Rozdział X
Brielle oczywiście wyszła z komnaty pierwsza. Nie mogli przecież wrócić na bal wspólnie, to rozsiałoby wiele plotek. Co gorsza, byłyby one trafne.
Chociaż policzki piekły ją tak bardzo, w sercu wirowało tysiące motyli, nie mogła dać po sobie poznać, co się przed chwilą wydarzyło. Nie potrafiła jednak okiełznać uśmiechu, który sam wpływał na jej usta.
Dla Jonathan ta scena również była nierealna. Z jednej strony pluł sobie w brodę, targając swoje włosy, z drugiej musiał ochlapać twarz wodą, bo tyle emocji się w nim kryło. Nie mógł sobie jednak wybaczyć, że jego serce zabiło do Brielle. Ich uczucia były z góry skazane na porażkę.
Darin spojrzał na królową z końca sali z wyraźnym niezadowoleniem, a goście nie kryli oburzenia jej zachowaniem. Natychmiast podbiegła do niej Lucille, oczywiście wściekła.
— Coś ty sobie myślała? Nie możesz tak wychodzić w środku balu bez poinformowania o tym kogokolwiek — syknęła. — Obyś miała dobry powód.
— Mam bardzo dobry powód. — wyrwała się z jej uścisku, złapała suknię i weszła na podest, a następnie podniosła kielich i w niego zastukała. — Moi drodzy, jest mi niezmiernie miło, że tak licznie przybyliście mnie powitać. To znaczy dla mnie więcej, niż moglibyście sobie wyobrazić. Teraz jednak bal dobiegł końca, dlatego proszę wszystkich o opuszczanie pałacu.
Lucille wybałuszyła oczy. Oliver zaśmiał się w głos, Basile zrozumiał, że musiało się coś wydarzyć i przeszedł do wyprowadzania gości. Z obecnych książąt został tylko Neklan Novotný. Tessa przemierzyła całą salę, przedzierając się przez tłumy niezadowolonych ludzi, aby dostać się do Brielle i składając szybki pokłon, podeszła do niej bliżej.
— Co się dzieje?
— Też z przyjemnością się dowiem... — mruknął Darin. Kiedy sala w końcu opustoszała, Crispin wraz z Jonathanem dołączyli do pozostałych. W międzyczasie znalazła się również Celine.
— Oni są tutaj, w katakumbach — zaczął poważnie Crispin. — Eran właśnie wrócił do Londynu i o tym powiedział.
— To na co czekamy?! Musimy tam iść! — gorączkowała się Theresa.
— Oszalałaś? — skarcił ją Rackford. — Nie mamy pojęcia, czy żyją. To William kazał uciekać Eranowi, oni tam zostali. Podobno mają całą obstawę, a Benedict kogoś przemienił.
Wszyscy w tej chwili poczuli strach. Brielle miała wrażenie, że ktoś łaskocze jej kark chłodnym oddechem. Odwróciła się, ale nikogo tam nie było.
— I nie wiemy, gdzie dokładnie są. To idiotyczne się tak rzucać w katakumby, przecież nie mamy tam szans w walce. — dodał Crispin, opierając się o laskę.
— Tak właściwie — Oliver odchrząknął. — Znam katakumby bardzo dobrze.
Tessa prawie popłakała się ze szczęścia.
— Stop — otrzeźwiła wszystkich Brielle. — Wciąż to zbyt niebezpieczne. Nie wiemy wszystkiego. Gdzie, do diabła, jest Mikel? — rozejrzała się wokół.
— Wyszedł tuż po koronacji — powiedziała zirytowana Celine. — A Basile? O, wywołałam wilka z lasu.
Książę szedł do nich chwiejnym krokiem, jednak w połowie drogi podbiegł do niego jeden ze strażników, mówiąc coś szybko. Basile spojrzał na pozostałych z błyskiem w oczach.
— Ktoś przy bramie pałacu twierdzi, że nas zna — powiedział oficjalnie. — Nie podniecajcie się jednak zbytnio, to tylko dwie osoby.
— Tylko? — obruszyła się Tessa i wyminęła Basile'a, a następnie pobiegła do bramy.
Kompletnie bez słowa rzuciła się na szyję Yyvon, mając gdzieś, że kobieta jest cała brudna. Trzymała ją mocno, a do stojącego obok Eliota, uśmiechnęła się tylko.
Później odwróciła się za siebie, żeby ujrzeć rozciągnięte usta pozostałych.
* * *
Zgodnie z prośbą Brielle o nie męczenie pytaniami ocalałej dwójki, Yyvon i Eliot w spokoju mogli doprowadzić się do porządku w komnatach. Wzięcie kąpieli było dla nich jak błogosławieństwo, a zaspokojenie głodu niczym spełnienie marzeń.
Spotkali się na opustoszałym korytarzu i skinęli do siebie głowami. Mieli się udać do sali obrad. Yyvon krocząc obok zastępcy komisarza, dokładnie mu się przyglądała.
— Ty w zasadzie to całkiem, całkiem jesteś — skomentowała szczerze. Posłał jej spojrzenie pełne politowania, a ona się wyszczerzyła.
Był postawny, wysoki i umięśniony. Blizna na jego twarzy wcale nie ujmowała mu urody, wręcz przeciwnie – dla Yyvon była dodatkowym atutem. Zanim weszli do sali, oboje podwinęli rękawy białych koszul i pchnęli masywne drzwi.
Brielle siedziała na środku w normalnym stroju, który składał się ze zwykłej sukni (chociaż dla niej to i tak była przesada) i zblazowana mieszała łyżeczką w filiżance, co jakiś czas posyłając ukradkowe spojrzenia Jonathanowi. On z kolei zajął miejsce z dala od Brielle w obawie przed odkryciem, że łączyło ich coś więcej.
Celine opierała się o ramię Crispina, który dyskutował o czymś z Tessą i Neklanem, a Basile i Oliver siedzieli w milczeniu. Wkrótce jednak wszystkie pary oczu skierowały się na Yyvon i Eliota.
— Zanim zaczniemy — wampirzyca przełknęła ślinę. — Eran. Udało mu się? — bała się usłyszeć odpowiedzi.
— Tak — zapewnił Crispin. — Eran przed chwilą zjawił się w Londynie cały i zdrowy. Już wiedzą, że wy także się znaleźliście.
Yyvon odetchnęła z ulgą.
— Obudziliśmy się w katakumbach. William był nieprzytomny najdłużej. Chwilę później przyszedł Conrad Keller — spojrzała na Jonathana, którego oczy zmrużyły się natychmiast. — Przyprowadził dziewczynę. Przemienił ją Benedict, a Anton przeprowadzał na niej eksperymenty.
— Jak mu się to udało? — zapytała przerażona Brielle.
— Annie, tak ma na imię ta laska, powiedziała, że było tej krwi zbyt mało, bo on zlizał ją z bruku, ale zaraz po przemianie już go nie widziała — kontynuował Eliot. — Podkreśliła też, że był miły. To ten cały Anton był okrutny.
Brielle zmarszczyła czoło.
— Prawie nam się udało uciec, ale w drodze natrafiliśmy na Antona... dlatego Will zrobił wszystko, żeby Eran mógł uciec. Zabrał Willa i Annie, a mnie i Eliota pozostawili samych sobie w jakimś zaułku. Chcieliśmy ich odbić, ale nie mielibyśmy szans. Jestem cała poraniona wodą święconą.... ja, przepraszam... ale to, co powiedział Anton... — ukryła twarz w dłoniach. — Tesso.
— Tak? — nie patrzyła na nią. Przeczuwała, co zaraz usłyszy. Myślała o tym od dawna. Nawet kiedy przestały nawiedzać ją koszmary. Po prostu to czuła.
— Jesteś kotwicą Benedicta, a on jest twoją — szepnęła. — Będzie żył, dopóki ty żyjesz. I... i...
— Jeśli on umrze, Theresa też. — dokończył Mikel, który właśnie zamknął za sobą drzwi. W sali zapadło grobowe milczenie. — Myślę, że Tessa była tego świadoma od dawna.
— To nie wszystko... — ciągnęła Yyvon. — Kiedy zabierano mnie i Eliota usłyszałam jeszcze, że zawalenie kościoła było zaplanowane. Zamiast nas, powinna tam być Tessa. Tego chcieli.
— Wiemy, że było zaplanowane — powiedział ciężko Crispin. — Dobrze zrobiliście, że uciekliście. To ważna informacja... — spuścił wzrok. Celine ścisnęła jego dłoń, aby dodać mu otuchy.
— Co robimy? — odważył się zapytać Jonathan. — Tesso?
— Potrzebuję pobyć sama. — podniosła się z miejsca i bez słowa opuściła salę, a drzwi jej komnaty zatrzasnęły się za nią z takim hukiem, że usłyszeli to wszyscy.
— Nie możemy zabić Benedicta. Nie takim kosztem.
- Brielle, masz w tej kwestii mało do powiedzenia, tak myślę... — stwierdził Mikel. — Przypuszczam, że Tessa będzie chciała się poświęcić.
— N-nie - zaoponowała Yyvon. — Nie możemy na to pozwolić. Możemy złapać Benedicta i więzić, uśpić... cokolwiek, ale nie skazujmy jej na śmierć. Nie zasłużyła na rolę zbawcy, Mikel... proszę... — z jej oczu poleciały łzy, kiedy złapała jego rękę.
— Benedict nam wszystkim zagraża — przypomniał ostro Basile. — Decyzja Tessy należy wyłącznie do niej.
— A może wcale nam nie zagraża? — zasugerowała Brielle. — Może jest tylko narzędziem w rękach Antona? Przecież Kim mówił, że to właśnie on...
— Jaki Kim? — Yyvon odzyskała rezon. Znała tylko jedną osobę o tym imieniu.
— Z tego wszystkiego zapomniałem... — Crispin rozmasował czoło. — Yyvon, Anton więził twojego brata. Jest w Londynie z Adeline, Anthony'm i Eranem.
Z piersi wampirzycy wydarł się głośny szloch. Był połączeniem bólu, szczęścia, obaw i ulgi. Nie potrafiła opisać tego, jak bardzo beznadziejna i zarazem radosna to była chwila. Nigdy wcześniej nie kotłowało się w niej tyle sprzecznych emocji. Stojący obok Mikel musiał ją podtrzymać, żeby nie upadła.
Brielle nie mogła się nie uśmiechnąć. Podzielała jej uciechę, jednak sprawy wciąż były namalowane czarnym kolorem.
— William mówił, że jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Brielle będzie koronowana. — przypomniał sobie Eliot.
— I tak się stało — potwierdził Jonathan. — Właśnie dzisiaj. Zaplanował wszystko?
— Co do wydarzenia — Yyvon odzyskała zdolność mówienia. — Jeżeli oni tego nie przeżyją, będę musiała poważnie porozmawiać z Tessą.
Mikel wypuścił powietrze z ust.
— Nikt nie będzie wchodził do katakumb — zarządził. — Moglibyśmy skończyć z większymi stratami, a tego nie chcemy. Skoro Anton jest w Paryżu, Benedict też musi. Brielle, nie możesz opuszczać pałacu. — skinęła głową na zgodę. — Obawiam się, że będziemy musieli użyć nieciekawych środków do walki z nimi.
— To znaczy? — jęknął Crispin.
— Sprzymierzyć się z naszym poprzednim wrogiem, a moim ukochanym bratem.
— Na mózg ci padło? — Celine prawie się zakrztusiła. — Chcesz obudzić Victora? I co, stworzy kolejną rodzinkę Skażonych, żeby walczyli z tymi od Benedicta? Przecież i tak nie ma krwi Brielle, nie stworzy ich więcej.
— Ale Benedict jest silnym wampirem, może przyjść po tę krew i niekoniecznie zdołamy ochronić królową. — wtrącił się Neklan. — Victor jest silniejszy. Wieku nie oszukamy.
— Na jakiej podstawie chciałby z nami współpracować? — zainteresował się Jonathan.
— Na żadnej, ale warto spróbować, prawda? — Mikel rozłożył ręce.
— Może wstrzymajmy się z tym absurdalnym pomysłem — westchnął Crispin. — Na ten moment musimy znaleźć Antona lub Benedicta. Najlepiej obu, ale skoro dostaliśmy zakaz wchodzenia do katakumb, trzeba ich wypłoszyć.
— Użyjcie mnie — zaoferowała się Brielle. — Benedict będzie chciał ze mną rozmawiać.
— W życiu — powiedział Jonathan szybciej, niż powinien, przez co każdy na niego spojrzał. — Dopiero co otrzymaliśmy królową. Nie możesz się narażać jako nasza głowa w takim stopniu. Jeśli Benedict będzie chciał rozmawiać, przyjdzie tutaj.
— Dobrze gada — pochwalił go Mikel. — Dzisiaj jest już późno, nic nie zrobimy z tymi faktami dalej. Crispy, dobrze by było, gdyby twój młody przyjechał do Paryża.
— Zadbałem już o to. Będzie tutaj jutro, spokojnie — przeniósł wzrok na Yyvon. — Kim dołączy jutrzejszej nocy. Anthony i Adeline zostaną w Londynie na wszelki wypadek. Jerome prosił, abyś na razie nie wracał, McAvoy.
— Dziwna prośba — skrzywił się.
— Pewnie z troski — Yyvon szturchnęła go w ramię zaczepnie. Wywrócił oczami i wyszedł, a cała reszta również zaczęła się rozpraszać.
— Wy dwoje zostajecie — rozkazał Mikel, wskazując palcem Jonathana i Crispina. Westchnęli ciężko, ale spełnili życzenie wampira. — Crispin, musisz porozmawiać z Tessą. Mnie nie posłucha. Jonathan, prosiłem cię o coś dawno temu. — złożył dłonie jak do modlitwy.
— Nie rozumiem. — potrząsnął głową.
— Oczywiście, że rozumiesz. Nie graj idioty, bo nim nie jesteś. Mówię o Brielle. Oficjalnie jest królową, ma koronę i w ogóle, dociera to do ciebie?
— Do czego zmierzasz? — zapytał zmęczony.
— Nie wiem, do czego między wami dzisiaj doszło, nie chcę wiedzieć, ale to był ostatni raz. — to były jego ostatnie słowa, zanim wyszedł.
Jonathan spojrzał w sufit, szukając odpowiedzi, ale sufit przecież nie mógł jej udzielić. Był skołowany całą sytuacją.
— Jak ktoś, kto kochał, z taką łatwością może mówić o porzuceniu kogoś?
— To dlatego, że nadal kocha — odparł Crispin. — Jesteś dla niego jak syn, a to, co łączy ciebie i Brielle może się dla ciebie źle skończyć. Ją chroni tytuł, ciebie nic. Nie jestem zwolennikiem kierowania się przestarzałymi zasadami, ale musisz zrozumieć, że teraz ma oficjalnie koronę. I nawet gdyby bardzo chciała, nie może cię uchronić od konsekwencji, jeżeli rada książąt się dowie.
— Obiecałem, że zostanę w Paryżu — zamknął oczy. — Nie będę mógł tej obietnicy dotrzymać. Nie będę mógł patrzeć z daleka na nią i znosić, że jest tak blisko z kimś innym. Po raz pierwszy... czuję coś tak silnego, ale los nam tego zakazał. — uśmiechnął się gorzko.
— Ona nigdy nie będzie tak blisko z kimś innym.
— Więc muszę złamać jej serce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro