Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32 Szymon


Sobotni poranek rozpoczęliśmy wspólnie z Diegiem od mocnego treningu, podczas którego słuchałem, jak rozmawiały ze sobą dwie blondyny trenujące zawzięcie pośladki.

– Przerwa? – zapytałem przyjaciela, gdy kobiety zakończyły trening i wyszły.

Diego odpowiedział skinieniem głowy i oboje usiedliśmy.

Oprócz nas była tu jeszcze jedna kobieta i trener, ale ją chyba niezbyt interesował sport. Przychodziła tu chyba tylko po to, by zarywać do jednego z trenerów. Z rękawa jego koszulki wystawała kontynuacja sporego tatuażu, który właśnie z zachwytem zaczęła oglądać dziewczyna, podwijając rękaw.

– Laski serio lecą tak na dziary? – zapytałem, kiwając głową w ich stronę.

– Jak widzisz, ja mam powodzenie. – zaśmiał się Diego.

– Diego jakie powodzenie? – teraz to ja się zaśmiałem. – Nawet jak jakiś paskudny frajer zapłaci dziwkom, to też zarucha, nie nazywaj tego powodzenie.

– Nie doceniasz mnie. Oprócz prostytutek zabawiam się też z normalnymi kobietami.

– Ta, już to widzę.

– Nie wierzysz? Kiedyś się przekonasz.

– A co z jedną z nich planujesz poważny związek? – zapytałem zaciekawiony.

– Nie no bez przesady, ale jest jedna taka, z którą mam dłuższy romans. Jest świetna w łóżku. – powiedział Diego, żartobliwie oblizując usta.

– No to opowiedz o niej coś więcej?

– Nie, bo będziesz wiedział kto to. – zaśmiał się. – Ale oprócz seksu lubimy spędzać ze sobą czas, wiesz jak kumple.

– Dziwne te twoje relacje. Długo to już trwa?

– Jakieś pół roku.

– Od pół roku regularnie spotykasz się z laską i nic mi o tym nie powiedziałeś? Mów kto to!

– Nie mogę. Umówiliśmy się, że nikt się o tym nie dowie, zwłaszcza w firmie.

– Czyli to ktoś ode mnie? No mów! Monika z zarządu?

– Stary nie zgaduj, bo i tak ci nie powiem. Lepiej mów czemu o te dziary pytałeś.

– Może sobie zrobię tatuaż.

– I wyrwiesz na niego Zuzkę? Stary proszę cię. Nie wszystkie laski to lubią. Lepiej wymyśl jakiś konkretny plan.

– Ale jaki plan?

– Nie wiem, ale po tym wszystkim, co mi powiedziałeś, wiem, że nie łatwo będzie ją wyrwać.

– Dobra wróćmy do treningu.

Po skończonym treningu udaliśmy się z Diegiem do mnie. Po drodze zamówiliśmy catering na najbliższe dwa dni. Na posesji stał czarny samochód, więc domyśliłem się, że czeka na nas ktoś od czachy.

Wysiedliśmy, z samochodu wysiadł jakiś mężczyzna. Nigdy wcześniej go nie widziałem. Wyglądał na starszego ode mnie, a z całą pewnością był lepiej zbudowany. Zresztą nie tylko ode mnie, bo od Diega również. Czarna koszula bardzo opinała jego wyrzeźbione ciało. Spojrzałem na jego twarz, by zapamiętać najwięcej szczegółów, gdyby go trzeba było szukać, by dowiedzieć się, kim jest. Jego twarz jednak była na tyle charakterystyczna, że nie mogłoby być problemu ze stworzeniem portretu pamięciowego. Bardzo wysokie czoło, głęboko osadzone, chyba zielono-niebieskie oczy. Z tej odległości ciężko to określić. Miał na twarzy kilkudniowy zarost i dość szeroki nos. Mocno zarysowane kości policzkowe, wraz z chłodnym spojrzeniem sprawiały, że wyglądał dość groźnie. Dyskretnie pokazałem kierowcy nasz znak, który oznaczał, że miał przygotować broń. Nie byłem świadomy zamiarów tego kogoś, a musiałem być przygotowany na każdą ewentualność.

– Witam. Ty jesteś Szymon? – zapytał z odległości mężczyzna.

– Tak, a ty kim jesteś?

– Nowy pracownik. – powiedział mężczyzna i nachylił się po coś do samochodu.

W tym momencie Sebastian szybko podał nam dwa pistolety, przez uchyloną szybę samochodu, a sam trzymał swoją broń w gotowości.

Schowałem swoją spluwę pod bluzę, którą trzymałem w ręce, Diego zrobił to samo.

Odetchnąłem jednak z ulgą, widząc, że mężczyzna wyprostował się, trzymając w dłoni teczkę. Dyskretnie przełożyłem broń do lewej ręki i wrzuciłem ją wraz z bluzą na tylne siedzenie samochodu. Podszedłem do mężczyzny, który wyciągnął do mnie dłoń.

– Szymon. – przedstawiłem się z grzeczności, choć mężczyzna doskonale wiedział, kim jestem.

– Ja na polecenie naszego bossa nie będę się przedstawiał. Muszę być anonimnyy.

Zmarszczyłem brwi zdziwiony. Dopiero przy jego dłuższej jego wypowiedzi usłyszałem rosyjski akcent. Spojrzałem na Diega, który chyba pomyślał dokładnie o tym samym co ja. Anonimowość i rosyjski akcent jednoznacznie pokazywały, że mężczyzna ma związek z planami czachy na interesy w Rosji.

– Rozumiem. Może wejdziemy do środka. – zaproponowałem, pokazując dłonią w stronę drzwi wejściowych mojego domu.

– Niestety, muszę odmówić. Mamy dzisiaj ważne yyy sborka. Jak to się mówi? S bossom...

– Spotkanie? – wtrącił Diego.

– Tak. Spotkanie. To dlya tebya. – powiedział, wręczając mi teczkę.

– Dziękuje. Dowidzenia.

Ten w odpowiedzi kiwnął jedynie głową i wsiadł do swojego samochodu. Czekaliśmy z Diegiem, aż odjedzie. Dopiero gdy opuścił posesję, skierowaliśmy się w stronę drzwi wejściowych.

– Więc czacha już działa. – skomentował Diego.

– Tak. Wiesz, co to oznacza?

– Że ten paker może przyjechał z fajnymi dupeczkami!

– Kurwa, Diego!

– No wiem, wiem. Trzeba przyspieszyć pracę nad klubem.

– Dokładnie. Już wrzesień. Klub musi być otwarty w tym roku.

– Myślisz, że się uda?

– Musi. Jeśli trzeba będzie, wyjedziesz na dłuższy czas. Zostawisz mi jednego z chłopaków i wszystkim się tu zajmiemy.

– No dobra. Wieczorem dowiemy się, jak idzie sprawa.

– Super. Idę pod prysznic. – powiedziałem, otwierając drzwi domu i wpuszczając Diega przodem. – Też idziesz?

– Z tobą? Cóż za wspaniała propozycja.

– Debil! – skomentowałem, uderzając go lekko w tył głowy.

Po prysznicu stanąłem przed drzwiami sypialni dla gości i zapukałem.

– Diego, jak skończysz, zejdź do salonu! – krzyknąłem, aby na pewno słyszał.

– Dobra! – usłyszałem zza drzwi odpowiedź nieco stłumioną dźwiękiem lejącej się wody.

Zanim udałem się do salonu, zabrałem z korytarza teczkę, a z lodówki w kuchni dwie butelki zimnej wody. Otwarłem teczkę i przyjrzałem się uważnie dokumentom. Podane były dokładne dane dwóch kobiet oraz ich zdjęcia.

– I co tam masz? – zapytał Diego, idąc wolnym krokiem w moją stronę.

– Mamy szukać dwóch konkretnych kobiet.

– Jak konkretnych? – zapytał, przechylając głowę na bok i ocierając czarne włosy ręcznikiem.

– No tak konkretnych, że są tu ich dane.

– O proszę. – uśmiechnął się zaskoczony Diego. – w końcu jakieś wyzwanie. Ukrywają się czy co?

– Nie wiem, ale dziwne. Pierwszy raz dostaję takie zlecenie. Coś mi tu nie gra.

– A ja chyba się domyślam. – stwierdził, siadając obok.

Bez słowa wyjął mi z ręki karki i sam zaczął je przeglądać.

– Co masz na myśli? – zapytałem, drapiąc się po głowie.

– To jakiś plan. Chyba chcą sprawdzić, czy się nadajemy do tego rosyjskiego biznesu.

– Kurwa, to ma sens. To musimy zdać ten test.

– Dokładnie. Ładne co? – zapytał, pokazując palcem na kobiety.

– Przeciętne. – bąknąłem.

– No wiadomo, Zuzannie do pięt nie dorastają. – zaśmiał się.

– Daj już spokój. – uśmiechnąłem się. – Chodź do gabinetu.

Zająłem miejsce w fotelu przed komputerem, Diego przeniósł sobie krzesło i usiadł zaraz obok. Szukaliśmy jakichkolwiek informacji na temat zatrudnienia lub zameldowania dziewczyn. Udało nam się znaleźć ich zameldowanie i choć było pewne, że tam ich nie zastaniemy, to dało nam to jakikolwiek trop.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro