Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I6I

- Przyszłam Cię ostrzec - Zaczęłam starając się przywrzeć jeszcze mocniej plecami do materiału, jednak nie dałam rady. Wskazałam mu dłonią niewielką dziurę w namiocie, przez którą się wślizgnęłam. Na jej widok mężczyzna uśmiechnął się, co właściwie zdziwiło mnie.

- Ostrzec przed czym? - Opuścił miecz i oparł ostrze o ziemię. Uniósł wysoko brwi przyglądając się mi.

- Podsłuchałam rozmowę Twojego zastępcy. Zamierza dolać Ci jutro trucizny do wina - Książę na moje słowa parsknął śmiechem. Szybkim ruchem podskoczyłam do niego i zatkałam usta swoją dłonią. Bardzo nie chciałam, aby strażnicy nas usłyszeli. Na to Generał podniósł ponownie broń i przyłożył ją do mojej szyi. Odsunęłam się od niego o krok i zabrałam dłoń, jednak on nie odłożył miecza. Gdy przełknęłam ślinę czułam jak ostrze naciska na moją krtań.

- Jak mogłaś zrozumieć ich rozmowę? - Zbliżył się do mnie i docisnął mocniej miecz, ja jednak postanowiłam stawić opór. Nie odsunęłam się o krok.

- Jestem Hiszpanką, rozumiem wszystko o czym rozmawiacie - Powiedziałam wracając do swojego ojczystego języka. Generał nie spodziewał się tego co właśnie zrobiłam. Właściwie to ja też się tego nie spodziewałam, wiedziałam, że może mnie teraz zabić za zdradę kraju i kontakty z Francuzami.

- Wiesz, że powinienem Cię teraz stracić? - Uniosłam wyżej brodę odsłaniając nagą skórę na szyi.

- Zatem zrób to - Mruknęłam. Przycisnął miecz jeszcze mocniej do mojej krtani powodując to iż nie mogłam wziąć kolejnego oddechu. Nie wiem czy w tamtej chwili na prawdę chciał mnie zabić, ale znam lepszy sposób na wykorzystanie miecza niż uduszenie nim kogoś...

- Jesteś pewna tego co słyszałaś? - Odłożył miecz i znów oparł go ostrzem o ziemię. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w jego oczy. Wyglądał już na rozbudzonego.

- Jestem przekonana... - Zanim zdążyła odpowiedzieć coś więcej mężczyzna się wtrącił.

- Po co mi to mówisz? Dla Ciebie byłoby lepiej gdybym umarł - Zilustrował mnie wzrokiem i w pewnym sensie miał racje. Po jego śmierci zrobiłoby się zamieszanie, co dałby mi czas na ucieczkę.

- Ty uratowałeś mnie, chciałam się odpłacić. Jak tylko mogę to spłacam swoje długi - Mężczyzna był zdumiony tym co właśnie powiedziałam. Postanowiłam, że zaskoczę go jeszcze bardziej - Mogłam uciec, ale przyszłam tutaj, po prostu byłam Ci to winna - Mówiłam nie przestając patrzeć w jego oczy. Czułam się silna, mimo iż miałam mało energii, a mięśnie mi drżały.

- Nie będę dopytywać jak udało Ci się uciec, ale dziękuję - Po jego słowach zrobiło mi się cieplej na sercu - Nie wiem czy kiedyś Ci się to przyda, czy nie, ale mam na imię Sebastian. Teraz musisz wrócić na miejsce - Generał chwycił mój nadgarstek, nie opierałam się, bo wiedziałam, że nic tym nie wskóram. Wyszliśmy przez dziurę, którą zrobiłam. Potem tą samą drogą, którą tutaj przyszłam wróciliśmy bez dalszych rozmów. Gdy dotarliśmy na miejsce mężczyzna przywiązał mnie do liny z miejsca, z którego uciekłam. Zaczęłam się zastanawiać co właściwie zrobiłam, mogłam uciec, a wróciłam do punktu wyjścia.

Następnego dnia rano znów dostałyśmy chleb i wodę, a potem wyruszyliśmy w drogę. Dziś był wyjątkowo ciepły dzień, nawet docierały do nas promienie słońca. Mimo iż kilkukrotnie widziałam Sebastiana, ten nie zwracał na mnie ponownie uwagi. Nawet nie spojrzał w moją stronę. Byłam ciekawa czy mi uwierzył, czy jednak miał mnie za jakąś wariatkę.

Wieczorem znów rozłożyli namioty i rozpoczęli ucztę, jak co wieczór rozpalili wielkie ognisko na środku obozu. Pili, bawili się, jedli. Jednak po mojej głowie krążyła tylko myśl, czy Sebastian będzie dziś ostrożny, nie chciałam aby umarł. Tym bardziej, że powiedziałam mu o wszystkim.

- Ktoś go otruł! - Doszedł do mnie krzyk jednego z żołnierzy. Uniosłam wyżej głowę chcąc zobaczyć co się tam dzieję. Mężczyźni zaczęli biegać i podnieśli rozmowy, dostrzegłam twarz zastępcy Generała. Zacisnęłam mocno zęby, liczyłam, że to właśnie on został otruty. W tłumie ludzi starałam się dostrzec twarz Sebastiana, jednak nie udało mi się to.

- Spać! - Krzyknął do mnie strażnik, a ja nie mając już dziś siły na walkę z nim usiadłam tak jak pozostałe kobiety. W głowie przejrzałam milion różnych scenariuszy co właściwie mogło się tam wydarzyć, jednak nie dopuszczałam do siebie myśli, że Sebastian zmarł.

Następnego dnia zbudzono nas wcześniej niż zazwyczaj, dostałyśmy wodę, chleb i jakiś kawałek mięsa. Wszystkiego było więcej niż zazwyczaj, przygotowali nas zapewne na sprzedaż, musiałyśmy wyglądać lepiej. Kilku żołnierzy wytarło nam twarze mokrymi szmatkami i wyruszyłyśmy w trasę.

Po kilku godzinach dotarliśmy do Madrytu. Przywitało nas tam wiele osób, mężczyzn, kobiet, a nawet dzieci. Źle to ujęłam, nie witali nas wszystkich, tylko żołnierzy, na kobiety gwizdali a co niektórzy rzucali w naszą stronę kamieniami czy błotem.

Po przejściu przez pół miasta dotarłyśmy na plac, na którym w moich czasach znajdowały się najbardziej luksusowe sklepy, Louis Vuitton, Prada, czy Yves Saint Laurent. Po chwili zorientowałam się, że właśnie tutaj będą chcieli nas sprzedać. Większość zapewne trafi do burdelów, będą upijane i narkotyzowane. Francuskie dziwki zawsze byłby najbardziej popularne.

Krążyli między nami mężczyźni przyglądali się nam, dotykali. Jeśli któraś się spodobała to kupiec dawał sakwę z odliczoną sumą pieniędzy jednemu z żołnierzy, a potem zabierał swoją zdobycz. Do mnie podeszło dwóch, kłócili się w nieznanym dla mnie języku.

- Dam dwa razy więcej niż Wy razem - Powiedział po hiszpańsku znajomy mi głos. Moim niedoszli kupcy popatrzyli na siebie, po czym odeszli. Ujrzałam tylko sakwę pełną monet, którą Sebastian przekazał żołnierzowi.

- Wiedziałam, że nie umarłeś - Szepnęłam, gdy oddaliliśmy się od miejsca, z którego mnie kupił - Jeśli zatem Ty żyjesz, to kto został otruty? Słyszałam krzyki. - Uniosłam wysoko brwi i chwyciłam mężczyznę za ramię. Strzepnął on jednak moją rękę.

- Osoba, z którą mój zastępca planował napad na mnie - Odpowiedział beznamiętnie.

- Pozwolisz aby jemu uszło to na sucho? - Zapytałam.

- Nie mogę go zabić, a teraz przynajmniej wie, że musi mieć się na baczności. Może przypuszczać, że mam wszędzie zaufanych szpiegów - Uśmiechnął się w moją stronę, kiedy odbierał białego konia ze stajni.

- Po co mnie kupiłeś? Chcesz mnie wypuścić? - Również się do niego uśmiechnęłam, mając nadzieję, że za moją pomoc puści mnie wolno. Nie odpowiedział na moje pytania, a ja nie chciałam mocniej dopytywać. Czułam, że tylko go tym zdenerwuję, a w tej chwili moje życie leżało w jego rękach. Niezwykle nierozsądnym byłoby prowokowanie go.

Gdy wyszliśmy za bramy miasta pomógł mi wsiąść na konia, po czym sam bez najmniejszego trudu zasiadł za mną. Jechaliśmy dopóki się nie ściemniło, jazda nocą byłaby nierozsądna. Byłam rozczarowana tym, że nie chciał ze mną porozmawiać, ale nie chciałam go do tego zmuszać. Dodatkowo byłam zmęczona. Zatrzymaliśmy się przy jeziorze i lesie. Szczerze to liczyłam iż nasza przerwa na nocleg będzie w jakiejś karczmie, gdzie będę mogła w końcu się najeść.

- Dlaczego zatrzymaliśmy się tutaj? Nie lepiej dojechać do jakiejś gospody? Tam będzie ciepło i na pewno będą mieć jedzenie. Tutaj... Hmmm... Jest średnio bezpiecznie - Mruknęłam po tym jak Sebastian pomógł mi zejść z konia.

- To moja ostatnia noc, zanim wrócę do zamku. Chcę ją spędzić pod gołym niebem - Uniósł głowę i spojrzał w niebo. Było jeszcze jasno, chociaż pojawiło się już kilka gwiazd - Rozpalę ognisko, Ty wyciągnij koc i jedzenie - Wskazał dłonią na pleciony koszyk przyczepiony do siodła. Nie przywykłam do tego, że ktoś mi rozkazuje, ale jednak czułam respekt do tego człowieka. Bez zbędnych słów zrobiłam to o co prosił. Przez cały czas zastanawiałam się o jaki zamek mogło mu chodzić. Rozumiem, że był Generałem, ale czy to powód aby przebywać razem z królem? W tej chwili zaczęłam żałować, że nigdy nie uważałam na lekcjach historii.

- Ogień gotowy, na jedzenie musimy jeszcze chwilę poczekać - Powiedział Sebastian siadając obok ogniska. Stałam po drugiej stronie i wpatrywałam się w niego, był najbardziej tajemniczą osobą jaką widziałam.

- Po co jedziesz do zamku? - Zaczęłam, musiałam się dowiedzieć czegokolwiek.

- Jestem Generałem, dodatkowo mieszka tam moja rodzina. Zbliża się zima, więc mam czas na odpoczynek, wiosną znów wyruszę na wojnę - Odpowiedział jakby od niechcenia. Przeszłam powoli obok ogniska i usiadłam na trawie obok Sebastiana. Obydwoje przez chwilę wpatrywaliśmy się w ogień.

- Po co ja Ci w tym wszystkim? Jestem jakąś oznaką triumfu, przywozisz mnie jako pamiątką po zwycięstwie? - Zapytałam z lekkim oburzeniem w głosie, po chwili ciszy.

- Kim byłaś zanim trafiłaś do Francuzów? I w ogóle jak się tam znalazłaś? - Spojrzał na mnie, jednak ja wpatrywałam się beznamiętnie w ogień. Nie wiedziałam jak mam na to odpowiedzieć. Miałam powiedzieć mu prawdę, że przeniosłam się w czasie i zgodnie z rzeczywistością urodzę się za prawie 500 lat?

- Nie pamiętam jak się tam znalazłam, wiem tylko, że mężczyzna, u którego mieszkałam znalazł mnie na polanie. Jego siostra stwierdziła, że straciłam pamięć... - Spojrzałam na niego, a ten od razu odwrócił ode mnie wzrok. Znów utkwiłam wzrok w ogniu, tak jak Sebastiana - Wcześniej broniłam innych przed karą śmierci - Prawda była tylko połowiczna, owszem broniłam ludzi w sądzie, ale nie przed karą śmierci. Przecież w XXI wieku w Hiszpanii taka kara była niehumanitarna.

Na moje słowa mężczyzna zaśmiał się tylko, spojrzałam na niego pytającym wzrokiem co go tak rozśmieszyło. Zapomniałam, że to czasy, w których kobiety nie miały praw. Co gorsza uważali, że kobiety nadają się tylko do sprzątania, gotowania i płodzenia dzieci.

- Ten mężczyzna, który chciał mnie kupić był moim poprzednim pracodawcą - Skłamałam - Jeśli nie wierzysz możesz jutro do niego jechać i zapytać - Śmiech ucichł, chyba go przekonałam. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie chciał tego sprawdzać.

- Słyszałem kiedyś o takiej kobiecie, ale myślałem, że to żarty - Uśmiechnęłam się, nie dlatego, że "moja sława" dobiegła aż do niego. Tylko ze względu na to, że chyba udało mi się go przekonać.

- Chcesz mnie oddać do zamku jako sprzątaczkę? A może dziwkę? - Mruknęłam niezadowolona.

- Nie, wolałbym abyś znalazła tam bogatego męża - Przez ostatnie słowo poczułam jak przechodzi mnie dreszcz, w swoim świecie nie chciałam mieć męża, a tutaj będzie to jedyna możliwość dzięki, której przetrwam.

- Muszę się przejść - Szepnęłam po czym powoli się podniosłam. Pomimo sprzeciwów, że jest już ciemno, że mogę się zgubić, czułam, że muszę to zrobić. Nie wiem czego szukałam, ale wiedziałam, że muszę iść przed siebie. Nie doszłam daleko, widziałam w oddali palące się ognisko i sylwetkę Sebastiana. Woda, poczułam ją stopami. Doszłam do jeziora i przypomniałam sobie jak zakończył się mój ostatni kontakt z wodą.

Nie zastanawiając się dłużej weszłam w swojej brudnej sukni do czystej wody, zakłócając tym piękną taflę, w której odbijał się księżyc. Szłam w głąb nie zatrzymując się, aż woda sięgnęła mojej szyi. Oderwałam stopy od piasku i przepłynęłam kawałek aby znaleźć się na środku jeziora. Wzięłam głęboki oddech i tak jak poprzednio zanurzyłam się w wodzie. Nic się nie wydarzyło, próbowałam się wynurzyć, lecz nie dałam rady. Czułam jakby do mojej nogi została doczepiona ołowiana kula. Pragnęłam zaczerpnąć powietrza, ale nie mogłam.

- Wczesną zimą w 1564 roku wojska Hiszpańskie poniosły spektakularną klęskę w bitwie pod Figueres. To była rzeź, Francuzi nie brali jeńców, wybili wszystkich co do jednego -Znów ujrzałam dziadka w pięknym różanym ogrodzie. Byłam wtedy taka młoda, nie mogłam tego wszystkiego zapamiętać. Niestety...

- Chciałaś umrzeć? Nie odpowiada Ci moje towarzystwo? - Zapytał śmiejąc się zaraz po tym, jak w niezwykle szybkim tempie uniosłam się aby usiąść. Było mi koszmarnie zimno i czułam ciarki na całym ciele. Sebastian usiadł obok mnie i przyglądał mi się uważnie. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, skłamać? Siedziałam na brzegu jeziora, czyżbym znów próbowała się utopić?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro