Rozdział 14 Szymon
Lepszego poranka nie mogłem sobie wymarzyć. Zerwałem się, gdy zadzwonił budzik. Wyspany i zmotywowany do pracy, to było coś, czego mi w życiu od dłuższego czasu brakowało. Nie trzeba być geniuszem, żeby domyślić się powodu mojego doskonałego samopoczucia.
Zuzanna. A właściwie informacja, że nigdzie nie wychodziła i całe popołudnie spędziła z przyjaciółką. Musiałem to sprawdzić, myśli o tym, co może robić i z kim nie dawały mi spokoju.
Patrzyłem przez okno na budzący się do życia świat. Wszystko dziś miało doskonały humor, niebo budzone wschodzącym słońcem, ptaki, które plotkowały niczym przekupki na targu... Nie byłem może zbyt wrażliwy w życiu, ale piękno natury zawsze robiło na mnie wrażenie.
Postanowiłem trochę pobiegać. Dziesięć okrążeń wokół domu i byłem jak nowo narodzony, Szybki gorący prysznic rozgrzał mięśnie, zimna woda rozjaśniła umysł.
A może by tak śniadanie na mieście? - pomyślałem. Po drodze wpadłem na pomysł, aby zabrać ze sobą Zuzannę.
Jej reakcja na mój widok mnie rozbawiła, ta dziewczyna albo była przestraszona albo pyskata. Ciekawe połączenie. Patrzyłem na nią z przyjemnością, dodatkowo cieszyłem się, że ubrała się w to, co jej kupiłem. Użyła również perfum ode mnie, pasowały do niej bardziej niż do Anity.
Nie wydawała się zachwycona pomysłem wspólnego śniadania, bardzo mało zjadła i zastanawiałem się, czy to wynik stresu czy diety. Anita odchudzała się przesadnie, ale nigdy nie zwróciłem jej uwagi, w końcu to była jej sprawa.
Zastanawiające było, dlaczego wciąż je porównywałem.
Dyskretnie zerknąłem na siedzącą naprzeciwko mnie dziewczynę, Jej delikatne krągłości były kuszące i musiałem przyznać sam przed sobą, że podobała mi się wizja tychże zaokrągleń w moich dłoniach.
Po śniadaniu pojechaliśmy do hotelu, tam oddałem Zuzę pod opiekę Oliwii,, a sam udałem się do swojego gabinetu.
Na widok leżącej na biurku czarnej teczki oblał mnie zimny pot. Kurwa, nie wysłałem maila z pytaniem o wiek kobiet. Nie chciałem, by Diego marnował swój czas bez sensu, a tak by było, gdyby okazało się, że wiek dziewczyny nie odpowiada klientowi. Przeczytałem wszystkie dokumenty dwukrotnie, w głowie skrystalizował się już się wstępny plan tego, jak to rozegrać.
Przeglądając kolejne kartki moją uwagę przykuł jeden szczegół. Badanie ginekologiczne oznaczone jako ważne, ale nie miałem pojęcia o co chodzi. Zadzwoniłem do Diega.
- Siema, jest sprawa. Chodzi o te badania. Coś z nią nie tak? - zapytałam nie rozumiejąc, po co przyjaciel wrzucił takie dane do teczki.
- Nie współżyje. A biorąc pod uwagę jej młody wiek, spokojny charakter oraz nieśmiałość i brak partnera podejrzewam, że może być dziewicą. Wiesz, jakie to może mieć znaczenie?
- Wiem - odpowiedziałem, zastanawiając się jednocześnie jak rozwinie się sytuacja.
Dziewica. Nawet jeśl ten klient nie bedzie zainteresowany, to inny zapłaci za nią naprawdę dobrze. Malało jednak prawdopodobieństwo, że przyjmie moją propozycję.
- Jak myślisz? - zapytałem zapominając, że przecież nie myślałem na głos.
Diego chyba myślał dokładnie to samo.
- Wątpię, czy się zgodzi. Według mnie jest zwyczajną, normalną dziewczyną, no ale taka by się nam najbardziej opłaciła, sam wiesz jak jest.
- Teraz sam mam na nią ochotę - wyznałem szczerze, a w komórce rozległ się głośny śmiech.
- Nie rób sobie z niej kolejnej Anity, bo tylko ją skrzywdzisz. Załatw sprawę tak, jak należy. Zgodzi się - to zajebiście, a jak nie to się od niej odwal.
- Ale może z tą by mi wyszło. - rozmarzyłem się i znów usłyszałem śmiech.
- Szymon, kogo Ty chcesz oszukać? Nie nadajesz się do związków tak samo jak ja, chociaż różnimy się od siebie jak ogień i woda. Nie popełniaj drugi raz tego samego błędu - odpowiedział kumpel.
- Ty wolisz towar wielokrotnie przeruchany, a ja taki, którego jeszcze nikt nie miał. Nic na to nie poradzę. - próbowałem się odgryźć i nie dopuścić do siebie myśli, że mądrze gada.
- Widzisz sam mówisz o nich "towar", czyli chodzi ci tylko o seks, a wolisz bawić się w jakieś pseudo związki, które z relacjami normalnych ludzi nie mają nic wspólnego, bo na co dzień jesteś dupkiem, a nie dobrym partnerem. - powiedział szczerze.
- Może i masz rację - przyznałem w końcu.
Mimo wszystko, gdy tylko skończyłem rozmowę, napisałem do Oli z propozycją wieczornego spotkania. Odłożyłem telefon na biurko i próbowałem skupić się na pracy, ale słabo mi to szło, bo moją uwagę zaprzątała mała, słodka i niewinna blondynka.
Po pracy szybko wróciłem do domu. Gdzieś z tyłu głowy miałem Zuzannę i jej pierwszy dzień w pracy, ale szczerze mówiąc, dziś mnie to nie obchodziło. Musiałem mieć jasny umysł do spotkania z dziewiczą Olą.
Najpierw przygotowałam cztery umowy. Jedna dotyczyła sprzedaży dziewictwa, druga usług seksualnych dla zainteresowanego klienta, trzecia usług seksualnych w burdelu, a czwarta to gotowa umowa od Czachy. Tylko ostatnia umowa miała trzy kopie i tylko tę umowę mogłem dawać dziewczynom, była to przykrywka potwierdzająca ich prace dla Czachy, figurowały w niej jako legalny pracownik z odprowadzeniem podatku.
Reszta umów trafiała do mojego zleceniodawcy i była zabezpieczeniem. Co istotne, dziewczyny mogły zrezygnować nie ponosząc żadnych kosztów, musiały jednak oznajmić to pół roku wcześniej. Rezygnacja z dnia na dzień oznaczała dla nich spore długi. Sytuacja wyglądała inaczej, gdy kobieta podpisała prywatną umowę z klientem, wtedy mogła mieć spore problemy. Do dziś pamiętam, jak Czacha pomagał jednej kobiecie, którą zaślepiły pieniądze i podpisała takie umowy, że trzeba było ją odebrać ze szpitala. Udało się jednak polubownie rozwiązać sprawę z tamtym gościem, a Czacha chyba zakończył z nim współpracę.
Ostatni raz sprawdziłem, czy wszystko się zgadza. Umowy były bardzo szczegółowe, ochraniały kobietę, łącznie z tym, na jakie usługi się zgadza, a co zupełnie nie wchodzi w grę.
Pojechałem na spotkanie.
Podobała mi się, wyglądała skromnie, ale ślicznie. Miała na sobie długi, czerwony sweter zasłaniający pośladki, chyba czarne legginsy lub spodnie i buty na grubym obcasie. Jej blond włosy były spięte w koka, a urodę podkreśliła mocniejszym makijażem. Zabrałem ją na kolację do restauracji w połowie drogi do mojego domu. Małe przytulne wnętrze wprowadziło ją w lekko romantyczny nastrój. Nawet ja musiałem przyznać, że było miło, dziewczyna okazała się rozmowna, sympatyczna i inteligentna, a gdy wypiła lampkę wina okazała się również wesoła. Cieszyłem się, że nie chciała kolejnej, musiałbym coś wymyślić, by nie piła. Chciałem, by podjęła decyzję całkowicie trzeźwa, potem mogła się napić do woli i zostać na noc.
Miałem nieodparte wrażenie, że Ola się zauroczyła, patrzyła na mnie tak, jak kiedyś Anita. W pewnym momencie zrobiło mi się jej żal. Musiałem zachować się jednak profesjonalnie, więc jak zawsze z takich sytuacjach, przybrałem maskę i chłodno przedstawiłem swoją ofertę.
Dziewczyna słuchała mojego wywodu z szeroko otwartymi oczami, to była częsta reakcja, później jednak większość z nich przyjmowała propozycję. Gdy skończyłem spojrzałem na nią i pierwsze, co zobaczyłem to szklące się oczy. Cholera!
- Ty dupku! - wrzasnęła i spoliczkowała mnie.
Obsługa dyskretnie zniknęła z pola widzenia.
- Rozumiem, że nie.- zaśmiałem się ironicznie.
- Myślałam, że ci się podobam. - dodała, a po jej policzku spłynęła łza.
Odwróciłem wzrok nie chcąc na to patrzeć.
Mój kierowca cię odwiezie. Nie muszę Ci mówić, że to, co tu się wydarzyło musi zostać między nami. Wystarczająco dużo wiem o Tobie i Twojej rodzinie, jeśli chcesz, żeby byli bezpieczni... - urwałem.
Ola spuściła głowę. Po chwilowym ataku agresji nie został ślad, patrzyła na mnie tak, jakby nie mogła uwierzyć, że coś takiego mogło ją spotkać. Wiedziałem, że w pewnym sensie odebrałem jej niewinność, w pewnym sensie byłem jej pierwszym. Pokazałem, że świat jest jak szambo, chwila uwagi i toniemy po uszy.
Wyszła, a ja pozostałem ze świadomością, że jestem chujem. Przez chwilę miałem ochotę ją przytulić, pocieszyć i cofnąć to, co powiedziałem, ale w tym biznesie nie było czasu na ludzkie odruchy. Na szczęście nigdy nie musiałem realizować swoich gróźb, żadna z tych, które odmówiły nikomu o propozycji nie powiedziała.
Kelner postawił przede mną szklankę whisky. Jeszcze jedno mnie cieszyło. Że interesy załatwialiśmy za pomocą portfela, a nie broni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro