Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Szczęśliwe zakończenie

Kolejny miesiąc minął nawet nie wiem kiedy. Sam przyjechała i zaczęła rehabilitację naszych domowników, których z każdą akcją było coraz więcej. Dymitr mimo swojego stanu bardzo mi pomagał, wziął na siebie rolę pielęgniarki i z każdym dniem uczył się ode mnie coraz więcej. Sierociniec był niemal ukończony, a kolejne dary spływały ze wszystkich watah. Paczki były coraz większe. Nie tylko pościel i koce, ale też ciuchy i zabawki. Przybywali też wolontariusze, nie spodziewałem się, że mojemu alfie uda się tak mocno nagłośnić akcję, jednocześnie nie wypuszczając na zewnątrz konkretnych informacji, by oprawcy nie zdążyli się ukryć. Oficjalnie budowaliśmy dom samotnej matki.

Zapach Dymitra został już rozesłany, jakieś dwa tygodnie wcześniej. Chłopak z każdym dniem coraz mocniej tracił nadzieję, aż do tego spokojnego popołudnia, gdy trzy potężne alfy nie przekroczyły progu kliniki. Jeden z nich był naprawdę podekscytowany. Nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat.

Starszy odezwał się pierwszy.

- Jesteśmy z Mediumrocks ponoć jest tu omega mojego syna. -Wyciągnął do mnie pismo od alfy z numerem próbnika, a ja aż wstrzymałem oddech.

Zaprosiłem obu do gabinetu, wolałem nie robić Dymitrowi nadziei, póki nie wyjawię prawdy o jego stanie.

- Zanim zaczniemy, muszą panowie wiedzieć, że chłopak jest po traumatycznych przeżyciach -starszy, o imieniu Bruno pokiwał głową.

- Powiadomiono nas o jego przeszłości, oczywiście pod przysięgą. -Westchnąłem, bo teraz miał przyjść najgorszy moment.

- Kiedy go zobaczę? -alfa zachowywał się jak dziecko, ledwo mógł usiedzieć na miejscu, cały czas się rozglądając, jakby jego mate zaraz miał wyskoczyć za doniczki.

- Proszę mnie uważnie posłuchać, sytuacja nie jest łatwa. Dymitr jest w dziewiątym miesiącu mnogiej ciąży, przez długi czas był wykorzystywany seksualnie dla zysków. Muszą teraz panowie podjąć bardzo ważną decyzję. -Bruno mocno zacisnął pięści, jednak po minie młodszego od razu wiedziałem, że nie odpuści. -Jeśli Nikolas go weźmie, musi usynowić też szczeniaki.

- Zgadzam się -nie pozwolił odezwać się starszemu.

- Jesteś pewny, to duża zmiana i poważna decyzja. Chłopak nie potrzebuje dalszej opieki medycznej? -Starszy nie był pewny.

- O dziwo jest bardzo wytrzymały psychicznie. Choć uważam, że jakiś terapeuta by się przydał, na razie skupia się na szczeniakach.

- Ile ich będzie? -Niko był zachwycony wizją ojcostwa.

- Dwoje, z tego co było widać na usg to chłopcy. -Zdradziłem mu więcej niż powinienem, ale musiałem jakoś udobruchać ojca zakochanego alfy. -Jeśli jesteś pewny, to go przyprowadzę. -Chłopak pokiwał głową, a ja wyszedłem na korytarz nadal przysłuchując się, czy nie wywiązała się między nimi jakaś awantura.

Wtedy przy recepcji zauważyłem ich trzeciego towarzysza. Stał u dołu schodów i z serduszkami w oczach wpatrywał się w niespełna dwunastoletniego chłopca, który przystanął na półpiętrze i równie zakochany patrzył w oczy swojemu mate. Zatkało mnie, bo mężczyzna był od niego niemal dwa razy starszy, z zasady natura nie robiła nam, aż tak dużych psikusów.

- Nie mogę ci go jeszcze oddać -chwyciłem go za ramię, a zastępca alfy stada Mediumrock spojrzał na mnie dopiero po dłuższej chwili.

- Jest za młody -przyznał mi rację. -Jednak za zgodą Adama znajdę mu dom w naszym stadzie, poczekam, aż dorośnie.

- Daliśmy mu na imię Trawis -powtórzył jego imię, jakby smakując je na języku -nie potrafi mówić, nie wiemy czy nigdy go nie nauczono, czy to wina traumy.

- Zapewnię mu najlepszych specjalistów. To mój mate -miał łzy w oczach  i nim się otrząsnąłem tulił mnie w swoim niedźwiedzich ramionach dziękując.

Kiedy Trawis to zobaczył zbieg ze schodów odepchnął mnie i sam niczym małpka wlazł na swojego mate.

- Chyba nie zdołam was już rozdzielić -zaśmiałem się. -Zawiadomię Adama, ale będziecie musieli zaczekać na jego powrót.


Alfa pojawił się dopiero wieczorem, w kiepskim stanie i z kolejnymi omegami. Nie pozwolił jednak opatrzyć mi ran, tylko od razu wypisał dokumenty dla naszych gości. Niko nie wypuszczał Dymitra z objęć cały czas głaszcząc go po ciążowym brzuchu. Wszyscy wyglądali na zadowolonych. Miałem nadzieję, że to będzie ich szczęśliwe zakończenie tej strasznej historii.

- Dobrze zrobiłem, że wydałem mu Trawisa? -spytał, gdy opatrywałem mu rany.

- Tak, to dobry alfa, poza tym sprawdzimy, czy faktycznie zapewni mu dom zastępczy do jego szesnastych urodzin?

- Oczywiście -potwierdził mój mate. Wtedy to poczułem i mało nie upadłem, bo aż zakręciło mi się w głowie.

- Dostałeś rui. -stwierdziłem przytrzymując się jego ramion.

- Mychy -potwierdził przytulając mnie do siebie. -Pomożesz mi? Spojrzał błagalnie na moją osobę, a ja wstrzymałem oddech.

Nie potrafiłem mu odmówić. Kompletnie nie myśląc mocno wpiłem się w jego usta.

- Chodźmy na górę. -Wydusiłem, gdy zaczął mnie rozbierać.

Nim podniecenie alfy całkiem mnie opętało uciekłem na chwilę do łazienki robiąc sobie kolejny zastrzyk z neutralizatora i środka antykoncepcyjnego.

Przez cztery dni nie wychodziliśmy z sypialni. Dobrze, że Sam z Alexem wszystkim się w tym czasie zajęła. Plotki jednak zdążyły się w tym czasie rozejść po całej watasze.

- Chcemy o tym porozmawiać? -Adam niepewnie spytał, gdy po wszystkim odpoczywałem na jego klatce piersiowej.

- A jest o czym? Po prostu pomogłem ci w rui. Bety tak robią -nie chciałem, by zaczął o mnie myśleć w inny sposób. Pokręcił głową i widziałem, że chce teraz porozmawiać o uczuciach, jednak szybko uciszyłem go pocałunkiem. -Musisz znaleźć omegę. To była tylko przyjacielska pomoc, nic więcej.

Chciało mi się płakać na moje własne słowa, ale nie mogłem mu dawać złudnych nadziei. Nie chciałem być omegą, a co dopiero luną, dla tak potężnego stada. Adam tylko mocniej mnie przytulił i pokiwał głową, widziałem że go zraniłem, ale nie było odwrotu, nie teraz.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro