Rozdział 25 Zuzanna
Cały tydzień minął mi bardzo szybko. System praca – dom, praca – dom coraz bardziej mi się podobał. Dodatkowo fakt, że większą część godzin pracowałam z Marcinem u boku, bardzo mnie cieszył. Pogawędki z Oliwią, która imponowała mi coraz bardziej, były dla mnie doskonałą odskocznią. W środę przypadkiem usłyszałam fragment jej rozmowy z szefem i nie mogłam wyjść z podziwu, jak ona go znosi, a jednocześnie zaskoczył mnie jej spokój podczas rozmowy z wkurwionym do granic możliwości, Szymonem.
Kamila zabrała mnie do kina, a później do klubu. To była idealny pomysł na sobotę, chciałam, by Marcin do nas dołączył, ale było to niemożliwe. Tego dnia pracował, w dodatku miał dodatkową nockę, ale obiecał wynagrodzić mi to w niedzielę po południu. Kolacją, na którą już się cieszyłam.
Zabawę skończyłyśmy przed trzecią w nocy. Wróciłyśmy taksówką i ledwo dostałyśmy się do pokoju. Nasz stan uniemożliwił nam nawet otworzenie drzwi, bo trafienie kluczykiem do zamka, było niezwykle trudne, gdy obraz się rozmazywał. Otworzył nam tata Kamili, który na szczęście był wyrozumiały i tylko zażartował z naszego stanu. Zazdrościłam Kamili takich rodziców. Część ludzi niestety jak ma dziecko zapomina, co sama robiła w ich wieku i chcą na siłę odizolować potomstwo od błędów, które sami popełnili. Najczęściej jednak daje to odwrotny do zamierzonego skutek, bo jak wiadomo, zakazany owoc smakuje najlepiej, więc im bardziej się coś ogranicza, tym ktoś zrobi więcej by to zdobyć.
O dziesiątej rano obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Skrzywiłam się, bo ten dźwięk był wręcz bolesny.
– Halo. – powiedziałam zaspanym głosem, nawet nie patrząc na wyświetlacz, kto dzwoni, bo dopiero co otworzone oczy oślepiało światło komórki.
– Witaj Zuzanno. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Sprawa jest pilna.
– Dzień dobry. – powiedziałam, patrząc na nazwę kontaktu, upewniając się, czy na pewno dobrze rozpoznałam głos w komórce.
– Obudziłem cię? – zapytał szef.
– Właściwie to tak. – palnęłam i ugryzłam się w język, zdając sobie sprawę z tego, że mimo wszystko powinnam zaprzeczyć.
– Przepraszam. Chodzi o to, że musisz przyjść dziś do pracy.
– Co? – pisnęłam, po czym zaklęłam w myślach na siebie.
Kurwa z szefem rozmawiasz, myśl co mówisz!
– Nie co, tylko jeśli już to słucham. – skarcił mnie. – Jedna kelnerka się rozchorowała i musisz ją zastąpić. Dziś po południu. Druga sala.
– Ale ja... – szukałam w myślach jakiejkolwiek wymówki.
– Myślałem, że jesteś dyspozycyjna i mobilna. To dla naszej firmy bardzo ważne cechy, a nie chcielibyśmy stracić pracownika.
– Oczywiście, przyjdę.
– Bardzo mnie to cieszy. Do zobaczenia Zuzanno.
Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, bo się rozłączył.
Wstałam i zaparzyłam sobie mocną kawę. Wypiłam ją, przeklinając się w myślach za wypicie tak dużej ilości alkoholu. Chyba jeszcze byłam pijana, ale nie mogłam zwracać na to uwagi. Chłodny prysznic dobrze mi zrobił. Jajecznica z boczkiem na śniadanie nieco mnie wzmocniła. Kamila dalej spała, więc starałam się zachowywać cicho, by jej nie obudzić. Przed wyjściem zostawiłam karteczkę z informacją, że jestem w pracy. W autobusie napisałam SMS do Marcina z informacją, że musimy przesunąć kolację na inny dzień.
Dzień w pracy mijał nawet nie najgorzej i nawet ból głowy był znośny. Rozmawialiśmy z Filipem – kelnerem dość dużo. Okazał się bardzo miłym gościem, dowiedziałam się, że miał być na zmianie z Natalią – jego dobrą przyjaciółką. Zdziwiła mnie jedna sytuacja. Słyszałam, że rozmawiali przez telefon, więc gdy skończyli, zapytałam, czy Natalia się lepiej czuje.
– Lepiej? – powtórzył po mnie zaskoczony.
– Myślałam, że jest chora, skoro jej nie ma. – powiedziałam niepewnie.
– A nie, z nią wszystko dobrze. Wolne dostała.
– Aha. – odpowiedziałam, nic z tego nie rozumiejąc.
Przecież szef wyraźnie mówił, że ktoś się rozchorował. Wydało mi się to dziwne, ale nic nie mogłam zrobić. Przecież nie poszłabym do niego i nie zapytała, czemu mnie okłamał.
Po skończonej pracy zdziwiłam się bardzo, bo szef czekał przed wyjściem z sali.
– Zapewne nie masz już autobusu. Podwieźć cię? - zaproponował.
– Nie chcę robić kłopotu.
– Żaden kłopot. Chodź.
Gdy jechaliśmy samochodem, próbowałam wypytać czy choroba Natalii to coś poważnego i czy już jest jej lepiej.
– Zuzanno ja nie zajmuję się takimi rzeczami. Dostałem maila z informacją, że któraś z kelnerek nie może przyjść, więc ściągnąłem cię, bo miałaś wolne. Normalnie zajmuje się tym Oliwia, ale dziś jej nie było.
Nie drążyłam dłużej tematu, tym bardziej że odpowiedź wydawała się szczera. Czemu szef tak drogiego i dobrze prosperującego hotelu miałby zajmować się takimi pierdołami?
Poniedziałek był dla mnie bardzo ciężki. Byłam niewyspana, zmęczona a w dodatku w kiepskim humorze. Marcin też nie był zadowolony z faktu, iż nasza randka nie wypaliła. Pierwszy raz widziałam go w gorszym nastroju, mimo wszystko wyglądał bosko. Przyłapałam się na bezmyślnym gapieniu na niego, o co miałam do siebie pretensje. W tym miejscu powinnam się skupiać tylko i wyłącznie na pracy.
Po południu zamiast prosto do domu udaliśmy się do restauracji na kawę. Nasze nastroje nieco się poprawiły, a gorący napój postawił mnie na nogi. Marcin proponował jeszcze kino, ale odmówiłam. Miałam ochotę położyć się wcześniej i odespać w końcu ciężki weekend. Odwiózł mnie pod blok, ale żegnał się ze mną bardzo długo i namiętnie. Przyjemne pulsowanie między nogami zmusiło mnie do odsunięcia od niego. Wiedziałam, że on na pewno chciał, by do czegoś doszło, ale ja nie byłam na to jeszcze gotowa, a z każdą chwilą, gdy był blisko, pragnęłam tego coraz bardziej. Pożądanie jednak potrafi być zgubne, a ja nie chciałam później czegoś żałować.
Wysiadłam z samochodu i ruszyłam pędem do drzwi, czując na sobie pierwsze krople deszczu. To przyjemny, ciepły, letni deszczyk, ale nie chciałam być mokra. Bardziej niż byłam.
Drzwi otworzyła mi mama Kamili i poinformowała, że przyjaciółki nie ma. Zapytała, czy usmażyć mi krokiety, ale powiedziałam, że sama mogę się tym zająć. Nie chciałam robić jej kłopotu. I tak byłam dla nich ciężarem.
Po kąpieli usmażyłam gotowe już krokiety. Z mięsem i kapustą, moje ulubione. Ze smakiem zjadłam posiłek i poszłam do łóżka. Zażyłam dwie tabletki nasenne i czekałam, aż zaczną działać. Chyba ostatnio używałam ich trochę za często.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro