Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21 Zuzanna

Siedząc w fotelu, próbowałam zrozumieć szefa. Z dnia na dzień ten człowiek stawał się dla mnie coraz większą zagadką. Dzień zaczął się dla mnie koszmarnie, nawet pogoda jakby się sprzysięgła, zachmurzone niebo, brak słońca i wilgoć w powietrzu pogłębiała ogarniającą mnie frustrację. W dodatku, co mnie zaskoczyło, od szefa dostałam opierdol nie tylko za zniszczone drzwi, ale również za pocałunek z Marcinem. Nie spodziewałam się, że szef nas widział, ale mimo wszystko musiałam mu przyznać trochę racji. Pod wpływem chwili zupełnie nie pomyślałam o tym, że to niestosowne. Teraz stał z boku i cały czas się na mnie gapił, co było niewyobrażalnie stresujące. Fryzjerka suszyła mi włosy, a makijażystka właśnie pudrowała twarz, a ja czułam nieswojo, przecież mogłam wrócić do Kamili i ogarnąć się tam sama, ale wolałam się już nie sprzeciwiać Szymonowi. Dodatkowo znowu kupił mi ubrania i co zastanawiające, nawet bielizna idealnie pasowała. Wzdrygnęłam się na myśl, skąd wie jaką noszę, nie miałam jednak czasu dłużej nad tym myśleć, bo szef szybko wyciągnął mnie z powrotem, tłumacząc natłokiem obowiązków.

Pracy było dużo, więc nie miałam czasu na zbędne myślenie, dodatkowo nie widziałam się z Marcinem, ponieważ miał na drugą zmianę.

Wróciłam autobusem. Drzwi do mieszkania otworzyła mi Kamila gotowa do wyjścia.

– Hej. Wychodzisz gdzieś?

– Cześć. – powiedziała, przytulając mnie na powitanie. – Tak, umówiłam się. Odgrzej sobie obiad. Oki?

– Jasne. Kiedy wracasz?

– Chyba jutro rano. – uśmiechnęła się nieśmiało.

– Dobra, to zobaczymy się jutro po południu, bo o siódmej zaczynam pracę.

– Okej, papa.

– Na razie. – odpowiedziałam, mijając się z nią w drzwiach.

Przywitałam się z mamą Kamili, która w salonie piła herbatę przed telewizorem i poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż i wykąpałam się, po czym odgrzałam sobie przepyszną lasagne. Po obiedzie zrobiłam sobie herbatę i poszłam do pokoju Kamili. Usiadłam przy biurku i włączyłam laptopa. Ze smutkiem patrzyłam na ceny pokoi, które zaczynały się od siedmiuset pięćdziesięciu złotych. No, ale czego się spodziewać w centrum miasta, w końcu zmęczona usunęłam z historii strony, które przeglądałam, by przyjaciółka nie poruszała tematu i położyłam się do łóżka. Znów musiałam wspomóc się tabletkami, problemy ze snem wracały jak bumerang.

Rano czułam się o niebo lepiej, Gdy piłam herbatę z cytryną, zadzwonił numer, którego nie znałam.

– Dzień dobry.

– Hej Zuza! – usłyszałam radosny głos Marcina, który jeszcze bardziej polepszył moje samopoczucie. - Zgarnąć cię po drodze?

– Nie kłopocz się, pojadę autobusem.

– Daj spokój, przecież to żaden problem.

– Wystarczy, że odwozisz mnie po pracy, naprawdę nie trzeba. – mówiłam, myśląc zupełnie coś innego.

Nie chciałam jednak nadużywać dobrego serca Marcina, bo przecież nie miałam z czego dołożyć się do paliwa. Dodatkowo ostatnio tak się przejęłam drzwiami szefa, że nawet nie zobaczyłam czy Marcin też poniósł szkodę. Mimo wszystko raczej nie był zły, skoro później mnie pocałował.

– Przyjadę – zaśmiał się radośnie – i tak mam ochotę zobaczyć cię przed pracą.

– No dobra. – powiedziałam z bananem, który nie schodził mi z twarzy, również podczas przygotowań do pracy.

Gdy wyszłam przed blok, Marcin już czekał. Stał przed samochodem.

Przywitał mnie krótkim, ale namiętnym pocałunkiem w usta. Nie protestowałam, bo szczerze mówiąc, marzyłam, by znów poczuć jego miękkie usta na swoich. Otworzył mi drzwi od strony pasażera, a ja dyskretnie się im przyjrzałam, na szczęście nie dostrzegłam oznak uszkodzenia.

Marcin jak zawsze zaparkował na podziemnym parkingu i równocześnie wysiedliśmy z samochodu.

– Dzień dobry. – usłyszałam za plecami głos szefa. Odwróciliśmy się i jednocześnie przywitaliśmy się z pracodawcą.

– Zuzanno, zdaje się, że mam coś twojego. – zwrócił się do mnie.

W pierwszej chwili nie rozumiałam, co miał na myśli. Otworzył tylne drzwi samochodu i coś z niego wyjął. Gdy podchodził bliżej, dostrzegłam w jego ręce moje rzeczy.

Zamarłam.

Zupełnie zapomniałam, że mokre ciuchy zostały w jego łazience. Moje policzki zaczęły płonąć i nawet nie odważyłam się spojrzeć na Marcina, by zobaczyć jego reakcję. Chciałam zapaść się pod ziemię. W dodatku na samej górze była moja bielizna. Podniosłam wzrok na mojego szefa, na jego twarzy malował się szelmowski uśmiech. Uśmiech triumfu. Zrozumiałam, że to było jego planem, to dlatego tak szybko mnie wyciągnął z domu, bym zostawiła te rzeczy.

– Zostawiłaś to u mnie. – oznajmił, wręczając mi ubrania tak, że beżowe stringi spadły na asfalt między nami. – O przepraszam. – dodał, kucając, by je podnieść.

– Dziękuję. – bąknęłam, wrzucając wszystko do torebki.

– Po pracy wpadnij do mnie, to znaczy do mojego gabinetu. – mrugnął okiem.

Zawstydzona jak nigdy wcześniej postanowiłam się ewakuować.

– Dobrze, szefie. Muszę już iść, bo się spóźnię. Miłego dnia. – powiedziałam, po czym ruszyłam w kierunku windy.

– Wzajemnie Zuzanno. – dodał już poważniejszym tonem.

Nie czekałam na Marcina, szybkim krokiem podeszłam pod windę i wpadłam do niej, by nikt do mnie nie dołączył. Przyłożyłam zimne dłonie do płonących policzków, by nieco się uspokoić, czułam ogromny wstyd i było mi głupio przed Marcinem. Zapewne pomyślał, że sypiam z szefem, bo co innego mógł wywnioskować po takiej sytuacji.

Ten dzień naprawdę był nieprzyjemny. Marcin nie rozmawiał ze mną, jedynie, gdy pytałam o coś związanego z pracą, odpowiadał półsłówkami. Było mi smutno, ale nie chciałam mu tego wyjaśniać, bo nie miałam się z czego tłumaczyć, przecież nic nas nie łączyło, a ja nawet nie miałam pojęcia, czy on czegokolwiek ode mnie oczekiwał.

Po pracy udałam się do gabinetu szefa. Miał dość dobry nastrój, ja natomiast odwrotnie. Miałam serdecznie dość tego dnia i obawiałam się, po co wezwał mnie do gabinetu. Na szczęście chodziło o umowę o pracę, podpisałam ją, choć zamiast się cieszyć, miałam jakieś złe przeczucia, których nie potrafiłam wyjaśnić sama przed sobą. Szef zaproponował, że mnie podwiezie, a ja zgodziłam się, nie mając ochoty tułać się autobusem. Jedyne, o czym marzyłam to długi relaksujący prysznic.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro