I11I
- Nie prawda! - Krzyknął mężczyzna.
- Czy mam przy wszystkich wspomnieć o ubóstwianiu duszenia podczas dochodzenia? A może o małym pieprzyku na prawej pachwinie? Ups, już to powiedziałam... - Uśmiechnęłam się szeroko wiedząc, że dokonałam tego czego chciałam. Myślałam, że informacja o pieprzyku, którą zdradziła mi Marta do niczego mi się nie przyda, a jednak...
- Faramundzie skąd ona to wie, zdradzasz mnie? - Zdenerwowana kobieta poderwała się z krzesła. Mężczyzna próbował coś tłumaczyć, jednak bez skutku. Spojrzałam na dziewczynę z tłumu, stała uśmiechnięta i kiwnęła mi tylko głową, jakby mi dziękowała.
- Zatem tak jak obiecałem, dziewczyna zostaje uniewinniona i kończymy na dziś - Marta popatrzyła na mnie jakby nie dowierzając w to co się właśnie wydarzyło.
- Dziękuję, uratowałaś mi życie - Szepnęła zaraz po tym jak zabrał ją strażnik. Zdążyłam się tylko uśmiechnąć zanim zniknęła za drewnianymi drzwiami.
Wszystko się już skończyło i ludzie zaczęli wychodzić, jednak dojrzałam w tłumie Sebastiana, który wpatrywał się we mnie.
- Dziękuję - Szepnął gdy tylko zbliżyłam się do niego.
- Byłoby mi łatwiej gdybym jednak powiedziała o Twoich łóżkowych podbojach. Chociaż czekaj, to nie był łóżkowy podbój, bardziej jakiś słupowy... Kolumnowy - Zaśmiałam się, a mężczyzna przechylił tylko lekko głowę na bok.
- Nie myślałam, że odważysz się skłamać. A już tym bardziej, że z nim spałaś... - Wiedziałam jakie to niesie ze sobą konsekwencje, ale cóż może ktoś jeszcze będzie chciał taką kobietę jak ja.
- Chciałem z Tobą porozmawiać, powinienem... - Nie pozwoliłam mu dokończyć, ponieważ kątem oka dostrzegłam wchodzącego do sali Pedro. Położyłam dłoń na torsie Bash'a i delikatnie popchnęłam go w stronę otwartych drzwi. Zrozumiał o co mi chodziło i pospiesznie wszedł do środka.
Prowadziły one na korytarz, Sebastian wyglądał na takiego, który zna każdy zakamarek. Chwycił moją dłoń i poprowadził mnie przez labirynt krętych korytarzy. Aż w końcu zatrzymaliśmy się przy szklanym wyjściu na taras. Zdjął z siebie płaszcz i zarzucił mi na ramiona, po czym otworzył drzwi na zewnątrz. Skinieniem dłoni pokazał mi ławkę, która znajdowała się obok małej sadzawki.
- Mało kto wie o tym miejscu, ta część zamku jest przeznaczona dla personelu - Usiadłam powoli i okryłam się szczelnie materiałem, który dostałam - Mieszkają tutaj, a stąd niedaleko do stajni, kuchni, czy innych miejsc pracy.
- Chyba chciałeś mnie przeprosić, prawda? - Uniosłam brwi - Chcę usłyszeć to z Twoich ust. Powiedz, że myliłeś się co do mnie i nie jestem taka za jaką mnie miałeś. Ach i przeproś, że nazwałeś mnie dziwką - Posłałam mu sztuczny uśmiech.
- Wiesz co, jakoś mi się już odechciało... - Zrobił to specjalnie aby mnie zdenerwować, widziałam to w jego oczach.
- Powiedz to! - Powiedziałam głośniej i chwyciłam dłonią jego brodę - Zrób to - Wycedziłam przez zęby. Widział, że blefuję, że tylko chciałam wyglądać strasznie.
- Zmuś mnie... - Szepnął zbliżając swoje usta do moich. Nie mogłam pozwolić aby mnie pocałował.
- Powiem wszystkim, że spałeś z tą kobietą... - Gdy odległość między nami była minimalna, zaczęłam mocniej ściskać jego żuchwę, aby nie mógł się już przybliżyć w moją stronę.
- Nie zrobiłabyś tego, zależy Ci na mnie - Mruknął i chwycił zębami moją dolną wargę. To zawsze ja tak robiłam... Chciał mnie sprowokować, chciał abym wyznała właśnie w tej chwili, że ma rację. A nie miał, no dobrze może trochę miał, ale nie musiał o tym wiedzieć...
Wyrwałam się z uścisku jego zębów i uderzyłam z otwartej dłoni w twarz. Bardziej oczekiwał, że zacznę go całować, niż uderzę. Podniosłam się pospiesznie z ławki, jednak Bash zdążył mnie chwycić i znów na niej usadzić.
- Przepraszam i za to i za tamto - Nie chciałam na niego spojrzeć - Ale byłem przekonanym, że Pedro Cię napastuje. Już nie raz słyszałem, że ma lepkie ręce jeśli chodzi o kobiety. Lubi je dotykać i sypiać z nimi. Nie chciałem abyś była jego kolejną ofiarą - Gdyby powiedział mi to jeszcze wczoraj to na pewno nie uwierzyłabym mu w to. Jednak po tym jak zachowywał się rano jestem w stanie zaufać jego słowom.
- Dlaczego mnie zostawiłeś od razu jak podeszła do nas Elena? Najpierw obiecałeś, że mnie nie zostawisz, a potem od razu porzucasz - Skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Nie chciałem abyś słyszała o czym rozmawiamy, jakbyś się dowiedziała na pewno nie spojrzałabyś na mnie tak samo - Mruknął, widziałam, że coś go gryzie. Nie wiedziałam jeszcze o co chodzi, ale czułam, że jest w coś zamieszany. Zanim zdążyłam jeszcze o coś zapytać ciszę przerwało bicie dzwonów.
- Egzekucja, muszę się tam pojawić - Bash, poderwał się szybko i spojrzał na mnie.
- Pójdę z Tobą - Szepnęłam mimo iż nie chciałam tego oglądać. Sebastian poprowadził mnie do miejsca gdzie miało się wszystko odbyć. Przed jednym z wejść do zamku rozłożono podest, na którym miała się odbyć dekapitacja.
Mężczyzna ubrany na czarno trzymał wielki miecz, który zapewne był gwiazdą dzisiejszego popołudnia. Strażnik wprowadził czterech skazanych z workami na głowach. Potem każdemu z osobna zdjął materiał. Spojrzałam po nieszczęśnikach, ale żadnego z nich nie rozpoznałam, na szczęście. Udało mi się za to zobaczyć króla, który siedział na tronie otoczony strażą.
Strażnik ustawił głowę pierwszego skazanego na drewnianym klocu. Mężczyzna z mieczem podszedł do niego wziął zamach i uderzył w szyję skazańca. Głowa odpadła natychmiast, a ja aż podskoczyłam. Bardzo żałowałam, że tam przyszłam, to nie był zdecydowanie typ rozrywki, który preferowałam.
Mężczyzna zabrał ścięte truchło, a drugi przyprowadził kolejnego. Usadowił w dokładnie ten sam sposób. Zagryzłam mocno swoje wargi, wiedząc, że nie mogę odwrócić wzroku. Oznaczałoby to, że jestem słaba. Do moich oczu napłynęły łzy, pierwszy raz odkąd tutaj byłam. Nie wiem czemu, chyba po prostu z bezsilności. Sebastian musiał dojrzeć to kątem oka i delikatnie chwycił mnie za ramię, po czym obrócił aby nie musiała patrzeć na wszystko. Położył moją głowę na ramieniu i położył dłoń na moich plecach.
- Nie musisz na to patrzeć - Mruknął. Okrył mnie szczelnie płaszczem. Wystawała mi tylko głowa - Kobiety nie muszą na to patrzeć, ja tak - Dodał po chwili. Słyszałam jak kolejna głowa upada.
- Ci mężczyźni zasłużyli na to. Szpiegowali nas, a potem wysyłali listy do Francji, przegraliśmy to kilka walk. Przez nich umarło dużo więcej ludzkich istnień niż powinno - Kolejne uderzenie upadającej głowy.
- A z tych dobrych informacji na dziś udało mi się znaleźć wolną komnatę. Jestem przekonany, że Ci się spodoba. Kazałem tam przynieść jakieś suknie, liczę, że one też będą w Twoim guście - Nie słyszałam kiedy odpadła ostatnia głowa, a tłum zgromadzonych zaczął się rozchodzić. Sebastianowi udało się zająć choć na chwilę moją głowę - Chodź, pokażę Ci.
Razem z tłumem wróciliśmy do zamku. Mężczyzna wrócił pod swoją komnatę, aby pokazać mi jak będę mogła dojść od swojego pokoju do niego. Droga nie była skomplikowana, musiałam przejść tylko jeden korytarz, po czym wejść po schodach. Cóż może komnata nie była tak ogromna jak jego, ale przypadła mi do gustu.
- Postarałem się także o prywatną służącą, pomoże ci przy ubieraniu się i innych "kobiecych" sprawach, które zbytnio mnie nie interesują - Skrzywiłam się lekko na jego słowa, nie za bardzo rozumiejąc jakie to mogą być kobiece sprawy.
- Czy masz dziś jakieś plany? Chciałabym w końcu usiąść i porozmawiać, muszę się dowiedzieć jak największej ilości rzeczy odnośnie tego miejsca, jeśli mam przetrwać - Uniósł brwi jakby nie zrozumiał co mówię.
- Tak, muszę zdać kolejny raport, ale przed tym jestem umówiony z Eleną - Skrzywiłam się lekko na jego słowa. Myślałam, że ta dziewczyna to jednorazowy wybryk, ale myliłam się.
- Dobrze, nic się nie stało. Idź już - mruknęłam. Sebastian stał jeszcze chwilę i wpatrywał się we mnie, po czym po prostu wyszedł. Chwyciłam jedną z poduszek leżących i rzuciłam ją w stronę ściany. Przepełniła mnie złość, której sama nie umiałam zdefiniować.
***
- Powinna Pani udać się do sali tronowej, wszyscy się tam zebrali - Odłożyłam książkę i spojrzałam na dziewczynę, która sprzątała w komnacie. Szczerze mówią, nie wiem czy chciałam tam iść. Po tym co dziś zrobiłam na sądzie, chyba wzbudzam skrajne emocje.
- Wolałabym jednak zostać - mruknęłam i znów zatopiłam się w lekturze. Książka nie była ciekawa, ale było to jedyna rzecz, która mogła zająć moją głowę.
- Wszyscy uważają Panią za bohaterkę - dodała po chwili milczenia. Podniosła poduszkę, którą rzuciłam wcześniej i odłożyła na miejsce otrzepując ją z kuru.
- Słucham? - Uniosłam na nią wzrok.
- Pomogła Pani Marcie, gdyby nie Pani to ścięliby ją, chociaż była niewinna - Dziewczyna posłała mi ciepły uśmiech. Rozegrałam w swoim życiu wiele spraw i broniłam ludzi winnych i nie winnych, ale nikt nigdy nie uważał mnie za bohaterkę.
- Miałam przeczucie, że tego nie zrobiła, więc musiałam zrobić co umiałam.
- Dziękuję, dała nam Pani nadzieję, że nawet dla nas może być jeszcze sprawiedliwość. Nie jesteśmy wysoko urodzeni i często traktują nas jak popychadła. Oskarżają nas o rzeczy, które sami robią - mruknęła cicho jakby bała się, że ktoś może ją usłyszeć. Powoli się podniosłam i stanęłam przed nią.
- Czy tylko wy, znaczy służba uważacie, że zrobiłam coś dobrego?
- Nie, Pani. Nikt nie lubił Lorda, ani jego żony. Nawet pozostali wysoko urodzeni. Zawsze się wywyższa i uważa za najlepszego, dlatego nie ma tu zbyt wielu przyjaciół. Pani udało się go w końcu upokorzyć, nawet jeśli wymagało to przespania się z nim - Dziewczyna wyglądała na zafascynowana moją osobą. Posłałam jej lekki uśmiech.
- Przejdę się - szepnęłam, po czym opuściłam swoją komnatę. Nie wiedziałam gdzie chcę się udać, jednak czułam, że powinnam pojawić się w sali tronowej, skoro uważali mnie tutaj za "gwiazdę".
Droga nie była trudna, a to chyba dlatego, że powoli zaczynałam się orientować w ułożeniu korytarzy. Na zewnątrz zaczęło się ściemniać, więc wszędzie znów zapalono świece. Na prawdę ktoś powinien ich przeszkolić o najprostszych zasadach BHP.
- Nie widziałem Pani dziś cały dzień, coś się stało? - Po usłyszeniu głosu Pedro, przekręciłam teatralnie oczami i ze sztucznym uśmiechem odwróciłam się w jego stronę.
- Tak jak mówiłam, źle się czułam, potrzebowałam odpoczynku - Ten człowiek był chyba największym natrętem jakiego widziałam. Gdzie się nie pojawiłam od razu mnie szukał.
- Słyszałem o Twojej dzisiejszej spektakularnej wygranej, nie widziałem, że zna się Pani na takich rzeczach - Zamarłam po usłyszeniu tych słów, ciekawe czy wiedział wszystko ze szczegółami. On był jedyną osobą w tej chwili, która mogła mnie zdyskredytować.
- Cóż... - mruknęłam, nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Przebiegłam wzrokiem po ludziach, którzy znajdowali się w pomieszczeniu, nie było nikogo znajomego - Zanim się tutaj znalazłam pomagałam ludziom, więc wiem to i owo - Mój rozmówca stał się bardziej spięty, ścisnęłam brwi, bo nie rozumiałam skąd się to bierze.
- Sophie, mogę prosić cię o chwilę rozmowy na osobności? - Usłyszałam czyjś głos, a później dotyk męskiej ręki na moim ramieniu. Odwróciłam się pospiesznie, po czym zamarłam. Sam król chciał ze mną porozmawiać.
- Oczy... oczywiście - jęknęłam - Wasza wysokość - Dodałam pospiesznie, mężczyzna tylko uśmiechnął się w moją stronę i wskazał drogę, którą posłusznie poszłam. Jeszcze chwilę temu marzyłam aby uciec od Pedro, a teraz oddałabym wszystko aby tam wrócić.
Od razu gdy wyszliśmy z sali mężczyzna otworzył przede mną drzwi do swojego gabinetu, albo coś na jego kształt. Skrzyżował ręce na piersi i zaczął od razu.
- Wiem, że kłamałaś podczas dzisiejszej sprawy. Nie mogłaś być z Lordem, ponieważ była tam dziewczyna wysłana przeze mnie - Zaczął król, a moje serce po raz kolejny dziś zamarło.
- Ale...
- Wiesz kto zabił tego służącego? - Nie chciałam już nic więcej mówić, pokręciłam tylko przecząco głową.
- Sebastian - Spojrzałam na króla i zamarłam po jego słowach. Czułam jak świat się zatrzymuje. Nie mogłam uwierzyć, że mógłby to zrobić.
- Nie zrobił tego - Uniosłam brwi.
- Ależ zrobił. Najpierw zabił tego człowieka, a potem przespał się z żoną Lorda - Zastanawiałam się czy król miał jakiś powód aby oczerniać swojego Generała. Tym bardziej, że podobno bardzo go lubił. Jednak przypomniałam sobie ich spojrzenie, podczas procesu Marty, to jednak mogła być prawda.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro