⋎⋎⋎ ⋎⋎⋎ ⋎ Przeklęty i przeklęta
Delikatny, ciepły wietrzyk, wpadając przez zasłonięty zasłoną balkon, poruszył jego czarnymi włosami drażniąc go w powieki. Odgarniając je leniwie ręką, otworzył oczy, budząc się jakby z bardzo długiego snu. Tuż przed nim leżał jednak żywy dowód tego, że nie był to sen, a rzeczywistość. Wciąż śpiąca Tantith, wyglądała tak niewinnie i słodko, że na jej widok Siptah mimowolnie uśmiechnął się. W prawdzie nie leżeli wtuleni jedno w drugie, lecz obróceni zaledwie twarzami do siebie, ale mimo to widział jej spokój i rozluźnienie. Zupełnie, jakby czuła się przy nim bezpiecznie, pomimo tego, że widzieli się zeszłej nocy po raz pierwszy życiu. Chodź bardzo chciał, nie potrafił jej rozgryźć, jak można tak bardzo ufać nieznajomemu, pochodzącemu z innego kraju, będącemu jeńcem jej ojczyzny. Rozkaz rozkazem, ale...
- Długo będziesz się tak na mnie patrzył? - otwierając jedno z oczu, Tantith ukazała mu swoje popielate oczy z domieszką czegoś zielonego.
- Przepraszam. - wzdrygając się najstarszy syn Setiego II natychmiast obrócił wzrok gdziekolwiek indziej, tylko na nie nią. - Eee, a ty jak długo nie śpisz, że... - zapytał po chwili prędko.
- Hehe, jakiś czas. Nie chciałam cię budzić. - śmiejąc się cicho, kobieta zakryła swoje usta palcami dłoni. Leżąc tak chwilę w ciszy, oboje przekręcili się na plecy, patrząc w sufit. Pomimo wielu pytań z każdej ze stron, nikt nie chciał zacząć. - To... to chyba nie był twój pierwszy raz z kobietą w łóżku? Strasznie byłeś niepewny w tym co robiłeś. - zaczęła w końcu jako pierwsza Tantith.
- Mam już konkubinę i dwójkę dzieci w Egipcie, więc to nie był pierwszy raz. W prawdzie nie wiem czy wciąż żyją, ale jakbyś ty zachowała się na moim miejscu, będąc jeńcem i gdyby to tobie dali nieznajomego... - zaczął, ale analizując dokąd zmierza jego wypowiedź, ugryzł się w język.
Co ona by zrobiła, gdyby to jej do łóżka dali kompletnie obcą osobę pod groźbą, aby doszło do zbliżenia, inaczej zabiją któreś z nich? Kogo on próbuje oszukać? To wszystko jest tak bezsensowne, jak jakieś bagno rzeczne.
- Grałabym pozory, korzystając z szansy jaką ten nieznajomy mi da. Ocaliłabym swoje życie, a przynajmniej starałabym się ze wszystkich sił. - odpowiadając na niedokończone pytanie Księcia, Tantith obróciła głowę na niego. - Musisz spróbować. Graj, udawaj, okłamuj. Co masz do stracenia oprócz bezsensownego siedzenia i czekania na śmierć? - dodała szeptem, gdy brat Faraona również przerzucił na nią swój wzrok.
- Mówisz tak, jakby to było takie proste. Zauważ, że jestem tutaj na obcym terenie, wśród wrogiego kraju, nie znając żadnych panujących tutaj zasad i nie mający praktycznie żadnych praw. Uzależniony od widzi mi się władcy i tak naprawdę każdego tutaj. -
- Dlatego trzymaj buzię na kłódkę i zaufaj mi. Ja się wszystkim zajmę. Musisz grać ze mną, tak jak będę ci mówić. Nie masz obecnie innego wyjścia przy tym wszystkim. -
- Nie muszę chyba mówić, że zupełnie mi się to nie podoba? - mruknął Siptah, na powrót obracając się na plecy.
- Dziś przyjdzie ktoś do nas, aby skontrolować to co mieliśmy wczoraj robić. Nie daj po sobie nic poznać. Masz udawać, cokolwiek by wyszło i o cokolwiek by pytali, że doszło do zbliżenia pomiędzy nami. Rozumiesz? Jeśli coś popsujesz, zabiją mnie za to co robię. -
Siptah zdążył tylko krótko przytaknąć, gdy drzwi ich komnaty otworzyły się, a do środka weszła Naqi'a wraz z całą swoją świtą służących. Ograniczając się w słowach do minimum, szybko wygoniła parę z łóżka. Dla zbierającej swoje ubrania Tantith, przydzieliła jedną ze służek, aby zaprowadziła ją do medyka, który miał potwierdził jej rozdziewiczenie. Słysząc to, Siptah poczuł się jakby ktoś go zaczął znów dusić. Spanikowany zerknął z ukosa na ubierającą się w pośpiechu kobietę o kasztanowych włosach, lecz widząc jej stoicki spokój, opanował się. W porządku, zaufa jej i będzie grał. Nie miał pojęcia jakim cudem oszuka te badania, aczkolwiek sądząc po jej wypowiedziach musiała zdawać sobie sprawę z tego już wcześniej i przygotować się na to.
Gdy sprawa z Tantith była już załatwiona, matka władcy Asyrii, zwróciła teraz całą swoją uwagę na nim, który pod wpływem jej piwnych oczu, poczuł się nieswojo. Jednak jej oferta, którą wysunęła do niego, wcale nie była zła. Propozycja odwiedzenia łaźni była mu bardzo na rękę, dlatego od razu ją przyjął. Do tej pory miał do dyspozycji prymitywną i bardzo ubogą łazienkę w swojej komnacie-klatce, oddzieloną zasłonami od głównej części, dlatego możliwość porządnego doprowadzenia się do porządku, była jak manna z nieba. Mimo tego gestu, zdawał sobie też sprawę z drugiej strony tego. Jak każda z monet ma dwie strony tak i ta propozycja je miała. Od tak pozwalali mu skorzystać z łaźni? Przecież nawet dzieciak skapnął by się, że była to swego rodzaju nagroda za posłuszeństwo i wypełnienie rozkazu.
Droga oczywiście nie odbyła się bez eskorty, która nie pozwoliła mu odejść ani na krok z wyznaczonej ścieżki. Ściśle idąc przy nim, ograniczała też jego pole widzenia, przez co jedyne co mógł oglądać, to zmieniający się wystrój sufitu czy stopni schodów. Docierając do łaźni, uderzyło w nich przyjemnie wilgotne i chłodne powietrze. Tuż za kilkoma łukami zasłoniętymi różnokolorowymi tkaninami i parą drzwi, oczom Księcia Egiptu ukazała się ogromna sala, wyłożona jasnym kamieniem i podzielona na mniejsze części pół murkami i kolumnami. Przy każdym z murów znajdowały się siedziska i kolejne kolumny, tworzące prywatne strefy.
Zdejmując skórzane sandały i górną część ubrania, Siptah został zaprowadzony przez obsługujące każdy z basenów służące, do jednego w tylnej części łaźni. Przechodząc obok mniejszych i większych sadzawek, brat Faraona poczuł na skórze promienie Chepri. Zaskoczony tym, zadarł głowę w górę dostrzegając otwór[17] w suficie, przez które dostawało się świeże powietrze oraz przyjemne poranne promienie słońca.
Noce muszą być tutaj przepiękne. - przeszło mu przez myśl, wyobrażając sobie panujący półmrok z rozstawionymi na brzegach basenów świeczkami oraz rozgwieżdżone niebo nad głowami każdej kąpiącej się tutaj osoby.
𒀝𒅗𒁺𒌑
Czując jak woda otula go po pas, Siptah rozluźnił się nieznacznie. W całej łaźni panowała atmosfera ciszy i spokoju, która szybko mu się udzieliła. Jedyny dźwięk jaki pojawiał się od czasu do czasu był spowodowany rozchlapującą się wodą pod bosymi stopami służek, które biegały w tą i z powrotem przy niektórych basenach, służąc siedzącym tam osobom. Nie przeszkadzało mu to za bardzo, ponieważ siedząc w oddalonym od nich basenie, podeszły do niego tylko dwie służki i zostawiając mu ręcznik i świeże ubrania, szybko odeszły, służyć innym.
Siptah raz tylko zerknął na przyniesiony strój, a widząc na nim wzory Asyryjskie, odwrócił zniesmaczony głowę w drugą stronę. Nigdy by nie przewidział, że on Książe Egiptu będzie musiał nosić ubrania swojego wroga, uczestnicząc jednocześnie po części przy tym w ich kulturze. Próbując pozbyć się natłoku myśli i ponownego wracania do tego, nad czym nie miał zupełnie kontroli, odgiął odrobinę głowę w tył, opierając ją na murku i przymykając oczy, wsłuchał się w kojący dźwięk wody i jej pluskania.
Idąca w równomiernym tempie pewna kobieta mijała kolejne swoje koleżanki, niosąc mały gliniany dzbanek, używany do przechowywania oleju do masażu. Podobnie jak inne służące, miała jedynie spódnicę, odsłaniając gołe piersi. Kierując się bezpośrednio do Księcia Egiptu, zwolniła kroku tuż przed murkiem o który opierał swoją głowę. Widząc jego spokojny wyraz twarzy i zamknięte oczy, po cichu odłożyła przyniesiony olejek, a następnie skierowała się do leżących niedaleko koszy z małymi i większymi szmatkami używanymi do mycia ciała.
Słysząc kolejne kroki za sobą, które o dziwo zatrzymały się tuż za nim Siptah zaczął otwierać oczy, lecz takiego widoku kompletnie się nie spodziewał. Widząc postać kobiety o jasnych, błękitnych oczach i czarnej egipskiej peruce, nawet nie zdążył podnieść powiek do końca, gdy ta nachylając się nad nim, położyła mu obie ręce na ramionach, siłą wpychając go pod wodę. Zaskoczony tym wszystkim nie zdążył nabrać za dużo powietrze, nim tafla odcięła mu go zupełnie. Owa znajoma poruszając się bardzo szybko, przeskoczyła murek i lądując nogami w wodzie, po jego bokach, ułatwiła sobie tylko próbę utopienia go. Gdyby był w Egipcie, brat Faraona odepchnął by ją w ułamku sekundy, lecz będąc tutaj po tym wszystkim co przeżył, osłabł tak bardzo, że siłując się z w pełni sił kobietą, był na przegranej pozycji.
Walcząc o możliwość wypłynięcia choćby na sekundę, zakrztusił się tylko wodą, nie zbliżając się nawet do powierzchni. Czując nieprzyjemne odruchy kaszlu, które potęgowały się z każdą chwilę, Siptah zacisnął oczy i po raz ostatni spróbował się odepchnąć od dna, gdy gdzieś tam nad jego głową rozległ się stłumiony przez wodę dźwięk tłuczonego naczynia glinianego. Czując jak nacisk rąk jego niedoszłego kata zelżał, brat Merenptaha odbił się ostatnimi siłami łokciem od dna baseniku, w końcu wydostając się ponad linię wody.
Łapiąc się niskiego murku, Książe Egiptu podciągnął się, aby ponownie nie wpaść do środka. Kaszląc od połkniętej wody, otworzył oczy próbując zrozumieć co się stało i czemu pod palcami poczuł ostre kawałki gliny. Ledwo co zdążył to zrobić, usłyszał odgłos biegania, a raczej sądząc po natężeniu, uciekania. Próbująca go utopić kobieta, uciekała sobie właśnie w kierunku bocznych wyjść, lecz nie to przyprawiło Siptaha o ciarki, lecz jej spojrzenie, którym go uraczyła kawałek dalej. Zapadła w jego pamięci postać dziewczyny o czarnej egipskiej peruce i niebieskich oczach, uciskająca z obficie krwawiącą ranę na policzku, która zdążyła pobrudzić jej rozdarty arabian veil oraz spódnicę pod lewą piersią.
- Neferthenut? - wyjąkał jej egipskie imię, czując jak jego ciało drży z przerażenia.
Nie, nie, nie. To nie mogła być prawda! Ona nie żyła! Merenptah zabił ją tuż po ucieczce z rąk Amenmesse, swojej żony!
- Książe! Mój Książe, żyjesz? - padająca na kolana przy nim Tantith, ostrożnie odgarnęła jedną ręką jego mokre włosy z oczu.
- Taa... - wyszeptał, urywając gdy zobaczył jej drugą rękę, którą zaciskała pomiędzy udami, ubrudzoną we krwi.
Mijający ich strażnicy, których zaalarmował dźwięk tłuczonego naczynia, zerknęli tylko na niego czy oddychał, a widząc przy nim jego konkubinę, nie zatrzymując się, pobiegli w ślad za napastniczką, próbując ją pojmać. Przez to całe zamieszanie, oczy wszystkich w łaźni zwróciły się na Egipskiego jeńca i pomagającą mu wyjść na brzeg Asyryjkę.
- Twoja dłoń.... - Siptah siadając na brzegu, odgarnął szybko i stanowczo swoje włosy z których ciekła mu woda do oczu, przekierowując wzrok na rękę Tantith, którą rozcięła sobie przez pęknięte naczynie, które jak się zaraz dowiedział, rozbiła na twarzy tamtej kobiety.
- To teraz nie ważne! - zawołała. - Na pewno nic ci nie jest?! - chwytając za przyniesioną szmatkę, szybko obwiązała sobie ją wokół rany, tamują krwawienie.
- Tak, dzięki tobie. - mówiąc to brat Faraona po raz ostatni odkaszlnął i prostując się w miarę, zerknął na wracających do nich strażników.
A jakże by było inaczej, oczywiście nie złapali jej, lecz sądząc po ich minach, nie wyglądali z tego powodu na zadowolonych. Wręcz przeciwnie, malował się na nich gniew i jakby... strach?
- Ja chyba zwariowałam, ale ta kobieta... ona podobno nie żyje. - wyszeptała Tantith, zwracając tym samym ponownie wzrok Siptaha na siebie.
- Nie zwariowałaś. Ona nie żyje. Mój młodszy brat, zabił ją własnymi rękami, jeszcze przed Achet. - syknął, próbując wciąż opanować drżące ręce.
To nie tak, że drżał z powodu kolejnej próby zabicia go, ale z powodu tego kto próbowała to zrobić. To było zupełnie niemożliwe, aby nieżyjąca osoba pojawiła się znów w świecie żywych i próbowała zawlec go na tamten świat.
Neferthenut, to znaczy Ashurina nie żyje... ale... podobna do niej, jej starsza siostra już tak. Shamiram!
𒀝𒅗𒁺𒌑
Kiedy tylko doszły ją słuchy, co stało się w łaźni, Naqi'a uderzyła ręką w stół, rozlewając przy tym stojące tam w kielichach wino. Jak strzała wydała rozkaz przyprowadzenia do niej swojej córki Szadditu i nim ona sama zdążyła dobiec do niej, żona Asarhaddona ruszyła szybkim krokiem do komnaty należącej do Tantith, gdzie miała właśnie przebywać wraz z Siptahem. Aby nie doszło do kolejnego zamachu, gdy ich jeniec znów zostanie sam, strażnicy zezwolili na to, żeby poranne śniadanie podano im obojgu w komnacie kobiety. Tym sposobem zaraz po wyjściu z łaźni, oboje udali się razem w tym samym kierunku. Nim jednak przyniesiono jedzenie, w ich progu zawitała Naqi'a z łapiącą oddech po biegu z pałacu do pałacu Szadditu. Nie owijając w bawełnę, tym razem Siptah przejął inicjatywę i mimo próby uciszenia go przez Tantith, natychmiast wysunął oskarżenie w kierunku Shamiram.
- Gdzie ona jest?! - warknęła matka Asarhaddona, piorunując córę swoim wkurzonym wzrokiem.
- Zaraz przyjdzie. Poza tym to nie może być jej wina, ponieważ cały ten czas usługiwała mi przy śniadaniu! - odpowiedziała oburzona Szadditu, obrzucając Siptaha żądnym krwi spojrzeniem.
Siedząca na dywanie przy stoliku Tantith, pokręciła tylko bezsilnie głową, widząc jak każde z nich próbuje zabić drugiego swoim wzrokiem. Siptah, matkę władcy, Naqi'a swoją córkę, a ta z kolei ich jeńca. Błędny trójkąt, który rozszerzył się, wraz z wpadnięciem do komnaty, starszej siostry Ashuriny.
- Wzywałaś Pani. - zawołała, kłaniając się w pas.
- Gdzie byłaś paręnaście minut temu? - zapytała Naqi'a, próbując nie wybuchnąć krzykiem.
- Służyłam Księżniczce Szadditu przy śniadaniu, a potem pomogłam posprzątać po nim. -
- Matko, to nie ona! On kłamie! - podnosząc głos, siostra Asarhaddona wskazała palcem na siedzącego obok Tantith Egipcjanina.
Matka Króla Asyrii uderzyła swoim małym wachlarzem w podniesioną rękę córki, dając tym samym jej znać, że nie życzy sobie takiego zachowania, które nie przystaje jej pozycji. Następnie obracając się do strażników, rozkazał powtórzyć opis uciekającej napastniczki, a słysząc jak strażnicy określają ją na błąkająca się zjawę Ashuriny, drgnęła nerwowo swoja brwią, tracąc cierpliwość.
- Masz mi się w tym momencie wytłumaczyć, co to ma znaczyć Szadditu?!! -
- Ja nie mam pojęcia! Przysięgam matko! - zapierała się kobieta, rozkładając bezradnie ręce.
- Szadditu to moje ostatnie ostrzeżenie! Więcej go nie będzie! Nie dość, że przez ciebie musiałam sprowadzić tutaj kobietę z dworu Eszarra-hamat, bo ty zabiłabyś go nim doszło by do narodzin dziecka, to jeszcze teraz, gdy oczekujemy na pojawienie się oznak ciąży Tantith, śmiesz znów próbować go zabić?! - krzycząc na całą komnatę i otwarte drzwi na korytarz, Naqi'a podniosła rękę pokazując gest ścięcia. - Czy ty zdajesz sobie sprawę, że twój brat każe cię ściąć, jeśli nie będziesz mu posłuszna! -
- Powtarzam, ja nie mam z tym nic wspólnego! Moja służąca również! - sycząc, Księżniczka posłała Shamiram tak mordercze spojrzenie, że ona sama mimowolnie wyprostowała się jak kij.
Na to czekał Siptah, chcąc w tym momencie ostatecznie dowieść jej winy, lecz kiedy zobaczył jej policzek, a raczej nie zobaczył na nim głębokiej rany po przecięciu glinianym naczyniem, przełknął ślinę. Ta rana była tak głęboka, że nie było szansy, żeby ją ukryć. Dlatego widząc nieskazitelną twarz służącej Szadditu oraz jej przerażone i wkurzone na niego oczy, poczuł jak robi mu się słabo. Był pewny, że musiała zachować swoją egipską perukę, aby nabrać wszystkich, że jest jej nieżyjąca młodszą siostrą. By go zabić. Jednak teraz widząc, że to nie mogła być ona, brat Faraona zaczął powoli wierzyć z zjawę Neferthenut.
- To jego sprawka! - zawołał w pewnym momencie jeden ze strażników.
- Słyszałem, że podczas przeprawy przez półwysep Synaj przyzwał też posłańca Ereszkigal! [18] A teraz również nie żyjącą kobietę! - wtrącił drugi.
- Też to słyszałem! - zawołał kolejny
- Brat Przeklętego Faraona Egiptu! Sam jest również przeklęty! -
- Przeklęty Książe! On sprowadzi na nas śmierć! -
Powstająca wrzawa wśród strażników stojących przed komnatą pogorszyła tylko całą sytuację, wprowadzając strach przed nim i tym co mógłby zrobić. Na nic się zdała interwencja Naqi, aby przestali pleść bzdury. Słyszące to służące i damy z jej oraz córki dworu, z przerażeniem w oczach odsuwały się od drzwi, byle by być jak najdalej od Siptaha. On sam widząc to, czuł się kompletnie bezsilnym. Jak miał im wytłumaczyć, że to nieprawda, skoro nie miał pojęcia kim była tamta dziewczyna udająca Neferthenut. A może to faktycznie była jej dusza? Czyżby Set przeklinający Merenptaha, również i jego przeklął, ale dopiero teraz jego klątwa się objawiała? Czując się coraz słabiej, obrócił głowę na siedzącą obok niego Tantith, jednak widząc również i w jej oczach strach, był o krok przed załamaniem się. Wszystko tylko nie ona! Tylko nie stracić jej, jego jedynej osoby przyjaźnie nastawionej do niego, dlatego gdy poruszyła się niepewnie, najstarszemu synowi Setiego II ścisnęło coś serce.
- Tantith, to nie prawda. Ja nie jestem... -
- Ja mu wierzę. - wchodząc w zdanie brata Faraona, konkubina wyprostowała się jak to miała w zwyczaju, gdy była pewna swoich działań. - Nie oskarżam tutaj twojej służącej Księżniczko Szadditu, ale pragnę zwrócić uwagę, że to MUSIAŁA być żywa osoba. -
- To jak wytłumaczysz to, że wyglądała jak zabita Ashurina i rozpłynęła się nie wiadomo gdzie? - zawołał jeden ze strażników.
- To na pewno jej dusza! -
- Ona musi być żywa, bo ją dotknęłam! Rozbiłam jej na policzku gliniany słoiczek! Dusze nie krwawią w taki sposób jak ludzie! Miała tam dość głębokie rozcięcie, więc dlatego nie oskarżam cię Shamiram. Poza tym, byłaś wtedy zajęta służeniem Księżniczce Szadditu. - tłumaczyła Tantith, powodując swoją postawa niesamowitą ulgę u Księcia Egiptu, z powodu trzymania jako jedynej jego strony.
Ludziom nie przegadasz. Nie mając nic innego jak słów damy dworu i konkubiny ich jeńca, nikt nie uwierzył w jej słowa, posądzając nawet ją o to, że jest manipulowana przez Siptaha. Dlatego kiedy Naqi'a rozkazał wyjść wszystkim i rozejść się, musiał paść jeszcze jeden komentarz.
- Tantith, lepiej trzymaj się z dala od niego, bo to tylko kwestia czasu, aż cię przeklnie, albo zginiesz przez niego. - zawołało kilka z kobiet dworu rodziny Asarhaddona.
𒀝𒅗𒁺𒌑
Na wskutek wrzawy jaka powstała o poranku, która dotarła w końcu i do uszu Asarhaddona, rozkazał on przenieść Siptaha do komnaty Tantith na stałe. Plotki i pomówienia wśród służby były już takie duże, że praktycznie każdy mógł chcieć pozbyć się Przeklętego Księcia Egiptu, aby uchronić się przed rzuconym przez niego kolejnym nieszczęściem. Nawet straż stojąca na warcie z niechęcią wykonywała swoje zadanie, patrząc spode łba zarówno na niego jak i na stojącą po jego stronie konkubinę. Sytuacja w ciągu dnia tylko się pogarszała, przez co napiętnowany brat Merenptaha, pomimo luk w jego straży, nawet nie próbował uciekać bojąc się o swoje życie przy spotkaniu kogokolwiek ze służby.
Szczęściem w nieszczęściu, nie był znów zamknięty sam w komnacie-klatce, lecz w dużo większej wraz ze swoja nową znajomą, z którą powoli zaczął nawiązywać wspólny język. Jak się okazało podczas jednej z rozmów w ich ulubionym miejscu na balkonie, gdzie czuć było powiew wolności, kobieta ujęła rąbka tajemnicy w hierarchii panującej tutaj w Niniwa.
- Najważniejszą podstawą jest to, że mężczyzna zawsze jest ważniejszy od kobiety. - mówiąc to, sięgnęła po jedną z fig, bawiąc się nią w palcach.
- W Egipcie kobiety są równie ważne, co mężczyźni. A zwłaszcza matki, względem synów. - idąc za swoją rozmówczynią, Siptah również sięgnął po owoc, jednak nie bawił się nim, wsadzając sobie go do buzi od razu.
- Tutaj tak nie jest. To syn jest ważniejszy od matki. Na szczycie wszystkich stoi władca Asyryjczyków, tu obecnie panujący Asarhaddon. Objął władzę po tym jak jego przyrodni brat zabił ich ojca Sennacheryba, syna z kolei Saragona II. Kolejne szczeble w hierarchii zajmują jego synowie. Najstarszy z nich miał na imię Sin-nadin-apli, ale umarł. Kolejnymi są Szamasz-szuma-ukin oraz Szamasz-metu-uballit. Ci dwoje są najbliżej objęcia władzy po ojcu, jednak jego szczególna uwaga jest skupiona na kolejnym synu, Aszurnipalowi. To jego oczko w głowie, więc wcale się nie zdziwię jeśli to jemu odda władzę. Oprócz niego ma jeszcze trzech młodszych od niego synów, Aszur-mukin-pale i Sin-per-ukin, oraz najmłodszego Aszur-szarrani-muballissu. Niestety ci najmłodsi są bardzo chorowici i nie wiadomo czy dożyją dorosłości. Następnie stoi matka naszego władcy, Królowa Naqi'a, którą już zdążyłeś dość dobrze poznać. -
- Niestety. - przytaknął głową Siptah, uważnie słuchając wszystkiego, co Tantith mówiła do niego.
- Za nią jest jej jedyna córka i siostra władcy, Księżniczka Szadditu, a jako ostatnią drabinkę tutaj, zajmuje żona władcy i matką jego dzieci, Królowa Eszarra-hamat. Jej ostatnim dzieckiem jest dziewczynka, Księżniczka Szerua-eterat, która no powiedzmy szczerze, ma bardzo mało do powiedzenia w pałacu, jako że jest tylko kobietą i najmłodszym dzieckiem władcy. Kolejne stoją już osoby spoza rodziny królewskiej. Najpierw doradcy wyżsi i niżsi. Pod nimi są dowódcy wojsk, najważniejszych jednostek kiṣru [19]. Tą główną, która nazywa się Nergal, dowodzi dość ostry człowiek, Badura. Kolejna jest jednostka Adada, którą dowódcą jest Yail. Oprócz nich, słynne są też jednostki na lewej flance czyli Sina, oraz na prawej flance Szamasza. A i jeszcze jest straż przyboczna towarzysząca bezpośrednio władcy, czyli jednostka Isztar. Każdy z tych dowódców stoi w hierarchii zaraz za doradcami. -
(
Na szaro nieżyjący)
- U nas w Egipcie podstawową jednostką są Korpusy, natomiast znanymi jednostkami są Korpusy Ra, Horusa czy Bastet. - widząc jak Tantith wyjawia mu coraz więcej informacji, brat Faraona postanowił również podzielić się częścią wiedzy.
- Każdy kraj ma swoje Bóstwa ochronne. Prawdziwym szczęściem w nieszczęściu jest jednak to, że to Yail cię tutaj sprowadził, a nie Badura z tego co mówiłeś. Z nim nie mógłbyś tak rozmawiać jak z Yailem, bo on na pewno by cię pobił do tego stopnia, że ledwo być kontaktował. -
- Badura jest prawą ręką Asarhaddona? - zapytał, a widząc kiwanie głowy dodał. - Czyli tak, jak Senu był dla mojego młodszego brata. -
Widząc jednak nie zrozumienie w jej oczach, Siptah szybko wyjaśnił kim był Senu i ile razy ratował Faraonowi Merenptahowi życie na wyprawach.
- A więc, wracając do hierarchii...- zaczęła Tantith po pewnym czasie. - Jako kolejni na drabince stoją goście i posłowie zagraniczni krajów, z którymi Asyria jest w dobrych relacjach, a takich jest tak mało, że można na palcach ręki policzyć.
Po nich są żołnierze poszczególnych kiṣru i służba pałacowa z szczególnym naciskiem na płeć. Męska służba jest ważniejsza od damskiej, a ona z kolei dzieli się w zależności pod którą z kobiet z rodziny królewskiej służy. Służące i damy dworu matki władcy są najważniejsze. Za nimi zawsze ustawiają się służki siostry władcy, Szadditu. Tak, tutaj stoi Shamiram, z którą tak drzesz koty. Ja niestety stoję pod nią, jako służka żony władcy. Jednak i tak na samym dole stoją dziewczęta, które służą lub w przyszłości służyć będą córce władcy, Księżniczce Szerua-eterat, oraz te od ogólnych pracy. A teraz dolne części hierarchii, czyli mieszkańcy stolicy, potem mieszkańcy innych regionów oraz na samym końcu jeńcy wojenni i niewolnicy.
- Czyli ja. - mruknął Siptah, odwracając głowę w stronę rozpościerającego się widoku z balkonu. - Nie rozumiem tylko jednego. Skoro ty mi pomagasz, to czy twoja Pani, żona władcy nie będzie ci mieć tego za złe? -
- Tak po prawdzie powiedziawszy, to ona mnie tu przysłała, abym była ci pomocna. - wyszeptała Tantith, spuszczając głowę. - To bardziej skomplikowane niż możesz sobie wyobrazić. Konflikty rodzinne i tyle. Ale... -
- Ale? -
- Ale polubiłam cię. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę musiała służyć Egipcjaninowi i do tego jeszcze samemu Księciu, ale mimo to cieszę się z tego. - uśmiechając się delikatnie, kobieta podniosła swoje popielate oczy z domieszką zieleni na brata Faraona.
- Mi również jest miło z twojego towarzystwa. Wprawdzie w dzieciństwie miałem kontakt z Asyryjką, konkubiną mojego ojca, ale nie wiedziałem wtedy o jej pochodzeniu. -
- Gdy wróci tu jej syn, Amenmesse to dopiero się zacznie. Podobno po niej odziedziczył charakterek. W połączeniu z Szadditu to chodzące kataklizmy. - wzdychając ciężko, brunetka wstała prostując nogi.
- Nie rozumiem? -
- Hmm? No chodzi mi o to, że Amenmesse jest narzeczonym Szadditu tylko, że... -
- Słucham?! - Siptah krztusząc się prawie owocem, poderwał się na równe nogi. - O czym ty mówisz? -
Widząc jego reakcje Tantith zrozumiała, że on kompletnie o tym nic nie wiedział. Siadając znów na swojej poduszce, zaczęła tłumaczyć co się tutaj działo, kiedy Amenmesse dorastał, a także jak doszło do zaręczyn i planów z tym związanych. O ile Szadditu była jak najbardziej za tym, będąc w nim zakochana po uszy, o tyle przyrodni brat Faraona nie zgadzał się z tym do końca, a ponieważ to mężczyźni są ważniejsi od kobiet i on jako kuzyn siostry władcy stoi w hierarchii zaraz za jego synami, przełożono ślub. Prawdopodobnie odbędzie się gdy Amenmesse wróci z Egiptu, lub pośle aby Szadditu przyjechała tam do niego, jako nowa Królowa Egiptu. O dziwo jednak to wszystko się strasznie przeciąga, przez co Szadditu chodzi taka zdenerwowana od dłuższego czasu.
Cały problem polegał na tym, że gdyby tej parze urodził się syn, stałby on wyżej od swojej matki, ale niżej od swojego ojca. Amenmesse więc mógłby go w pewnym sensie kontrolować. Jeśli wzięto by tą logiką Tantith jako służkę żony władcy i Księcia Egiptu, jako jeńca będącego na samym dole hierarchii, to syn z takiej pary na którego czeka Asarhaddon, stałby wyżej od obojga rodziców i mógłby im rozkazywać, ponieważ byłby wolnym chłopakiem. W takim wypadku, Asarhaddon najpewniej wziąłby go pod swoje skrzydła wychowując na Asyryjczyka, w żyłach którego płynęła by krew Faraonów. Innymi słowy miałby pełną kontrolę nad przyszłym Faraonem, a co za tym idzie całym Egiptem. Jeśli jednak urodziłaby się córka, to mimo że stałaby wyżej od Siptaha, to Tantith wciąż miałabym nad nią przewagę, bo córki w Asyrii są mniej ważne od matek.
𒀝𒅗𒁺𒌑𒀝𒅗𒁺𒌑𒀝𒅗𒁺𒌑
[17] mowa tutaj o compluvium - prostokątny otwór w dachu. Służył do zbierania wody w impluvium i oświetlania wnętrza. W domach etruskich dodatkowo pozwalał na odprowadzenie dymu znad paleniska. Impluvium - prostokątny basen w posadzce, zbierający wodę deszczową spływającą z dachu przez otwór compluvium.
[18] Ereszkigal - sumeryjska bogini rządząca światem podziemnym. Jej imię może być tłumaczone jako „Królowa Wielkiego Poniżej". Ereszkigal była boginią groźną i nieprzychylną, a największą zawiścią pałała do swej młodszej siostry Isztar. Wywoływała obawy i uczucie lęku nie tylko u ludzi, ale i u bogów. Po części była tą, która rządziła podziemiami.
[19] Słowiczek do armii Asyryjskiej
Asyryjska armia królewska (akad*. kiṣir šarri) zorganizowana była w hierarchiczne kontyngenty po 10, 50 i 100 ludzi. Z tych grup tworzono większe taktyczne jednostki (kiṣru) liczące po 1000 żołnierzy, a rydwany formowano w szwadrony po 50 zaprzęgów.
Za panowania Sargona II (dziadka Asarhaddona) posiadał:
20 000 łuczników,
1 000 oszczepników,
1 500 konnych
150 rydwanów.
Historycy szacują, że w czasach największej potęgi Asyria była w stanie zmobilizować nawet 700 000 ludzi.
*akad. (akadyjski) – język z grupy semickiej, używany w Mezopotamii od połowy III tysiąclecia p.n.e. do początków I tysiąclecia n.e.
Duże jednostki taktyczne nosiły nazwy od ukazanych na ich sztandarach bóstw. Z czasów panowania Sargona II zachował się opis takich jednostek, wchodzących w skład armii skierowanej przeciw Babilonii. W porządku marszowym oddziały te szły pod sztandarami bogów: na czele znajdowały się jednostki Nergala i Adada, po nich oddział Isztar, składający się ze straży przybocznej towarzyszącej królowi, a dalej na lewej i prawej flance maszerowały jednostki Sina i Szamasza
Nergal - sumeryjski bóg, syn Enlila i bogini Ninlil. Władca świata podziemnego po małżeństwie z Ereszkigal. Pierwotnie zamieszkujący niebiosa, dla Babilończyków bóg światła. Jak głosi legenda stoczył z Teszubem walkę o władzę nad niebiańskim królestwem. Po klęsce zszedł do świata podziemnego. Sumerowie uważali go za boga zarazy i jako takiego włączali go do grupy bogów odpowiedzialnych za zsyłanie chorób i epidemii. Dlatego też sumeryjski kapłan-lekarz odprawiał serię modlitw oraz składał bóstwu ofiary, aby tym sposobem odegnać chorobę i przebłagać duchy do opuszczenia ciała człowieka.
Adada - bóg burzy, wiatru, deszczu i piorunów oraz siły niszczycielskiej, jedno z ważniejszych bóstw w mitologii babilońskiej. Był on utożsamiany z pomniejszym bóstwem w panteonie sumeryjskim – Iszkurem, którego cechy rozwinęły się w okresie babilońskim, a następnie asyryjskim, gdy Adadowi przypisano atrybuty i cechy wojskowe.
Ninlil / Isztar - Za małżonkę Aszura uważano sumeryjską boginię Ninlil lub babilońską Isztar, czczoną pod dwoma postaciami: patronki przyrody (świątynia w Niniwie) i wojny (świątynia w Arbeli). Kult Isztar jako bogini natury został zapożyczony z Babilonii w okresie, gdy mieszkańcy Asyriii przeszli na osiadły tryb życia.
Sin (Nanna, Nannar) – sumeryjski bóg Księżyca. Nazywany był też w mezopotamii jako Sin. Jego imię zapisywano jako liczbą trzydzieści (tyle jest dni w miesiącu księżycowym). Był synem Enlila i Ninlil (Isztar). Jego żoną została Ningal (Nikkal), z którą miał dzieci: Utu (Szamasza) Inanny (Isztar).
Utu (akadyjski Szamasza) - w mitologii mezopotamskiej bóg słońca, syn Nanny i bogini Ningal oraz bliźniaczy brat Inanny. Jego żoną była Szerida (akadyjska Aja). Główne świątynie Utu, zwane E-babbar („Biały Dom"), znajdowały się w Sippar i w Larsie. Był uważany za boga słońca, który od świtu do zmierzchu odbywa podróż po nieboskłonie. Ponieważ podczas swojej wędrówki widzi wszystko co dzieje się na ziemi, zaczął być uważany za boga sprawiedliwości, prawdy oraz prawa. Był sędzią na ziemi i w niebie. Jego symbolem była tarcza słoneczna, atrybutem piła, a zwierzęciem koń. Czczony był również w Fenicji.
Główną bronią ofensywną Asyryjczyków był łuk. Nierzadko strzelca osłaniał kolega, trzymający prostokątną trzcinową tarczę o ponad 2-metrowej wysokości i wygiętym ku tyłowi szczycie. Asyryjski łuk kompozytowy miał zasięg do 650 metrów i był śmiercionośny z odległości 250 metrów. Trzcinowa strzała posiadała zwykle żelazny, rzadziej spiżowy lub kamienny grot oraz lotki z piór orlich bądź sępich. Kołczan mieścił zazwyczaj 50 strzał. Taka strzała przebijała pancerz z odległości 100 kroków. Oprócz łuków oddziały Asyryjskie były wyposażone w yakitu (rodzaj broni miotanej), włócznie, proce czy ostro zakończone obuchy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro