Bolesna przeszłość
Ostatni moi mili.
***
Minął tydzień, sytuacja powoli się stabilizowała, nadal brakowało nam łóżek, więc nasi podopieczni gnietli się na materacach rozłożonych w każdym możliwym miejscu. Nawet w moim apartamencie pomieszkiwało czterech ciężarnych, którzy musieli być niemal pod stałym nadzorem, bo poród mógł zacząć się w każdej chwili. Tego dnia zebraliśmy wszystkie starsze omegi w największej sali, a pani psycholog tłumaczyła im, jak działa ich organizm i czemu potrzebujemy od nich próbek śluzu.
Pracowaliśmy na cztery gabinety i ledwo już widziałem na oczy, kiedy Alex wpadł jak burza przerywając mi bardzo intymny zabieg.
- Adam się obudził i chce cię widzieć. -Gdy skończyłem zacząłem myć ręce, a Alex pomagał omedze zebrać się z kozetki i ubrać -Członkowie rady już go dopadli, więc wie -dodał, a ja ledwie zdążyłem nachylić się nad umywalką i zwymiotowałem z nerwów wprawiając wszystkich w pomieszczeniu w konsternację.
- Super -wydukałem próbując spłukać niechcianą zawartość zlewu. -Przebiorę się i pojedziemy.
Uciekłem na górę. Umyłem zęby i znów zwymiotowałem, tym razem jednak do toalety. Nie mogłem jednak tego odkładać w czasie. Musiałem z nim wszystko wyjaśnić, liczyłem się z tym, że mogę dostać wilczy bilet i będę musiał zamieszkać z Lio gdzieś w lesie poza watahą. Jednak miałem nadzieję, że Adam ucieszy się z tego, że za osiem miesięcy zostanie tatą i wybaczy mi przewinienia.
Jego sala wypełniona była ludźmi z zarządu watahy, zajrzałem tam tylko i chciałem zaczekać, aż sobie pójdą, wtedy usłyszałem głośne:
- Wyjść! A ty chodź tu omego. -Wszyscy opuszczający pomieszczenie patrzyli na mnie krzywo, a ja kuląc się w sobie podszedłem do jego łóżka. -Przyjacielska pomoc tak? -zarzucił mi, a ja nie mogłem nic z siebie wydusić pod jego karcącym spojrzeniem. -Ponoć jesteś w ciąży -pokiwałem głową na tak -zabezpieczałem się przecież, w końcu nalegałeś na prezerwatywy, co powinno mi dać do myślenia już wtedy.
- Ja też się zabezpieczyłem -wysyczałem -nie chciałem cię złapać na dziecko.
- Ty w ogóle nie chciałeś być mój -warknął, a ja znowu się skuliłem. -Zwodziłeś mnie od początku.
- To nie tak... -zacząłem mówić, jednak mi przerwał.
- Milcz, kiedy stąd wyjdę połączę się z tobą i nawet nie próbuj mi odmówić! -dodał głośniej drugą część zdania, kiedy chciałem się odezwać. Gestem nakazał mi się do siebie przybliżyć i zaczął mi szeptać do ucha. -Ciesz się, że kryłem twoją dupę i że Alex zdążył mi wszystko wyjaśnić po przebudzeniu, zanim ta zgraja pierników mnie dopadła. Oficjalna wersja jest taka, że wiedziałem o wszystkim od początku, jednak dla dobra naszej współpracy i planowanych działań postanowiliśmy zachować fakt znalezienia przeze mnie mate w tajemnic. -Pokiwałem głową, na znak, że rozumie, a on przyciągnął mnie do siebie i mocno wpił się w moje wargi -pięknie pachniesz -pochwalił mnie, a omega wewnątrz mnie ze szczęścia zrobiła fikołka. -Cieszę się, że to ty. Kocham cię od pierwszej chwili, od momentu, gdy chciałeś mi przywalić, by bronić brata.
- A właśnie -zacząłem niepewnie równie cicho, jak on -Lio nie jest moim bratem, tylko synem. -Spojrzał na mnie z zaciekawieniem, lecz jedynie pokiwał głową zostawiając ten temat na później. Z daleka od ciekawskich uszu.
Niedługo potem obaj zasnęliśmy wtuleni w siebie na szpitalnym łóżku.
Po dwóch kolejnych tygodniach Adam został wypisany ze szpitala i wylądował w mojej sypialni. Był to dla mnie trudny czas, choć w sierocińcu było co raz mniej dojrzałych omeg, a ich mate zjeżdżali się z całego kraju. Alfa boczył się na mnie przez cały czas, jakby próbując się odegrać. Owszem noce były nasze i choć rzadko się kochaliśmy, ze względu na niewygojone obrażenia, to jego ramiona dodawały mi otuchy. Było już naprawdę późno, a ja przysypiałem, gdy zaczął mówić:
- Opowiesz mi w końcu, co sprawiło, że nie chciałeś być omegą? -mocniej się przytulił, bo się spiąłem.
- Od początku? -w moim głosie było naprawdę dużo niepewności, jednak on pokiwał głową na tak, nie dając mi wyboru. -Moja matka, zostawił mnie pod opieką dziadka, gdy skończyłem trzy lata. Nie łatwo było wychować starszemu becie maleńkie dziecko. Musiałem więc szybko nauczyć być samowystarczalnym. Dzięki wzorcom bety, aż do czasu mojej gorączki nikt nawet nie przypuszczał, że będę omegą. Skończyłem piętnaście lat i uparłem się, że chcę iść na bal letni. Zaprosił mnie w końcu najprzystojniejszy alfa w szkole. Niestety jeden z chłopaków z jego grupy dostał rui, co spowodowało u mnie przedwczesną gorączkę. Próbowałem uciec, ale dopadli mnie na parkingu. -Zacząłem płakać i nawet jego uspokajający zapach nie pomagał. -Zgwałcili mnie tam... każdy z nich. Jednak nie było to najgorsze -dukałem przez łzy -Thomas, ten który mi się podobał; po tym, jak najbrutalniej z nich wszystkich mnie wykorzystał, odebrał mi godność. Zszedł ze mnie i po prostu się na mnie wysikał. Leżałem tam w porwanym garniturze zakrwawiony, śmierdzący jego moczem. Udało mi się dociągnąć za śmietnik i z wyczerpania zasnąłem. Do domu odwiózł mnie śmieciarz, który znalazł mnie tam nad ranem. Nie pojechałem do szpital, mimo że nalegał. W tamtym momencie czułem się słaby, czułem że to mi się należało. -Alfa był wstrząśnięty, jednak nawet tego nie skomentował, po prostu mnie tulił i wraz ze mną cicho płakał. -Dziadek mnie opatrzył. Po dwóch tygodniach doszedłem do siebie, jednak okazało się, że jestem w ciąży. Wypisał mnie ze szkoły i załatwił z luną nauczanie domowe. Ten usłyszawszy moją historię nastraszył gwałcicieli, by się nie wygadali, taka była moja prośba, choć nalegał na to, by ukarać oprawców. Zaproponował mi swój domek w lesie, w akta wpisał, że jestem betą. Z początku moje dziecko miało trafić do adopcji, jednak wtedy moja matka pojawił się oznajmiając, że jest w ciąży. Dzięki bogini księżyca okazało się, że jesteśmy niemal na tym samym etapie. Dziadek wywiózł nas obu do tego domku. To oficjalnie miały być bliźniaki, ale mój rodziciel zmarł wraz ze swoim potomstwem, a ja wykorzystałem sytuację. Luna chciał zaadoptować Lio z powodu mojego młodego wieku, ale gdy po raz pierwszy spojrzałem mu w oczy wiedziałem, że go nie oddam. Wszystkim wmówiłem, że to mój brat i nikt nigdy nie podważał mojego kłamstwa... bo nikt nigdy nawet nie pomyślał, że mogę być omegą.
- Przykro mi kochanie, że cię to spotkało, obiecuję ci, że nigdy nie pozwolę, by ktoś cię skrzywdził. Zawsze będziesz mój i zawsze będę cię kochał i szanował. Nie odbiorę ci twojej niezależności. Możesz być tego pewny. -Pocałował mnie w czoło i tulił, aż nie zasnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro