Coś o mnie ( część 1)
Celem tej książki nie jest użalanie się nad sobą, ani szukanie współczucia. Życie jest takie, a nie inne i musimy się z tym pogodzić. Ale ta notka (A może nota, bo będzie raczej długa.) Piszę ją celem wyjaśnienia, dlaczego tak bardzo kocham "prawdziwą" wieś, konie, krowy... no ogólnie te klimaty. Możecie ocenić, czy nadaję się na leczenie XD. ZACZYNAMY.
Cóż. Może zacznę od tego, że jestem nieplanowanym dzieckiem moich rodziców. No ale jednak pojawiłam się na tym świecie. Tata cały czas pracował, co jest zrozumiałe, ktoś musiał utrzymywać rodzinę. Jak miałam pół roku i mama poszła w jego ślady. Moi dziadkowie jeszcze wtedy też pracowali, więc mama oddała mnie pod opiekę znajomej. Od rana do popołudnia byłam u tej Pani i jej męża. Święta i wszelkie wolne chwile spędzałam u pradziadków , na jeszcze wtedy prawdziwej wsi. Prababcia zajmowała się domem i zwierzętami (miała drób, konie, bydło, króliki, świnie no i oczywiście psy i koty). Pradziadek zajmował się uprawą pól. Jednak oni zawsze mieli dla mnie czas. Z samego rana budziła mnie prababcia (do odwołania w dalszym ciągu opowieści nazywana babcią ) i pytała:
-Jedziesz z dziadkiem na pole, czy zostajesz ze mną i idziemy do zwierzaków?
No i wybierałam, co tam chciałam. Oni, bez względu na wszystko, zawsze mieli dla mnie czas. Chociaż z biegiem lat myślę, że to właśnie oni mieli najwięcej roboty ze wszystkich dorosłych w tamtych czasach. Jednak jeszcze wtedy miałam lęk przed dużymi zwierzętami, więc częściej wybierałam pole. Gdy nadchodziła chwila rozstania, zawsze płakałam. Wszystko zmieniło się, kiedy w wieku mniej więcej 5 lat pojechałam z prawdziwymi dziadkami, do innego pradziadka. ( Trochę nieskładniowe zdanie, ale chyba zrozumiałe). Tam też była gospodarka. Jednak pradziadek zauważył, że boję się większych zwierząt. I wtedy nastała chwila przełomowa. Zabrał mnie ze sobą na ogródek i podeszliśmy do krowy, która była uwiązana na łańcuchu.
-Patrz Kasia.-powiedział.-Krowa ma tutaj rogi, na które trzeba uważać, ale nie trzeba się ich bać. Dotknęłam wtedy tego jej roga i rzeczywiście nic strasznego się nie stało.
-Krowa ma też nogi i może kopnąć. Musisz do niej mówić i od czasu do czasu dotykać, żeby wiedziała, że jesteś w pobliżu. Wtedy Cię nie kopnie.
Potem poszliśmy do stajni. Wyprowadził konia i pokazał mi tak samo jak z krową.
-Poza tym na konia można wsiąść.
Z nienacka podniósł mnie i wsadził klaczy na grzbiet. I to odmieniło moje życie na zawsze.
Postanowiłam jednak podzielić notkę na części .
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro