Rozdział 30 Szymon
Leżałem na plecach, z dłońmi splecionymi pod głową i uśmiechałem się pod nosem. Wiedziałem, że kilka godzin wcześniej Oliwia rozdała kelnerom nowe grafiki i żałowałem, że nie mogłem zobaczyć miny Zuzanny.
Niespodziewany wyjazd z Diegiem do Łodzi otworzył mi oczy. Zrozumiałem, że Zuzanna fascynowała mnie dlatego, że jej nie znałem, jedynym więc sposobem, by pozbyć się tego dziwnego uczucia, było zbliżenie się do niej. Jeśli przekonałbym się na własnej skórze, jaka jest, może bym uznał, że nie pasuje do mnie i szybko o niej zapomniał. Miało to szansę powodzenia tylko wtedy, gdy zniknie kelner.
Wyjąłem z kieszeni dresów komórkę i zadzwoniłem do Diega.
– Siema! Co tam? – Usłyszałem w komórce jego zdyszany głos.
– Jeśli przeszkadzam, to zadzwonię później.
– Nie przeszkadzasz. Już skończyłem. – odpowiedział. – A ty ubieraj się i wypad – dodał ciszej.
– Testujesz przyszły personel? – Zaśmiałem się. – Chciałem zapytać, kiedy wracasz.
– Jutro z samego rana wyjeżdżam. Załatwiłem resztę, ale gdyby nie ty, to zapewne siedziałbym tutaj o wiele dłużej.
– Nie ma sprawy, potrzebowałem chwili przerwy od hotelu.
– Od hotelu czy od Zuzanny? – zaśmiał się przyjaciel.
– Daj spokój... – Westchnąłem.
– No dobra, dobra. Co z tym grafikiem? Ogłosiłeś już zmiany?
– Dzisiaj Oliwia się tym zajęła.
– Myślałem, że zrobisz to osobiście. Nie chciałeś zobaczyć ich min?
– Chciałbym, ale od kiedy ja zajmuję się takimi rzeczami?
– No racja, byłoby to podejrzane. I co teraz?
– Teraz nie wiem. – odpowiedziałem szczerze. – Może coś poradzisz?
– Ja? – zaśmiał się Diego. – Nie znam się na takich rzeczach, ja po prostu za to płacę. Sam mówiłeś, że ona raczej za tobą nie przepada, więc zbliżenie do niej w jakimkolwiek sensie nie będzie łatwe.
– Dzięki za motywację.
– Mówię tylko to, co myślę. Zresztą, to nie jest temat na telefon. Wracam jutro, to pogadamy o tym normalnie.
– No dobra, na razie.
– Do jutra.
Niechętnie zwlokłem się z łóżka i udałem do swojego gabinetu. Dwa tygodnie w Łodzi sprawiły, że miałem w firmie sporo zaległości. Nie miałem jednak czasu nawet korespondencyjnie pomagać Oliwi, bo załatwienia związane z klubem pochłaniały bardzo dużo czasu. Licytacje sprawiły, że znacznie musieliśmy powiększyć nasz budżet na tę inwestycję oraz sporządzić nowy kosztorys. Nie przewidzieliśmy, że chętnych na ten lokal będzie tak wielu i, że będą aż tak zdeterminowani. Po dobiciu targu zajęliśmy się sprowadzeniem architekta oraz firmy budowlanej. Dekorator wnętrz miał dotrzeć znacznie później.
Spojrzałem na pocztę i załamałem się, widząc mnóstwo wiadomości. Dwie były od czachy, więc odczytałem je w pierwszej kolejności. Chodziło o jakieś nowe zlecenie, ale znacznie mniej istotne niż ostatnie. Wysłałem maila z prośbą o spotkanie. Dostałem szybką odpowiedź, że w sobotę zjawi się u mnie ktoś, kto udzieli mi konkretnych informacji.
Po trzech godzinach, gdy uznałem, że skończyłem, wróciłem do sypialni i położyłem się. Do moich myśli znów powróciła Zuzanna. Próbowałem wymyślić jakiś plan, ale w mojej głowie była pustka. Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.
Ze snu wyrwał mnie budzik. Zakląłem pod nosem, niechcący ustawiłem go o godzinę za wcześnie, nie było jednak sensu próbować zasnąć, bo i tak by mi się to nie udało. Szybko przebrałem się w dres i wyszedłem pobiegać.
Poranek był bardzo przyjemny. Rześkie powietrze aż motywowało do treningu, wiatr delikatnie kołysał gałęziami drzew, wokół jeszcze było prawie pusto. Towarzyszyła mi jakaś młoda kobieta, która również wybrała sobie park jako trasę do biegania. Nie mogłem nie zerknąć na jej wysportowany tyłek w obcisłych legginsach. Był idealny. Jednak, gdy ją mijałem, zainteresowanie od razu się ulotniło. Sztuczne usta i cycki najprawdopodobniej też zrobione, prawie w ogóle się nie ruszały podczas biegu. Podobały mi się naturalne kobiety, a te zrobione od razu kojarzyły mi się z laskami z burdeli. Może to i krzywdzące uogólnienie, ale nic nie mogłem na to poradzić. Gdy dziewczyna się do mnie uśmiechnęła, postanowiłem wykorzystać okazję.
Zagadałem i dostałem jej numer telefonu. Jak będzie pasować chłopakom, to może ją wezmą do roboty.
Wróciłem do domu. Szybko się ogarnąłem i pojechałem do pracy.
Około południa przyszła do mnie jak zawsze uśmiechnięta Oliwia.
– Mogę?
– Tak, wejdź. Jakiś problem?
– Chodzi o zmianę grafiku... – powiedziała, uważnie przyglądając mi się.
– Na co tak patrzysz?
– Na przystojnego szefa. – odpowiedziała i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Zaśmiałem się głośno, a Oliwia zajęła miejsce naprzeciwko.
– Sprawdzasz mój nastrój? Jest okej, możesz spokojnie mówić.
– Jednemu z kelnerów nie odpowiada popołudniowa zmiana w środę, ponieważ robi prawo jazdy i w tych godzinach ma wykłady. Mogę go zamienić z innym kelnerem z pierwszej zmiany, pytałam tamtego i nie miałby nic przeciwko.
– To świetnie, w takim razie zmień to. To wszystko? – zapytałem, ale nie musiałem czekać na odpowiedź.
Mina dziewczyny wskazywała na to, że ewidentnie było coś jeszcze, a ja doskonale wiedziałem o co, a raczej o kogo chodziło.
– Słucham – powiedziałem, opierając się o biurko.
– Chodzi o Zuzannę i Marcina. Grafik nie daje im ani jednej wspólnej zmiany, ani wspólnego dnia wolnego. Prosili mnie, gdybym mogła coś z tym zrobić i...
– Wykluczone. – przerwałem, osuwając się na fotelu od biurka.
– Nie wolno stawać na drodze miłości – szepnęła Oliwia, słodko się przy tym uśmiechając.
– Miłości? – zapytałem, unosząc brew do góry. – Kochana, o jakiej miłości ty mówisz? Oni znają się od miesiąca.
Oliwia zamiast odpowiedzi przewróciła oczami.
– Poproś ją do mnie.
– Słucham?! Po co? – Uniosła brwi.
– Chcę z nią porozmawiać.
– Ale przecież mówiłam im, że ja się tym zajmuje. Pomyślą, że ci się poskarżyłam. – Oliwia przeczesała włosy.
– Skarżą to dzieci w przedszkolu, ty poinformowałaś szefa o zaistniałej sytuacji.
– No dobra, ale proszę, nie bądź dla niej zbyt surowy. Przypomnij sobie, jak ty byłeś zakochany. – mrugnęła okiem i wstała.
– Nigdy nie byłem i nie będę zakochany. – odpowiedziałem poważnie, krzyżując dłonie na piersiach.
– Oczywiście. Surowy szef bez uczuć. A dowodem braku uczuć będzie rozmowa z Zuzą – skomentowała ironicznie.
– Oliwia! – warknąłem i wstałem, nie bacząc, że dziewczyna podskoczyła.
– W takim razie, dlaczego chce pan rozmawiać z nią, a nie z nim?
Spojrzałem na nią tak surowo, że spuściła wzrok, ale z jej twarzy nie znikał ironiczny uśmieszek.
– Już wychodzę – powiedziała i szybko zniknęła za drzwiami.
Zająłem ponownie swoje miejsce i oparłem się wygodnie. Oliwia konkretnie mnie zirytowała, ale mimo wszystko nie potrafiłem być na nią zły.
Moje myśli skupiły się na jej słowach o miłości. Przecież ona na pewno go nie kochała, nie byłoby to możliwe w tak krótkim czasie. Może po prostu trochę jej zależy na tej znajomości, ale to jej szybko minie. Kurwa, a czy mi też tak szybko minie? Znam ją nie dłużej niż tamten kretyn. W zasadzie znam ją o wiele mniej niż on, a odpierdalam jakieś szopki. Jestem o nią zazdrosny. Co się ze mną dzieje? To niedorzeczne.
Z myśli wyrwało mnie pukanie do drzwi. To na pewno ona. Przysunąłem się bliżej biurka i skupiłem wzrok na ekranie laptopa.
– Proszę. – powiedziałem, otwierając plik z nowym grafikiem kelnerów, który osobiście układałem, będąc w Łodzi.
– Dzień dobry. Chciał mnie pan widzieć. – Usłyszałem niepewny głos Zuzanny.
– Tak, zajmij miejsce. – powiedziałem, udając bardzo zajętego.
Dziewczyna zajęła miejsce naprzeciwko biurka, a ja nie odrywałem wzroku od dokumentu.
– Słyszałem, że nie pasuję ci twój grafik. – powiedziałem.
– Tak, to znaczy, chciałabym zamienić chociaż jeden dzień wolnego.
– Rozumiem. W jakie dni masz wolne?
– W czwartek i sobotę szefie.
Szybko przeleciałem wzrokiem grafik.
– Może niedziela?
– Wolałabym inny dzień – odpowiedziała wyraźnie zakłopotana dziewczyna.
Nie musiałem jej widzieć, by wiedzieć, jak ogromnie jest zażenowana tą sytuacją. Uśmiechnąłem się pod nosem, ale szybko spoważniałem.
– To może poniedziałek?
– Też nie. – bąknęła.
To był wystarczający moment, by zakończyć zabawę. Ostro zamknąłem laptop i odsunąłem się na fotelu dalej od biurka. Krzyżując dłonie na klatce piersiowej, spojrzałem na Zuzannę.
Delikatny makijaż zdobił jej twarz, włosy spięte w kucyk opadały na jej lewe ramię.
– Zuzanno nie bawmy się w kotka i myszkę. Powiedz, o co ci chodzi!
Policzki dziewczyny delikatnie się zaróżowiły. Widziałem w jej oczach, że najchętniej by stąd uciekła, ale nie było takiej możliwości.
– Chodzi o to, że chciałabym dzień wolnego w środę lub piątek. – powiedziała dziewczyna, ze wzrokiem wlepionym w dłonie, które nerwowo pocierała.
– Zazwyczaj ludzie wolą mieć wolne weekendy. Mogę poznać powód?
– Bo chodzi o to, że chciałabym mieć choć jeden dzień wolnego z moim chłopakiem – wydukała.
Chłopakiem, kurwa? Ledwo się znają, a on już jest jej chłopakiem?
– Kto jest tym szczęściarzem? – zapytałem, z wyraźną ironią i pogardą w głosie.
– Marcin Suchan – szepnęła.
– Znałaś go wcześniej czy poznałaś go, dopiero gdy zaczęłaś dla mnie pracować?
– Nie rozumiem pytania. Po co szefowi taka informacja?
– Zuzanno, jeśli znacie się trzy, cztery tygodnie nie przekładałbym takiego związku nad pracę. Uwierz, jestem starszy od ciebie i więcej widziałem. Wasza relacja rozpadnie się pewnie za miesiąc. – Zaśmiałem się szyderczo. – Co jest dla ciebie ważniejsze? Praca czy on? Co wybierasz Zuzanno?
Nasze spojrzenia się spotkały, choć ogromnie się różniły. Moje było pewne i gniewne, jej natomiast smutne. Dałem jej wybór, decyzja należała tylko do niej. Niech nie myśli, że zmieniłbym grafik ze względu na nią. Chociaż tak właśnie było, ale ona nigdy się o tym nie dowie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro