Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~I~

Odgłos kroków niepewnie stawianych na nie do końca równej podłodze toczył się echem po całym korytarzu. Niski mężczyzna zataczał się, cierpliwie idąc do wyznaczonego sobie celu. Gdy napotkał niewysokie dlań zazwyczaj schody, po niemałej dawce alkoholu wydawały się one torturami. Już na drugim stopniu potknął się i gdyby nie wyciągnął w porę przed siebie rąk, upadłby na twarz.

- Heichou! Co ty robisz? - usłyszał za sobą. Młodszy szybko podbiegł do mężczyzny. Popatrzył na niego spode łba, jakby bał się podejść bliżej i pomóc mu wstać.

- Co się gapisz, dzieciaku? - parsknął Levi. Odwrócił twarz i niebezpiecznie jak na zwykle standardy blisko napotkał turkusowe oczy tego dzieciaka. - Odejdź - rozkazał, na własnych siłach powoli się podnosząc. Eren nie ruszył się z miejsca. Po zachowaniu kaprala od razu dostrzegł, że ten się upił. - Kurwa, powiedziałem żebyś sobie poszedł! - krzyknął, a tym razem Eren niepewnie odszedł spowrotem do miejsca, skąd przyszedł, ciągle oglądając się za siebie.

Levi w końcu pokonał schody i skierował się do swojego pokoju. Po kilku nieudanych próbach udało mu się otworzyć drzwi i padł na własne łóżko, nie trudząc się z ich ponownym zamknięciem.

Zamknął oczy, czując, jak głowa od środka mu pęka. Od wypicia pierwszego dziś kieliszka trochę minęło, nie mówiąc już o ostatnim. Dlaczego znowu sięgnął po te jebane trunki?

Ano tak. Wszystko jasne. Ktoś przeczytał i podprowadził jego list, który napisał specjalnie do... do... miłości swojego życia. Nie miał zamiaru dawać go tej osobie, ale musiał przelać gdzieś swoje emocje. Dlatego, gdy zobaczył, że list zniknął z szuflady, wpadł w panikę i złość. Poszedł do kuchni i zaczął sączyć wino.

Plus był przynajmniej taki, że po upiciu się mógł chociaż na chwilę o wszystkim zapomnieć.

No właśnie, na chwilę, która już minęła. Teraz czekał go już tylko kac.

A skoro nie myślał teraz trzeźwo, jego intencje były proste. Tak, jak to u każdego alkoholika. Musiał do niego zadzwonić. Powoli podniósł się do pozycji siedzącej i zaczął macać stolik w poszukiwaniu telefonu. Gdy w końcu na niego natrafił, chwycił go i zaczął wystukiwać kod. Następnie wszedł w połączenia i z "ostatnich" wybrał numer Hanji.

Chociaż sygnał nie trwał zbyt długo, bo Czterooka zazwyczaj nosiła przy sobie swój telefon, dla Levi'a była to wieczność.

W końcu telefon zawibrował, co oznaczało, że osoba po drugiej stronie odebrała połączenie.

- Hanji... - zaczął. - Muszę ci coś powoedzieć...

- Levi? Czy ty jesteś pijany? - usłyszał w odpowiedzi.

Kapral zamrugał i potrząsnął kilka razy głową, chociaż był na tyle przytomny, że wiedział, że osoba po drugiej stronie tego nie zobaczy.

- Skądże. Chciałem Ci tylko powiedzieć, że... że... Erwin... - urwał, nagle nie wiedząc jak to sformułować. - Że ja bardzo... bardzo go lubię.

Odpowiedziała mu cisza. Podskoczył, przestraszony, gdy nagle do jego pokoju wbiła...

Hanji.

Z kubkiem zimnej wody w ręce.

- Levi! Nieźle się upiłes, chłopie. Wypij to - podała mu naczynie.

Jej głos brzmiał... Tak naturalnie. Nic nie wskazywało na to, że przed chwilą rozmawiała z nim przez telefon. Dodatkowo połączenie nadal się nie zakończyło. Otworzył szerzej oczy, ignorując Czterooką. Spojrzał na wyświetlacz telefonu.

Zamiast numeru Hanji przypadkiem nakliknął telefon do Erwina.

To wszystko, co myślał, że mówi do Hanji, tak naprawdę mówił Erwinowi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro