⋎⋎⋎ ⋎⋎⋎ ⋎⋎⋎ Akitu
Dziś rozpoczyna się Akitu, najważniejsze święto w całej Mezopotamii, symbolizujące początek Nowego Roku i nadejście pory mokrej, które miało trwać 12 dni. Podczas całego tego okresu wielbienia najważniejszych bóstw Asyrii; Boga Aszur [21] i Bogini Isztar, które ku zaskoczenia Siptaha nie byli małżeństwem, pomimo stania obok siebie, w całym państwie zostały zawieszone wszelkie walki.
Bez krwawy okres zaczynali najwyżsi kapłani ze świątyń Isztar w Niniwie, oraz świątyni Aszura w Aszur, którzy o świcie pierwszego dnia przeprowadzali rytuały oczyszczenia, każdej z piętnastu bram miasta, świętą woda z rzeki Tygrys. Do obowiązków mieszkańców i obywateli należało w tym dniu dokładne umycie całego ciała oraz wyrzeknięcie się każdej brudnej czynności, jakimi były walki, dotykanie krwi, sądzenie i egzekucje. Cała administracja w kraju na dwanaście dni została wstrzymana. Za złamanie tego podstawowego nakazu, groziło natychmiastowe wykluczenie z możliwości świętowania, a czasem i nawet śmierć po zakończeniu Akitu.
Z początku twardo wyrażając swój sprzeciw w uczestnictwie święta ku czci innych Bóstw, Siptah musiał skapitulować, pod groźbą zrobienia specjalnie dla niego wyjątku i wraz z modłami kapłanów przepraszających Bóstwa, zabicia go trucizną lub utopienie bez uronienia krwi. Bratu Merenptaha nie było to na rękę, jednak myśląc o Takhat, Hekenuhedjet i dzieciach, obiecał sobie nie ryzykować własnego życia na daremno i za wszelką cenę przeżyć, aby uciec stąd do nich. Jego plany nie obejmowały Tantith, z którą wciąż się nie pogodził, mimo wielkich starań kobiety. Nie umiał tego wytłumaczyć, ale czuł, że ponowne zaufanie jej w pełni, nie skończy się niczym dobrym.
Drugiego dnia, dwie godziny przed świtem słońca Siptaha obudziły recytacje modlitw, które przeprowadzali kapłani, po wcześniejszym obmyciu się w rzece Tygrys i założeniu lnianych szat. Hymn do Isztar rozbrzmiewał calutki poranek, nie dając bratu Faraona zmrużyć już oka. W ciągu reszty dnia z tego co dowiedział się od Tantith, najwyższy kapłan w świątyni Isztar otwierał bramy świątyni, zapraszając erib biti [22], aby ci mogli przeprowadzić pozostałe rytuały, dla reszty bóstw w mieście. Tak jak o świcie, tak i po zmroku Książe Egiptu znów musiał słuchać pieśni kapłanów Nāru [23] i Kalû [24].
Trzeciego dnia święta, obudził mieszkańców głos kapłana Szesz-gallu [25], który recytował poranne modlitwy do Bóstw. Tym jednak razem, siedzący na balkonie Siptah dostrzegł podążających do świątyni złotników i cieśli, niż niższych kapłanów. Zaciekawiony nimi, obserwował ich dopóki ci nie zniknęli mu z oczu.
- Idą do świątyni Isztar. - zagadała Tantith, siadając obok niego.
- Myślałem, że podczas waszego święta, tylko kapłani będą tam obecni. Coś się popsuło, że ich wzywają? - mruknął, nawet nie patrząc w oczy kobiety.
Wypuszczając delikatnie powietrze, nie mając już siły do ignorowania jej przez niego, odpuściła próbę proszenia go o pogodzenia się, odpowiadając Księciu Egiptu na jego pytania.
- Według naszej tradycji, trzy godziny po świcie i ani minuty później, złotnicy i cieśli są wzywani do świątyni, aby przyjąć zamówienie kapłanów na dwie rzeźby. Jedna ma być wykonana z cedru, a druga z tamaryszku [26]. Poza tym, obie mają być ozdobione złotem i kamieniami szlacheckimi. Wszystkie kosztowności dostaną bezpośrednio ze skarbca królewskiego. -
- Dziwne macie te zwyczaje. - mruknął Siptah, przymykając oczy na chwilę.
W ciągu reszty trzeciego dnia Akitu, nic więcej się nie wydarzyło. Dopiero o świcie kolejnego dnia, po porannych modlitwach, cała Niniwa ożyła. Tego dnia odbywało się uroczyste przemieszczanie posągów do ich cel w świątyniach, które symbolizowało ich zniknięcie ze świata i nastanie chaosu. Kolejna dziwna w oczach najstarszego syna Setiego II tradycja, której nie mógł zrozumieć. Jego zdziwienie tylko wzrosło, kiedy przy wieczornej kolacji usłyszał od Tantith, że kapłan Szesz-gallu recytuje wraz z innymi modlitwy o powrót bóstw. Ta noc było też o tyle spokojna, ponieważ nękający go coraz częściej Asarhaddon opuścił swój pałac, uczestnicząc na czele pochodu do świątyni Nabu [27].
Piątego dnia, dwie godziny po wschodzie słońca, do głównej świątyni Aszura (w Aszur) i Isztar (w Niniwa) przybywał kapłan Maszmaszu [28] odpowiedzialny za rytualne skropienie wszystkich ścian świątyni wodą z rzek Tygrys, oraz specjalnie sprowadzoną z Eufratu, aby następnie obchodzić ją bijąc w bębenek. Rytuał ten miał na celu odstraszyć i przepędzić złe duchy. W tym czasie najwyżsi kapłani odpowiedzialni za świątynię Nabu, smarowali drzwi żywicą cedrową i okadzali od środka. Równolegle z nimi pojawiał się kolejny Maszmaszu, który odmawiał zaklęcia, obcierając świątynię ciałem zabitej wcześniej owcy, którą wcześniej kapłani Nasz-patri [29] rytualnie poświęcili. Ponieważ Akitu zabraniał uczestnictwa w nim osobą brudnym, kapłani po zakończeniu rytuału i wyrzuceniu ciała zwierzęcia do Tygrysu, opuszczali stolicę, znikając z oczu ludziom aż do końca święta.
Dopiero po ich opuszczeniu świątyni Nabu, przybywał kapłan Szesz-gallu, nadzorując wyniesienie z niej zasłoniętemu w lektyce posągu Bóstwa. Dziś każdy mieszkaniec stolicy miał w obowiązku oddanie pokłonu i uczestniczenie w modlitwach. Dzień kończył się ucztą dla Isztar (lub Aszura w Aszur), gdzie zarządca Akitu dokonywał libacji winem [30]. Pod koniec dnia na barce (na rzece Tygrys) został umieszczony posągu bogini Isztar, która w ogromnej procesji była odprowadzana do miasta Aszur.
Zmuszony do uczestnictwa w tym święcie, Siptah w eskorcie żołnierzy i swojej konkubiny mógł na własne oczy oglądać całą paradę. Do tej pory zamknięty w jednej z komnat centralnego pałacyku, w końcu mógł opuścić stolicę. Z początku szukał okazji do ucieczki, jednak przez parokrotne spotkanie na swojej szyi miecza, odpuścił.
Po przybyciu do Aszur, gości ze stolicy przywitała parada i tłum mieszkańców. Pośród radości, śpiewów i muzyki, Asarhaddon odprowadzał posąg bogini Isztar do świątyni E-sagila, aby mogła spotkać się tam z Aszurem.
Oglądając to wszystko z boku, brat Farona z ręką na sercu mógł porównać wielkość tego święta do jego rodzinnego Opet, które z przymusu (uprowadzenia do Asyrii) musiał opuścić i które odbywało się zawsze dwa miesiące po Achet. Jednak najdziwniejsze miał dopiero zobaczyć. Asarhaddon zasiadając na krześle przed pociągiem Aszura, oddał swoje insygnia władzy kapłanom, aby chwilę później podchodzący do niego Szesz-gallu, wymierzył mu policzek, wymuszając na nim uklęknięcie.
- Czy on go właśnie... uderzył?! - Siptah zapominając na moment o swojej kłótni z Tantith, zwrócił do niej swoje pytanie, łapiąc ją za rękę i nie dowierzając własnym oczom.
- Tak. Teraz zacznie się jego spowiedź, jako władcy. Po nim, otrzyma od kapłanów błogosławieństwo na kolejny rok. - odparła, przybliżając się do ramienia brata Faraona.
Najstarszy syn Setiego II patrzył na całe to wydarzenie z dystansem, ale i zaciekawieniem. W prawdzie nie rozumiał większości tych rytuałów, które odbywały się przez ostatnie pięć dni, lecz widok kapłana uderzającego w policzek władcę, ponownie zwrócił jego uwagę na to wszystko. Na tym jednak się to nie skończyło, ponieważ chwilę potem Asarhaddon otrzymał kolejne uderzenie w twarz, mające na celu zmuszenie go do uronienia łzy, co według Tantith, było oddaniem się Bogu Aszurowi.
Kiedy Atumn-Re znikał za horyzontem, pochłonięty przez egipską boginię Nut, kapłan Szesz-gallu plótł wiązkę z trzcin i liści palm [31]. Podczas, gdy zarządca całego Akitu zajęty był roślinami, pozostali kapłani kopali na dziedzińcu dół, wkładając do niego stworzoną wiązkę, miód, śmietanę i olej. Następnie przeprowadzano tam białego byka, który miał być spalony w ofierze, przez Króla. Szalejące płomienie, modły do posągu byka Lamassu (symbolu Asyrii), a także wielka inscenizacja walki dobra ze siłami zła, stworzyło atmosferę napięcia i oczekiwania wśród wszystkich obecnych, włącznie z Siptahem.
Wszystko to trwało całą noc, dlatego podczas podróży powrotnej o świcie z posągiem Bóstwa, zmęczony tym wszystkim, ciągłym przeganianiem z miejsca na miejsce, Książe Egiptu przespał całą drogę do Niniwy. Po dotarciu do stolicy, wszyscy gromadzili się w świątyni Bóstwa Nabu, gdzie przyniesiono każdy posąg Bóstwa, obecnego w stolicy.
- Pamiętasz jak trzeciego dnia, pytałeś się mnie o zmierzających do świątyni cieśli i złotników? - przybliżając się do brata Faraona, Tantith szepnęła mu do ucha.
- Mieli wykonać jakieś figurki. - odparł, odsuwając się krok w bok.
- To właśnie te. - ignorując jego ruch, kobieta wskazała na przyniesione przed chwilą figurki, które od razu zostały roztrzaskane o ściany świątyni Nabu. - To na szczęście. - dodała, śmiejąc się w dłonie na widok szoku, pojawiającego się na twarzy Siptaha.
- Powtórzę się. - zaczął, odwracając na nią wzrok. - Macie naprawdę dziwne zwyczaje. -
- Cóż... - wzruszyła ramionami, wahając się przez chwilę, co nie uszło bystremu oku brata Merenptaha.
Nie mając jednak ochoty na większe rozmowy z nią, na powrót odwrócił od niej wzrok, patrząc jak kapłani zbierają resztki figurek, paląc je w ogniu przed świątynią.
Bóstwa potrafią być zazdrosne, dlatego siódmego dnia poświęcano wszystkim taką samą uwagę jak do tej pory Isztar. Służki świątynne wraz z kapłanami myły czystą wodą z rzeki Tygrys każdy posąg, ubierając je potem w najlepsze szaty. Wszystko to miało też drugie znaczenie, ponieważ kolejnego dnia do Niniwy przypłynął posąg samego Aszura. Uroczysta procesja zakończyła się przed salą Przeznaczenia w której zbierały się wszystkie Bóstwa stolicy. Każdy z nich miał swoje miejsce, a najważniejsze zajmował Aszur wraz z Isztar i Nabu po swoich bokach. Kolejny rytuał proszący Aszura, aby obdarzył Asyrię pomyślnością na Nowy Rok. Bóstwu przypisywano również wybieranie Króla, tak zwanego ,,Namiestnik Boga Aszur'', który miał rządzić ziemią w jego imieniu. Dlatego zaraz po przybyciu i modlitwach do Boga, Asarhaddon podchodził do niego ze swoim berłem, ujmując jego dłoń, co symbolizować miało przedłużenie jego boskich rządów na ziemi.
Kolejnego, dziewiątego dnia Akitu ruszała procesja po całej stolicy. Sznur ozdobionych rydwanów z bogato ubranymi tam bóstwami, rozpoczynał się z sali Przeznaczenia, a kończył w domach Akitu, zwanych też bit akitu. Kolejność jadących Bogów była ściśle określona, a wszystkim przewodził nie kto inny jak sam Asarhaddon. Dopiero za nim jechał Aszur, Isztar i pozostałe posągi wraz z kapłanami, muzykantami i śpiewakami. Po raz kolejny zmuszony do uczestnictwa w święcie i kłaniania się nieznanym sobie Bogom, Siptah odetchnął z ulgą, kiedy pozwolono mu w końcu usiąść przed jednym z domów Akitu, gdzie rozpoczynały się przedstawienia, scen bitew Aszura. Tak samo jak było to, kiedy przybyli do Aszur, tak i tutaj nie żałowano jedzenia, bawiąc się przy obfitej uczcie.
Dziesiąty dzień był dniem pożegnań Bóstw. Zanim posągi opuszczą stolicę, po raz ostatni zbierano je w sali Przeznaczenia na kolejną ucztę, podczas której kapłani dokonywali aktu hierogamii [32], aby zapewnić państwu urodzaj na przyszły rok. Z uwagi na uroczystości kolejnego dnia, przenoszenia posągów na barki i odsyłania ich z Niniwy do Aszur, Siptah dostał pozwolenie pozostania z Tantith w ich komnacie w pałacyku centralnym. Brat Faraona nie zamierzał spędzać tam zbyt długo czasu, jeszcze przed śniadaniem wychodząc w eskorcie żołnierzy depczących mu dosłownie po piętach na każdym jego kroku do łazienki i basenów. Olewając wołającą go Tantith, Siptah nawet nie odwrócił za nią głowy. Dając się prowadzić do basenu położonego najdalej ze wszystkich, od razu wszedł do niego pozwalając ciału na odprężającą kąpiel w chłodnej wodzie. Sam nie wiedział, czy potrzebował bardziej ciszy, czy zmycia z siebie tych wszystkich modlitw Asyryjczyków, które od dziesięciu dni otaczały go całymi dniami.
- Siptah? - damski głos przerwał mu jednak jego chwilę spokoju. Otwierając oczy i patrząc na stojącą obok niego kobietę, wypuścił ciężko powietrze.
- O co chodzi? - zapytał dość ozięble.
- Siptah, proszę uwierz mi. Ja nie chciałam, żeby tak to wyszło. Uwierz mi. -
- Słyszę to samo od przeszło tygodnia. Tantith powiedz mi, daj mi chodź jeden powód, abym mógł ci zaufać? Jeden! -
- Chciałam ci powiedzieć. - szeptając, kasztanowłosa piękność podeszła do murka i siadając na nim tyłem do Księcia Egiptu, spuścił głowę.
- Co jeszcze przede mną ukrywasz? - mruknął, podciągając się z półleżenia w wodzie, do zwykłego siedzenie.
- Służę żonie władcy, Jej wysokości Eszarra-hamat. - zaczęła, nerwowo bawiąc się palcami.
- Nie mam ochoty na zabawę w ciągnięcie cię za język! - Siptah czując jak jego asyryjska konkubina znów plącze się, aby tylko nie powiedzieć mu czegoś co ewidentnie skrywała, w przypływie emocji złapał ją za nadgarstek, ciągnąc za jej lewą dłoń. - Powiem, osta... - urwał jednak, zawieszając swój wzrok na jej wewnętrznej części dłoni, gdzie swojego czasu miała ranę po tym jak stłukła gliniane naczynie na twarzy nie żyjącej Neferthenut, która nagle ożyła i próbowała go wtedy utopić.
- Coś nie tak? - zapytała, widząc jak przypatruje się jej ręce, a potem twarzy.
- Nie ważne. - zbywając ją, puścił ją i sięgając po swoją tunikę, ubrał się dość szybko.
Nic z tego nie rozumiejąc, zerknęła na swoją lewą dłoń, na której widniała cienka kreska po ranie. Nie mogąc nic wymyśleć, podniosła wzrok na brata Faraona, gdy ten zbierał się do odejścia. Znów chciał ją unikać, lecz tym razem ona nie da się tak łatwo olać. Ma zadanie, które za wszelką cenę musi wykonać, a którego nie będzie wstanie zrobić jeśli znów nie zbliży się do niego. Zaciskając swoje ręce w pięść, Tantith ruszyła za Księciem Egiptu, dotrzymując mu na równi kroku. Nie było to zbyt proste przez to, że on sam stawiał dość spore, męskie kroki, odpowiadające jej kilku. Pędząc tak z nim ramię w ramię, podjęła kolejną próbę rozmowy.
- Dobrze, masz rację. Są pewne sprawy, o których ci nie mówię. - mówiąc przyciszonym tonem głosu, położyła swoją dłoń na jego ramieniu, lecz on ją szybko zrzucił.
- Nie będę grać według twoich zasad, dopóki mi nie powiesz wszystkiego. - mruknął, zatrzymując się pod ich komnatą i patrząc na Tantith z wyższością.
- Zgoda. Powiem ci. - zgadzając się, obróciła głowę za siebie, sprawdzając czy ktoś ich nie podsłuchuje, a widząc tylko stale stojących dwóch strażników, pilnujących ich dzień i noc, skrzywiła się cierpko.
Normalnie Siptah powinien ucieszyć się z tego jak łatwo udało mu się doprowadzić do tego, aby wyznała mu całą prawdę. Tak jednak nie było. Zbyt łatwo to poszło, dużo za łatwo. Marszcząc swoje brwi, również przeleciał wzrokiem korytarz na którym stali, próbując znaleźć jakiegoś szkodnika lub przyczynę jej nagłej zmiany zdania. A może kończył się jej czas i rozumiejąc, że takimi przepychankami do niczego nie dojdzie, zgodziła się na jego żądania. Tylko co po tym? Co z tego wyniknie?
- Idziesz? - zapytała, kładąc dłoń na drzwiach ich komnaty i lekko popychając.
Coś tutaj jednak nie grało. Może to jego już paranoja, ale coś wewnątrz niego dawało mu impuls ostrzeżenia.
- Oni nie stoją zazwyczaj nieco bliżej drzwi? - szepnął, nachylając się nad Tantith i dmuchając jej w ucho, wskazał brodą na strażników.
- Jak wyszedłeś i cię wołałam, to faktycznie stali w innym miejscu, ale przecież to nie kolumny, które zawsze stoją tak samo. - odparła, wypuszczając ciężko powietrze. - Poza tym, lepiej żeby tam stali i nie słyszeli naszej rozmowy. - dodała, czując jak coraz większy ciężar spada na jej ramiona.
Tylko tego by im brakowało, aby jakiś strażnik doniósł na nią do Naqi lub Asarhaddona, że coś knują. Wtedy byłaby spalona i jedyne co by jej zostało, to ucieczka z pałacu. Odganiając od siebie te myśli, przeszła przez próg komnaty szykując się na długą listę pytań Siptaha. On z kolei, prostując się, po raz ostatni zerknął na strażników i również zniknął za drzwiami komnaty. Zamykając je powoli, przerzucił wzrok na Tantith, stojącą jakby na szpilkach, dwa kroki od niego.
- Dobrze, już dobrze. Usiądźmy. - jęknęła, ruszając w głąb pomieszczenia, gdy nagle jej oczom ukazało się coś, czego najbardziej się teraz obawiała.
Idący za nią Siptah, widząc jak Asyryjka cofnęła się nagle przerażona w tył, doskoczył do niej, chwytając ją za jej ramiona. Czując jak zachwiała mu się w jego objęciach na swoich własnych nogach, obrócił głowę szukając powodu jej paniki, a widząc leżące na środku ich komnaty ciało martwej kobiety, otworzył szerzej swoje oczy.
- Nie patrz. - czując jak Tantith zaczyna coraz bardziej trząść się ze strachu, odruchowo popchnął jej policzek w bok, ręką zasłaniając jej lewe oko tak, aby nie patrzyła dłużej na trupa. - Oddychaj. - dodał, powoli kucając z nią i pozwalając jej usiąść na podłodze.
Mógł ją po prostu zostawić ale był świadom, że gdyby tylko puści jej ramiona, ona sama przewróciłaby się z powodu miękkich nóg. Dlatego chcąc uniknąć jej upadku, zwłaszcza że była w ciąży, pomalutku pomógł jej usiąść.
- Nie, nie, nie, nie... - powtarzając w panice, kasztanowłosa kobieta zacisnęła swoje oczy, nie chcąc na nic więcej patrzeć.
Jego takie widoki nie ruszały. Ile to już razy widział trupy na wojnie? Ile to już razy zabijał ramię w ramię z bratem? To nie tak, że też zupełnie nic nie czuł. Jak każdy człowiek widząc przed sobą śmierć, jego ciało również na moment zesztywniało z przerażenia, lecz w porównaniu do jego asyryjskiej konkubiny, szybko się opanował. Widząc, że Tantith siedziała w miarę stabilnie, zabrał od niej ręce wstając na nogi. Dawno już nie czuł tak podniesionego tętna i adrenaliny. Przełykając nadmiar śliny w ustach, powoli podszedł do ciała, uważnie się przyglądając martwej twarzy Shamiram.
- Podcięte gardło. Zbyt prosta i głęboka linia. To był jeden sprawny ruch, więc nie mogła zrobić tego sama. - mruknął upewniając się czy na pewno nie żyje, czy nie udaje.
Sądząc po ilości krwi i jej barwie, nie było to też świeże ciało. Musiało leżeć już jakiś czas, a jak na złość, po jego wyjściu do łazienek, Tantith została zatrzymana przez służki matki władcy Asyrii i zabrana na badania. Dopiero po nich przyszła do niego, skąd oboje poszli prosto do komnaty. Poza tym sądząc po reakcji swojej konkubiny, była jak on niczego nie świadoma.
- Oni chcą cię wrobić.- jęknęła nagle. - Darłeś z Shamiram koty od samego początku. Tym razem nie skończy się to tak, jak ostatnio przy obwinianiu jej o próby zabicia cię. -
Zdając sobie z tego sprawę, Siptah strzelił zębami tak głośno, że siedząca kilka kroków od niego kobieta, mimowolnie drgnęła. Co ona teraz zrobi?! Przecież, kiedy tylko wejdą tutaj strażnicy, wtrącą ich oboje do lochów, donosząc przy tym władcy. Nie pomoże ukrycie jej ciała. Wystarczy, żeby Szadditu wezwała swoją ulubioną służkę do siebie, a gdy ona nie przyjdzie, wybuchnie wrzawa.
- Najpierw... - zaczął Siptah, gdy drzwi wejściowe do komnaty otworzyły się, powodując u nich obydwoje wręcz zawał serca.
Za późno, wpadli....
𒀝𒅗𒁺𒌑𒀝𒅗𒁺𒌑𒀝𒅗𒁺𒌑
[21] Aszur - bóg opiekuńczy miasta Aszur, który wraz z rosnącą potęgą Asyrii stał się narodowym bogiem Asyryjczyków i najważniejszym bóstwem panteonu asyryjskiego. Na czele panteonu stało narodowe bóstwo Aszur, uważane za króla bogów (w tym babilońskiego Marduka).
[22] erib biti - miał wstęp we wszystkie obszary świątyni. Niekiedy erib-biti nazywano wszystkich kapłanów z określonej świątyni, a w okresie nowo babilońskim nazywano tak kapłanów niższej rangi, pomocnych przy zwykłych obrzędach i towarzyszących wyższym hierarchom.
[23] Nāru - uczestnik chóru, który wspierał kalû podczas jego rytuałów
[24] Kalû – egzorcysta, który przy pomocy muzyki koił gniew bogów
[25] Szesz-gallu - zarządzał odprawianiem rytuałów, celebrował akitu i przekazywał królowi insygnia władzy
[26] Tamaryszek - rodzaj rośliny
[27] Nabu – w mitologii babilońskiej syn boga Marduka i Sarpanitu, mąż Nanaji (lub Taszmetu w Asyrii), bóg wiedzy, mądrości, proroctw i literatury. Utożsamiany z planetą Merkury. Według mitologii Nabu zesłał ludziom pismo, tabliczkę glinianą i rylec służące do pisania. Głównym ośrodkiem kultu, który rozwinął się w I tysiącleciu p.n.e., była świątynia E-zida w Borsippie. W Asyriii świątynie tego boga znajdowały się w Kalchu i Niniwie.
[28] Maszmaszu – egzorcysta i zaklinacz, zajmował się również przygotowaniem i oczyszczaniem świątyni przed składaniem ofiar
[29] Nasz-patri - (noszący miecz) zarzynał zwierzęta ofiarne, a podczas niektórych rytuałów dokonywał dekapitacji wizerunków.
[30] Mowa tutaj o rytualnym wylewaniu wina
[31] wiązka miała długość 3 łokci i składała się z 40 trzcin i liści palmy.
[32] akt hierogamii - sakralny akt zawarcia związku małżeńskiego (bądź akt seksualny) przez boską parę albo ich kapłańskich lub królewskich reprezentantów, symbolizujący połączenie dwóch sfer: niebiańskiej i ziemskiej. O ile w dawnych czasach dokonywały to żywe osoby, o tyle w obecnych najczęściej były to posągi, mające tylko symboliczne zawrzeć połączenia. Co nie oznaczało, iż nie zdarzały się przypadki, gdy bóstwa były reprezentowane przez najwyższego kapłana i kapłankę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro