Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gorączka środowej nocy

Cieszę się, że Wam się podoba. Już wiecie co robić, by jutro pojawiła się kolejna część.

Szukam korektorki!!!

****



W środę odbyła się feta na cześć otwarcia kliniki. Wszyscy trochę za dużo wypili i świetnie się bawili. Najbardziej cieszyły mnie komplementy od lekarzy z jednostki. Byli zachwyceni, że tak szybko udało mi się to uruchomić. Adam cały czas pozostawał w zasięgu mojego wzroku dodając mi otuchy. Stałem sobie z boku pijąc kolejnego drinka, gdy podszedł do mnie jakiś starzec. Widać było, że jest wysoko postawiony, bo wiele głów mu kiwało, gdy przechodził.

- Doktorze -przywitał się ze mną. A ja grzecznie skłoniłem głowę. -Świetna robota -obrzucił pomieszczenie spojrzeniem.  Po czym bez owijania w bawełnę zaczął mówić. -Powinieneś go od siebie odseparować, nasz alfa potrzebuje omegi, która da mu silnego syna, a nie bezpłodnego bety. -Zdębiałem.

- Nie rozumiem o co panu chodzi -spojrzałem mu wprost w oczy, co było jawnym złamaniem zasad dobrego wychowania w stadzie.

- Sypiasz z nim? -drążył temat, a ja aż warknąłem.

- To nie pańska sprawa, ale nie usiłuje poderwać naszego alfy. -Byłem wściekły.

- To lepiej go odsuń, bo on ma już trzydzieści lat, pora by zapewnił stadu następcę, a nie latał za jakimś tam betą z dzieckiem na głowie.

- Lepiej niech pan uważa na słowa -zagotowałem się, jak ktoś w ogóle mógł mówić, że jestem nie odpowiedni dla mojego mate. Moja wilcza duma, aż kipiała ze mnie -i niech pan znajdzie sobie lepszy temat do plotek, bo jak będę chciał, to prześpię się z Adamem i pan nic do tego nie będzie mógł mieć. -Dopiero w tym momencie poczułem oddech alfy na ramieniu, chyba stał tam od dłuższej chwili i na pewno słyszał wszystko co powiedziałem. Starzec skłonił głowę i szybko odszedł, a ja bałem się odwrócić.

- Wiesz, jak chcesz ze mną sypiać, to wystarczy jedno słowo -zażartował głośno się śmiejąc przy tym, a ja z ociąganiem obróciłem się w jego stronę bojąc się konfrontacji.

- Przepraszam alfo -skłoniłem głowę próbując ukryć czerwone policzki. - On na mnie naskoczył, a ja...

- Mówiłem ci, że jesteś zbyt nerwowy. Starym z rady się w dupach poprzewracało i myślą, że mogą mi życie układać. Nie jestem moim ojcem i nie dam sobie wejść na głowę. -Zaśmiał się sięgając do tacy, od przechodzącego koło nas kelnera. Podał mi drinka samemu wymieniając szklankę na nową.

- I tak przepraszam, nie powinienem mówić takich rzeczy. To było niestosowne, by insynuować, że coś może być między nami. -Dotknął mojego ramienia.

- Kompletnie nie zawracaj sobie tym główki -zaciągnął mnie do baru i piliśmy przez długie godziny. Cały czas opowiadał mi o sobie, nawet rzeczy, o których nie chciałem słyszeć. Miałem świadomość, że nasze wilki już dawno przejęły nad nami kontrolę, ale nie potrafiłem przestać, zbyt dobrze czując się w jego obecności.


Nie pamiętam, jak wróciłem do łóżka, za to obudził mnie potężny ból głowy oraz dziwny ciężar na brzuchu. Do moich nozdrzy doleciał także nikły zapach mojej omegi, co jasno dawało znać, że mimo wczorajszego późnego zastrzyku alkohol zaburzył działanie neutralizatora. Spojrzałem w dół i mało nie dostałem zawału. Adam równi nagi jak ja, zrobił sobie z mojego brzucha poduszkę rozwalając się wygodnie na całej szerokości łóżka. Przekląłem w myślach i jak najdelikatniej się spod niego wysunąłem. Podziękowałem bogini księżyca za jego mocny sen i uciekłem do łazienki. Najpierw zrobiłem sobie zastrzyk a potem wziąłem najszybszy prysznic w życiu i ze specjalnym sprejem wracałem do sypialni w samych bokserkach. W drzwiach mojej sypialni stał Lio, był dziwnie skulony i czerwony na twarzy. Dopiero po chwili zrozumiałem, że to jego słodki zapach teraz tak mocno czuć w powietrzu. z moich ust wyrwało się głośne:

- O nie! To za szybko. -mój krzyk obudził alfę, który natychmiast się poderwał i spojrzał na nas zdziwiony. Dopiero, gdy zapach do niego dotarł zrozumiał skąd ten rumor.

Natychmiast skoczyłem przed brata głośno warcząc. Działałem instynktownie chroniąc swoje szczenię przed potencjalnym napastnikiem. Adam jednak nie ruszył się z łóżka, a ja po chwili się uspokoiłem.

- Chodź malcu, poradzimy coś na to -pozwolił mi się podnieść i zanieść do łazienki, był niemal nieprzytomny od gorączki, jaka targała jego ciałem.

Alfa stanął w progu pomieszczenia, gdy robiłem chłopcu zastrzyk, który przed chwilą sam wziąłem.

- Co to? -spytał wskazując na strzykawkę. Jego zapach przestał być już tak intensywny, a Lio niemal stracił przytomność w moich ramionach wyczerpany emocjami, jakie pewnie pojawiły się u niego w ciągu nocy. Chwyciłem go i zaniosłem do sypialni, a alfa dreptał za mną krok w krok.  -Co to? -powtórzył, gdy chłopiec zasypiał już w swojej pościeli.

- Neutralizator. Dostał gorączki, lepiej by nikt tego nie wyczuł -spojrzałem na niego zimno.

- Nie wiedziałem, że istnieje coś takiego -wycofał się do sypialni i ubrał we wczorajsze ciuchy.

- Pomoże mu przez to przejść. -Stanąłem w progu sypialni, chciałem zostać już sam, ale wiedziałem, że Adam za szybko nie odpuści.

- Nie jest za młody? -spytał zapinając guziki koszuli, a mi zrobiło się trochę szkoda, że nie mogę już patrzeć na jego szeroką klatę.

- Jest, ale czasem niestety tak się zdarza, po prostu jego wilk ma mocno dominującą naturę i uznał, że nie będzie czekać, aż Lio dorośnie. Liczyłem, że będzie miał chociaż z piętnaście lat, gdy to się stanie. Chyba, jednak będę mu musiał załatwić nauczanie domowe. -Alfa pokiwał głową, że rozumie.

- Czemu trzymasz te leki w łazience? -spojrzał na mnie bardzo dziwnie. A ja się przeraziłem, bo myślałem, że domyślił się prawdy.

- Przywiozłem je ze sobą, liczyłem się z tym, że kiedyś się przydadzą. -Skłamałem na poczekaniu.

- Nie wierzę ci -odparł wprost. -Lio już wcześniej miał gorączki? Robisz mu codziennie zastrzyki.

- Ja.... -nie spodziewałem się, że coś takiego wywnioskuje, ale właściwie było to dobre wyjaśnienie. -On jest za młody, nie chcę by spotkała go krzywda, nawet jeśli będzie to jego przeznaczony. -Czułem się źle z tym, że okłamuje własnego mate, ale nie było wyjścia. On tylko pokiwał głową.

- Wpiszę, w jego akta, że jest omegą. Wolę byś mu tego jednak nie podawał, powinien być sobą. Wiem, że jest młody, ale nie możesz mu zabierać okazji na znalezienie mate.

- To jeszcze dziecko! -zdenerwowałem się jeszcze bardziej.

- Nikt nie każe mu się wiązać, ale pamiętaj, że nic nie dzieje się bez przyczyny.

- Łatwo ci mówić, nikt cię nie zgwałci. -Byłem wściekły.

- Wczoraj prawie to zrobiłeś -wytknął mi z rozbawieniem, mi jednak nie było do śmiechu.

- Byłem pijany i nic nie pamiętam. -Byłem na skraju wytrzymałości, miałem ochotę zetrzeć mu pięścią ten głupi uśmieszek z ust.

- Porozmawiamy na ten temat kiedy indziej, teraz zajmij się bratem i doprowadź się do porządku. Jutro pierwsza akcja, możesz spodziewać się nowych lokatorów.

Wyszedł, a ja poszedłem do Lio wpakowałem mu się do łóżka mocno tuląc. Płakałem, aż ze zmęczenia nie zasnąłem.

Dzięki bogom jego pierwsza ruja trwała tylko dobę, a gdy siadłem z nim by porozmawiać na ten trudny temat. Powiedział mi, że Alex już wszystko mu wyjaśnił i że mocno mnie kocha. Czasami miałem wrażenie, że jest bardziej dojrzały niż ja.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro