Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IIበ

Rozdział dedykuję:
-Surii-
saryszek
MartynaMazur278

Lucy słuchała z zapartym tchem wspomnień Natsu. Z każdym kolejnym słowem czuła jakby tam była i obserwowała wszystko z boku. Bezsilność i współczucie. To czuła najbardziej. Teraz rozumiała czemu ani Zeref ani Mavis nie chcieli jej tego powiedzieć. To była przeszłość Faraona. Jego bolesne chwile z którymi borykał się codziennie.

Z początku sielankowa opowieść, zmieniła się w historię pełną grozy. Wstrzymując oddech czekała z zapartym tchem na ciąg dalszy mimo, że wiedziała doskonale, że było to dla Natsu ciężkie.

- Hej, w porządku? - Natsu nagle przerwał spoglądając w oczy dziewczyny

- To ja powinnam się ciebie o to pytać. Przecież to ty się teraz męczysz, mówiąc mi o tym. - wyszeptała Lucy przełykając ślinę.

- Wiesz... - zaczął Natsu podnosząc głowę do góry i spoglądając na sufit. - Nie wiem czemu, ale czuję się dziwnie spokojny. Nie przeszkadza mi to kiedy mówię do ciebie. To dziwne. - przyznał

Lucy podniosła się z kolan i kładąc głowę na jego ramieniu, szepnęła chłopakowi cicho do ucha

- Kapłani cię uratowali wtedy? -

W odpowiedzi Natsu zerknął na nią i czując przypływ chwili, położył swoją głowę tak, by opierała się o głowę dziewczyny na jego ramieniu.

- Nie. Przyszli gdy było już po wszystkim. - szepnął biorąc rękę Lucy i kładąc sobie ją na kolanie.

☥☥☥

Zeref zaciskając swoje dłonie na ręce brata podniósł głowę na posąg bogini świątyni.

- Bastet... - wyszeptał patrząc prosto na kocią boginię.

Nabierając powietrza spróbował uspokoić się jak najbardziej. Szybko obtarł skapujące łzy po czym wstał, stając na wprost posągu.

- Ja, najstarszy syn obecnego Faraona, wcielenia Horusa na ziemi, błagam cię Bogini Bastet, użycz swej dobroci i ocal mojego braciszka. Oddam ci co tylko sobie zażyczysz. Nic nie jest dla mnie ważniejsze od niego! Oddam ci moją krew, weź ją, weź tyle... tyle ile będzie trzeba.... tylko ocal go... - nie mogąc wytrzymać, głos Zerefa zaczął się łamać.

Doskonale zdał sobie sprawę, że Natsu stracił za dużo krwi. Jeśli nie bóstwa, to nic go nie uratuje.

Swoje czarne oczy, Zeref utkwił w twarzy brata ubrudzonej jego krwią. Kolana ugieły się pod nim i ponownie spadając na nie, złapał rękami za dłoń Natsu krzycząc z całej siły

- Błagam cię! Uratuj go Bastet! Ja... - nie dane mu było dokończyć gdy zza pomnika bogini wyłonił się cień.

Nie był to cień kobiety z głową kota, jak przedstawiana była Bastet, ale cień innego bóstwa.

- Set... - wyszeptał Zeref truchlejąc.

Wiatr który zerwał się na zewnątrz, wpadł gwałtownie do świątyni owiewając braci grozą i chłodem. Wśród jego szelestu, Zeref usłyszał słowa

- Ofiarujesz swą krew za krew brata... -

- Tak! Tak! Weź tyle ile będzie trzeba! - odkrzyknął Zeref mimo ogólnego przerażenia.

Czuł jak jego ręce drżą trzymając dłoń brata.

- Krew, krwi nie równa. Zbyt małą ma wartość. Pociągniesz za tym konsekwencje..-

- Jakie konsekwencje? - zdrętwiał Zeref

- Twój brat zostanie przeklęty lub dołączy do mnie w moim świecie. -

Zeref zacisnął zęby. Nie powinien podejmować tak ważnej decyzji. Nie, to nie tak miało być! Jego ukochany brat... nie może go zawieźć.

- Nieważne jaka będzie Klątwa! Dopóki jesteśmy razem, niczego się nie boimy! Nieważne co to będzie, będę go kochał i wspierał jak zawsze! - wykrzyczał Zeref a potem nachylając się do Natsu szepnął cicho - Nic tego nie zmieni, że jesteś moim ukochanym, młodszym braciszkiem. Nigdy nic tego nie zmieni, dlatego wracaj do nas, Natsu... -

Jego szept przerwała mu kolejna wypowiedź bóstwa ukryta w świście wiatru.

- W 10 roku panowania kolejnego Faraona upłynie moja dobroć. Kraj upadnie, krew zaleje go, a twój ukochany braciszek będzie tego powodem. Własnoręcznie doprowadzi do tego by nowa krwawa rzeka biorąc swój początek z twojego ciała, rozlała się aż po horyzont. W 10 roku panowania kolejnego Faraona zginiesz prosto z jego ręki. - złowrogi szelest wiatru wpadając do uszu Zerefa przyprawił go o spięcie wszystkich mięśni.

Zapomnijcie jego strach przed kilkoma minutami. To właśnie w tym momencie, tej sekundzie poczuł czym jest strach wobec Bóstw łącznikiem których był ich Ojciec.

Nabierając powietrza Zeref poczuł jak zaciska mu się z paniki szyja. Łapiąc się za nią, upadł obok Natsu, zaczynając się dusić. Wtedy też ujrzał ciemną stopę Set'a kroczącego za ciałem Natsu. Gdy tylko go minął, żyły na ciele młodszego z braci przybrały czarny kolor uwidoczniając się. Nawet czerwona krew, lejącą się z rany, zmieniła swą barwę na kruczo czarny kolor.

To nie był koniec, nim oczy Zerefa odmówiły mu posłuszeństwa, a brak powietrza spowodował chwilowe omdlenie, ostatnie co zobaczył, były to pasma włosów, pasma wiśniowych włosów jego braciszka zmieniające kolor i upodabniające się do jego samych, czarnych włosów. Ciemność zapanowała przed oczami i najpewnej Zeref spadł by w jej otchłań gdyby nie nagły rozbłysk światła i delikatny a zarazem ostry kobiecy głos.

- Set! Nie zniosę tego dłużej! To moja świątynia i mam tu coś do powiedzenia! Ofiarę przyjmę do 10 roku panowania kolejnego Faraona i wypłacę nią młodszego z braci. Podarują ci ludzie, krew droższą od jego własnej krwi. A ty starszy wiekiem bracie, dopilnuj terminu. Im bliżej daty, tym Set zabierze więcej i więcej pozbawiając twego brata ludzkich atrybutów. Nie daj mu szansy aby został jego pomrukiem! -

Zeref mimo iż nie widział kobiety, zapamiętał każde z wypowiedzianych przez nią słów. Zrozumiał, że nie wszystko stracone. Ma szansę którą ofiarowała mu sama Bastet i nie zamierzał jej zmarnować.

☥☥☥

- Reszta potoczyła się już szybko. - mruknął Natsu puszczając rękę Lucy.

Lucy czując jak jego dłoń znikła, podniosła się patrząc mu prosto w ciemno zielone oczy.

- Zeref ocalił mi życie. Gdy nasi rodzice dowiedzieli się o tym, nie byli źli na niego. Zrobił wszystko co mógł. Ten wypadek nie był z naszej winy, lecz przez to nasze całe życie zmieniło się. W tamtym czasie szukaliśmy sposobu by mi pomóc. Co jakiś czas miałem napady klątwy przez którą zraniłem dość poważnie kilkanaście osób lub zabiłem. W tym również naszą matkę. Zadrapałem ją po rękach gdy próbowała mi pomóc. Rana nie była głęboka, bo jakoś udało mi się wyrwać z klątwy. Jednak świadomość tego, że podniosłem na nią dłoń i skrzywdziłem... Lucy, ja jestem potworem który nie zasługuje na współczucie czy miłość. Mam na rękach krew tylu osób, że powinienem wtedy zgi-... - kontyunował Natsu.

Lucy z każdym słowem zaciskała ręce w pięści. Nie mogła tego słuchać. To o co się obwinia nie było jego winą. Nic nie mógł zrobić. To go przerosło. Gdy wszedł jednak na ostatni temat, nazywając siebie potworem, puściły jej hamulce i patrząc prostu mu w oczy krzyknęła

- Przestań pieprzyć! - krzycząc Lucy zamachnęła się, policzkując Natsu z otwartej ręki. - Przestań obwiniać się o to! Nie jesteś potworem! To wszystko, to wszystko to nie twoja wina! -

Natsu nawet nie próbując rozmasować policzka, wrócił głową patrząc znów w jej oczy.

- Lucy... - wyszeptał całkowicie bez chęci

- Nie możesz kochać? Nie masz prawa żyć?! Nie zgadzam się na to! - wykrzyczała

- Lucy, jeśli chodzi Ci o Mavis to... - zaczął Natsu

- Powiedziała mi, że to Zeref jest ojcem dziecka. - Lucy przerwała mu wprawiając w osłupienie.

Między nimi zapadła cisza. Żadne z nich nie wiedziało co teraz. Siedzieli obok siebie na łóżku patrząc w swoje oczy.

- To, że Zeref miał być Faraonem a ty nim zostałeś ma coś wspólnego też z Klątwą? - szepnęła Lucy spuszczając wzrok pierwsza w dół.

- T... tak. - zawahał się Natsu.

- To znaczy? -

- Bastet powiedziała Zerefowi, że tylko krew droższa od mojej może coś tutaj zdziałać. Nasi rodzice uznali, że moja krew będzie droższa od tej którą miałem wtedy, gdy zostanę wyniesiony na pozycję Faraona. Nie wiem czy to na pewno był ich pomysł czy przypadkiem Zeref nie maczał w tym palców, odstępując mi tron. W każdym razie, po śmierci ojca, zostałem Faraonem a Zeref został na pozycji księcia. Jak pewnie widzisz, nie zadziałało to. Próbowaliśmy już mnóstwa sposobów i żaden nie przynosi skutku. -

- Natsu? - Lucy wymówiła jego imię gdy wyczuła, że ma coś jeszcze do powiedzenia ale niezbyt chce to zrobić.

- Zawarłem z Zerefem pewien pakt. -

- Pakt? Czekaj, Mavis mi coś wspomniała o tym, ale nie zdążyła dokończyć. - tym razem głos urwał się Lucy.

- Jeśli nie zdążymy uwolnić mnie od klątwy do 10 roku mojego panowania, gdy zostanie miesiąc czasu, Zeref ma mnie zabić abym nie wyrżnął wszystkich. - szepnął Natsu podnosząc oczy w górę na sufit. - To była moja prośba, na którą z początku się nie zgodził, ale po paru latach udało mi się go przekonać. Albo to trupy które zostawiam za sobą go przekonały. - dodał szybko po czym zaśmiał się zupełnie bez silny.

Do Lucy to nie docierało. To nie był już problem który jakoś się rozwiąże. Z każdym rokiem narastał zabijając powoli Natsu. Gdyby ktoś jej powiedział o tym, uznała by go za kretyna chcącego śmierci. Tak samo było by, gdyby nie poznała przeszłości i nie zobaczyła Natsu podczas klątwy. Jednak teraz milczała czując przeszywający ją ból. Natsu miał już dość, nie miał siły dłużej tego ciągnąć by na koniec przynieść zniszczenie i śmierć. Mimo, że decyzja aby go zabić była irracjonalna, Lucy rozumiała jej powód.

- Gdy Mavis zaszła w ciążę ucieszyłem się jak nie wiem ale i wystraszyłem. Uwielbiam ją i cieszy mnie jej miłość z Zerefem. Tamtego dnia nie mogłem wręcz uwierzyć, że zostanę wujaszkiem. Mimo, że dziecko się jeszcze nie urodziło, to czuję z nim więź rodzinną. Wiem, że brat czuje się zazdrosny gdy ją przytulam, ale czasem wręcz nie mogę się powstrzymać jak wtedy gdy pozwoliła mi położyć dłoń na brzuszku. Pewnie też się zastanawiasz czemu, więc Mavis jest moją konkubiną? Głos Mavis to jedna z niewielu dróg aby zapanować nad przejęciem mnie przez klątwę gdy nie doszło do niego do końca. To jeden z powodów. Zeref swoim głosem również jest w stanie postawić mnie na nogi, jednak gdy klątwa przejmie moje ciało, nic już nie pomaga. Boję się, że któregoś dnia zapędzę się i zrobię krzywdę któremuś z nich. - wyznał Natsu wstając i wypuszczając powietrze.

Lucy widząc to, również wstała i wyprzedzając Natsu, złapała go za policzki składając krótki pocałunek na jego dolnej wardze. Zaskoczony Natsu nie wiedząc co zrobić zatrzymał ręce które prawie ją objęły. Stał tak nie oddając pocałunku czekając na to co się stanie.

- To niebezpieczne. - szepnął gdy Lucy odsunęła swoje usta od niego.

- Nie widzę nic niebezpiecznego w uczuciach. Natsu, czy aby nie zapominasz co się stało niedawno? Zapominasz, że udało mi się ciebie zatrzymać? Może jeśli się temu przyjrzymy to... -

- Nie ma mowy. Nie pozwalam abyś się ty też w to mieszała. - warknął Natsu mijając osłupioną Lucy.

- A to niby czemu? Wybacz, ale jest już trochę za późno na takie rzeczy. - zawołała rozkładając ręce.

Natsu zerknął na nią przez ramię i szepnął bardzo cicho, tak że dziewczyna nic z tego nie zrozumiała.

- Co powiedziałeś? Natsu, nie usłyszałam cię. - powiedziała Lucy robiąc krok w stronę Faraona.

- Zależy mi na tobie, odkąd cię zobaczyłem. Nie zniosę, jeśli coś Ci zrobię. - powtórzył głośniej.

- Nic mi nie zrobisz. Ufam Ci. -

- Nie powinnaś. -

- Daj mi szansę. Proszę cię. -

- Nie. -

- Domyślam się teraz czegoś, ale wolała bym się upewnić. To, że zostałam konkubiną Zerefa to była twoja inicjatywa. Prawda? -

W odpowiedzi dostała tylko wzruszenie ramionami. Jednak teraz była już pewna.

- Oddałeś mnie Zerefowi abym była blisko was, abyś mógł mnie często widzieć. Mało tego, zakazałeś też mu seksu ze mną. -

- To akurat wyszło od jego strony, bo... - rzucił szybko Natsu odwracając się do Lucy która stała dość blisko niego, przez co stykneli się prawie nosami.

- Bo zrozumiał, że się we mnie zakochałeś i nie chciał cię zranić. - dokończyła szeptem Lucy.

- Tak. - odparł Natsu po chwili.

☥☥☥

Od ostatniej rozmowy Lucy z Natsu minęło parę dni. Oboje zdali się unikać siebie na wzajem, lecz tak naprawdę potrzebowali trochę czasu na przetrawienie tego co zaszło.

Natsu dość szybko, bo już dwa dni potem wrócił do "normalnego" życia.

Lucy nie mogła się do końca pozbierać. Klątwa, groźba bóstwa, ataki Natsu, uciekający czas, czy to co zaszło na statku po porwaniu jej przez Rzymian. Zbyt dużo się wydarzyło w ciągu tych paru dni. Siedząc w sali z innymi kobietami, dzień w dzień próbowała wymyślić coś co by pomogło Natsu.

W ciągu tych dni, usłyszała od Mavis, że Natsu znów prawie stracił kontrolę, ale szybka reakcja Zerefa go zatrzymała.

Tak, Zeref. Przez te ostatnie dni widziała go tyle co gdzieś ulotnie. Jej stosunki ochłodziły się dość gwałtownie. Wśród kobiet rozeszły się nawet pomruki, że Lucy znudziła się księciu. Mimo prób Mavis i Brandish nic nie mogło uciszyć rozgadanych kobiet. Lucy nic sobie z tego nie robiła, wychodząc częściej niż kiedykolwiek do świątyń.

Jej powrót do świątyni Bastet był dużym przeżyciem. Idąc wśród kotów, wpatrzona w złoty posąg Bogini, odpływała do wspomnień Natsu. Czasem mogła by przysiąść, że gdy zamykała oczy, słyszała echo krzyków Zerefa.

- Miau! - z odpłynięcia wyrwał ją głos kota.

Siedząc przy ścianie zerknęła na swoje nogi na których usadowił się niebieski kotek.

- Więc już się mnie nie boisz? Happy? - szepnęła wyciągając rękę do kota.

Happy dał się pogłaskać, ale nie za długo. Wstając, przeciągnął się pokazując rząd ostrych pazurków po czym zamiatając ogonem odszedł w swoją stronę.

- Zupełnie wolny od trosk. Heh. - Lucy patrząc za odchodzącym kotem westchnęła cichutko.

Siedziała jeszcze chwilę wpatrzona jak promienie przemieszczającego się słońca po niebie zmieniają położenie i kolor na pomniku Bastet po czym uznając, że czas już wracać, zabrała się wychodząc ze świątyni.

☥☥☥

Swoje kroki skierowała do otrzymanej tamtego dnia po rozmowie z Natsu swojej prywatnej komnaty. Opierając dłoń o jej drzwi stanęła przed nimi.

- Tch. - prychnęła odwracając się gwałtownie.

Ruszyła pewnym krokiem dalej korytarzem na którym znalazła zwłoki służby zabitej przez Natsu a raczej przez jego klątwę. Popychając drzwi do jego komnaty przekroczyła próg.

- Natsu? Musimy porozmawiać. Jesteś tu? - zawołała szukając Faraona.

Jednak komnata była pusta. Widać Faraon wciąż nie wrócił do niej na noc. Lucy nie zamierzała zawrócić. Gdyby to zrobiła, mogła by już się nie zebrać w sobie i nie przyjść pogadać. Postanawiając poczekać na niego, zaczęła zwiedzać komnatę oglądając rozłożone tam przedmioty.

☥☥☥

- Co zamierzasz z tym zrobić? - pytanie Zerefa szumiało Natsu w głowie.

Zawsze gdy jedna rzecz się sypie, nagle cały świat sobie o tobie przypomina, zrzucając ci na głowę inne problemu. Tym razem przy wschodniej granicy kraju, od strony półwyspu Synaj, doszło do małego konfliktu który przez ostatnie dni przerodził się w poważną walkę. Mimo wysłania tam swoich przedstawicieli, Natsu zdawał sobie sprawę, że łagodzi tylko objawy. Dopóki najeźdcy nie dostaną porządnego pstryczka w nos, nie zaprzestaną najeżdżania.

- Jeśli tak stawiają sprawę, czas się tam przejechać. - zadecydował Natsu przyglądając się rozłożonej na stole mapie.

- Pojadę z tobą. - odparł Zeref.

- Dzięki. - szepnął Natsu uśmiechając się do brata.

Był mu naprawdę bardzo wdzięczny za wsparcie które otrzymywał od niego. Gdyby nie on, już dawno by się załamał. Pozatym Zeref miał talent i bardzo taktyczny umysł w przeciwieństwie do Natsu który najchętniej rzucił by się na wroga bez przemyślenia strategi. Nie radził sobie zbytnio przy negocjacjach które zostawiał zawsze Zerefowi.

- Kiedy chcesz jechać? - szepnął Zeref składając mapę.

- Nie wiem. Muszę to przemyśleć. - odparł Natsu.

Chwilę jeszcze rozmawiali dopóki Natsu nie poczuł się senny. Żegnając się z bratem, który stwierdził, że zajrzy jeszcze do Mavis, Natsu ruszył do swojej komnaty. W głowie kotłowały mu się różne sprawy. Idąc krok za krokiem nawet nie rozglądał się pochłonięty myślami.

- Przed wyjazdem będę musiał z nią pogadać. - szepnął dochodząc do drzwi swojej komnaty.

Tym razem, wspominając uśmiechnięta twarz blond włosej dziewczyny i jej całus parę dni temu w komnacie spowodowały przyśpieszenie oddechu. Nie mógł wyrzucić jej z pamięci ... a może tego nie chciał?

- Natsu weź się w garść. - mruknął do siebie wchodząc do komnaty.

Zmęczony całym dniem zamknął drzwi za sobą, ciężko wypuszczając powietrze.

- To mnie przerasta. - przyznał sam do siebie.

Odchodząc od drzwi zerknął kątem oka na półki z papirusami przy których stały dwa krzesła. Na jednym z nich ujrzał wtuloną w niego z podciągniętymi pod brodę nogami Lucy. Dziewczyna spała wyglądając tak niewinnie i pięknie, że Natsu nawet nie umiał zezłościć się na nią, za przebywanie tutaj bez jego wiedzy.

Uśmiechając się szeroko, podszedł na paluszkach do krzesła upewniając się jak bardzo twardo śpi.

- W najlepsze. - zaśmiał się najciszej jak mógł. - Przecież będzie cię wszystko boleć. Nie możesz tutaj spać, na krześle. - dodał kucając.

Powoli aby nie obudzić dziewczyny, wsunął ręce pod jej nogi i plecy, unosząc ją w górę.

- Aleś ty lekka. - szepnął prostując się i niosąc Lucy na rękach, skierował się w stronę swojego łóżka.

Przez chwilę przeszła mu myśl czy nie odnieść Lucy do jej komnaty, ale szybko zrezygnował. Mimo nocy, na korytrzach bywało głośno. Mogła by się obudzić. Postanowił więc, że położy ją na swoim łóżku, które było po drugiej stronie komnaty.

Powoli położył dziewczynę na miękkiej pościeli, rozprostowując odrobinę jej ścierpnięte nogi od krzesła. Uśmiechnął się przy tym pokazując ząbki z tego, że udało mu się jej nie obudzić.

- Śpij sobie tutaj... - szepnął odchodząc dwa kroki dalej.

Poruszając się najciszej jak mógł, podszedł z powrotem do krzeseł. Niedaleko nich była szafka z ubraniami. Ściągając z siebie złote ozdoby, bransoletki i mały usech zerkał co jakiś czas czy nie obudził Lucy. Biżuteria brzdękała przez gwałtowniejsze ruchy przez co mogła się obudzić. Po pozbyciu się jej, Natsu zostawił też górną część ubrania. Gdy została na nim tylko męska spódnica kryjącą dolną część jego ciała ruszył do łóżka.

- Buty... - przypomniał sobie po paru krokach.

Ściągając skórzane sandały przy łóżku, ostrożnie położył się na drugiej połówce łóżka. Między nim a Lucy była pewna odległość, którą Natsu zostawił celowo, aby w razie obudzenia się dziewczyny, nie poczuła się osaczona. Do tej pory nie powiedziała mu co zaszło wtedy na statku, dokładnie. Tylko mruknęła, że do niczego nie doszło. Patrząc po jej rozdartej sukni, bał się też nią o to zapytać w razie gdyby jednak zaszło tam coś a ona zataiła to przed nim.

- Mmm... Natsu? - jej cichy, zaspany szept zwrócił jego uwagę.

- Obudziłem cię? Przepraszam, starałem się być cicho. - szepnął czule spoglądając w jej zaspane oczy.

- Mmm.... - mruknęła przecząco.

- Hihi, możesz spać tutaj. Nie ma problemu. - zaśmiał się Natsu widząc jej niepewną minę.

- A mogę... może...? - zapytała nieśmiało.

- Pewnie! - zawołał Natsu odrazu przysuwając się bliżej i podnosząc rękę do góry.

Lucy uśmiechając się delikatnie, przysunęła się do jego gołej klatki, wtulając się w nią. Natsu gdy uznał, że dziewczyna ułożyła się, opuścił rękę, przytulając ją.

- Dobranoc. - szepnął zaciągając się zapachem jej włosów

- Dobranoc. - szepnęła nieświadomie chłonąc jego zapach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Set

domena: bóg zła, nocy i burzy, pustyni, pan obcych ziem

ikonografia: leżący pies z pionowo sterczącym ogonem, długą szyją i spiczastymi uszami

święte zwierzę: krokodyl, hipopotam

komentarz: zabójca Ozyrysa. Dostał w posiadanie Górny Egipt

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kolejny rozdział
6 marca (piątek)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro