Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7 Zuzanna

Ten poranek nie należał do najlepszych. Otworzyłam oczy i poczułam ogromną panikę, gdy uświadomiłam sobie, że ktoś mnie obejmuje. W głowie miałam pustkę, próbowałam coś sobie przypomnieć z poprzedniego wieczoru ale ostatnie co pamiętałam to to jak Szymon tłumaczył mi dokładnie warunki mojej pracy ale to było w salonie. Złapałam go za rękę i odłożyłam ją na jego biodro. Nie wiedząc co robić postanowiłam go obudzić.

- Szymon! - powiedziałam głośno i poruszyłam delikatnie jego ramieniem.

On powoli otworzył oczy i uśmiechnął się głupio.

- Szymon czy my yyy ... Czy doszło do czegoś wczoraj między nami? - zapytałam zakrywając się kołdrą po sam nos. Było mi cholernie wstyd.

- Nie Zuzanno, do niczego nie doszło. - odpowiedział spokojnie Szymon i przeciągną się.

Wypuściłam głośno powietrze czując niewyobrażalną ulgę. Szymon widząc moją reakcję zaśmiał się gardłowo.

- W takim razie, dlaczego nie mam na sobie ubrań ? - zapytałam zdezorientowana.

- Bo chciałaś bym ci je zdjął. - odpowiedział dalej ze spokojem Szymon.

- Ja chciałam? - aż zapiszczała nie mogąc w to uwierzyć. - I to ty mnie rozbierałeś? - dodałam zawstydzona.

- Tak, ja. - odpowiedział z głupim uśmieszkiem Szymon a ja zaczerwieniła się jeszcze bardziej.

Miałam ochotę uderzyć go w twarz ale fakt, że jest moim szefem skutecznie mi to uniemożliwił. Nie mogłam już wrócić do mieszkania wuja, więc jako bezdomna naprawde potrzebowałam tej pracy.

- Gdzie jest moja sukienka? - zapytałam marząc jedynie o tym, by cokolwiek na siebie założyć.

- Tam. - odparł Szymon wskazując palcem na komodę naprzeciwko łóżka.

Spojrzałam tam i faktycznie moja czerwona sukienka tam leżała ale to było jakieś trzy metry od łóżka a ja miałam na sobie jedynie stringi. Odwróciłam głowę, by spojrzeć na Szymona. Starał się być poważny ale kąciki ust lekko mu drgały próbując wyrwać się do uśmiechu.

- Mógłbyś mi je podać? - zapytałam będąc coraz bardziej skrępowana.

- Poradzisz sobie Zuzanno. - odpowiedział Szymon nie kryjąc już szelmowskiego uśmiechu.

Moje policzki zaczęły płonąć. Nie chciałam, by mój szef oglądał mnie nago.

- No dobrze już wychodzę. Powiedział brunet i zrzucił z siebie kołdrę.

A ja miałam okazję zobaczyć jego ciało w całej okazałości, prawie całej, bo miał na sobie bokserki. Wstał a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego umięśnionego ciała.

- Wrócę za 15 minut, bądź gotowa. W szafie są twoje rzeczy.

- Dobrze. - odpowiedziałam a mężczyzna wyszedł i zamknął za sobą drzwi.



Potrząsnęłam głową, by odrzucić od siebie myśli o nim. Dalej odczuwam działanie alkoholu, który nie jest najlepszym doradcą. Przypomniałam sobie, że on ma dziewczynę i momentalnie zrobiło mi się niedobrze. Wbiegłam do toalety, która była za szklanymi drzwiami i zwymiotowałam do kibla po czym usiadłam na płytkach i próbowałam uspokoić żołądek. Przypomniałam sobie, że dzień wcześniej nic nie jadłam i wypiłam bardzo dużą ilość whisky. Oparłam głowę o wannę i posiedziałam tak kilka minut licząc, że dojdę do siebie. Przypomniało mi się jednak, że Szymon dał mi piętnaście minut a ja nadal byłam naga. Wzięłam szybki, rześki prysznic i owinęłam się ręcznikiem, który leżał na półce obok umywalki. Szybko udałam się z powrotem do sypialni i podeszłam do ogromnej szafy, którą od łóżka oddzielała ścianka. Od strony szafy całą ściankę zajmowało ogromne ciemne lustro, które bardzo mi się spodobało. Otworzyłam szafę a na półkach były starannie poukładane moje rzeczy. Założyłam cielisty stanik i biały T-shirt, zmieniłam majtki na czarne stringi i założyłam obcisłe, czarne spodnie z wysokim stanem. Nie miałam tutaj żadnych butów oprócz czerwonych szpilek, które zapewne były na dole. W całym tym zamieszaniu zapomniałam spakować butów, gdy wychodziliśmy z mieszkania wujka. Założyłam więc różowe skarpetki i szybko rozczesałam włosy i związałam je w kucyk. Przejrzałam się w ciemnym lustrze i uśmiechnęłam się delikatnie widząc, że nie wyglądam aż tak źle. Podczas prysznica udało mi się jakimś cudem zmyć resztki wczorajszego makijażu beż płynu micelarnego, więc nie wyglądałam jak panda.Wróciłam na łóżko i położyłam się na plecach czując coraz silniejszy ból głowy, niestety kac był nieunikniony.

- Mogę wejść? - usłyszałam głos Szymona za drzwiami i delikatne pukanie.

- Tak. - odpowiedziałam i podniosłam się do pozycji siedzącej.

Mężczyzna wszedł do sypialni a ja pierwszy raz zobaczyłam go w tak nie oficjalnym wydaniu. Był boso, miał na siebie założone luźne czarne dresy i szary podkoszulek.


- Jak się czujesz? Dopadł cię już kac? - zapytał Szymon uważnie mi się przyglądając.

Jego spojrzenie nieco mnie skrępowało, bo poza dom nigdy nie wychodzę bez makijażu a tutaj niestety nie miałam żadnych kosmetyków, bo moja jedna kosmetyczka została u Kamili gdy szykowałam się na rozmowę kwalifikacyjną a druga w domu wuja.

- Nie za dobrze, bardzo boli mnie głowa. - odpowiedziałam.

- Mnie też zaczyna męczyć już. - powiedział brunet a mi zrobiło się trochę głupio.

Powinnam sama go o to zapytać, choćby z uprzejmości.

- Chodź, zjemy śniadanie a potem znajdę dla nas jakiś ratunek. - uśmiechnął się Szymon i wstał.

Zrobiłam to samo i ruszyłam za nim w kierunku drzwi wyjściowych z sypialni. Nagle przypomniałam sobie o kobiecie mojego nowego szefa.

- Czy twoja kobieta, ta yyy.. - zaczęłam zadawać pytanie ale nie pamiętałam jej imienia.

- Anita. - wtrącił Szymon. -Nie przejmuj się tym. - dodał.

- Czy Anita wie, że spaliśmy w jednej sypialni? - zapytałam czując się okropnie z tym faktem.

- Nie wiem czy wie, już jej tutaj nie ma. - odparł a ja dostrzegłam na jego twarzy zdenerwowanie.

- Czy to przeze mnie? - zapytałam, choć chyba wolałam nie usłyszeć odpowiedzi, gdyby miała być ona twierdząca.

- Nie Zuzanno, nie przez ciebie. Moi pracownicy nie mogą być powodem kłótni z moją kobietą.

- Z każdym z pracowników sypiasz? - palnęłam i ugryzłam się w język ale było już za późno, by cofnąć te słowa.

Bałam się, że Szymon zacznie krzyczeć, bo miał minę prawie taką jak u mnie w mieszkaniu. On jednak zamknął na kilka sekund oczy. To były najdłuższe sekundy w moim życiu, nawet nie oddychałam. Patrzyłam tylko na niego i czekałam na reakcje. Otworzył oczy i spojrzał na mnie groźnie.

- Po pierwsze: Zuzanno nie odzywaj się do mnie w taki sposób, po drugie: nie z każdym. A kurwa po trzecie my nie spaliśmy ze sobą tylko obok siebie! Zrozumiałaś?! - warknął a ja nie mogłam wydusić z siebie ani słowa czując wielką gule w gardle.

Kiwnęłam jedynie na znak, że zrozumiałam. Szymon w sekundę podbiegł do mnie i złapał mnie mocno za łokcie. Przysunął się do mnie bardzo blisko, tak że nasze ciała stykały się a jego twarz była zaledwie z trzy centymetry od mojej.

- Chyba, że chcesz się ze mną przespać?! Co Zuzanno?! - warknął a moje przerażenie stawało się coraz większe.

- Nie. Puść mnie, proszę. - powiedziałam cichutko a łza spłynęła po moim policzku.

Szymon puścił mnie ale nie odsunął się ani o centymetr. Ja też tego nie zrobiłam bo sparaliżował mnie strach. Mężczyzna dotknął mojego policzka i kciukiem otarł łzę, wtedy na niego spojrzałam. W jego oczach dostrzegłam jakiś dziwny żal. Nie miałam jednak pojęcia czy ma ten żal do mnie czy do samego siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro