Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~II~

- Hanji... Możesz już wyjść... - jęknął kapral. Czterooka siedziała z nim przez prawie całą noc, pilnując, by nie zawędrował z powrotem do kuchni i nie wypił jeszcze więcej alkoholu.

- Okej - zgodziła się w końcu. - W takim razie przyniosę Ci jeszcze szklankę wody.

Levi westchnął i przyłożył dłoń do swojego czoła. Cholera, jak go bolała głowa. Przez chwilę usiłował przypomnieć sobie, co się wczoraj stało. Ano tak. Przez przypadek wyznał Erwinowi swoje uczucia. Podniósł się i usiadł, chowając twarz w dłoniach. To naprawdę się stało?

W tym momencie wróciła Hanji z kubkiem wody.

- Proszę, wypij to - podała mu szklankę.

- Cholera, czemu tak często przynosisz mi wodę? Nagle zaczęło ci zależeć na tym, bym się nie odwodnił czy co?

- Nie, nie, nic podobnego - odparła z miną niewiniątka, unikając wzroku kaprala.

- Hanji... Czy ty coś zrobiłaś? Albo nie, niech zgadnę, chcesz coś ode mnie? - zaczął podejrzewać.

Czterooka prędko pokiwała przed twarzą dłońmi, jakby w gescie obronnym.

- Nie, nic takiego! Naprawdę nic się nie stało. Wiesz co, przypomniałam sobie, że Erwin coś ode mnie chciał. Czy mam mu może coś od ciebie przekazać?

Ackerman powoli podniósł głowę do góry, ignorując ból porannego kaca, i rzucił Zoe mordercze spojrzenie.

- Słucham? - warknął. Czyżby w jakiś sposób dowiedziała się o tym, co wczoraj zrobił? Może Erwin jej powiedział? Cholera...

- Nic, zapomnij. Nie było pytania. Znikam już! - Po tych słowach ulotniła się z pokoju, a Levi został sam.

- Przeklęta okularnica - wymamrotał do siebie, po czym podpierając się o oparcie łóżka powoli wstał. Natychmiast zakręciło mu się w głowie, skrzywił się i pomasował czoło.

Cholera, był chyba poniedziałek. Dzisiaj miał szkolić kadetów.

Że też musiał upić się akurat wczoraj. Że też ktoś musiał podprowadzić jego uczucia zapisane na kartce też wczoraj.

***

- Słuchajcie. Przez jakiś czas was nie trenowałem, byli do tego przydzieleni inni zwiadowcy, więc od razu oznajmiam, że nie będzie że mną tak łatwo jak z resztą. Nikt nie opuści miejsca treningowego, póki nie uznam, że wystarczająco się napracował i popełnił jakieś postępy. Zrozumiano?

Przeleciał wzorkiem po twarzach młodszych. Wszyscy pokiwali głowami... Poza jednym.

Powolnym krokiem podszedł do rekruta, który nie zareagował na jego słowa.

- Jaeger. Słyszysz, co do ciebie mówię, dzieciaku? - warknął.

- T-tak, heichou! Przepraszam.

Levi prychnął i z dzielił chłopaka po policzku. Oczami wyobraźni już ujrzał Mikasę, która spina wszytskie mięśnie, gotowa, by oddać uderzenie za Erena, oraz powstrzymującego ją Armina. Na samą myśl o tej trójce pogorszył mu się humor.

- Dzisiaj będziecie ćwiczyć bieganie o własnych siłach. Zero koni, zero sprzętu do trójwymiarowego manewru. Macie skupić się na polepszeniu zarówno kondycji, jak i najszybszym dotarciu do wyznaczonego celu. Trzy ostatnie osoby sprzątają dzisiaj kuchnię, więc radzę się postarać.

Czarnowłosy pokrótce wyjaśnił im, gdzie mają wykonać ile okrążeń wokoło drzew oraz gdzie następnie mają się skierować. Miejscem docelowym była opuszczoną stodoła nieopodal lasu.

Levi kiwnął głową do Petry, z którą miał obserwować kadetów. Gdy Ackerman wystrzelił w górę białą flarę, oznaczającą start biegów, wszyscy wystartowali. We dwójkę, ubrani w sprzęt do trójwymiarowego manewru, wspieli się na drzewo i obserwowali ich postępy.

W trakcie takich zadań Levi nigdy się nie dekoncentrował. Zawsze dobrze wykonywał swoje zadanie, mając baczne oko na młodszych zwiadowców. Tym razem jednak było inaczej.

Ackerman dosłownie na sekundę odwrócił wzrok od swojego zadania, co okazało się jego zgubą. Nieopodal lasu, zauważył stojącego Erwina, który przypatrywał się wszystkiemu z dala. Czarnowłosy zawahał się na moment i ta krótka chwilą wystarczyła, by stracił kontrolę nad kierunkiem, w który się przechylił. Nie zdążył nawet mrugnąć, gdy zderzył się z pniem drzewa. Usłyszał jeszcze tylko krzyk Petry, która wykrzyczała jego imię, podczas gdy spadał bezwładnie na dół.

_____________________


Drugi rozdział po długiej przerwie czasowej. Przepraszam, ale po prostu nie miałam na to weny. Jeszcze dzisiaj postaram się coś napisać!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro