1
Podpierając głowę ręką, zaspany Dipper siedział przy stole i mieszał łyżeczką w kubku z mocną kawą, bez której jego dzień nie mógł się zacząć. Ziewnął uroczo, a siedząca naprzeciwko niego Mabel delikatnie się uśmiechnęła, ukazując swoje białe zęby, z wciąż znajdującym się na nich aparatem ortodontycznym. Każdy ich dzień wyglądał tak samo. Wstawali, szli do kuchni i sącząc kawę przeglądali media społecznościowe, po czym rozpoczynała się kłótnia o to, kto pierwszy idzie do łazienki. Zazwyczaj to Dipper jako pierwszy dostawał się do pomieszczenia, jednak kiedy Mabel go wyprzedzała, wiedział, że tego dnia spóźnią się do szkoły. Jednak dzisiaj było inaczej. Trzeci czerwca, pierwszy dzień wakacji, a co za tym idzie - wyjazd do wujka, do Gravity Falls.
Bliźniaki mogły odetchnąć z ulgą. Kolejny rok ich męczarni w liceum się skończył, a przed nimi dwa miesiące błogiego lenistwa i wylegiwania się na słonku... Chyba że Stanek zagoni ich do pomocy w sklepie. Wtedy to by mieli przesrane, a zwłaszcza Dipper, który w trakcie wakacji miał zamiar napisać kilkanaście rozdziałów swojego fanfiction na zapas - gdyby to zmorzyła go choroba albo wyjechał na dłuższy czas, a nie miałby czasu na Pisanie (lub internet by mu się skończył, co, nawiasem mówiąc, zdarzało się dość często).
Szatyn podskoczył na krześle, kiedy to w pomieszczeniu rozległ się dzwonek przychodzącego połączenia. Chłopak przerwał lecący z urządzenia opening do swojego ulubionego anime i przyłożył telefon do ucha.
- Czego chcesz, Wendy? Nie uważasz, że - przerwał na chwilę i spojrzał na różowy zegarek z wizerunkiem świnki stojący na okapie - godzina dziewiąta, w wakacje, to dość wczesna pora?
- Przepraszam Dipper, ale mam do was interes. - zdenerwowany głos rudowłosej rozległ się w słuchawce.
- Mów, znaj łaskę pana.
•••
- Dlaczego się zgodziłeś? Nie znasz go, w życiu nie widziałeś go na oczy, ani nawet o nim nie słyszałeś. Nie wiesz czy nie jest jakimś zabójcą czy innym psychopatą. Jezu, Dipper, mamy zamieszkać pod jednym dachem z chłopakiem, którego nie znamy! Co ci strzeliło do tego pustego łba? To, że Wendy jest naszą przyjaciółką nie znaczy, ze masz robić wszystko o co cię poprosi! - zdenerwowana Mabel dreptała w kółko po jasnobrązowym, puchatym dywanie, a jej brat wpatrywał się w swoje czarme trampki. No dobra, nie przemyślał tej decyzji, nie rozważył wszystkich za i przeciw, ale to przecież była sytuacja nagła! Jeden mieszkaniec więcej różnicy nie robi. Poza tym, to tylko dwa miesiące. Na odludziu. Z nieznajomym chłopakiem, który, swoją drogą, był nieziemsko przystojny ( to nie tak, że Dipper obejrzał wszystkie jego zdjęcia na Facebooku, Instagramie i zdążył dodać na Snapchatcie i zaobserwować na Musial.ly za pomocą swoich fejkowych kont, wcale nie).
- Kurna, siostra, wyluzuj! To jest kuzyn Wendy, na pewno nie jest żadnym psycholem. Chyba. - ostatnie słowo wypowiedział na tyle cicho, że siostra go nie usłyszała, inaczej by go zjadła. Mabel westchnęła cierpiętniczo i odgarnęła kosmyk włosów opadający jej na oko.
- Zbieraj się. Zaraz mamy autobus, a jeszcze musimy znaleźć tego chłopaka. Albo on nas.
W drodze na przystanek rodzeństwo powracało do domu trzy razy. Za pierwszym razem Dipper przypomniał sobie, że nie wziął ładowarki do laptopa. Potem Mabel zorientowała się, że nie wzięła swojej poduszki. A następnie, Dipper w szaleńczym tempie wracał do domu, bo nie wziął swojego ulubionego długopisu ze znakiem niebiesko-białych skrzydeł. Kiedy w końcu znaleźli się na przystanku, usiedli na jednej z ławek tam się znajdujących. Szatyn wyciągnął z plecaka swój notes wraz z długopisem i zaczął pisać.
"Schylił głowę i zbliżył swoje usta do tych należących do blondyna. Pocałował go delikatnie, jedynie muskając jego wargi. Odsunął się od niższego chłopaka i dokładnie mu się przyjrzał. Jasna cera, zarumienione policzki, niebieskie oczy w oprawie czarnych rzęs, blond włosy sterczące na wszystkie strony świata z opadającą na czoło grzywką. Po prostu ideał. Jego ideał."
- Całkiem to to dobre, piszesz do szuflady czy publikujesz?
Nad uchem Dippera rozległ się głos należący do chłopaka. Szatyn podskoczył na ławce, z impetem zamykając przy tym dziennik. Nikt nie miał prawa czytać jego zapisków! Wstał z siedzenia i odwrócił do źródła głosu. Spojrzał na chłopaka, a jego wzrok znalazł się na wysokości około siedmiu centymetrów pod obojczykami. Jego spojrzenie powędrowało wyżej. Zero zarostu, pełne usta, białe zęby, zgrabny nosek, niebieskie oczy i zmierzwione blond włosy z grzywką opadającą na czoło. Z łatwością rozpoznał w nim kuzyna Wendy, z którym mają spędzić najbliższe dwa tygodnie. Wiedział że będzie przystojny, nawet bardzo przystojny, ale nie spodziewał się, że żeby spojrzeć na jego śliczną twarz, będzie musiał zadzierać głowę do góry.
~~~
Na początku chcę podziękować za komentarze pod poprzednią notką, bardzo wiele one dla mnie znaczą i dzięki nim wiem, ze ktoś będzie to czytał^^
mam nadzieję, ze powyższy rozdział Wam się spodobał i zawitacie również przy kolejnym :D
~JA
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro