ROZDZIAŁ III
2021
Gabriel
Próbowałem nie czuć odrazy do samego siebie, ale nawet tłumaczenie, że wykorzystałem nadarzającą się okazję za zgodą głównej zainteresowanej niewiele dało. Prawda wyglądała tak, że kolejny raz zgubiłem spodnie przed inną kobietą. Gdyby Marion dowiedziała się o tym, co zrobiłem nie raz i nie dwa, uznałaby ten czyn za coś obrzydliwego, wręcz nie do wybaczenia.
Gdy byłem blisko z innymi kobietami łudziłem się, że zapełnię ich obecnością pustkę w mym życiu, która powstała po odejściu mojej Marion. Ale tak się nigdy nie stało, nawet przy Skrzyńskiej.
Dostrzegłem dość szybko, że Maria liczy na więcej niż moje łóżko. Pragnęła mężczyzny, jakim nigdy nie byłem i nie miałem się stać - nudnym oraz przewidywalnym. Nie potrafiłbym usiedzieć w jednym miejscu przez sekundę, ciągle gdzieś mnie gnało i lubiłem być niemal stale w ruchu. Podróże i niebezpieczne życie rodem z "Młodych gniewnych" miało dla mnie niezaprzeczalny urok.
Dlatego też zdecydowałem, że zrobię wszystko, żeby wydostać Marion z cholernego średniowiecza i poprosić ją jeśli nie o przebaczenie, to o chwilę szczerej rozmowy.
Skarżyńskiej nie obiecałem niczego oprócz paru momentów zapomnienia w moich ramionach. Jeśli myślała inaczej to tkwiła w błędzie i miała problem.
- Dokąd idziemy? - Ponowiła swoje pytanie.
- Pytała pani o postępach w badaniach archeologicznych na Wawelu. - Przypomniałem jej i puściłem dłoń Marii, ponieważ byliśmy już u celu. - Dalej jest lepsze oświetlenie.
Podszedłem do drzwi, które zasłaniałem Skrzyńskiej moimi plecami. Następnie złapałem i nacisnąłem kłamkę, modląc się w duchu, by Raul nie podpierdzielił zapasowych kluczy. Na szczęście drzwi ustąpiły od razu chociaż zazwyczaj się zacinały.
Raul lubił czasem gdzieś się zaszyć z piwkiem wzmocnionym dodatkowo czymś ekstra, chociaż niejeden raz go ostrzegałem, żeby nie balował jak jest robota.
- Ale pana Santiago tu nie ma. - Któregoś dnia rzucił mi bezczelnie w twarz.
- Ale ja jestem, więc to prawie to samo. - Natychmiast mu odparowałem, by sobie nie myślał, że mógł mi bezczelnie pyskować.
- Prawie czyni wielką różnicę, szefie. - Nie pozostał mi dłużny.
Zachowywał się jakbym to ja pracował dla niego, a nie na odwrót! Powiedziałem mu w paru dosadnych słowach co o tym sądzę i by lepiej uważał na swoje słowa. Na koniec dodałem, że przy następnym przewinieniu nie pójdzie mu tak łatwo.
Przepuściłem Marię przodem i powiedziałem jeszcze raz, że jesteśmy już na miejscu. Byłem ciekaw jej reakcji na znaleziony przez moją ekipę i mnie szkielet, zapewne należący do kobiety. Zachowało się częściowo ubranie zmarłej, więc "na oko" mogliśmy uznać ten trop za wystarczająco mocny.
- Tę kobietę znaleźliśmy stosunkowo niedawno, bo lekko ponad tydzień temu. - Pozwoliłem, by Maria sama zauważyła doczesne szczątki nieznanej niewiasty.
Miałem nadzieję, że zemdleje albo da dyla w panice, bylebym nie musiał znosić jej tęsknych spojrzeń i maślanych oczu jakie robiła, gdy zjawiałem się w zasięgu jej wzroku. Bym miał święty spokój i problem z głowy. Jednakże moje modły nie zostały wysłuchane przez Niebiosa, bo Skrzyńska nie tylko nie uciekła, ale i pochyliła się nad dołem, w którym spoczywał szkielet.
- Skąd wiadomo, że to kobieta, a nie mężczyzna? Przecież szkielet jest do połowy zasypany ziemią. - Zauważyła Skrzyńska całkiem przytomnie. - Proszę mi wybaczyć, ale nie znam się na archeologii. Po co pan mnie tu wezwał?
- Sama przyszłaś, Mario. - Przypomniałem jej spokojnym tonem choć w duchu się zastanawiałem, czy dobrze zrobiłem przeprowadzając ją tutaj. - Jeśli nie interesuje ciebie odpowiedź na twoje pytanie ...
Maria znów mnie zaskoczyła albowiem odparła, że i owszem, interesuje, ale szkielet to szkielet.
- Co w nim jest ciekawego? - Zawiedziona, że pokazałem jej, jak wygląda rzeczywistość i że nie ma, nigdy nie było i nie będzie żadnych nas,
ukarać lekceważeniem mnie i cokolwiek powiem i co zrobię, obojętnie cóż by to nie było.
Zignorowałem to, bo nie zwracam uwagi na te sprawy jako całkiem nieistotne. Uczucia są i mijają, trzeba patrzeć, by nikt nie zranił twego serca zanim nie okaże się za późno.
Tak, Marion Martinez zraniła mi serce swoim odejściem i wyrzuciła je na śmietnik, nie próbowała ratować tego, co nas łączyło i co było na tyle ważne, by o to walczyć.
Ja, trzeba przyznać, też nie uczyniłem wiele, żeby ratować nas i łączące nas uczucie.
- Spójrz na widoczne elementy stroju.
- Czerwono - złota tkanina, dość zniszczona, ale zdobiona jakimś futrem. To barwy królewskie, tak, sądząc po tym co widać, szeroki rękaw sukni. - Nie podejrzewałem Marii o dobry zasób wiedzy na temat historycznej mody, co najwyżej o dobrą technikę podczas wiadomo czego.
- Co było w tej kobiecie niezwykłego? - Maria zmierzyła wzrokiem najpierw mnie, a dopiero potem nieboszczkę.
Miałem wrażenie, że jednak Maria postanowiła zainteresować się doczesnymi szczątkami nie znanej jej z imienia niewiasty, bo zwietrzyła dobry temat na artykuł dla tej swojej pokichanej gazety. Ja zaś potrzebowałem potwierdzenia tożsamości zmarłej. Przeczuwałem, kto został pochowany w bezimiennym grobie, lecz przeczucie to za mało, by mieć absolutną pewność co do tej kwestii.
- Dwie rzeczy. - Maria patrzyła na mnie uważnie, ale wyjęła z torebki notatnik i ołówek. - Przypuszczalnie była wysokiego rodu skoro nosiła stroje zarezerwowane dla królowej. Dlaczego zatem pochowano ją z dala od kaplicy na Wawelu?
- Czegoś tu nie pojmuję - powiedziała Skrzyńska i podeszła bliżej.
Dotknęła mego ramienia, ale udawałem, że nie dostrzegłem tego drobnego gestu i jej prób zwrócenia na siebie mojej uwagi. Byłem jaki byłem, ale jedno trzeba mi należało przyznać - nie łączyłem przyjemności z obowiązkami ani uprawiania seksu z myślą o stworzeniu poważnego związku.
No, z Marion zrobiliśmy "to" raz, było całkiem ... Inaczej niż w przypadku Marii - Eleny czy Skrzyńskiej, ale miałem nadzieję, że z narzeczoną zbudujemy coś trwałego, nie opartego wyłącznie na seksie. Może i się pośpieszyliśmy, powinniśmy chociaż trochę poczekać, ale stało się. Nie żałowałem ani chwili spędzonej z Marion, obojętnie czy wtedy w moim łóżku, czy też poza nim.
– Głowa zwrócona ku wschodowi, kierunkowi, z którego jak wierzono w średniowieczu miał ponownie przyjść Chrystus. Bogaty strój. Mam jedno pytanie. Czy w miejscu pochówku kobiety znalazł pan ślady bytności kaplicy albo ołtarza?
– Nie, chociaż dokładnie przeszukałem teren wraz z zatrudnionymi robotnikami. Niczego nie znaleźliśmy, żadnych śladów kultu religijnego. Nie mamy nawet znikomej wiedzy na temat wyznania pochowanej tu kobiety, ani ile miała lat, gdy zmarła.
– Myślę, że – dłoń Marii pogładziła mój policzek – albo ona zrobiła coś złego i z uwagi na wysokie pochodzenie nie odmówiono jej pochówku poza Wawelem. Albo istnieje też drugie, też prawdopodobne rozwiązanie. Kaplica mogła tutaj być, ale drewniana. Spłonęła albo zniszczył ją upływ czasu i nie zostały po niej żadne ślady.
– Ale dlaczego akurat to miejsce?
– Pewnie nigdy się nie dowiemy, czemu chciano wymazać zmarłą z ludzkiej pamięci. Co mogła zrobić, że zasłużyła na zapomnienie?
Odsunąłem jej dłoń, bardziej zły i zniecierpliwiony niż chętny na amory.
– Nie próbuj mnie oszukać, Cruz. – Była bardzo zdziwiona, że nie zareagowałem tak jak się spodziewała.
Byłem sam sobie winien, bo dałem jej nadzieję - choć nie takie było moje pierwotne założenie - na coś innego niż tylko seks.
Postanowiłem zatem od razu wytłumaczyć jej w czym rzecz, zanim wyobrazi sobie Bóg wie, co.
– W niczym cię nie oszukałem. Nie obiecałem ślubu i miłości do grobowej deski. Miało być miło, ale nie będzie, jeżeli pociągnięmy to dalej.
Chcę poznać tożsamość tej kobiety, dowiedzieć się o niej jak najwięcej. – Wskazałem na szkielet. – Tylko to mnie interesuje, dlatego ...
– Dlatego zdecydowałeś się na przekonanie mnie do udzielenia tobie pomocy w postaci uprawiania seksu jako zachęty bym nie odmówiła? – Znowu grała na moich uczuciach i poczuciu odpowiedzialności za własne życie, ale postawiłem sprawę jasno i nie zamierzałem się z tego wycofać.
– Wezwałeś policję, żeby wykluczyć morderstwo? – Zapytała ni z tego ni z owego.
– Nie i nie zrobię tego, dopóki się nie dowiem tego, czego chcę o niej wiedzieć.
– O co chodzi z tym kościotrupem? Czego mi nie powiedziałeś? Coś tu naprawdę śmierdzi! – Ta cholerna przenikliwość Marii i skłonność do analizowania rzeczywistości!
– Co ma śmierdzieć? – Wzruszyłem ramionami, przekonany o swojej porażce w nakłonieniu Skrzyńskiej do pomocy.
– Jakoś nie potrafię uwierzyć, że pan mówi mi prawdę o nieboszczce. – Wskazała dłonią dół z kośćmi.
Kurde, szlag by to trafił! Jeśli Maria nie pomoże mi w sprawie Marion, będę ugotowany!
Spróbowałem więc z innej strony, posiłkując się wiedzą zdobytą z różnych źródeł.
– Świat się zmienia. – Zanim zdążyłem się odezwać, Maria pierwsza zabrała głos. – Jaką tajemnicę chcesz wydrzeć zmarłej?
– Słucham? – Kurwa, trafiła w samo sedno, chociaż uczyniła to całkiem nieświadomie.
– Świat się zmienia, ale niektóre rzeczy pozostają takie same.
Gadanie Marii zaczęło działać mi na nerwy, pożałowałem, że w ogóle ją poznałem i tego, co zrobiliśmy później.
To był poważny błąd. Nigdy nie powinienem tego zaczynać.
– Non est servus cor. – Maria wspięła się na palce i szepnęła mi do ucha jakąś łacińską sentencję.
Popatrzyłem na Marię pytającym wzrokiem.
– Serce nie sługa. – Przetłumaczyła mi na hiszpański. – Kim ty jesteś, Gabriel?
– Jestem człowiekiem. – Odpowiedziałem krótko
– Sądząc po twoim zachowaniu, jesteś także bardzo niebezpiecznym mężczyzną.
Cofnęła się o krok, uśmiechając. Wstrętne babsko!
– Cruz! – Jej głos docierał do moich uszu z oddali, gdy wyłączyłem się na to, co właśnie usiłowała mi powiedzieć.
Uznałem, że jeśli chcę zachować się rozsądniej niż do tej pory i nie wpakować się w gorsze problemy niż te jakie i tak się zaczną, gdy odrzucę awanse Skrzyńskiej, powinienem powiedzieć "stop".
Kto o zdrowych myślach uwierzyłby w przekraczanie czasu? I nie ważne, że ja też wcześniej bym nie uwierzył, gdyby James mi nie powiedział o pseudonaukowcu i jego cudownym wynalazku, pomagającym wędrować pomiędzy dowolnymi epokami historycznymi.
– Odprowadzić cię do wyjścia, czy sama trafisz? – powiedziałem do Marii beznamiętnym tonem głosu.
– To koniec? – Nie dowierzała mi, dziwnie patrzyła, gdy to mówiłem.
Przytaknąłem.
– Pożałujesz tego, Gabriel! – Rzuciła ostrym i zgrzytliwym głosem, po czym odeszła w stronę wyjścia kołysząc biodrami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro