Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26 Szymon


Otwierając oczy, żałowałem, że nie posłuchałem przyjaciela, by nie pić i mieć trzeźwy umysł. Nawet delikatne promienie wschodzącego słońca wpadające przez okno stały się moim wrogiem, przykryłem twarz poduszką, próbując jeszcze zasnąć. Suchość w gardle nie pozwoliła mi na to i musiałem zwlec się z łóżka.

Humor nieco poprawił mi Diego. Opartego łokciami o stół zerował butelkę wody gazowanej z zamkniętymi oczami. Nie mogłem nie wykorzystać takiej okazji.

Podszedłem bezszelestnie, stanąłem naprzeciwko niego i wrzasnąłem prawie na całe gardło. Diego spadł z krzesła, oblewając się resztą wody z butelki. Ja śmiałem się w głos, a on po chwili do mnie dołączył. Zdawałem sobie sprawę, że czasem zachowywałem się dziecinnie, ale lubiłem to. Ta cecha pozwalała mi myśleć, że nie jestem jeszcze skończonym chujem.

– Pojebało Cię – stwierdził Diego.

– Gdybyś się widział, zrobiłbyś to samo.

Otworzyłem butelkę wody i podałem przyjacielowi.

– Masz, tamta się wylała.

Kolejną wziąłem dla siebie i niemal natychmiast poczułem niewyobrażalną ulgę.

– Podwieźć cię gdzieś? Muszę spadać do pracy.

– Nie trzeba, zadzwonię po kierowcę.

– Ok, ja idę pod prysznic. Jak chcesz, to też się ogarnij.

Szybko się ubrałem i wsiadłem na tylne siedzenia samochodu. Diego został w domu, czekając na swojego kierowcę.

– Do firmy... albo nie, pod hotel. Tam gdzie ostatnio. Po drodze wysłałem SMS do Oli, by ubrała się i wyszła.

Razem udaliśmy się do hotelu i do mojego gabinetu. Tam skontaktowałem się z Alexandrem. Podałem mu adres. Ola z minuty na minutę denerwowała się coraz bardziej, ale nie miałem głowy do tego, by ją uspokajać. Do niczego głowy nie miałem. Nic dziwnego, po wypiciu takiej ilości alkoholu.

Alexander zabrał Olkę, która wyraźnie ucieszyła się na jego widok. Zapewne najgorszą wizją, jaką sobie wyobrażała, był stary oblech. Miała dużo szczęścia, że trafiła na takiego. Przynajmniej tą kwestią nie musiałem się już zajmować.

Zaprosiłem do siebie Oliwię, by omówić najważniejsze kwestie. Nie była zadowolona z mojego stanu, bo wcale nie ułatwiał on jej pracy. Starała się jednak na spokojnie mi wszystko wyjaśniać, a ja z całych sił skupiałem się, by zapamiętywać wszystko to, co mówiła. Po dwóch godzinach mieliśmy siebie nawzajem serdecznie dość, dlatego zaproponowałem przerwę. W tym czasie wypiłem kawę i energetyka. Oliwia wróciła po trzydziestu minutach i kontynuowaliśmy rozmowy przez kolejne dwie godziny. Po ustaleniu najważniejszych spraw dziewczyna się rozluźniła. Mniej ważnie zagadnienia omawialiśmy już na spokojnie, żartując w międzyczasie. Jej śmiech był przyjemny dla ucha i naprawdę poprawił mi humor.

Po pracy wieczór spędziłem w domowym zaciszu. Odpisałem na maile. Przeczytałem około połowę książki kryminalnej, zanim dopadł mnie sen.

Kolejne dni mijały bardzo aktywnie, od rana do nocy spędzaliśmy czas razem z Oliwią w hotelu. Robiliśmy wszystko, by nadrobić zaległości. Wychodziliśmy na prostą, co bardzo mnie cieszyło. Dodatkowo dostaliśmy sporo zgłoszeń na stanowisko, wśród których widziałem kilka naprawdę dobrze zapowiadających się osób. Lada dzień miała odbyć się rekrutacja, więc dałem Oliwi weekend wolnego. Chciałem, by w pełni odpoczęła i przeprowadziła ją profesjonalnie, bo ten tydzień był dla niej stanowczo zbyt ciężki.

Skontaktowałem się z Zuzanną, składając jej propozycję dodatkowych godzin. Sam nie rozumiałem, dlaczego odezwałem się właśnie do niej. Zdawałem sobie sprawę, że nie miała predyspozycji, by mi pomóc, ale miałem ochotę na jej towarzystwo. Nie widziałem jej te kilka dni, a bardzo brakowało mi jej pięknych oczu. Byłem też ciekaw, jak będzie się zachowywać, spędzając ze mną więcej czasu. Zazwyczaj po paru minutach pokazywała, jaka jest pyskata, więc zapowiadało się ciekawie. Zaproponowałem dwa razy wyższą stawkę, a obok tego nie mogła przejść obojętnie. Zwłaszcza w jej sytuacji.

– Bądź o ósmej rano. Masz autobus czy przyjechać po ciebie?

– Mam, dziękuję. – odparła.

– Do zobaczenia. – powiedziałem z głupim uśmieszkiem i rozłączyłem się.

To było głupie, ale silniejsze ode mnie. Nawet jej głos w komórce sprawił, że miałem przeczucie, że ten weekend nie będzie aż taki chujowy, jak uprzednio zakładałem.

Obudziłem się jeszcze przed budzikiem. Szybki prysznic, mocna kawa wypita na tarasie i dzień zaczął się idealnie. Cisza, spokój, słońce wschodzące na bezchmurne niebo. Mając sporo czasu, zrobiłem sobie omlet na śniadanie.

Jadąc do pracy, kupiłem kilka energetyków oraz dwie porcje śniadania na wynos. Obiad postanowiłem później zamówić lub zabrać na niego gdzieś Zuzannę.

Rozsiadłem się wygodnie w fotelu za biurkiem i otworzyłem napój energetyczny, czekając, aż laptop się uruchomi. Po chwili weszła Zuzanna. Bez pukania. Ciekawie się zaczyna.

– Dzień dobry. – Uniosłem się nad biurkiem.

Oczy dziewczyny zrobiły się wielkie. Wiedziałem już, że będzie zabawnie.

– Dzień dobry, ja... ja nie wiedziałam, że pan już jest. – tłumaczyła się.

Spojrzałem na zegarek. Faktycznie, było jeszcze piętnaście minut do umówionej godziny.

– I dlatego postanowiłaś wejść tu bez niczyjej zgody? – zapytałem surowo, choć uśmiech cisnął mi się na usta.

– Nie. To znaczy tak, to znaczy nie. Rozmawiałam wczoraj z Oliwią i ona poprosiła mnie, bym przyszła wcześniej i wymyła moduł zaparzacza, oraz bym zobaczyła jak obsługiwać ekspres przez tablet.

– Dobrze, wejdź.

Dziewczyna niepewnie weszła do gabinetu i zamknęła za sobą drzwi. Rozglądnęła się po nim.

– Tam. – Wskazałem palcem na białą ściankę, za którą ukryte były drzwi do drugiego pomieszczenia. - A i weź to, schowaj do lodówki.

Przesunąłem cztery puszki napojów energetycznych w stronę dziewczyny tylko o kilka centymetrów. Zuza podeszła, odłożyła swoją torebkę na jeden z foteli i nachyliła się nad biurkiem, by sięgnąć po energetyki. Idealnie. Wykorzystałem sytuację, by zerknąć w jej dekolt. Ona nie musiała nic robić, by mnie pociągać. Wiedziałem jednak, że musiałem być opanowany. Przecież ona nie była kobietą dla mnie. Nie była dziewicą, a jednak wkroczyła w moje życie i w moje myśli. I z jednej strony mnie to wkurwiało, a z drugiej podobało mi się.

Zuzanna odchodziła w stronę drugiego pomieszczenia, a ja odprowadziłem wzrokiem jej zgrabny tyłek.

Kurwa!

Muszę być skupiony.

Na szczęście, gdy zostałem sam, od razu zabrałem się do roboty. Zuzanna cały czas przebywała w drugim pomieszczeniu. Zapewne takie dostała wytyczne od Oliwi, która chyba przewidziała, że kelnereczka może mnie nieco rozpraszać. Po ponad godzinie zawołałem ją.

– Zrób mi, proszę latte macchiato, a sobie to na co masz ochotę. – uśmiechnąłem się. – Zjemy razem śniadanie.

– Dobrze, szefie.

Znów zniknęła za ścianą, a ja wróciłem wzrokiem do maila.

Po wspólnym posiłku pracowało mi się jeszcze lepiej.

– Zuzanno, pójdź z tym do gabinetu numer dziewięć i poproś o wydruk tych dokumentów – powiedziałem, podając jej pendrive.

– Oczywiście. Ile kopii?

– Dwie.

– Dobrze, szefie.

Gdy wyszła, wróciłem w wir pracy, z której po chwili wyrwał mnie telefon.

– Cześć! – Przywitałem się, widząc, kto dzwoni.

– Hej. Jak się pracuje? – zapytała Oliwia.

– Całkiem nieźle. A ty jak tam? Wypoczywasz?

– Można tak to nazwać. Właśnie wracam z siłowni. – Zaśmiała się.

– Tylko się nie przemęczaj. W poniedziałek musisz być w formie. – Znów w słuchawce rozległ się jej przyjemny śmiech.

– Jak Zuzka? Dobrze sobie radzi?

– Tak, nie zlecam jej nic trudnego, ale przydaje mi się, bym nie musiał po wszystko latać sam.

– Rozumiem. I wcale ci się nie podoba, co?

– Słucham? Oliwia opanuj się. Rozmawiasz z szefem – warknąłem.

– Wiem i dlatego się martwię. Wiesz, że zależy mi na dobru firmy i nie chcę, by twoje sprawy prywatne się na niej odbijały.

– Dobrze, wiem. Ja nic do niej nie czuję.

– I dobrze, bo i tak spotyka się z jednym z kelnerów. – Mina mi zrzedła, ale fakt, w ostatnim czasie mogli zbliżyć się do siebie, a ja nie miałem głowy do tego, by to kontrolować.

– Kochana, ja nie wnikam w sprawy prywatne swoich pracowników. W twoje także dlatego proszę, ty też tego nie rób.

– Sam mi kazałeś trzymać rękę na pulsie, jeśli chodzi o wszystko, co ma związek z firmą. Ja tylko wykonuję swoje obowiązki. – Czułem, że właśnie uśmiecha się chytrze.

Miała jednak rację. Sam dałem jej wolną rękę i, mimo że zirytowała mnie, właśnie zdawałem sobie sprawę, że jej wścibstwo jest spowodowane dbaniem o dobro firmy. Cieszyło mnie, że miałem tak niezależnego pracownika.

Musiałem jednak obmyślić jakiś plan. Ten gnojek nie był odpowiedni dla Zuzanny. Cholera ja tym bardziej. Mój umysł wariował przez nią. Nigdy dotąd nie byłem aż tak rozchwiany emocjonalnie, by mój humor mógł zmieniać się o sto osiemdziesiąt stopni w ciągu minuty, tak jak to miało miejsce podczas rozmowy telefonicznej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro