Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#9 Zaginięcie Ayi

W tym samym czasie, spec od komputerów Agencji namierzał Ayę zarówno po kamerach, sygnale jej telefonu, jak i GPS'ie wpiętym po kryjomu przez Dazaia w koszulę dziewczyny.

Nic jednak się nie zdało. Nadajnik rozwalony w miejscu, z którego została porwana dziewczyna. Telefon porzucony na zboczu drogi. Na kamerach... Nic podejrzanego. Nawet Oczy Gildii nie pomogły.

- Mamy do czynienia z kimś, kogo jeszcze nie znamy - zaczął Ranpo. - Nawet moja umiejętność na nic się tu zda.

- Biedna Aya... W co myśmy ją wplątali? - zadręczał się Atsushi.

- Biorę na siebie całą odpowiedzialność. To ja przypisałem ją do tej misji - stwierdził Kunikida, poprawiając okulary.

- Wszyscy, zachowajcie spokój! - krzyknął szef.

- To było zaplanowane - wtrącił się Dazai. - Nieważne, co byśmy zrobili, to właśnie ona była celem. I zapewne mogliby posunąć się do najgorszego, byleby dostać ją w swoje łapy.

- Dazai ma rację - stwierdził Fukuzawa. - Nie możemy tutaj wzajemnie się obwiniać. To na pewno nam nie pomoże w sprawie.

- Ale jakim może być ich cel? - spytał, głośno myśląc Atsushi.

- Jej umiejętność, oczywiście - powiedział Ranpo, poprawiając się na krześle i unosząc palec wskazujący do góry. - W końcu, kto by nie chciał cofnąć swoich błędów z przeszłości?

- Ale nie na tym polega jej umiejętność! - krzyknął wzburzony Atsushi. - To tylko pięciu sekund!

- Ale kto powiedział, że nie może cofać się w nieskończoność, aż z pięciu sekund osiągnie pięć lat? Dazai, mówiłeś, że ile dokładnie jej zajęło podwójne cofnięcie się?

- Dwadzieścia trzy sekundy, wliczając w to fakt, że nie panowała nad umiejętnością. Co innego teraz, gdy jest w Agencji.

- Ale to ją wykończy fizycznie! Musimy ją wyrzucić z Agencji dla jej dobra! - awanturował się dalej szarowłosy. - Dla jej dobra! Dzięki temu, może nie zmuszą jej do tego siłą!

- Żaden członek Agencji nie podda się bez walki. - Szef spojrzał z przejęciem w przestrzeń. - A tym bardziej ona. Widzę to w jej oczach. Tak łatwo się nie da.

Dazai przez cały ten czas ukradkiem spoglądał na Fukuzawę, zupełnie jakby chciał coś od siebie dodać, jednak nie odezwał się ani słowem.

***

- Adam Mickiewicz, we własnej osobie.

- Czego ode mnie chcesz? - warknęła dziewczyna. Mimo to, czuła, że od środka cała się trzęsie. Właśnie w tym momencie podziękowała za zrobienie z niej lalki, ponieważ dzięki temu nie widać było jej telepiących się ze strachu niczym galareta nóg.

- Prosiłbym nieco grzeczniej - stwierdził Mickiewicz, z wyraźną wyższością. - Potrzebuję cię. Nie. Powiem to wprost. Potrzebuję twojej umiejętności.

- Kim jesteście? Nie należycie ani do Mafii, ani do Gildii, ani tym bardziej do Szczurów.

- Ach, racja. Nie przybywamy stąd. Jesteśmy zorganizowaną grupą polskich uzdolnionych. Odcięte Skrzydła.

Polscy... Uzdolnieni..? - Aya była przerażona. Nie na taką misję była gotowa.

- A co z Sagawą?!

- Zwykły pionek. Miał odwrócić uwagę Agencji i Mafii. Dzięki temu, udało nam się bezpiecznie dostać do Japonii, bez żadnych podejrzeń. Sam zaś Sagawa został przez nas uwolniony od wszelkich pościgów, dzięki umiejętności jednego z naszych uzdolnionych.

A więc, wszystko sobie zaplanowali... Dobra, Aya, nie panikuj. Agencja na pewno wie co robić. Uratuje cię. Daj im szansę. Spokojnie. Nie możesz dać po sobie poznać, że się boisz, to da im kartę przetargową.

- Kto powiedział, że będę z wami współpracować? - fuknęła.

- A kto powiedział, że zrobisz to dobrowolnie?

Wtem dziewczyna została siłą zmuszona do opadnięcia na kolana, by pokłonić się Mickiewiczowi.

- To ja ustalam tu zasady, panienko.

***

- Rany, co tu teraz robić?! - zamartwiał się dalej Atsushi. Nikt jednak już się z nim nie kłócił. Każdy był zajęty obmyślaniem odpowiedniego planu. W końcu co dziewięć, czy też bez Atsushiego, osiem głów to nie jedna.

- Znalazłaś ją? - spytała Yosano.

Kyouka pokiwała przecząco głową.

- Czyli nawet Śnieżny Demon Kyouki tu nie pomoże... - Kobieta opadła na najbliższe krzesło. - Jakim cudem ta dziewczyna w tak krótkim czasie przepadła na dobre? Przeszukaliśmy już chyba całe miasto...

- Może to jedna z umiejętności ich uzdolnionych? - zaproponował Atsushi. - Trochę tak jak Jun'ichirou potrafi tworzyć iluzję tego czego nie ma w rzeczywistości, może oni potrafią ukryć to, co jest widoczne?

- To właściwie... Wcale nie jest takie głupie. Jestem z ciebie dumny, Atsushi-kun - stwierdził Ranpo, klaskając mu z zachwytu.

***

Po długich torturach, w końcu Mickiewicz nakazał wrzucić Ayę do celi. Cofnęła czas jedynie jeden raz, by spróbować uciec, gdy miała na to choć małą szansę. Zatrzymał ją jednak Prus, razem z Ignacym. Dalej się nie ugięła. Wytrzymała. Mimo to, wiedziała, że jeśli Agencja nie przyjdzie jej na pomoc, długo nie wytrzyma.

Było jej zimno. Trzęsła się cała, lecz mimo to, nie narzekała. Wolała już siedzieć w zimnej klatce, niż mierzyć się ponownie z Mickiewiczem. Nie mogła też cofnąć się w czasie by uciec, ponieważ ona sama zostawała w miejscu. Była więc zapuszkowana na dobre.

- Pssst! Hej, tutaj! - usłyszała nagle.

Po chwili ujrzała jak ktoś wyciąga przez kraty ręce, razem z pergaminem i piórem.

- Pomogę ci, tylko proszę, podpisz to.

- Dlaczego niby...

- Ciii... Jesteśmy po tej samej stronie. Ale błagam, musisz to podpisać.

Aya miała dwie opcje. Albo Mickiewicz ją wkręca, albo jest to jedyna opcja na ucieczkę.

W razie czego, cofnę czas. Wtedy ten podpis zniknie - pomyślała zdeterminowana, po czym chwyciła za pióro i podpisała.

- Mój testament.

Wtem wreszcie ujrzała mężczyznę, który skrywał się w mroku. Miał na sobie ciemnobrązową szatę. Jego skóra była blada, włosy kręcone, czarne. Oraz charakterystyczny, czarny wąsik, który jednak wyjątkowo pasował do jego urody.

- O nie. Jest gorzej, niż myślałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro