Rozdział 31 Zuzanna
Zamknęłam za sobą drzwi gabinetu szefa. Szybkim krokiem udałam się do windy i wróciłam do pracy.
– I co? – zapytał Marcin, kładąc na blacie tackę z kubkami po kawie.
– No nic. Nie zmienią grafiku ze względu na nas. Mówiłam, że tak będzie.
– Ale dlaczego wezwał tylko ciebie?
– Skąd mam wiedzieć? – odpowiedziałam zirytowana.
– Nie podoba mi się to! – warknął.
– Mi też nie, ale jak chcesz tu pracować, to weź się do roboty i nie drąż tematu. – bąknęłam i podeszłam do kucharki, która wołała mnie gestem dłoni.
Pozostałe godziny pracy minęły mi szybko pod natłokiem obowiązków, spowodowanych dużym ruchem.
– Odwiozę cię. – odezwał się Marcin, gdy już byliśmy w szatni.
– Ok. – bąknęłam krótko.
– Możemy porozmawiać? – zapytał, próbując dotknąć mojej twarzy, ale w porę zdążyłam zrobić krok w tył.
– O czym teraz chcesz rozmawiać? Cały dzień się do mnie nie odzywasz, a teraz masz ochotę gadać. Nie rozumiem cię!
– Przepraszam Zuzka. Zrozum mnie, wkurwia mnie to wszystko. W niedzielę wyjeżdżasz na tydzień, a potem będzie nam ciężko jakkolwiek się spotkać. W dodatku szef wykazuje zbyt duże zainteresowanie twoją osobą i bardzo mnie to martwi. Może mu się podobasz?
– To niemożliwe. – powiedziałam, kręcąc głową.
Marcin zbliżył się i objął mnie w talii, usta zbliżył do moich ust.
– To bardzo możliwe skarbie. Jesteś piękną kobietą i możesz się podobać każdemu. Zakochałem się w tobie. – szepnął.
Pierwszy raz usłyszałam od niego te słowa i wzbudziły one we mnie wiele emocji. Moje policzki się zaczerwieniły, a żołądek skurczył. Milimetry dzieliły nasze usta, a ja nie mogąc doczekać się pocałunku z jego strony, sama wykonałam ten krok.
Całowałam go długo i namiętnie, pieszcząc językiem jego usta. Jego dłonie zjechały na moje pośladki i delikatnie zaczęły je ściskać. Zamruczałam delikatnie, gdy klepnął mnie dość mocno w pośladek.
Intymną chwilę przerwało pukanie do drzwi szatni. Z prędkością światła odepchnęłam od siebie chłopaka.
– Proszę. – zawołałam, mając obawy, że może to szef.
Na szczęście drzwi uchyliły się, a zza nich wychyliła się głowa Oliwii.
– O jesteście jeszcze, to super. Mogę wejść?
– Jasne chodź.
Weszła i stanęła naprzeciwko nas.
– Chciałam was przeprosić za sytuację z szefem, Wiecie, muszę z nim wszystko ustalać. W końcu jest szefem. – zachichotała, a jej śmiech był tak zaraźliwy, że również na naszych ustach pojawił się uśmiech. – Gdybym wiedziała, że ma dzisiaj kiepski dzień, to poczekałabym z tym do jutra. Wiecie, on ma czasem gorsze dni, więc nie bierzcie tego do siebie. Zwłaszcza ty Zuza. On ogólnie jest bardziej cięty na kobiety, pewnie dlatego to ciebie wezwał.
– No trudno. Ale skoro on jest tak cięty na kobiety, to dlaczego z tobą współpracuje?
– Mam silny charakter. Jeśli on podniesie głos, mogę odpłacić mu tym samym. - mrugnęła. – Poza tym traktuje mnie trochę bardziej jak koleżankę niż jak pracownika i docenia moje poświęcenie. Często zostaje na nadgodziny i pomagam mu zawsze, gdy tego potrzebuje.
– A co z twoim życiem prywatnym? Masz kogoś?
Nie chciałam być wścibska, ale po prostu nurtowało mnie to pytanie. Jeśli tyle pracowała, to z pewnością przekładało się to na jakość jej relacji, bo miała mniej czasu dla partnera. Chciałam wiedzieć jak sobie z tym radzi, ponieważ wiedziałam, że również nie będę miała czasu dla Marcina ani on dla mnie.
– Na razie nie mam czasu na pakowanie się w związki. Za dużo z tym zachodu. - zaśmiała się. – Wolę poświęcać się pracy.
– Nie wierzę, że nikt ci nie wpadł w oko. – aż pisnęłam zdziwiona, że tak piękna kobieta nikogo nie ma.
– Jest ktoś. Pewien paker o idealnie wyrzeźbionej sylwetce, prawie czarnych oczach i z tatuażem na karku. Ale związku z tego nie będzie, to tylko zabawa. – zachichotałyśmy obie.
– Skończyłyście? – wtrącił się Marcin wyraźnie niezadowolony z toru, na jaki właśnie zeszła rozmowa.
– A co zazdrosny? – zapytałam uszczypliwie.
Marcin zamiast odpowiedzi zrobił skwaszoną minę, co jeszcze bardziej nas rozbawiło.
– Mam dla ciebie pewną niespodziankę. – powiedział Marcin w drodze do domu.
– Naprawdę, jaką? – pisnęłam podekscytowana.
– Wziąłem sobie wolne w sobotę. – powiedział Marcin z uśmiechem na twarzy.
– Naprawdę?– pisnęłam zadowolona.
– Tak. Możemy spędzić cały weekend u mnie, pozbyłem się na współlokatora – uśmiechnął się tajemniczo.
– Bardzo się cieszę. - pocałowałam go w policzek.
Dłuższy, gorący prysznic był tym, czego potrzebowałam po ciężkim dniu. Odgrzałam sobie zupę i jadłam ją w kuchni, gdy dołączyła do mnie Kamila.
– Smacznego!
– Dziękuje! – odpowiedziałam, zanim włożyłam sobie kolejną łyżkę rosołu do ust.
– Chciałabym porozmawiać o twoim mieszkaniu. – wypaliła.
Ja tylko przewróciłam oczami zirytowana, że znowu porusza ten temat.
– Nie rób tak! Przecież wiesz, że to ważne.
– No wiem, ale dla mnie to naprawdę nie byłoby komfortowe. Zrozum mnie.
– No dobrze. A propozycja Marcina?
– Zwariowałaś? Znamy się dopiero miesiąc.
– No i co z tego? Zamiast tego chcesz zamieszkać u jakiejś zupełnie obcej osoby. To bez sensu.
– Tak. Bo u Marcina są dwa pokoje i salon. Musiałabym z nim spać.
– Twój chłopak proponuje ci wspólne mieszkanie. Nie cieszy cię to?
– Nie. Przecież my nawet nie poszliśmy na całość. Co, jeśli coś mu się nie spodoba? Jeśli nie będę mu odpowiadać?
– Niepotrzebnie panikujesz. Przecież pary muszą się dotrzeć. Również w tej kwestii. Z twoim byłym też nie było idealnie od początku, no nie?
– No tak, ale z nim nie mieszkałam. Przecież on widywałby mnie bez makijażu, w różnych sytuacjach dnia codziennego. Boję się, ze mnie odrzuci.
– Jeśli by mu coś nie odpowiadało z rzeczy, o których mówisz, to nieważne czy za miesiąc, czy po dwóch latach to tak samo by mu to przeszkadzało. Więc nie lepiej zaryzykować teraz, zanim całkiem go pokochasz i się przywiążesz? Nie chce, żebyś cierpiała, więc ta opcja wydaje mi się najlepsza.
– Może masz racje. – opowiedziałam zaskoczona sama sobą.
Nie spodziewałam się, ze się z nią zgodzę, ale jednak jej słowa miały sens. Jeśli miałoby nam nie wyjść to lepiej, żeby skończyło się to wcześniej niż później.
Sobotniego poranka ze snu wyrwał mnie głos Kamili.
– Zuza wstawaj! Kazałaś się obudzić wcześniej.
– No już. – bąknęłam, nie otwierając oczu.
– No wstawaj, bo się nie wyrobisz na randkę! – krzyknęła Kamila prosto do mojego ucha, za co solidnie oberwała poduszką w twarz.
Nie została jednak dłużna i oddała mi drugą poduszką, którą sekundę wcześniej wyrwała spod mojej głowy.
– Dobra już dobra. Wstaję. – mówiłam przez śmiech, zasłaniając się dłońmi przed kolejnymi ciosami.
– Chodź, w kuchni już czeka kawa.
Obie w dobrych nastrojach udałyśmy się tam. Zajęłyśmy miejsce przy stoliku barowym.
– Co na siebie założysz?
– Spodnie i jakąś bluzkę.
– Pytałam o bieliznę. – uśmiechnęła się.
– Nie wiem.
– Mam pomysł. Chodźmy na zakupy!
– Zwariowałaś? Nie mogę teraz wydawać pieniędzy na głupoty.
– Ja stawiam.
– Nie zgadzam się. I tak praktycznie żyje na twój koszt. Właściwie na koszt twoich rodziców.
– Ale wydamy niewiele. Możemy przecież skoczyć do jakiegoś chinola. Nie musi być drogie, ale musi ładnie wyglądać. – mrugnęła Kamila.
– No dobra, ale ja sama płacę. – zadeklarowałam się.
Kamila miała trochę racji, mogłam wydać sto złotych i wyglądać seksownie. W końcu to nasz pierwszy raz więc chyba warto się trochę postarać.
– To może ja zrobię śniadanie, a ty się spakuj. Nie wiadomo, o której jutro cię Marcin odwiezie.
– Masz rację. – powiedziałam i pobiegłam do pokoju, ale wróciłam już po minucie.
– Gdzie masz tę torbę, o której mi mówiłaś wczoraj?
– W szafie na górnej półce. Pewnie za takim szarym kocem.
Pobiegłam znów do pokoju i szybko zaczęłam się pakować. Moje myśli jednak nie skupiały się na tygodniowym wyjeździe, na który właśnie się pakowałam a na Marcinie i na tym, jak będzie wyglądał nasz pierwszy raz. Czułam przyjemne motyle w brzuchu, ale i stres, że zrobię coś nie tak. W końcu nie miałam pojęcia, jak doświadczony on jest. Nie poruszaliśmy nigdy tematu poprzednich partnerów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro