Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16 Szymon

      Wtorkowy poranek był wyjątkowo chujowy. Nie dość, że obudziłem się z potwornym kacem to jeszcze o szóstej rano. Poranne wstawanie nigdy nie było moją mocną stroną, dziś okazało się, że alkohol nie był dobrym pomysłem. Zapicie porażki sporą ilością whisky okazało się fatalne w skutkach.



Nic nie szło po mojej myśli. Ola odrzuciła propozycję, a to oznaczało, że znów będę musiał się szwendać po galerii, szukając chętnych dziewczyn. Ja pierdolę, tak jakbym miał na to ochotę.
Jakby tego mało to i Zuzanna nie raczyła odpisać. Naprawdę zaczynałem żałować, że dałem tej sierocie szansę. Prysznic. Tylko kubeł zimnej wody mógł mnie uratować. I tak też się stało. W końcu mogłem wyjść z domu i udać się do firmy.


W głowie mi huczało, a tępy ból nie był sprzymierzeńcem w spotkaniach z klientami, których jak na złość, było od cholery i trochę. Zajebistym newsem dnia okazała się informacja, że jeden z członków zarządu złożył wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym. Nie powiem, że nie liczyłem, że przetrzymam go pod pretekstem kary pieniężnej, która mu groziła, ale zmieniłem zdanie po spotkaniu. Pierwszy raz widziałem człowieka, który był determinacją, nie interesowała go cena, musiał wyjechać, by ratować bardzo chorą żonę. Odpuściłem, nawet rozumiałem i chyba zazdrościłem.

Głupie? Być może, ale ja zazdrościłem mu przede wszystkim więzi. Mieć kogoś, dla kogo jest się gotowym stanąć w szranki z całym światem... – to faktycznie nie miało ceny.
Odpuściłem i wystawiłem mu bardzo dobrą opinię, by nie miał problemu ze znalezieniem pracy za granicą.

Po zakończonej rozmowie wyszedłem na taras. Przywilej właściciela i szefa, gabinet, taras i piękny widok, ale nawet piękno otaczającego mnie świata nie było w stanie polepszyć mi humoru. Gorące, sierpniowe powietrze jeszcze bardziej mnie osłabiło, wkurwiło, zlało potem, uciekłem więc szukać chłodu w zaciszu bieli ścian.

O wpół do drugiej wiedziałem już, że z mojej dalszej pracy nic nie będzie, zjechałem i na parterze zamieniłem kilka zdań z Oliwią. Musiała rozpocząć poszukiwania nowego członka zarządu i musiało się to odbyć szybko, interes firmy był najważniejszy. To, co ja wiedziałem to jedno, a to, co wiedziała Oliwia to drugie. Od razu powiedziała, że szybko znaczy nierealnie i miała rację. Co z tego, że mnie tym wkurwiła? Miała rację, za to ją zresztą uwielbiałem, nigdy nie próbowała mówić tego, co chciałem usłyszeć, wolałem brutalną prawdę niż piękne kłamstwo. Jeśli wiedziała, że z czymś się nie wyrobi, to nie mydliła mi oczu i nie szukała wymówek, tylko mówiła, jak jest. Dobra, dobra...  Może chociaż w galerii mi się uda.



      Odwróciłem się i... zobaczyłem coś, co sprawiło, że opadło mi wszystko. Łącznie z jajami. Panna Zuzanna z jednym z kelnerów. Czyżby przyszli razem do pracy? Mijając ich, trąciłem Zuzannę w ramię, nie zaplanowałem tego, po prostu chciałem szybko ich minąć, w drodze zatrzymała mnie Monika z zarządu. Wiedziałem, że to ważne, ale za chuja nie mogłem się skupić. Zamiast jej słuchać, spojrzałem w kierunku Zuzy i moje wkurwienie osiągnęło szczyt. Ten gnojek ją obejmował, a jej się to ewidentnie podobało. Zuzanna na sekundę spojrzała w moją stronę, a ja nie potrafiłem oderwać od niej wzroku.

Nie miałem zielonego pojęcia, co Monika do mnie mówiła, spławiłem ją machnięciem ręki i szybko opuściłem budynek.
Pojechałem do galerii. Przynajmniej tam miałem fart. Dwie blondynki pasujące do opisu, chętne, ich numery bezpiecznie zapisane w telefonie czekały na swoją kolej.

Napisałem do Diega wiadomość, w której wysłałem numery dziewczyn. Czekałem, aż je sprawdzi. Dziewicami to one na pewno nie były, ale właściwie co mnie to obchodzi. Wróciłem do domu i zamówiłem katering. Z lekkiego letargu wyrwał mnie dźwięk SMS-a, wziąłem telefon do ręki, chcąc od razu odczytać wiadomość. Liczyłem na Diega, a tu proszę. Ola?

 – Moglibyśmy się spotkać w tej restauracji co ostatnio? To bardzo ważne.

Szybko zadzwoniłem i zarezerwowałem stolik dla dwóch osób. Po czym odpisałem blondynce.

– Bądź tam pięć po siódmej. Ubierz się odpowiednio.

O, i to było dobre zakończenie wieczoru. Trafi do klienta za dobre pieniądze, no i okazało się, że miałem rację. Dziwka, kolejna lecąca na pieniądze, zgrywająca niewinną, pusta lalka.

Zabrałem z gabinetu teczkę z gotowymi umowami i wyszedłem z domu, chcąc być w restauracji przed dziewczyną.

Kelner pokazał stolik przygotowany dla nas w ustronnym miejscu, zamówiłem jedynie szampana i czekałem. Przyszła, ale na pewno nie była ubrana tak, jak oczekiwałem. Prawdę mówiąc, wyglądała jak kupa nieszczęścia. Ochota na odebranie jej niewinności ulotniła się w minutę, ale i tak pokazałem dłonią, by zajęła miejsce. Przyszła tutaj z własnej woli, a coś było ewidentnie nie tak.

– Rozumiem, że zmieniłaś zdanie i przyjmujesz moją propozycję.

Zamiast odpowiedzi dziewczyna ledwo zauważalnie kiwnęła głową i spuściła wzrok.

– Dobrze w takim razie powiedz, czy jesteś dziewicą? – Starałem się brzmieć normalnie, choć to pytanie zawsze wywoływało u mnie dreszczyk emocji i podniecenie.

– Tak. – odpowiedziała cicho blondynka, nie podnosząc wzroku.

– Świetnie. W takim razie muszę mieć to potwierdzone na papierze. Udaj się jak najszybciej do ginekologa i zdobądź takie zaświadczenie.

– Potrzebuję trochę gotówki. – bąknęła.

– Chyba sobie ze mnie żartujesz! Oczywiście mogę oddać ci za wizytę, ale dopiero, gdy w ręce będę miał zaświadczenie i dokument informujący, ile wydałaś na konsultację. – odpowiedziałem stanowczo.

– Nie mam pieniędzy, chyba doskonale o tym wiesz. – powiedziała dziewczyna, w końcu podnosząc wzrok.

Jej spojrzenie było pełne jakiegoś żalu.

– Nie rozumiem, Olu. – Spojrzałem na nią w wyczekiwaniu.

– Nie rozumiesz?! Może ten pożar to wcale nie twoja sprawa, co?! – krzyknęła dziewczyna, a z jej oczu popłynęły łzy.

– Jak pożar?! O czym ty mówisz?! – zapytałem i złapałem dziewczynę za dłoń, ta jednak od razu mi ja wyrwała.

– Najpierw mi groziłeś, a teraz udajesz, że to nie ty stoisz za pożarem mojego domu. Ogarnij się gościu i graj, chociaż w otwarte karty!

Wyjąłem z kieszeni marynarki portfel, a z niego całą gotówkę, jaka w nim była i położyłem ją przed zapłakaną dziewczyną.

– Nie mam z tym nic wspólnego. Nie posuwam się do takich zagrań, składam propozycję wielu kobietom, ale współpracę podejmuje z tymi, które z własnej woli decydują się na to. Weź te pieniądze, zamelduj rodzinę w jakimś hotelu i wróć tutaj o dwudziestej pierwszej. Przyjadę tutaj i pomyślimy co dalej. Dobrze?

– Tak. – odpowiedziała dziewczyna i zabrała pieniądze, po czym wyszła z restauracji.

Wybrałem szybko numer Diega.

– Dowiedz się wszystkiego na temat wczorajszego pożaru w domu Oli. Groziłem jej, więc jestem w jej oczach pierwszym podejrzanym. Spróbuję jakoś się tym zająć, ale musisz się dowiedzieć wszystkiego przed psami, bo może być kiepsko.

– Daj mi dwa dni. – odpowiedział bez zbędnych pytań.

Rozłączyłem się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro