Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#2 Czerwony balonik

Ach, jakże Aya zła była na siebie, że nie pobiegła w stronę, w którą wcześniej się kierowała. Zamiast tego, wróciła do punktu wyjścia, a nie chciała ponownie przechodzić przez ten nieszczęsny most, ze względu na tego dziwnego zboczeńca. Aż żałowała, że posunęła się do tego, by go uratować. W końcu, kto wie czy przypadkiem nie zrobi krzywdy jakiejś innej dziewczynie? Przez te myśli była wręcz przybita tym, w jakim kierunku wszystko poszło. Z drugiej strony, nie wiedziała tak naprawdę kogo ratuje. Mógł to być dobrze przyszły ojciec, ktoś z wielkimi marzeniami, kto w przyszłości mógłby zawojować świat, albo jakaś znana osobistość, która z lekka podupadła na psychice.

Jeśli się kogoś ratuje, to nie myśli się o tym, kim ta osoba jest, po prostu wykonuje się swój obowiązek - powtarzała sobie w myślach, by się pocieszyć.

To jednak jej nie wystarczyło, by nie być na siebie złą za to, że nie pobiegła w swoją stronę. Dzięki temu przynajmniej mogłaby opuścić ten kraj i to co w nim przeżyła. Wystarczyłoby jej tylko wkraść się na pierwszy lepszy statek w porcie i popłynąć razem z nim. A zamiast tego ponownie wróciła na ulicę.
Dlaczego jednak spotkał ją taki los? Nazwano ją morderczynią. A to tylko przez zwykły wypadek - coś czego nie byłaby w stanie przewidzieć. Chciała uratować jedno, niewinne istnienie, a zamiast tego zabiła drugie. Przynajmniej tak jej powtarzano. Chociaż prawda była z goła nieco inna. Doszło do efektu motyla.

***

Czerwony balon. Śliczny, czerwony balonik, trzymany przez niewinnego chłopczyka. Tłum ludzi stojących na światłach, w tym matka z dzieckiem w wózku dziecięcym i Aya, stojąca zaraz obok kobiety.

Nagle nadjeżdża ciężarówka. Dziecko puszcza balona, próbuje go złapać, matka zajęta jest rozmową telefoniczną. Chłopczyk wybiega na ulicę. Ciężarówka go potrąca. Wszyscy zaskoczeni, matka dziecka krzyczy. Nie jest jednak to jedyna przerażona matka. Kobieta z wózkiem dosłownie w momencie, gdy zauważyła nadchodzącą katastrofę, wypuściła niezabezpieczony podparciem wózek z rąk, który zaczął niebezpiecznie toczyć się na ulicę. Zdążyła go jednak chwycić dosłownie w ostatnim momencie.

Jednakże wtem następuje białe światło. Czas cofa się dokładnie o 5 sekund. Aya zdążyła odepchnąć chłopca. Jednakże potrąciła przy tym przypadkowo jedną kobietę. Kobietę, która nie zdążyła tym razem chwycić wózka.

Zamiast chłopczyka, zginęło niemowlę, które zaplamiło krwią niewielką część ulicy, oraz twarz zszokowanego chłopczyka.

Matka natychmiast popędziła do niemowlęcia. Nie było jednak co ratować. Winę zaś zrzuciła na dziewczynę, która przecież chciała jedynie uratować niewinne nikomu istnienie.

Zamiast tego zabiła niemowlaka i sprawiła, że opryskany krwią chłopiec będzie miał traumę do końca życia.
A chciała tylko pomóc...

***

Dziewczyna nieco wzdrygnęła się na wspomnienia. Choć mogło być to też rezultatem siedzenia na chodniku, gdzieś w jakiejś bocznej alejce i to jeszcze w środku chłodnej nocy.

- Achhh, jak do tego w ogóle doszło?! - karciła samą siebie. - Czym ja do cholery jestem?!

- Potworem - usłyszała nagle koło siebie.

Dziewczyna odskoczyła na bok, po czym spojrzała w kierunku, z którego doszedł głos.

Nie była w stanie tam jednak dostrzec niczego. Było zbyt ciemno. Po chwili jednak usłyszała stukot obcasów.

Kobieta..? Głos zdawał się być męski - pomyślała dziewczyna, wciąż patrząc w ten sam punkt.

Wtem jednak ujrzała powiewający, czarny płaszcz, a następnie i jego właściciela - mężczyznę o czarnych włosach, które jednakże na końcówkach były białe. Ten jakże nietypowy wygląd tak przykuł wzrok dziewczyny, że nie zauważyła jak ten podchodzi coraz bliżej.

- Kim... pan jest? - spytała wreszcie.

- Kimś, kto zaiste od twych problemów cię wyzwoli - powiedział.

Język jakim się posługiwał mężczyzna od razu ją zdziwił, jednak postanowiła się za bardzo z tego powodu nie speszyć.

- Nie rozumiem o czym mówisz - przyznała szczerze dziewczyna. - Wyzwolisz? Niby jak? Skąd pan w ogóle wie, że mam jakiś problem?

- Azaliż jestem pewien, żeś kłopotów sobie narobiła. Jak to z tym niemowlęciem.

Wtem dziewczyna zaczęła cofać się przerażona. Skąd wiedział? Widział co zrobiła? Jest z policji?

- Skąd... ty..?

- Pójdź ze mną, a wszystkiego się dowiesz, żem jest w stanie ci to obiecać. Dodatkowo, zapewnimy ci bezpieczne miejsce, gdzie nikt nie będzie cię już ścigał.

- Bezpieczne miejsce? - myśl o tak kuszącej propozycji sprawiła, że Aya zapomniała o zdrowym rozsądku i była w stanie chwycić wyciągniętą przez mężczyznę rękę.

- A ze mną to nie chciałaś iść - usłyszała nagle za sobą. Zarówno ona, jak i czarnowłosy odwrócili się w tamtą stronę.

- Dazai! - krzyknął niespodziewanie mężczyzna.

Wtem z cienia wyszedł niedoszły samobójca, którego Aya nie tak dawno temu uratowała. Przerażona myślą, że ten zboczeniec zna się z tym, co niby chciał jej zaoferować pomoc, zaczęła uciekać.

Zatrzymał ją jednak Dazai, który stanął jej na drodze.

- Wcześniej musiało zajść jakieś nieporozumienie... - próbował się tłumaczyć, jednakże dziewczyna zwinnie go ominęła. - Oj.

Nie chcę jeszcze umierać! - krzyczała w myślach dziewczyna, wciąż biegnąc przed siebie.

- Widzisz, wystraszyłeś ją, Akutagawa-kun - mruknął Dazai. - Swoją drogą, dziwię się, że cię tu widzę. Mediom nie udało się dotrzeć do jej wizerunku, więc zastanawiam się jakim cudem Portowa Mafia do niej doszła... No nieważne. Przykro mi, jednakże Agencja Detektywistyczna już ją zaklepała! - powiedział, po czym zaczął biec za dziewczyną, co zbiło z tropu Akutagawę.

- Dazai! - krzynął ponownie czarnowłosy, po czym jego płaszcz zmienił się w najprawdziwszego potwora, który pomógł mężczyźnie dogonić Dazaia.

W tym samym czasie, droga zaczęła się niesamowicie dłużyć dla dziewczyny. Była pewna, że powinna już wybiec z zaułka, jednakże ten nie zdradzał swojego końca. Nie było widać żadnego światła nadziei, jedynie przytłaczającą ciemność, która nie miała końca.

- Idzie zgodnie z planem... - szepnął sam do siebie Dazai, po czym widząc, że dobiegł do odpowiedniego punktu, spojrzał za siebie, by sprawdzić czy Akutagawa dalej za nim biegnie, po czym krzyknął - Teraz, Kunikida-kun!

Wtem z dachu skoczył blondyn w okularach, którego broń wymierzona była wprost w czarnowłosego.

- Oby było to tego warte... - mruknął sam do siebie blondyn, po czym wystrzelił z pistoletu, który jednak zamiast wystrzelić pocisk, wystrzelił dziwną, białą kulkę, która wybuchła równie białym pyłem, zaraz po tym jak Akutagawa przeciął ją na pół.

W czasie gdy czarnowłosy krztusił się przez pył, Kunikida zamienił się miejscami z szarowłosym chłopakiem, którego ręce i nogi przypominały części ciała białego tygrysa.

Gdy więc tylko Akutagawa odzyskał wreszcie wzrok, który wcześniej pogorszył się ze względu na drobinki pyłu, to krzyknął:

- Tygrysołaku!

Czarnowłosy już całkowicie zapomniał o Ayi, gdyż zatrzymał się jedynie po to, by zmierzyć się z szarowłosym.

------------------------
Język jakim posługuje się Akutagawa to dla mnie katusze ;-; Ale staram się iść za oryginałem. Nie pamiętam czy w anime też tak dziwnie mówił (oglądałam to w 2016 roku, ok? ;-; ), ale wiem, że w mandze na pewno tak dziwnie mówi, bo doskonale pamiętam jak rżałam czytając jego kwestie, które tak śmiesznie wyglądają przy kwestiach innych bohaterów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro