Creepypasta z Catherine w roli głównej
Jak w tytule.
Jestem bohaterką Creepypasty...
Otóż, pisząc poprzedni rozdział, przypomniała mi się jakże straszna historia. Od kiedy zaczęłam się przyjaźnić z Karoliną, zaczęło się też obchodzenie "nietypowych" świąt. Tak więc opowiem wam o moim pierwszym Halloween, które spędziłam z tą dziewoją i jej kuzynami. Oczywiście, byliśmy już za starzy, żeby łazić po domach i zabierać słodycze. Tomek i Bartek (kuzyni Karoliny), oczywiście chcieli się napić, a że byli już wtedy pełnoletni, to mogli. No OK... nam też dali po drinku... Ale ćśśś.
Około północy Tomek wymyślił, że idziemy na cmentarz. Oczywiście robiliśmy głupie zakłady. Ja powiedziałam, że pójdę na najstarszą, "nawiedzoną", część cmentarza. Tomkowi się odwidziało. Powiedział, że jest pijany i wraca do domu. Zdziwiłam się, bo zwykle to Bartuś był sceptycznie nastawiony do takich przedsięwzięć. No to została nas trójka. Byliśmy na miejscu. Karolina z Bartkiem poszli na grób jej babci, a ja na stary cmentarz. Na dowód, że obeszłam cały, miałam zrobić zdjęcie jakiegoś grobu, obok płotu. Ok, spoko. Idę tam, cisza, spokój. Nic się nie dzieje. No ale jak zrobiło się tak cicho i ciemno. Hmmm... Nic. Idę. Byłam już po stronie Starego cmentarza. Wszystko zarośnięte, już dawno nikt tu nie przychodzi. Doszłam (bez skojarzeń) do tego płotu. Wyciągnęłam telefon i już miałam zrobić zdjęcie, gdy zza jednego z rozwalonych nagrobków COŚ zaczęło wstawać. Było ciemno, ale zdążyłam zauważyć, że ma na sobie podarte ubrania i jest wysokie. Tak się przeraziłam, że upuściłam telefon i pobiegłam do Karli i Bartka. Po drodze się jeszcze poryczałam. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam tą dwójkę, pokładającą się na mój widok ze śmiechu.
Oczywiście, wtedy się domyśliłam, że to głupi żart.
-Idziecie mi po fona, cholery jedne.-wydarłam się na nich. Zza grobu babci Karoliny podniósł się "mój" zombie.
-uuuuu... jestem duchem tego cmentarzaaaaaa... Ratuj się kto możeeeee...-wygłupiał się Tomek, podnosząc się i dodając mi mój telefon.
-Bardzo śmieszne...-po czym zgodnie wróciliśmy do domu. Po drodze pochwaliłam odwagę Tomka. Ja bym czegoś takiego nie zrobiła, nawet dla zakładu, który oczywiście przegrałam, bo nie zrobiłam zdjęcia.
Od tego czasu nie chodzę wieczorem nawet obok cmentarza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro