotkania wszyscy kelnerzy zebrali się w sali.
– Miło was wszystkich widzieć – przywitała nas Oliwia, szerokim uśmiechem. – Nie będę przedłużać, bo mam dzisiaj jeszcze kilka takich spotkań, więc przejdę od razu do konkretów. Firma postanowiła nagrodzić najlepiej pracujących pracowników na wielu szczeblach. Wobec tego muszę pogratulować Szymonowi Galas, za zajęcie drugiego miejsca w rankingu i poinformować, że nagrodą jest wysoka premia. Natomiast dla pierwszego miejsca nagrodą jest wyjazd do pracy do Włoch. Jak zapewne wiecie, pan Wojciech Boss prowadzi tam swój hotel. Razem z panem Szymonem postanowili bardziej współpracować, dlatego osoba, która zajęła pierwsze miejsce, ma możliwość pracy tam, za oczywiście większe pieniądze. Gratuluję, Marcin Suchan.
Słysząc imię i nazwisko, zbladłam. Mój wzrok skrzyżował się z jego wzrokiem. Patrzyliśmy na siebie kilka sekund. Próbowałam rozszyfrować cokolwiek w jego spojrzeniu, ale niczego nie byłam pewna.
– Jeszcze raz gratuluję i proszę, aby panowie zostali na chwilę. Reszcie dziękuję za spotkanie.
On nie może mnie zostawić.
Liczyłam, że po rozmowie z Oliwią, Marcin przyjdzie lub napisze SMS- a. Niestety, nic z tych rzeczy się nie stało.
Po pracy czekał na mnie na parkingu. Wsiadłam i przywitaliśmy się pocałunkiem w policzek. Myślałam, że cokolwiek powie, ale milczał. Postanowiłam nie poruszać tematu po drodze.
Gdy weszliśmy do mieszkania, Łukasz jeszcze nie spał. Zamiast tego siedział z piwem w salonie i oglądał telewizję. Marcin pociągnął mnie za dłoń do sypialni.
– Powiedz coś w końcu? – zapytałam, gdy usiedliśmy na łóżku.
– Czego oczekujesz? – zapytał, wbijając we mnie spojrzenie.
Nie zrozumiałam pytania.
– Oczekuję, że w końcu się wypowiesz na temat wyjazdu.
– O to pytam. Jakiej decyzji ode mnie oczekujesz.
Zacisnął usta w wąską linię. Jego wiecznie radosne spojrzenie było poważne, a mi wydawało się wręcz zimne.
– Nie mogę od ciebie oczekiwać, że zostaniesz ze względu na mnie – wydusiłam po chwili milczenia.
Miałam ochotę właśnie tego od niego żądać, ale wiedziałam, że nie miałam takiego prawa. Dostał szansę, której nie mógł zaprzepaścić przeze mnie. Liczyłam mimo wszystko, że zrezygnuje z wyjazdu, ale nie chciałam być winna tej decyzji.
Marcin spuścił wzrok, a ja patrzyłam na niego w wyczekiwaniu, choć domyślałam się odpowiedzi.
– Gdyby chodziło tylko o mnie, zapewne bym zrezygnował, ale dostałem szansę nie tylko dla siebie.
– Nie rozumiem.
– Oliwia poinformowała, że chcieli wysłać też kogoś z kuchni, ale aktualnie nie mogą sobie na to pozwolić. Powiedziała, że jeśli bym miał kogoś, za kogo mógłbym poręczyć, to wezmą go wraz ze mną na okres próbny. Dobrze wiesz, że w poniedziałek Łukasz stracił pracę. – Zakończył wypowiedź i podniósł w końcu wzrok.
– Nie uważasz, że to wszystko jest podejrzane? – zapytałam, łącząc w głowie fakty.
– Wybacz Zuza, ale nie ma to dla mnie znaczenia. Umowa i dobre zarobki mi nie śmierdzą. Tym bardziej, gdy mogę pomóc wieloletniemu koledze.
– Kiedy wyjeżdżacie? – zapytałam, patrząc na niego chłodno.
– Za ponad tydzień. W sobotę.
– Rozumiem – kiwnęłam głową. – idę się wykąpać.
Gorąca woda leniwie spływająca po moim ciele wręcz paliła skórę. Chaos w głowie spowodowanym natłokiem myśli nie pozwolił nawet wykonywać tak prostej i rutynowej czynności jak golenie nóg.
Syknęłam, czując rozcięcie skóry i spojrzałam na łydkę, po której spływała strużka krwi.
Zajebiście!
Założyłam luźną koszulkę i krótkie spodenki, po czym udałam się do pokoju Marcina.
Leżał już w łóżku, przy zgaszonym świetle. Wsunęłam się pod kołdrę, starając się mimo wszystko zachować jak największy dystans.
Jednak po sekundzie chłopak go zmniejszył, przylegając do moich pleców. Przytulił mnie, kładąc dłoń na brzuchu.
Poczułam delikatny pocałunek na karku.
– Przepraszam – szepnął.
– Odsuń się – powiedziałam chłodno.
– Jesteś zła? – zapytał z wyrzutem.
– Nie, nie jestem! – warknęłam. – Ale kurwa za tydzień cię tu nie będzie, więc nie bawmy się dłużej w związek – oznajmiłam, obracając się do niego przodem.
– Bawmy się? Co to za określenie? – parsknął.
– Adekwatne do sytuacji. Nie zamierzam czekać z rozstaniem tydzień, zróbmy to już dziś.
– Naprawdę chcesz się rozstać?
– A co innego nam zostało?
– Możesz spróbować też się tam dostać.
– Nie rozśmieszaj mnie. Nie będą co miesiąc gdzieś wysyłać swoich pracowników, bo to nie ma sensu.
– Nawet nie chcesz spróbować! Może tam byś znalazła pracę.
– Tak, pewnie. Zostawię tu robotę, żeby wyjechać za kimś, kogo praktycznie nie znam, w ciemno do Włoch. I to bez żadnego zabezpieczenia finansowego.
– Więc się nie dziw, że nie odrzucę świetnej oferty pracy dla kogoś, kogo praktycznie nie znam – odgryzł się.
– Ale ja się nie dziwię, ani nawet nie złoszczę. Po prostu nie rób już niczego, co zbliży nas do siebie – szepnęłam, łamiącym się głosem.
Po moim policzku spłynęła łza.
– Przepraszam. Prześpię się w salonie – oznajmił.
Nim zdążyłam odpowiedzieć, zamknęły się za nim drzwi.
Aż trudno uwierzyć, że w tak krótkim czasie moje życie sypie się któryś już raz. Ledwo zaczęłam z nim chodzić, a już mnie zostawia. Jego wyjazd praktycznie pokrywa się z przeprowadzką Kamili, co oznacza, że znów zostanę bez dachu nad głową. Dlaczego wszystko ciągle tak mi się komplikuje? Przestaje mieć już na to wszystko siły. Jeszcze brakuje tylko tego, bym została wyrzucona z pracy i mogę sobie szykować pętlę.
Po nieprzespanej nocy ledwo zwlokłam się z łóżka. Mocna kawa postawiła mnie na nogi.
Powoli przygotowywałam się do pracy, gdy podszedł do mnie Łukasz.
– Przykro mi – wyznał, lekko mnie przytulając.
– Trudno, tak musiało być.
– Naprawdę musi temu szefowi na tobie zależeć, że pozbywa się tak Marcina – zaśmiał się.
– Proszę, przestań. Wątpię, by on miał coś z tym wspólnego – powiedziałam wbrew sobie.
Sama już nie wiedziałam, co jest prawdą, a co nią nie jest. Z jednej strony zachowanie Szymona czasami było dziwne, z drugiej jednak strony ta teoria wydawała mi się już zbyt mocno naciągana.
Zresztą jakby nie było, to Marcin podjął decyzję. Nie było sensu rozgrzebywać tematu, bo nawet jeśli byłby to czyjś celowy plan, to Marcin samodzielnie podjął decyzję.
Sobotniego, wolnego popołudnia byłam zadowolona, że Marcin był w pracy. Mogłam w spokoju i w ciszy przeglądać oferty pokoi do wynajęcia.
Zapisałam sobie na kartce trzy najkorzystniejsze oferty i zadzwoniłam pod jedną z nich.
– Dzień dobry. – przywitałam się, gdy ktoś odebrał.
– Witam.
– Z tej strony Zuzanna Mazur. Ja dzwonię w sprawie ogłoszenia o wynajem pokoju, które zostało dodane wczoraj.
– A tak. – odezwał się męski głos. – Pokój będzie wolny od środy. Jeśli jest pani zainteresowana, możemy się wcześniej spotkać i umówić szczegóły.
– Wspaniale. Miałby pan czas jutro? Akurat mam wolne.
– Oczywiście. Wyśle pani SMS-em adres i godzinę. Do zobaczenia pani...
– Zuzanno. Do jutra w takim razie.
Skoro udało mi się umówić z mężczyzną, postanowiłam wstrzymać się z dzwonieniem, na kolejne numery.
Kładąc się spać, odczytałam SMS od mężczyzny. Skrzywiłam się, widząc nazwę baru krewetkowego.
Obiadu to ja z panem nie zjem.
– Z kim piszesz? – zapytał Marcin, podpierając się na łokciach.
– Z kimś z kim jestem umówiona na rozmowę w sprawie mieszkania.
– To facet czy kobieta?
– Co za różnica? – zapytałam, klikając w okno do wprowadzenia tekstu.
Będę punktualnie.
Wysłano.
– Tak tylko pytam.
Przed południem, gdy szykowałam się do wyjścia, czułam na sobie ciągle spojrzenia Łukasza.
Gdy poprawiałam włosy przed samym wyjściem przed lustrem w korytarzu, popatrzył na mnie tak, że nie mogłam tego zignorować.
– Co się tak gapisz dzisiaj? Marcin ci kazał? – parsknęłam.
– Nieee – przeciągnął i lekko się uśmiechnął.
– Rozumiem. Wieczorem osobiście zdam mu relację z randki – mrugnęłam.
Po dwudziestu minutach jazdy autobusem dotarłam w pobliże restauracji. Spojrzałam na telefon, na szczęście byłam przed czasem.
Przed drzwiami restauracji stał dobrze zbudowany mężczyzna, o zagranicznej urodzie. Palił spokojnie papierosa, a gdy podeszłam bliżej, zlustrował mnie chłodnym spojrzeniem niemal czarnymi tęczówkami.
– Pani Zuzanna?
Wzięłam głęboki oddech. Spodziewałam się spotkania z bardziej bezpiecznie wyglądającym mężczyzną.
– Tak. – Uśmiechnęłam się lekko.
– Miło mi. Diego Mayorga. – Wyciągnął dłoń w moją stronę.
– Zuzanna Mazur.
– Wejdźmy. – Wskazał dłonią, bym ruszyła pierwsza, rzucając papierosa i gasząc go butem.
Zajęliśmy miejsce przy jednym ze stolików, na którym leżały dwie karty menu.
– Na co ma pani ochotę? – zapytał z uśmiechem.
– Na lemoniadę. – odpowiedziałam, omiatając wzrokiem listę napojów.
– A coś do jedzenia?
– Nie przepadam za owocami morza – oznajmiłam, lekko się uśmiechając.
– I teraz mnie o tym pani informuje? – zapytał, śmiejąc się i przeczesując palcami ciemne włosy.
– Jeśli pan jest głodny, proszę się nie krępować.
– Dzień dobry. Na co mają państwo ochotę? – przerwała nam kelnerka.
– Na dwie lemoniady. To wszystko.
– Polecam państwu... – zaczęła, ale Diego przerwał jej, uciszając ją dłonią.
– To wszystko! – dodał, nawet na nią nie spoglądając.
– Oczywiście – opowiedziała kobieta i z prędkością światła zniknęła gdzieś za barem.
Już otworzyłam usta, by upomnieć go, że z grzeczności mógł chociaż wysłuchać kobiety, która tylko wykonuje swoją pracę, ale powstrzymałam się.
Jego oferta była dość tania, jak na standard mieszkania, jakie przedstawił na ogłoszeniu, nie chciałam go do siebie zrazić, bo z pewnością było więcej chętnych na to mieszkanie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro