Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𒌋⋎⋎⋎ ⋎⋎⋎ ⋎⋎ Zdrajca Południa

- Wasza Wysokość. Nie będę ukrywał, że wolałbym być przyjęty przez Faraona, niż jego żonę, lecz wynika to z powagi sytuacji, z którą może sobie Wielka Małżonka Królewska nie poradzić. Nie zrozum mnie Pani źle, nie twierdzę, że nie masz władzy, lecz pewne sprawy, zwłaszcza takie jak te, powinny być załatwiane jedynie przez mężczyzn, którzy są już obeznani z takimi zagrożeniami. - zaczął Herhor, gdy oboje usiedli przy pół murku, obok schodów prowadzących na piętro, tuż przed posągiem Apisa.

- Do rzeczy Wielki Wezyrze Południa. - ponagliła i nie chcąc wybuchnąć tutaj zbyt wielkimi emocjami gniewu na tego mężczyznę, Takhat postanowiła zaraz po powrocie Merenptaha naskarżyć na tego osobnika i to, w jakich słowach odnosi się do niej.

- Na potwierdzenie moich słów, pozwoliłem zabrać ze sobą z Teb pewne dokumenty. - kontynuując, arcykapłan Amona wyjął za swojej tuniki kilka złożonych papirusów, podając je od razu żonie Faraona.

- Co to jest? - zapytała odruchowo, rozkładając pierwszy z pergaminów, zapisany nazwiskami, jakimiś liczbami i nazwami wiosek egipskich, o części których nigdy wcześniej nie słyszała.

- Od pewnego czasu w Tebach dochodzą mnie wiadomości i prośby o wpuszczaniu i przepuszczaniu przez Górny Egipt kupców ze wschodu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że żaden z nich nie chciał zostać spisany do ogólnych rejestrów, w zamian oferując drobne zapłaty. -

- Łapówkę?! - zawołała niedowierzająco, podnosząc swoje bursztynowe oczy na swojego rozmówcę.

- Mmm, normalnie sprzeczałbym się z używaniem takiego bezpośredniego słownictwa, ale nie zrobię tego, ponieważ po części można to wrzucić do tego samego wora. - wzruszył ramionami, całkowicie się tym nie przejmują.

- Przyjmowałeś łapówki. Wiesz, że nie spodoba się to mojemu mężowi. - mruknęła twardo. - Ale czegoś tutaj nie rozumiem. Po co tak nalegałeś na to spotkanie? Bo nie uwierzę, żeby kopać sobie pod sobą dołki. -

- Cenna uwaga, może jednak nie popełniłem błędu, rozpoczynając z Waszą Wysokością rozmowę. -

- To znaczy? - czując jak serce z każdą chwilą przyśpiesza jej coraz bardziej ze zdenerwowania i tego, że znów pakuje się w jakieś kłopoty, niepewnie poruszyła się w miejscu, prawie zrzucając z kolan resztę papirusów.

- Jestem zdrajcą. Współpracuję od miesięcy z Asyryjczykami, którzy właśnie najeżdżają naszą wschodnią granicę na półwyspie Synaj. - wyznając to spokojnie i bez zawahania, Herhor przybliżył swoją twarz bliżej siedzącej obok niego kobiety. - Zapłacili mi, za zabicie Ciebie i waszych dzieci oraz za nie wysłanie zebranej na wojnę dywizji ,,Amona'' z Teb. - dodał szeptem, dmuchając powietrzem w czarną perukę pierwszej żony Merenptaha z licznymi złotymi ozdobami.

Zimny dreszcz strachu przebiegł wzdłuż kręgosłupa kobiety, powodując wstrzymanie jej oddechu i jakikolwiek ruchów. W ciszy i przerażeniu obserwowała oddalającą się twarz Herhora od swojej, który prostując się, wskazał palcem na jeden z nierozłożonych pergaminów. Coś tutaj jednak jej nie grało. Czy to intuicja, czy głupota, nie uciekała. Nie wezwała straży, która bacznie im się przyglądała z pewnej odległości. Siedząc cały czas w miejscu, opuściła jedynie oczy na wskazany kawałek papirusu.

- Dlaczego mi to mówisz? - wyszeptała w końcu, powoli rozkładając dokument. - Nie zdradziłeś. To miraż. Kłamstwo w które mają wierzyć Asyryjczycy. - odpowiedziała sama sobie, gdy zaczęła rozumieć tok myśli Wezyra Południa.

- Faraon pojął za żonę bardzo inteligentną kobietę. - stwierdził, uśmiechając się na chwilę z wyrazem uznania. - Nie mniej jednak, gdy otrzymałem dwa dni temu tę prośbę, wraz z zaliczką i obietnicą wysokiej nagrody, przewyższającej moje aktualne zarobki nawet ośmiokrotnie, postanowiłem z niej skorzystać. -

- Nie zdradziłeś. - powtórzyła, próbując tym sposobem zaprzeczyć temu co słyszy, jednocześnie dłonią powstrzymując ruszającego do niej osobistego strażnika, którego mina była coraz bardziej zaniepokojona. - Nie przyjechałeś tutaj jak oni wierzą, aby mnie zabić, ale wyznać prawdę. - dodała na pół szeptem, gdy mimo prośby, jej osobisty ochroniarz przybliżył się bliżej niej i Wezyra Południa -

- Nie jestem jedynym, na którego zarzucono taką wędkę. Wielu podległym mi osobą, również proponowano drobne zarobki, a gdy ci jak ja, złapali przynętę, rzucali coraz to większe i większe oferty. Nie jestem łaskawym Wezyrem jak Iumer, dlatego nakazałem ich wszystkich usunąć ze stanowisk. W ten sposób pokazałem asyryjskim pomiotom Apophisa, że tylko ze mną mogą dobijać jakikolwiek targ. -

- Myśleli, że złapali cię na wędkę, ale to ty ich złapałeś. - wyszeptała Takhat, czując jak na powrót rozluźnia swoje napięte ramiona.

- Chylę czoło przed twoją bystrością Pani. - mówiąc to z czystą szczerością, Wezyr Południa schylił nieco swoja głowę. - Z początku były to drobne pozwolenia na przejazdy, potem na transporty ludzi za ładunki. Wszystko spisywałem, również ilość przyjętej przeze mnie zapłaty. Próbowałem wiele razy poinformować o tym Faraona, lecz przez chaos jaki był i wciąż jest spowodowanym od Achet, ciągle przekładano nasze rozmowy. Nie były to sprawy bardzo pilne, więc cierpliwie znosiłem ignorancję naszego Władcy względem mnie. Niestety nie mogę tego dłużej robić, gdy na szali leży życie kogokolwiek z jego rodziny i bezpieczeństwo państwa. -

- Dlatego pomimo kolejnej z odmów mojego męża, złamałeś ją i przyjechałeś tutaj, wymuszając na mnie i Wezyrze Północy to spotkanie. Wybrałeś też ten moment, aby te hieny myślały, że jedziesz wypełnić ich żądania. - podsumowała Takhat, gdy do świątyni wpadł nagle Iumer wraz z żołnierzami mającymi szykować zwierzęta do drogi powrotnej, robiąc przy tym taki hałas, że Wielka Małżonka Królewska wystraszona, aż podskoczyła w miejscu, w końcu upuszczając dokument na podłogę.

- Wasza Wysokość! To zdrajca Pani! - biegnący do nich Wezyr Północy swoim krzykiem w kilka sekund sprawił, że nim kobieta zdążyła pojąć jego słowa, została odciągnięta do tyłu za ramię przez swojego osobistego strażnika. - Dla swojego bezpieczeństwa odsuń się od tego parszywca! - dodał, mijając ich i stając w miejscu gdzie przed chwilą była Wielka Małżonka Królewska, na wprost wciąż siedzącego i zaskoczonego Herhora.

- Hańba. - powtarzając się, Wezyr Południa nieśpiesznie podniósł się na nogi, posyłając piorunujące spojrzenie zarówno na Wezyra Północy, jak i otaczających go szybko strażników pałacowych, których wzięła ze sobą Takhat. - Pytam po raz kolejny, uważasz się za odpowiednią osobę na tym stanowisku? Bo nie wydaje mi się! -

- Jeszcze słowo ty zdrajco! - warknął Iumer dobywając swój sztylet i szybkim spojrzeniem upewniając się, że Wielka Małżonka Królewska jest już w bezpiecznej odległości.

- Chwila, momencik. Iumer... - próbując coś powiedzieć, żona Faraona nie mogła przebić się przez krzyczących na siebie wezyrów oraz nerwowo wyciągających broń strażników w tym jej własnego, który zasłonił ją całym swoim ciałem.

- Twoja niekompetencja na stanowisku Wezyra Północy jest tak bardzo rażąca, że wprost nie mogę uwierzyć, jakim cudem wciąż nim jesteś! -

- Wasza Wysokość, należy natychmiast opuścić to miejsce. Twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze. Rozkazy Faraona. - mówiący nad jej głową, prywatny ochroniarz zaczął ponownie stopniowo wymuszać na Takhat kierunek jej kroków do wyjścia ze świątyni Ptaha.

Zamieszanie jakie powstało połączyło się z wciąż krzyczącymi na siebie Wezyrami, rozkazami strażników nakazujących poddać się Herhorowi i prośbą jej stróża. Nie mogąc się skupić na tym wszystkim, Takhat nie wytrzymała podnosząc głos i tupiąc nogą w miejscu tak bardzo, że odbiło się to echem w całej już na wpół pustej świątyni.

- Natychmiast wszyscy przestańcie!!! Herhor nas nie zdradził! Przyjechał mnie tu ostrzec. - dodała, gdy oczy wszystkich zatrzymały się na niej.

- Ostrzec? - powtórzył niedowierzająco Wezyr Północy, zerkając na Wielką Małżonkę Królewską, która odprawiając stanowczym gestem swojego strażnika, ruszyła do obu Wezyrów wściekłym krokiem, przez który wszyscy obecni poczuli ciary zwiastujące wybuch długo oczekiwanej burzy z jej strony.

- Służyłem jako Wezyr za panowania Faraona Setiego II i służe za panowania jego młodszego syna. Dla mnie jest niewybaczalnym to, że jako Wielki Wezyr Dolnego Egiptu i zarazem opiekun Memfis oraz rodziny obecnego Faraona, pozwalasz na takie rzeczy. Gdy ty wypełniałeś rozkaz Wielkiej Małżonki Królewskiej, ja mógłbym ją zabić już kilkanaście razy. Twoją niekompetencję przedstawię na pewno Faraonowi, gdy wróci z wojny. - mówiąc to wciąż jadowitym tonem, Herhor pogroził palcem przed nosem Iumera. - Jedno to wypełnianie rozkazów, a drugie to zapewnianie przy tym bezpieczeństwa członkom dynastii. Jeśli nie umiesz poradzić sobie z tym, jeszcze dziś zrezygnuj i... -

- Wasza Wysokość, nie mniej jednak, jeśli to faktycznie prawda, to i tak dla bezpieczeństwa zalecam powrót do pałacu. Wszystko gotowe na odjazd. - ignorując wciąż mówiącego Wielkiego Wezyra Górnego Egiptu, Iumer wskazał dziwnie roztrzęsioną i bladą ręką drogę Takhat do wyjścia ze świątyni. - A Herhor dla spokoju, pojedzie zaraz za nami w obstawie. Im dalej będzie od Ciebie Wasza Wysokość, tym lepiej. -

Mając cały czas na uwadze dziwne podenerwowanie i pośpiech Iumera, pierwsza żona Faraona zmarszczyła czoło, jednak kiedy Wezyr Północy nie drgnął, uznała, że wypyta go o to, jak zostaną znów sami.

- Zgadzam się. Pozbierajcie dokumenty, a następnie... - mówiąc to, obróciła się plecami do obu Wezyrów i sięgając po swoją chustę, zaczęła na powrót owijać ją sobie dookoła głowy, gdy jej wzrok spotkał się ze stojącym w progu świątyni Senu.

Widząc prawą rękę męża, zaskoczona puściła materiał, który nie będąc do końca owinięty, spadł jej całkowicie z głowy na ziemię za nią. Nawet kiedy Senu skłonił się przed nią, Takhat jedyne co zrobiła to uchyliła usta w geście szoku.

Merenptah z tego co słyszała od obydwu braci, rzadko kiedy rozstawał się na wojnach z Senu, który chodził za nim krok w krok, nosząc jego broń, czy w czasie walki pełniąc rolę jego najbliższego ochroniarza. A skoro on był tutaj, a nigdzie nie było widać jej męża, nie mogło znaczyć to nic dobrego.

- Senu? Co ty tutaj robisz...? - wyszeptała wciąż będąc pod wpływem szoku.

- Wasza Wysokość, wszystko wyjaśnię, ponieważ na pewno masz wiele pytań, ale wpierw powinnaś... - mówiąc to w miarę spokojnym tonem, Senu powoli zaczął się prostować.

Tego było za wiele. Dźwięk głośniejszego niż wcześniej tupnięcia Wielkiej Małżonki Królewskiej rozniósł się złowrogim echem w całej świątyni, prostując jak kolumny obu Wezyrów, Senu i pozostałych obecnych tutaj jej pałacowych strażników.

- Jeszcze raz usłyszę dla mojego bezpieczeństwa, bez wyjaśnienia mi powodu, to przysięgam, że nie wytrzymam dziś. Za niedługo dojdzie do tego, że zamknięcie mnie w złotej klatce dla mojej ochrony! - krzyknęła, robiąc krok za krokiem w stronę mężczyzny, który ewidentnie spiął mocniej swoje ramiona. - A pomijając już to, Senu co to ma znaczyć?! Co z Faraonem?! Przysłał cię tu?! Gdzie jest mój mąż?! Nie ruszę się stąd, dopóki mi nie wytłumaczysz co ty tutaj sam robisz?! -

- Wielka Małżonko Królewska... - zaczął Senu, zdając sobie sprawę z tego, jak kobieta zareaguje na wieści jakie przywiózł ze sobą. - Czas mnie goni. Wytłumaczę wszystko w drodze do Heli... -

- Ja się ciebie nie pytam, kiedy mi to wyjaśnisz, ale żądam odpowiedzi na moje pytanie teraz! - zawołała, zatrzymując się krok przed nim i nerwowo unosząc brew w górę.

Nie wiedząc jak ugłaskać wkurzoną Takhat, która ewidentnie nie była dziś w humorze, Senu zerknął za nią na powód jej wykończonej cierpliwości, a widząc dwóch wezyrów dyskutujących nerwowo ze sobą, wypuścił ciężko powietrze. Przez narwanie Iumera, nie zdążył mu wytłumaczyć wszystkiego, nim ten wpadł z powrotem do świątyni. Jedno niedokończone zdanie, sugerujące kontakt Asyryjczyków z Herhorem, wywołało tylko ten chaos i najpewniej przelanie czary opanowania pierwszej żony Faraona. Po Achet nie tylko rodzina Faraona stała się bardzo wyczulona na niebezpieczeństwa, ale i sam Wielki Wezyr Północy, który atakował zagrożenia wielkości mrówki, sandałem na stopę słonia.

- Otrzymałem rozkaz przyjechania do Memfis, w związku z zamieszaniem jakie zostało wywołane wokół osoby Wezyra Południa i tego, że według słów wojskowych z dywizji ,,Amona'' która przybyła spóźniona na półwysep Synaj, doszło podobno do kontaktów Herhora z Asyryjczykami i zdrady na wielu stanowiskach w Tebach. Powiadomiono nas, że Wielki Wezyr Górnego Egiptu wybiera się do Memfis i ciebie Pani, nawet wbrew rozkazowi Faraona. Niech Bóstwa będa mi świadkiem, a Maat swoją sprawiedliwością osądzi moje słowa. Wielka Małżonko Królewska, wyjechałem na polecenie Faraona przed świtem z półwyspu Synaj, więc nie wiem co obecnie dzieje się na nim i jak przebiega walka. Spieszyło mi się z powrotem tutaj, ponieważ moim pierwszym celem było Heliopolis i... - wiedząc, że ma niewiele czasu nim kobieta znów mu przerwie, Senu postanowił jak najszybciej, na zaledwie trzech wdechach wyznać wszystko po kolei, zaczynając od odpowiedzi na postawione przez Wielką Małżonkę Królewską pytania.

- Herhor nie zdradził. Właśnie informował mnie o wszystkim. - wcinając się do wypowiedzi prawej ręki męża, gdy on sam urwał wypowiedź, aby nabrać powietrza, Takhat obleciał dziwny dreszcz. - I? Po co mój mąż wpierw wysłał cię do Kołyski Bogów? Przecież wiedział, że jestem cały czas w Memfis. - dodała, ponaglając go do dalszej spowiedzi.

- Nie wiem jak to wyznać, aby Wasza Wysokość nie spanikowała i nerwy nie zaszkodziły zdrowiu... -

- Senu! Do czorta! Mów! - zawołała pierwsza żona Faraona, uciszając tym samym wciąż zawzięcie szepczących ze sobą Wezyrów.

- Ponieważ, Faraon rozkazał przewieźć tam swojego starszego brata, gdyż jest poważnie ranny i nasz Władca nie mógłby w pełni walczyć z Asyryjczykami, myśląc jednocześnie o tym co dzieje się na tyłach jego wojska... - zaczynając znów się spieszyć, tym razem Senu zdołał wypowiedzieć się do pierwszego wdechu, nim Wielka Małżonka Królewska ponownie wcięła mu się w zdanie.

- O czym ty do mnie mówisz? KOGO przywiozłeś?? - czując jak zaczyna trząść się z nerwów, Takhat wydusiła ledwo z siebie dwa pytania sądząc, że się przesłyszała.

- Księcia Siptaha. Nie znam dokładnych szczegółów co się z nim działo, ale wiem tyle, że Książe został... został uprowadzony jako jeniec podczas prawdopodobnie wycofywania się współpracujących z Amenmesse, asyryjskich wojsk z naszego kraju po Achet. - wyznał cały czas obserwując blednącą z każdą nową informacją Wielką Małżonkę Królewską.

- Za...zabrany... jako... jeniec? - jąkając się, Takhat zasłoniła sobie rękami usta z przerażenia.

- Wasza... Wasza Wysokość!! - widząc jak zachwiała się na nogach, Senu wystawił ręce, chcąc ją złapać, jednak ona szybko odepchnęła go od siebie.

- Bogowie, Atonie i Horusie, on żyje...? - wyszeptała wciąż nie dowierzając w to co się dzieje. - Siptah żyje?! Co z nim?! Senu co z nim?!! - krzyknęła, a widząc jak mężczyzna szuka słów, chcąc jak najłagodniej jej odpowiedzieć, po raz kolejny w dniu dzisiejszym, tupnęła wściekła nogą. - Senu!! CO Z SIPTAHEM?! MÓW!! -

- Książe jest pod opieką kapłanek w Heliopolis. Od chwili odbicia go wczoraj w nocy, do teraz jest nieprzytomny. Faraon zdecydował się jak już mówiłam na odesłanie go z frontu, głównie przez poważny, a wręcz krytyczny stan w jakim jest. - odpowiadając na pytania pierwszej żony Merenptaha, zerkał co jakiś czas na wezyrów, którzy słuchali go w nie większym przerażeniu do właścicielki bursztynowych oczu.

- O Sechmet, daj mi siły.- zawołała po chwili Takhat, pochylając się i kładąc ręce na swoich kolanach, wypuściła z siebie powietrze. Serce waliło jej prawie tak samo szybko, jak podczas Achet i widoku postrzelonego męża. Przez to wszystko zaczęło jej się kręcić w głowie, ledwo mogąc ustać na nogach. - Jedziemy do Heliopolis. - oznajmiła stanowczo po chwili ciszy, prostując się. - I nie przyjmuję odmowy! - dodała, gdy Senu już otworzył buzię.

- Nie śmiałbym się sprzeciwiać. Wszak Faraon zlecił mi nie tylko poinformowanie cię o Wezyrze Południa, ale i również prośbę, abyś przyjechała do Heliopolis i zadbała o to, aby należycie zajęto się Księciem. - wyznał, gdy żona Merenptaha krótkim skinieniem dłoni nakazała wracać Wezyrom do pałacu, jednocześnie ruszając prawie biegiem do wyjścia ze świątyni. - Jednak dla Waszej Wysokości bezpieczeństwa, cała straż pałacowa pojedzie razem z nami. -

- Rób co trzeba. Przywykłam już do tego Senu. - zawołała w szybkim marszu, nawet nie myśląc o sprzeciwianiu się.

Od Achet Takhat zmieniła się. Stała się bardziej niż wcześniej ostrożna, a to był kolejny dowód, potwierdzający to.

𒀝𒅗𒁺𒌑

- Dwa dni temu, kiedy zapadał zmrok, Faraon wysłał mnie wraz z prawie całym oddziałem, abym zbadał teren, na który o świcie mieliśmy wejść wojskiem. Zwyczajny rekonesans. Nic wielkiego. Zgodnie z umową mieliśmy w razie napotkania Asyryjczyków natychmiast się wycofać i nie wchodzić z nimi w żaden konflikt. - zaczynając tłumaczyć Wielkiej Małżonce Królewskiej wszystko od początku, Senu ruszył za wielbłądem żony Faraona do przodu, uprzednio upewniając się, aby Takhat nie spadła z jego grzbietu i wygodnie na nim usiadła.

- Rozumiem, mów dalej. - ponagliła go, wciąż z nadmiaru emocji ściskając kawałek pasa trzymającego siodło na zwierzęciu, którego zazwyczaj trzymano się dla bezpieczeństwa podczas jazdy.

- Dostałem 30 osób, abyśmy zbytnio nie rzucali się w oczy. Mimo to uznałem, że najbezpieczniej będzie podzielić się jeszcze, aby zbadać jak najwięcej terenu. Stąd 15 osób wysłałem bardziej na południowy wschód, a sam zostając w grupie 15 osobowej pojechałem w kierunku północnego wschodu. Wyjechaliśmy o zmroku jak już mówiłem i mieliśmy wrócić zaraz przed świtem. -

- Chodziło o to, aby nikt was nie widział? Aby noc was swoją ciemnością chroniła? -

- Tak dokładnie. Tak było nam nakazane, ale niestety zajechaliśmy za daleko w głąb terenu półwyspu Synaj i gdy zaczęliśmy wracać, delikatne światło Chepri, pojawiało się na horyzoncie. Byliśmy spóźnieni, przez co obraliśmy najkrótszą z tras. Tym sposobem nasze drogi się przecięły. Zobaczyliśmy grupę pięciu Asyryjczyków, którzy byli tak bardzo rozkojarzeni, że zupełnie nie rozglądali się po okolicy. Gdyby to zrobili, zauważyliby nas od razu. Taka okazja nie zdarza się często i zastanawiałem się czy nie napaść na nich po zdobycie informacji. Jednak nasz Faraon zakazał nam konfliktów, przez co zaczęliśmy się wiercić w miejscu, nie wiedząc co zrobić. Wtedy też jeden z naszych koni przez przypadek zarżał, zdradzając nasze położenie Asyryjczykom, którzy natychmiast zaczęli uciekać.

Spapraliśmy w tamtym momencie sprawę, więc musieliśmy ich dorwać, ponieważ mogli na nas donieść, że weszliśmy już tak daleko, przez co mógł paść rozkaz na wymarsz wojska Asyrii. Nasze wojsko czekało na nas, więc nie było przygotowane do bezpośredniego konfliktu, co mogłoby się skończyć tragicznie.

Na szczęście w piętnastkę udało nam się tamtą piątkę Asyryjczyków złapać dość szybko. Podczas przeszukania ich, znaleźliśmy jedynie prymitywne mapy i gliniane tabliczki z ich pismem, a nie mając wśród nas tłumacza uznaliśmy, że przesłuchamy ich przed zabiciem.

Trwało to długo, bo Chepri zdążył całkowicie pojawić się na niebie, a jedyne do czego doszliśmy do wyzwiska, abyśmy szli do ich Bogini śmierci Ereszkigal, na co żołnierze będący ze mną, odpowiadali aby sami szli do Anubisa. Traciłem już powoli cierpliwość, co oni chyba zauważyli, ponieważ zaczęli gadać, że Asarhaddon już ruszył z wojskiem na Faraona i kiedy oni walczą, ja się zabawiam z nimi.

Przyznam się, że aż strzeliłem wtedy zębami, czując jak konsekwencje mojego spóźnienia się już się pojawiają. Nie mogłem im jednak dać kpić z siebie, więc powiedziałem, że jestem jedynie narzędziem w rękach Faraona, a on sam dostał już od Bóstw przyzwolenie, więc tak czy siak wygra z ich Królem.

Nie zwróciłem szczególnej uwagi, gdy jeden z nich wybuchł śmiechem, ale kiedy reszta zaczęła go nagle uciszać, poczułem jakby coś się szykowało. Zacząłem ciągnąć tego jednego za język, gdy moi ludzie odciągnęli resztę w tył i zabili po cichu.

Maat mi świadkiem, że to co kilka chwil potem powiedział na głos, nikt z nas się nie spodziewał usłyszeć, a co zmroziło nam skutecznie krew w żyłach. - nabierając powietrza, Senu oblizał wyschnięte usta.

- Co powiedział? O Księciu? - zapytała Takhat, czując jak ręce zaczynają jej drżeć ze zdenerwowania.

- ,,To zobaczymy czy twoja wiara w Faraona i to, że kraj jest dla niego najważniejszy jest prawdą, gdy przyjdzie mu wybrać pomiędzy wami, a życiem swojego starszego brata!'' - cytując, Senu zerknął na Wielką Małżonkę Królewską, czy aby na pewno da radę słuchać dalej.

- Bogowie... - wyszeptała czując jak ogarnia ją paraliż strachu.

- Ja również nie mogłem w to uwierzyć. Zamurowało mnie i przeraziło jak Waszą Wysokość. Bóstwa chyba jednak otworzyły mu usta, bo zaczął mówić nam o tym, że Książe Siptah żyje, jest w rękach Asarhaddona, że niedawno uciekł mu przez co nadszarpnął cierpliwość i łaskę władzy Asyrii, oraz że pojmano go ponownie, zaledwie kilka dni temu. Wyznał też, że ich Król szantażując nim Faraona, odbierze mu władzę w Egipcie, na końcu obydwu braci zabijając. Nie mogłem tego od tak zignorować. Nikt by nie mógł. Byłem spóźniony i wiedziałem, że Faraon będzie mieć prawo mnie ukarać, lecz mimo to, nie mogłem od tak odwrócić się od Księcia. Ruszyłam więc do miejsca gdzie miałem się spotkać z drugą połową przydzielonej mi grupy. Nie mogłem jednak przewidzieć, że sprawy tak źle się potoczą. -

- Co to znaczy źle? - syknęła kobieta, obracając na niego swoje zaszklone oczy.

Widząc, jak żona Merenptaha ledwo powstrzymuje się przed płaczem, Senu zagryzł swój język. Powiedzieć jej, czy nie? Z jednej strony nie powinien, ale z drugiej i tak się dowie, gdy zobaczy Księcia Egiptu i jego stan.

Ryzykując dużo, a zwłaszcza stan psychiczny Takhat i to jak to wszystko bardzo przeżywa emocjonalnie, w ciągu dalszej drogi prawa ręka Merenptaha tłumaczyła pomijając szczegółowe opisy krwawych wydarzeń jak tego w jakim stanie znaleźli zaginioną 15-nastkę i tego jak wyglądało wtargnięcie ich wraz z Faraonem o północy do głównego obozu Asyryjczyków, tuż pod nos samego Asarhaddona. Potem również dość ogólnie opowiedział o powrocie z nieprzytomnym Księciem do korpusów, oraz o rozkazach Merenptaha.

- W naszym obozie nie było kapłanów, którzy mogliby w pełni pomóc Księciu. Byliśmy w stanie jedynie opatrzyć go ogólnie. Z uwagi też na to, że brat Faraona nie mógł wpaść znów w wir walki, ponieważ zagrażałoby to jego życiu, nasz Władca zdecydował, że jeśli chce wygrać i chronić przez to jego, was Pani i kraj, musi skupić się na tym co robi jego armia i przeć naprzód, a nie na tym, co dzieje się za jego plecami, gdzie byłby Książe Siptah. - mówiąc w miarę spokojnie kolejne postanowienie Merenptaha, zeszła mu i Takhat dwugodzinna droga do Heliopolis.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro