Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I7I

- Zimno mi... - Tylko tyle udało mi się wyszeptać. Widziałam, że Sebastian też jest cały mokry i drży tak jak ja. Westchnął głośno, po czym powoli się podniósł, wyciągnął ku mnie swoją dłoń i pomógł mi wstać. Czułam się jak źrebię, które uczy się dopiero chodzić, ale dzięki pomocy mężczyzny udało mi się dojść do ogniska. Gdy posadził mnie przy ogniu okrył kocem i powoli usiadł obok. Widziałam, że mocno zagryza zęby, zdradzały to mięśnie na jego twarzy. Nie wiedziałam jednak czy jest na mnie wściekły, czy to po prostu oznaka tego, że ciągle mu zimno.

- Czemu? Po co to zrobiłaś? - Nie spojrzał na mnie, może i lepiej. Bałam się, że w każdej chwili może mi posłać spojrzenie pełne nienawiści. Znów znalazłam się w tej samej sytuacji co wcześniej. Lepiej było kłamać, czy powiedzieć prawdę?

- Nie wiem - Mruknęłam - Nie chciałam się zabić jeśli o to pytasz - Stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie po prostu przemilczeć to co widziałam w wodzie. Nie chciałam aby wziął mnie za jakąś czarownicę.

- Nie rozumiem...

- Ja też nie, chciałam iść się umyć i gdy weszłam głębiej, potknęłam się. Przynajmniej moja sukienka nie jest już cała w ziemi i krwi - Burknęłam i wtuliłam się w koc.

- Nie spuszczałem z Ciebie oka. Widziałem jak tam weszłaś, a potem po prostu się zanurzyłaś i już nie wypłynęłaś. Gdy nie wypływałaś przez dłuższą chwilę stwierdziłem, że chyba coś się stało i miałem rację. Wyłowiłem Cię nie przytomną, to cud, że się obudziłaś... - Spojrzałam na niego, jednak Sebastian ciągle wpatrywał się w ogień. Był dla mnie człowiekiem zagadką. Nie bał się tego, że ucieknę, tylko, że coś mogło mi się stać. Nie myślał o tym, że mogę chcieć go zamordować i uciec, traktował mnie jak zaufanego przyjaciela.

- Sebastian, przepra... - Nie zdążyłam dokończyć.

- Mów mi Bash - Odwrócił się w moją stronę i spojrzał w oczy. Nie wiem czy to tylko moje wrażenie czy tak było na prawdę, ale świat na chwilę się zatrzymał. Siedział obok mnie, właściwie przez ciszę słyszałam jego oddech. Nie wiedziałam o nim prawie nic, on z resztą o mnie też. Mimo tego nie bałam się, czułam się przy nim bezpiecznie. Nasze spojrzenie pewnie trwałoby do rana, gdyby nie to, że usłyszeliśmy obydwoje jakiś podejrzany dźwięk dobiegający z lasu. Obydwoje odruchowo spojrzeliśmy w to miejsce. Musiało to być jakieś małe zwierzątko, które było równie wystraszone w tamtej chwili co my.

- Dziękuję za ponowne uratowanie życia Bash, jestem znów Twoim dłużnikiem - Posłałam mu lekki uśmiech. Zjedliśmy mięso królika, które mężczyzna kupił jeszcze w mieście. Przez cały ten czas przygotowywało się ono przy ogniu zawieszone na dwóch patykach.

Przez resztę wieczoru rozmawialiśmy o najróżniejszych rzeczach, jednak udało mi się nie zdradzać, że nie jestem z jego czasów. Powiedział mi na co powinna zwracać uwagę w zamku, do którego jutro powinniśmy dotrzeć. Dostałam kilka "złotych rad" jak zdobyć męża, szczerze mówiąc większość z nich już znałam i stosowałam w XXI wieku. Cieszył mnie fakt, że nigdy nie byłam zwolenniczką opalania się, więc moja skóra była dość blada. Dodatkowo byłam naturalną blondynką, więc powinnam się odróżniać od innych pań.

Gdy obydwoje byliśmy już zmęczeni postanowiliśmy położyć się spać. Nigdy nie byłam na żadnego typu biwaku, nie spałam też pod namiotem. Nie wiedziałam, że może być to aż tak miłe i przyjemne, kiedy ciepło ognia z ogniska delikatnie muska zmarzniętą skórę. Przed zaśnięciem długo wpatrywałam się w płomień, mimo iż się tam znajdowałam to wszystko było jakieś nierealne. Spojrzałem kątem oka na Bash'a, który leżał niedaleko mnie. Spał spokojnie, mogłam wstać i uciec jak gdyby nigdy nic, ale po co? Chciał mi pomóc, a znalezienie bogatego męża w zamku było tym co mogło mi zapewnić dostojne życie.

Obudziłam się gdy pierwsze promienie słońca opadły na moją twarz. Ognisko przede mną ciągle się paliło, Sebastian musiał się obudzić w nocy i dołożyć drewna. Zerknęłam w jego kierunku, ciągle spał. Powoli podniosłam się na łokciach, po czym wstałam. Przeciągnęłam się, moje mięśnie jeszcze nie przywykły do spania na twardej ziemi. Delikatnie, tak aby nie zrobić hałasu, otrzepałam koc z resztek piachu i położyłam go na mężczyźnie.

Przejechałam dłonią po swoich włosach, chyba jeszcze w życiu nie były takie brudne. Odwróciłam się w stronę jeziora, uśmiechnęłam się ja widok tego co ujrzałam. Widok jak z bajki, woda była niezmąconą taflą. Odbijały się w niej pobliskie drzewa, a teraz dodatkowo moja twarz. Wyglądałam na zmęczoną i tak się czułam. Wory pod oczami, spierzchnięte usta i brudne włosy. Zsunęłam ze swojego ramienia sukienkę, którą nosiłam już któryś dzień z kolei. Pozwoliłam aby zsunęła się po moim nagim ciele i opadła pod jednym z drzew. Przeszłam kilka kroków, aby znaleźć się w wodzie. Była zimna i orzeźwiająca, ale tego właśnie się spodziewałam. Miły kontrast, ponieważ powietrze było tego dnia stosunkowo ciepłe.

Znów spojrzałam na odbicie mojego nagiego ciała w falującej wodzie. Miałam siniaki na kolanach, nadgarstkach i jeszcze kilku innych miejscach. Porównałabym swoje ciało do osoby, która poddana jest przemocy domowej. Nabrałam wody w dłonie i ochlapałam swoją twarz. Od razu mnie to obudziło. Weszłam głębiej, aż po samą szyję. Chłód ogarnął całe moje ciało, czułam jak zaczynam drżeć, ale podobało mi się to. Przechyliłam głowę do tyłu aby zanurzyć całe swoje blond włosy. Wsunęłam palce u nasady i lekko nimi potrząsnęłam aby wszystkie ziarenka piasku pozostały w wodzie, a nie w moich włosach.

Nie miałam żadnych środków do mycia, więc starałam się wyszorować swoją dłonią i wodą. Czułam się w końcu czysta, pierwszy raz od dawna. Byłam ciekawa czy w moich czasach to miejsce nadal istniało, czy zalali wszystko betonem i postawili kolejne centrum handlowe.

- Znów próbujesz się utopić? - Po kilku minutach kąpieli do moich uszu dotarł głos Bash'a. Jak odwróciłam się w stronę brzegu ujrzałam go niedaleko siebie. Tak samo jak u mnie było widać mu tylko głowę z bujną czupryną. Byłam naga i co dziwne zaczęłam się krępować...

- A Ty jak na rycerza przystało chcesz mnie uratować? - Uniosłam brwi i obserwowałam każdy jego ruch. Nie odpowiadając na moje pytanie wziął oddech po czym zanurzył głowę. Nie wypływał przez kilka sekund, później przez kolejne kilkanaście. Zaczęłam się denerwować i zaczęły docierać do mnie różne myśli. Może złapał go skurcz, albo zasłabł... Albo tak jak mnie jakaś niewidzialna siła ciągnęła go ku dnie. Nie myśląc więcej podpłynęłam do miejsca, w którym widziałam go po raz ostatni.

Zanurzyłam głowę i zrobiłam coś czego nienawidziłam - otworzyłam oczy, jednak nie dostrzegłam żadnego kształtu. Wynurzyłam się i rozejrzałam dookoła, ani śladu mężczyzny. Zaczęłam panikować, a moje serce stanęło gdy usłyszałam za swoimi plecami jego głos.

- Teraz wiesz jak ja czułem się wczoraj - Odwróciłam się w jego stronę i nie myśląc dłużej podpłynęłam. Byłam wściekła na niego, zabawił się moim kosztem. Na jego twarzy widniał uśmiech, widziałam, że jest z siebie dumny.

- To nie jest zabawne... - Mruknęłam zatrzymując się przy nim. Mimo iż bardzo chciałam utrzymywać z nim kontakt wzrokowy moja natura była silniejsza. Zerknęłam na jego ciało. Tak samo jak ja był nagi. Byliśmy nadzy w krystalicznie czystej wodzie. Jednak on nie spojrzał na ciało, obserwował bacznie tylko moją twarz, moje oczy, usta...

- Powinniśmy ruszać dalej - Odszepnął po kolejnej ciszy, podczas, której patrzyliśmy sobie w oczy. Nigdy wcześniej nie miałam obaw przed dotknięcie kogokolwiek, jednak on nie wykazywał żadnego zainteresowania moją osobą. Nawet gdy znajdowałam się przed nim naga, dosłownie na wyciągnięcie palca.

- Uważasz, że zamek to dla mnie dobre miejsce? Nie jestem wysoko urodzona... - Uniosłam brwi, czułam, że moje pojawienie się w tamtym miejscu nie będzie najlepszym pomysłem. Po za moim wyglądem nie miałam właściwie nic więcej w tym świecie.

- Coś wymyślę, obiecałem Ci - Uśmiechnął się w moją stronę, po czym jak gdyby nic zaczął płynąć w kierunku brzegu. Śledziłam każdy jego ruch, aż dotarł do mielizny. Nie odwracając się w moją stronę wyszedł z wody, bez żadnej krępacji. Mimo odległości, która nas dzieliła, nie dało się nie zauważyć jak jest umięśniony. Dodatkowo te nagie pośladki jak brzoskwinka. Zapewne to zasługa długoletniego jeżdżenia konno. Zagryzłam lekko dolną wargę, na samą myśl co mogłabym z nim zrobić. To był chyba jedyny mężczyzna, który był po za moim zasięgiem...

Kiedy odszedł od jeziora przyszła moja kolej na ewakuowanie się z wody. Dopłynęłam do brzegu i naga wyszłam z wody. Było mi niezwykle przyjemnie kiedy promienie słoneczne muskały moje wychłodzone ciało. Wsunęłam na siebie wysłużoną już sukienkę i wróciłam do Sebastiana, zdążył on w tym czasie posprzątać wszystko i przygotować konia. Znów pomógł mi na niego wsiąść po czy ruszyliśmy w dalszą podróż.

Jechaliśmy trzy może cztery godziny, aż dojechaliśmy do małego miasteczka. Gdy mężczyzna zatrzymał konia wskazał mi dłonią w bliżej nie znanym mi kierunku. Chciał aby dojrzała cel naszej podróży. Na górce znajdował się olbrzymi, kamienny budynek z wysokimi wieżami, na dachach których powiewały takie same flagi. Budowla wzbudziła we mnie zachwyt, tym bardziej, że będąc dzieckiem byłam tutaj kiedyś. W moich czasach zamek nie wyglądał tak jak ten, on właściwie wcale nie "wyglądał", ponieważ zachowały się tylko szczątki. Kilka ścianek i nic więcej. Podobno został zbombardowany dopiero podczas II wojny światowej. Wielka szkoda, ponieważ budził zachwyt i był olbrzymi nawet z daleka.

- Bonito, poznaj proszę Sophie - Sebastian przedstawił mnie młodej i niezwykle pięknej czarnowłosej nieznajomej. Wyglądała jak typowa Hiszpanka, ciemniejsza skóra, włosy i oczy. Dziewczyna uśmiechnęła się do nas i pocałowała mojego towarzysza w policzek.

- Czego potrzebujesz mój drogi, nigdy nie przyjeżdżasz do nas bezinteresownie - Skrzyżowała ręce na piersiach i zilustrowała mnie od dołu do góry - Skąd Ty ją wziąłeś? Wygląda jakbyś kupił ją, po jakimś napadzie na wioskę - Zanim zdążyliśmy coś powiedzieć, Bonita otworzyła szeroko oczy - Kupiłeś ją...

- Tak, a teraz chciałbym Cię prosić o pomoc w przywróceniu jej do takiego stanu, abym mógł ją pokazać w zamku - Uśmiechnął się do niej i wyciągnął z kieszeni dwie złote monety. Rzucił je dziewczynie, a ta od razu je złapała.

- Zobaczę co da się zrobić - Chwyciła mnie za nadgarstek i pociągnęła do środka dosyć dużego budynku. Bez słów wciągnęła mnie na piętro po schodach. Zaczęłam się domyślać co to za miejsce po dźwiękach wydobywających się z pokoi, które mijałyśmy. To był burdel...

- Zdejmij proszę tą okropną sukienkę, zaraz ubiorę Cię jak prawdziwą damę - Wykonałam polecenie dziewczyny i moja suknia wylądowała na podłodze. Bonita stanęła przede mną i przejechała dłonią po moim udzie - Co robisz, że jesteś taka gładka? Założę się, że Bash nie udostępniał Ci swojego noża do golenia... - Jej pytanie trochę mnie zdziwiło, ale w jeszcze większe zakłopotanie wprowadziło mnie to jak mam jej wytłumaczyć, że jestem po depilacji laserowej większości mojego ciała.

- Mam po prostu taką przypadłość, że nie rosną mi włosy, nie muszę się golić - Mruknęłam, skrzyżowałam ręce na swoich piersiach aby je zakryć. Dziewczyna pokiwała tylko głową i zmusiła do opuszczenia rąk wzdłuż tułowia.

- Nie możesz się wstydzić. Bash będzie chciał znaleźć Ci męża, z Twoją urodą nie powinno być to trudne. Jednak musisz być silna i nie dać się zdominować, chyba, że w łóżku. Mężczyźni uwielbiają kobiety, których nie mogą mieć i te które mają silne charaktery - Uśmiechnęła się do mnie. Mimo pięciuset lat, które nas dzieliły mężczyźni nic się jednak nie zmienili.

- Czy Ty jesteś... - Zapytałam powoli.

- Kurtyzaną? - Odwróciła się ode mnie i podeszła do wielkiej szafy - Nie, nie jestem, ale zarządzam tym domem. Jeśli chciałabyś podjąć pracę nie krępuj się, na pewno znajdę dla Ciebie jakich klientów - Wyciągnęła z szafy piękną kremową suknię, jej gorset obszywały ogromne ilości kwiatów, które pasami opadały na tiulowy dół. Dekolt był olbrzymi i sięgał prawie pasa. Suknia była przepiękna, mimo iż w swoich czasach również lubiłam wyglądać pięknie, to ta przebiła wszystkie pozostałe na głowę.

- Boże, ona jest przepiękna - Zaczęłam od razu jak odwróciła ją w moją stronę. Moje słowa spowodowały uśmiech na jej twarzy.

- Dopiero co przyszła z Włoch. Jak chcesz aby Cię zapamiętali na dworze, musisz mieć spektakularne wejście - Takie właśnie lubiłam najbardziej. Do tego podała mi buty na obcasie, może nie był to mój ulubiony tym szpilek, ale postanowiłam nie wybrzydzać.

Bonita pomogła mi założyć suknię, a potem mocno zasznurowała ją, powodując u mnie prawie brak oddechu. Przejrzałam się w lustrze zawieszonym na ścianie. Zjawiskowa, tylko to miałam w głowie.

- Teraz włosy i makijaż - Pomimo tylu lat nic się nie zmieniło, kobiety zawsze chciały wyglądać niesamowicie. Kazała mi usiąść na małym drewnianym stołku. Zabrała się za moje splątane włosy, rozczesała je i stwierdziła, że takie proste jak są wystarczą. Pomalowała mi delikatnie oczy i usta na czerwono. Znów spojrzałam w lustro, nie przypominałam już tej osoby, którą byłam jeszcze godzinę temu.

- Dziękuję bardzo - Mruknęłam ze łzami w oczach i mocno objęłam Bonitę, ta zaskoczona również mnie przytuliła. Byłam jej niezwykle wdzięczna za to co zrobiła, odkąd znalazłam się w tym świecie nie czułam się aż tak dobrze.

- Jakbyś jeszcze kiedyś potrzebowała pomocy, to wiesz gdzie mnie znaleźć. Chodź pokażemy Cię Bash'owi - Zastanawiałam się co mężczyzna robił przez cały ten czas, raczej nie siedział na kanapie. Minęłyśmy znów ten sam korytarz w akompaniamencie dźwięków rozkoszy. Po zejściu na parter dziewczyna nakazała mi abym poczekała na nią chwilę. Spojrzałam przez okno, zaczęło się ściemniać.

- Santiago, przygotuj konie, ja za chwilę przyjdę - Słyszałam głos Sebastiana - Liczę, że zrobiłaś coś z nią i nie przyniesie mi wstydu, nie chcę aby... - Mężczyzna przerwał w połowie zdania, a wszystko dlatego, że mnie ujrzał. Uśmiechnęłam się lekko widząc to, a Bonita po prostu zaczęła się śmiać.

- Myślę, że nie przyniosę Ci wstydu - Odparłam, widziałam jak mężczyzna przejeżdża wzrokiem po mnie. Wiedziałam, że wyglądam nieziemsko, ale nie spodziewałam się, że aż tak...

- Wyglądasz... - Bash ciągle nie mógł zebrać myśli. Chyba na prawdę nie spodziewał się, że Bonita zrobi ze mnie aż takie cudo.

- Chłopcze weź się w garść - Zaśmiała się czarnowłosa piękność i poklepała go po ramieniu - Powinniście już jechać, bal na pewno już się zaczął - Bash jakby wybudził się z transu i dopiero teraz zauważyłam, że on również się przebrał. Miał na sobie coś na kształt marynarki, jednak dużo dłuższej, z ewidentnie drogiego materiału zdobionego złotą nitką. Wszystkie guziki miał zapięte, a przy kołnierzu wystawały mu tylko skrawki czarnej bawełnianej koszuli. Do tego czarne spodnie i dłuższe skórzane buty.

Chwila moment, ona powiedziała bal? O kurwa...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro